niedziela, 25 sierpnia 2024

Ranking płyt wydanych w 2024 roku

        Kolejny muzyczny rok za nami, więc najwyższy czas na już kolejne, wielkie podsumowanie wszystkich przesłuchanych przede mnie płyt a o tym, co było, najlepsze, bardzo dobre, dobre, dość dobre, średnie czy poniżej średniej dowiecie się już za chwilę. Jedna uwaga: w tym roku, podobnie jak w dwóch poprzednich trochę zabrakło mi chęci na dokładne opisywanie zwyczajnie dobrych płyt jak i tym bardziej takich poniżej tego poziomu, dlatego też zdecydowałem się na robienie tego, wyłącznie w przypadku, gdy dany album zasługuje przynajmniej na ocenę 8/10.

        Ten rok pod względem muzycznym zaczął się mało ciekawie gdyż początkowo wychodziły albumy zasługujący na oceny od 7/10 w dół a jak trafiła się ósemka to bardziej była na granicy z siódemką niż z dziewiątką, później jednak już było lepiej. Ostatecznie (na tę chwilę, bo zawsze może się zdarzyć, że zedytuję ranking jeśli natrafię na coś wyjątkowego co wcześniej ominąłem) jednak uzbierało się nieco więcej płyt 9/10 niż w zeszłym roku (wtedy siedem a teraz dziesięć), 8/10 było mniej (wtedy dwadzieścia siedem a teraz osiemnaście) no i niestety ponownie nie było żadnej 10/10 choć wcześniej, pomiędzy 2000 a 2018 zawsze jakieś się trafiały i to zwykle więcej niż jedna (poza tym okresem, maksymalne noty trafiały się w 1997, 2020, 2021 oraz 2022 roku). Ostatnim albumem z oceną 10/10 i jednocześnie najlepszym wydanym po 2020 nadal pozostaje Miseration "Black Miracles and Dark Wonders". W pierwszej dziesiątce znalazło się aż siedem zespołów, których nie znałem w tamtym roku (tymi, które znałem są VOLA i Amiensus) oraz jeden, który kojarzyłem, jednak nie odpowiadało mi ich mocno typowe brzmienie, natomiast teraz wydali genialny album, mam na myśli A Wake In Providence. Z kolei już w drugiej i trzeciej dziesiątce dominują już dobrze mi znane od lat zespoły, które już wcześniej wydawały albumy wyróżniające się z tłumu, czyli takie od 8/10 w górę.

         Niektórych nowych czytelników moich podsumowań mogą zaskakiwać ogólnie dość wysokie oceny i niewielka ilość bardzo niskich, ale spowodowane jest to wcześniejszą ostrą selekcją zespołów do zapoznania i jak coś od razu sprawia wrażenie średniaka to w ogóle nie tracę na to czasu, grupa musi mieć to coś, co przyciągnie moją uwagę i ostatecznie wychodzi na to, iż słucham głównie najlepszych o stałej formie gdzie rozczarowanie sprowadza się zwykle do dania szóstki czy piątki, co znaczy, że i tak dany krążek nadal jest lepszy od tych, jakie wydają odrzucone na starcie kapele. Mała informacja wyjaśniająca punkt "pozycja w dyskografii": jako, że zespoły wydają różne rzeczy, które można podzielić na longplaye, EPki, demówki, splity, płyty świąteczne, takie z coverami czy the best of, co może wprowadzać zamieszanie, postanowiłem brać tu pod uwagę praktycznie wyłącznie oficjalne płyty długogrające a jeżeli akurat ktoś wypuścił mini album to napisałem o tym odpowiednią informację. Po małym wstępie zapraszam już wszystkich do przeczytania mojego rankingu płyt sprawdzonych w 2022 roku a wcześniej dla przypomnienia opis mojej skali ocen:
1. Kompletna tragedia, nie uznaję oceny 0 i niższych, więc ukrywają się one pod jedynką, czyli, że to, co ją otrzyma oznaczać może zarówno kompletny syf, który można by określić np. jako -50/10 jak i prawdziwe 1, w każdym razie lepiej się trzymać od tego z daleka. Generalnie w rankingach nie występuje bo zwyczajnie nie słucham czegoś takiego.
2. Tragedia ale ma jakieś minimalne zalety. Co do występowania… to w tym roku po raz pierwszy się tu pojawiła.
3. Da się posłuchać ale zdecydowanie szkoda na to czasu. Jako, że płyty oceniam po kilkukrotnym odsłuchaniu a coś co można by tak ocenić nie jest miłe dla ucha to również zwykle omijam takie krążki więc i w rankingach zwykle się ich u mnie nie spotyka (jednak akurat w tym roku trafiły się aż cztery).
4. Album poniżej średniej, można posłuchać, ma jakieś swoje niewielkie zalety, ale jednak wad jest więcej.
5. Typowy średniak, nie rani uszu, ale też raczej nie wywołuje pozytywnych odczuć, czyli dosyć bezpłciowe granie gdzie wad i zalet jest po równo.
6. Całkiem dobry, odczucia przy odsłuchiwaniu jak najbardziej pozytywne jednak mogłoby być lepiej.
7. Dobra płyta, ta ocena jest u mnie najczęściej spotykana. Generalnie wszystko jest w porządku i słucha się tego przyjemnie, zespół zrobił swoje jednak aby otrzymać osiem potrzeba czegoś więcej.
8. Bardzo dobra i na pewno warta polecenia, coś co wyróżnia się z tłumu poziomem. Od tej oceny zaczynają się najlepsze albumy, które na dłużej pozostają w pamięci.
9. Płyta wyjątkowa, czymś zachwycająca np. pięknem, klimatem, ciężarem czy techniką, podczas słuchania nie wyłapuje się wad i ma się ochotę do niej często wracać.
10. Genialna, ma wszystko to co poprzednia ocena ale i coś więcej, album do którego, zawsze chętnie się wraca, ma się ochotę śledzić teksty podczas słuchania, taki który od razu przychodzi na myśl gdy słyszy się pytanie w stylu "wymień swoje ulubione płyty".

       Dodatkowo wprowadziłem osobną skalę ocen w pozycji ciężar, jednak zastosowałem tu pięciostopniową skalę aby się nie myliła z oceną samego albumu:
0. W przypadku bardzo lekkich, w zasadzie niemetalowych rzeczy jak np. ethereal.
1. Dla takich wprawdzie metalowych (często na granicy z rockiem) ale melodyjnych, z prostymi riffami, z samym czystym wokalem jak alternative metal, symphonic metal z popowym podejściem czy bardzo łagodnych odmian power metalu.
2. Dla takich zespołów z bardziej wyrazistymi riffami i pojedynczymi growlami czy trochę większą ilością screamów czyli np. cięższe odmiany power czy symphonic metalu czy jakieś bardzo lekkie post-hardcore i metalcore.
3. To taki poziom typowy dla metalcore i melodic death metal gdzie są czyste, screamy i wysokie growle lub gdy wprawdzie niższe growle występują i chwilami robi się sporo ciężej ale dominują czyste wokale i lżejsze granie.
4. Dla cięższego metalcore i melodeath gdzie nie ma czystych wokali jednak wokale to niższe screamy i wysokie growle ale również podchodzą tu lżejsze deathcore czy death metal gdzie jest sporo wstawek z czystymi wokalami czy melodyjniejszych, wolniejszych elementów.
5. Dla faktycznie ciężkiego grania: deathcore, death metal, black metal, doom metal gdzie nie ma czystych lub są naprawdę w minimalnej ilości.
Specjalnie wyciągnąłem go przed zalety gdyż tu muszę wspomnieć o jednej sprawie: ciężar od 3 w górę uznają za zaletę jednak od 3 w dół wcale nie jest wadą.



1. Malsten "The Haunting of Silvakra Mill - Rites of Passage" (9/10)
Tracklista:
1. Path of the Nix
2. Larum
3. Intercession
4. Terra Inferna
5. Ceremony
6. Laurenti Berth
Długość: 0:42:36
Gatunek: Doom Metal
Data wydania: 15.03.2024r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Manne ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Fredrik ; Gitara basowa i syntezator: Andreas ; Perkusja: Stefan
Wytwórnia: Svart Records
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: Larum ; Terra Inferna ; Laurenti Berth
Zalety: klimat ; ciekawy kontrast: ciężka warstwa instrumentalna i lekki, spokojny wokal ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Muzykę Malsten charakteryzują długie utwory, cztery z nich mają ponad osiem minut, pozostałe dwa to minutowe przerywniki, gitary grają głównie wolno i ciężko (tu warto wspomnieć iż instrumentalnie sporo się dzieje, nie ma mowy o jednostajnym graniu przez pół albumu) choć czasami trafiają się bardziej przestrzenne momenty a innym razem riffy a la Tool, natomiast wokale to wyłącznie lekkie czyste wokale, a całość jest bardzo klimatyczna. Warto tu zwrócić uwagę na to, że podobnie jak w przypadku zespołu Monolord, wokale nie występują cały czas przez co zdarzają się momenty gdy np. przez trzy minuty można wsłuchiwać się w ciekawe riffy, a co do samych wokali to najbardziej przypominają mi, pod względem sposobu śpiewania i barwy głosu z tymi występującymi na środkowych albumach Isole. Krótko mówiąc ten kto słuchał trochę doom metalu, nie będzie niczym zaskoczony gdyż to generalnie typowi reprezentanci gatunku nie stosujący zbytnio urozmaiceń czy eksperymentów, lecz tak naprawdę ich muzyka jest tak dobra, że nie muszą nic kombinować, koniecznie siląc się na oryginalność, po prostu mają w sobie to coś dzięki czemu słucha się ich bardzo dobrze i ma się ochotę do nich wracać.


2. Perchta "D'Muata" (9/10)
Tracklista:
1. Vom Verlånga
2. Ois wås man san
3. Heiliges Bluat
4. Hebamm
5. D'Muata
6. Wehenkanon
7. Ausbruch
8. Långtuttin & Stampa
9. Mei Dianä Mei Bua
Długość: 0:47:51
Gatunek: Black Metal / Folk Metal
Data wydania: 14.06.2024r
Kraj: Austria
Język tekstów: niemiecki
Skład: Wokal, diabelskie skrzypce, perkusja: Perchta ; Gitara prowadząca, rytmiczna i akustyczna: Loda ; Gitara rytmiczna i akustyczna: Gsell ; Gitara basowa, keyboard i programowanie: Walscher ; Perkusja: Håscht ; Młotkowane cymbały: Moosmandl
Wytwórnia: Prophecy Productions
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Hebamm ; D'Muata ; Långtuttin & Stampa
Zalety: klimat ; szybkość ; dobre połączenie black metalu z motywami folkowymi
Wady:
Dodatkowy komentarz: Na debiucie z 2020 roku zaprezentowali kilka ciekawych utworów trwających razem 25 minut jednak najprawdopodobniej uparli się by wydać LP zamiast EP a że chwilowo nie mieli pomysłów na nowe utwory, postanowili dobić do 45 minut poprzez dodanie pomiędzy prawdziwymi utworami zapychaczy polegających na smętnym brzdąkaniu połączonym z gadaniem po niemiecku przez co całość była niespójna a ocenę musiałem obniżyć o 2 więc z 7/10 zrobiło się 5/10. W przypadku D'Muata miałem obawy czy przypadkiem znowu nie odstawią podobnej akcji jednak tym razem nie popełnili tego samego błędu a do albumu podeszli już bardzo profesjonalnie i wprawdzie trafił się jeden zapychacz w postaci Heiliges Bluat (w sumie to nie rozumiem po co zespoły dodają takie rzeczy bo niemiecka paplanina połączona ze smętnym brzdąkaniem raczej spodoba się jedyne garstce słuchaczy) ale reszta to konkretne, klimatyczne i mocno zróżnicowane utwory w których przeplatają się ze sobą skrzeczenie wokalistki, szalejąca perkusja, szybkie gitary, czyste wokale i instrumenty typowe dla folkowych klimatów. Generalnie nie przepadam za tekstami po niemiecku jednak oni mają w sobie coś co przyciąga i zachęca do słuchania a język szybko przestał przeszkadzać po czym zdałem sobie sprawę, że bardzo on tu pasuje, dodając specyficznego klimatu a jakby zamienić go na angielski to pewnie nie brzmiałoby to już tak dobrze (podobne odczucie miałem przy angielskojęzycznych utworach Rammstein).


3. Hail Spirit Noir "Fossil Gardens" (9/10)
Tracklista:
1. Starfront Promenade
2. The Temple of Curved Space
3. Curse You, Entropia
4. The Blue Dot
5. The Road to Awe
6. Ludwig in Orbit
7. Fossil Gardens
Długość: 0:42:35
Gatunek: Progressive Black Metal
Data wydania: 28.06.2024r
Kraj: Grecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara prowadząca: Theoharis ; Gitara basowa, rytmiczna i akustyczna: Demian ; Perkusja: Foivos Chatzis ; Keyboard: Haris
Muzyk sesyjny: Czysty wokal: Dimitris Dimitrakopoulos
Wytwórnia: Agonia Records
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: The Temple of Curved Space ; Curse You, Entropia ; The Road to Awe
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Ich pierwsza płyta była specyficzna, wykonywali na niej psychodelic rock z elementami black metalu, z ogromną przewagą czystych wokali nad skrzekami, jednak już na drugiej skoncentrowali się na progressive black metalu gdzie dominowały cięższe rzeczy ale były złagodzenia z czystym wokalem... i w tym momencie była już zauważalna droga, którą obrali gdyż na kolejnym albumie trzymali się tego stylu ale łagodności i klimatycznego grania było już po równo, natomiast na jeszcze następnym złagodnieli na tyle by tagować ich jako po prostu progressive metal w którym metalowe instrumentarium często ukrywa się pod sporą ilością elektroniki a skrzek pojawił się jedynie na kilka sekund w jednym utworze. Wydane w tym roku Fossil Gardens zaczyna się od łagodnego, wolnego czystego wokalu, któremu towarzyszy elektronika i można by pomyśleć, że po prostu kontynuują swoją drogę... jednak w połowie utworu zaczyna on nabierać tempa, wchodzą gitary, szalejąca perkusja oraz skrzeki, wtedy też słuchacz orientuje się iż zespół brzmieniowo powrócił w okolice drugiego albumu czyli do progressive black metalu z lekką przewagą ciężaru nad klimatem i łagodnością. Jeżeli chodzi o poziom muzyki to oni nadal trzymają stały bardzo wysoki poziom i aż zaskakuje fakt, że Hail Spirit Noir nie są bardziej znani, zresztą sam dowiedziałem się o nich niedawno, dosyć przypadkowo.


4. Piah Mater "Under the Shadow of a Foreign Sun" (9/10)
Tracklista:
1. As Islands Sink
2. Fallow Garden
3. Macaw's Lament
4. In Fringes
5. Terra Dois
6. Canícula
Długość: 0:50:20
Gatunek: Progressive Death Metal
Data wydania: 28.07.2024r
Kraj: Brazylia
Język tekstów: angielski ; jeden utwór po portugalsku
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna, aranżacje smyczkowe oraz keyboard: Luiz Felipe Netto ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Igor Meira
Muzycy sesyjni: Gitara basowa: Luan Moura ; Perkusja: Pedro Mercier ; Wokal w utworze 6: Isadora Melo ; Tylny wokal w utworach 1,2 i 5: Marta Garrett ; Dodatkowy wokal w utworze 1: Jassy Mumin Gabriel ; Wokal w utworach 5 i 6: Daniel Albuquerque ; Skrzypce w utworach 4,5 i 6: Ayran Nikodem ; Skrzypce w utworach 5 i 6: Damian Bolotin ; Wiolonczela w utworach 4 i 6: Joe Zeitlin ; Wiolonczela w utworze 5: Bruno Serroni ; Flet w utworze 6: Jurij Wilar ; Perkusja w utworze 6: Mafram do Maracany ; Saksofon w utworze 2: Jørgen Munkeby
Wytwórnia: Code666 Records
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: As Islands Sink ; Fallow Garden ; In Fringes
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; umiejętne łączenie metalowego instrumentarium z instrumentami klasycznymi
Wady:
Dodatkowy komentarz: Wykonują progressive death metal w stylu środkowego Opeth czyli, że pomiędzy ciężkimi elementami występuje dużo zwolnień z czystym wokalem, i tutaj warto wspomnieć iż z płyty na płytę coraz bardziej stawiają na progresywność a death metal schodzi na dalszy plan a w przypadku Under the Shadow of a Foreign Sun w zasadzie można by wręcz mówić o progresywnym metalu z death metalowymi przerywnikami. Zespół podobnie jak Ne Obliviscaris od zawsze ma tendencję do kombinowania z przedłużaniem utworów poprzez dodawanie do nich instrumentalnych, dosyć przymulastych fragmentów przez co pomimo iż zawsze mieli potencjał na mocne 9/10 to musiałem im obniżać ocenę o jeden, na nówce również to występuje (np. Fallow Garden powinno się skończyć na siódmej minucie ale zamiast tego wchodzi instrumentalne przymulanie, do tego z saksofonem na czele) jednak na szczęście już w sporo mniejszym stopniu niż wcześniej. Na albumie znalazło się sporo gościnnych muzyków, basista i perkusista gdyż w składzie ich nie mają, trochę dodatkowych wokali oraz muzycy odpowiedzialni za skrzypce, wiolonczele, flet, saksofon i dodatkową perkusję, jednak ogólnie wszystko ładnie się ze sobą komponuje i pasuje do siebie… oprócz oczywiście saksofonu, który nigdy nigdzie nie pasuje i z niczym się nie komponuje ale ten instrument tak już ma do siebie.


5. A Wake In Providence "I Write To You, My Darling Decay" (9/10)
Tracklista:
1. The Maddening
2. Mournful Benediction
3. Agony, My Familiar
4. Agonofinis
5. And Through the Fog She Spoke
6. In Whispers
7. I Write to You, My Darling Decay
8. The Unbound
9. Pareidolia
10. I, the Mournful
Długość: 1:00:34
Gatunek: Symphonic Deathcore
Data wydania: 26.02.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl, scream, skrzek): Adam Mercer ; Gitara prowadząca i wokal (czysty): D'Andre Tyre ; Gitara rytmiczna: Jordan Felion ; Perkusja: Jessie McEnneny
Muzyk sesyjny: Wokal (sopran): Caroline Joy
Wytwórnia: Unique Leader Records
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 4/5
Najlepsze utwory: Mournful Benediction ; And Through the Fog She Spoke ; I, the Mournful
Zalety: epickość ; szybkość ; energia ; zróżnicowane jak na deathcore
Wady:
Dodatkowy komentarz: Przyznam, że wcześniej zbytnio się nie zagłębiałem w A Wake In Providence gdyż wydawali mi się okropnie typowi i wtórni a przy tym nie tak dobrzy jak inne kapele, które wykonują typowy deathcore, wprawdzie na ostatnim albumie z tego co sprawdziłem, dla urozmaicenia było trochę czystych wokali (jednak nie brzmiały zbyt dobrze) oraz symfonicznych wstawek, ale to nie zmieniało mojego odczucia typowości. Tym razem jednak postanowili popracować nad brzmieniem, na całego przerzucając się na symphonic deathcore, ilość partii czystego wokalu znacząco się zwiększyła (jest też zdecydowanie lepszy niż ostatnio więc D'Andre Tyre musiał bardzo dużo pracować nad głosem) a do tego jako muzyka sesyjnego wzięli dodatkową wokalistkę, sopranistkę, której operowe wokale dosyć często się pojawiają na albumie. Warto też wspomnieć, że same utwory stały się bardziej różnorodne i rozbudowane a na dziesięć utworów aż osiem długością przekracza sześć minut a trzy mają nawet więcej niż siedem, jedynie pierwszy kawałek ma pięć i pół minuty, natomiast trzeci jest dwuminutowym przerywnikiem instrumentalnym. Tak jak wcześniej nie byli zbytnio ciekawi to teraz nagrali naprawdę dobrą, szybką, energiczną, epicką i mocno zróżnicowaną płytę, która od razu trafia do czołówki najlepszych albumów tego roku. Ciekawostka: z zespołu, w 2016 roku odszedł basista i na jego miejsce nie przyszedł nikt nowy, nie znalazłem też żadnej informacji by przy nagrywaniu albumów brali udział sesyjni basiści. W utworze Mournful Benediction gościnnie wystąpił, Ben Duerr czyli wokalista innego symphonic deathcore’owego zespołu Shadow of Intent, zresztą Ben w ciągu ostatnich kilku lat bardzo często pojawia się gdzieś gościnnie a i w A Wake In Providence już wcześniej zaśpiewał na debiutanckim krążku.


6. Imminence "The Black" (9/10)
Tracklista:
1. Come Hell or High Water
2. Desolation
3. Heaven Shall Burn
4. Beyond the Pale
5. Death by a Thousand Cuts
6. Come What May
7. Cul-de-Sac
8. The Call of the Void
9. Continuum
10. L'appel du Vide
11. The Black
12. Le Noir
Długość: 0:52:01
Gatunek: Progressive Metalcore
Data wydania: 12.04.2024r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i skrzypce: Eddie Berg ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Harald Barrett ; Gitara rytmiczna: Alex Arnoldsson ; Gitara basowa: Christian Höijer ; Perkusja: Peter Hanström
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Heaven Shall Burn ; Come What May ; The Black
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów ; nieschematyczność ; oryginalność dzięki połączeniu metalcore ze skrzypcami ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początki zespołu nie wskazywały na coś specjalnego, ot po prostu kolejna kapela z pogranicza metalcore i post-hardcore z pozbawionymi mocy i przesłodzonymi wokalami, po dwóch albumach w takim stylu wydali kolejny, brzmiący już jak kopia Architects ze środkowego okresu twórczości czyli już było lepiej ale nadal nie wyróżniali się z tłumu, jednak na czwartym z kolei, Heaven In Hiding zaprezentowali już bardzo wysoki poziom i własny styl przerzucając się przy tym na progressive metalcore. The Black jest jego bezpośrednią kontynuacją a więc znajdziemy tu złożone, nieschematyczne i rozbudowane jak na metalcore utwory ze sporą ilością zmian tempa i ciężaru a więc czasem jest wolno i klimatycznie, z łagodnym wokalem oraz dźwiękiem skrzypiec, innym razem trafi się bardziej typowo gatunkowy chwytliwy fragment z szybszymi cleanami by potem przejść energiczne breakdowny z wściekłymi screamami, oczywiście często nawet do breakdownów dorzucą skrzypce co nadaje im większej oryginalności. Ciekawostka: na płycie znajduje się dziewięć regularnych utworów oraz trzy zdominowane przez skrzypce instrumentale z francuskimi tytułami, stanowiące przedłużenia i wyciszenia kawałków po których się znajdują.


7. VOLA "Friend of a Phantom" (9/10)
Tracklista:
1. Cannibal (gościnnie Anders Fridén z In Flames)
2. Break My Lying Tongue
3. We Will Not Disband
4. Glass Mannequin
5. Bleed Out
6. Paper Wolf
7. I Don't Know How We Got Here
8. Hollow Kid
9. Tray
Długość: 0:40:56
Gatunek: Progressive Metal
Data wydania: 01.11.2024r
Kraj: Dania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: Asger Mygind ; Gitara basowa i tylne wokale: Nicolai Mogensen ; Perkusja: Adam Janzi ; Keyboard: Martin Werner
Wytwórnia: Mascot Records
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: Cannibal ; Bleed Out ; Hollow Kid
Zalety: złożoność utworów ; szybko wpadające w ucho partie z czystym wokalem ; udane użycie elektronicznych ozdobników
Wady:
Dodatkowy komentarz: Dotychczas łączyli metal progresywny z alternatywnym i tak jak ten pierwszy brzmiał mi całkiem dobrze to nadmiar tego drugiego sprawiał, że ich muzyka stawała się dosyć nijaka i zawsze obniżałem im za to ocenę. Teraz postanowili wydać czwarty album i prawdę mówiąc niezbyt miałem ochotę sprawdzać, myśląc, że będą brzmieć jak zwykle, jednak z ciekawości po niego sięgnąłem i… pozytywnie się zaskoczyłem, gdyż tym razem skoncentrowali się na metalu progresywnym z prawie całkowitym pominięciem alternatywnego, dodając nienachalną i przemyślanie użytą elektronikę oraz popracowali nad czystym wokalem tak by brzmiał lekko i przyjemnie oraz szybko wpadał w ucho (podczas gdy wcześniej często przynudzał nijakością i byle jakością). Friend of a Phantom to dobry dowód na stwierdzenie, że czasem warto dawać szansę zespołom, nawet jeśli wydali kilka mniej ciekawych albumów bo zawsze mogą tak zmodyfikować brzmienie, że nagle wyjdzie z tego coś naprawdę wartego uwagi (choć niestety zazwyczaj jeżeli ktoś nigdy nie przejawiał dobrej formy lub ją miał ale z niej wyszedł to w takim stanie już pozostaje, przechodząc do fazy odcinania kuponów).


8. Dark Bless "R'lyeh Rising (The Call of Cthulhu)" (9/10)
Tracklista:
1. Necronomicon (The Mab Arab Dream)
2. R'lyeh Rising (Call of Cthulhu)
3. The Crawling Chaos
4. The Shadow Over Innsmouth
5. The Dunwich Horror
6. The Colour Out of Space
7. The Blind Idiot God
8. At the Mountains of Madness
9. The Shadow Out of Time
10. Yog-Sothoth (The Gate of the Beyond)
11. The Whisperer In Darkness
Długość: 1:21:20
Gatunek: Symphonic Death Metal / Doom Metal
Data wydania: 22.11.2024r
Kraj: Brazylia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca, rytmiczna, basowa, perkusja oraz orkiestracja: Rodrigo Capozzi (a.k.a. Rod Winter)
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 4,5/5
Najlepsze utwory: Necronomicon (The Mab Arab Dream) ; The Shadow Out of Time ; The Whisperer In Darkness
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów ; bogactwo brzmień
Wady:
Dodatkowy komentarz: Rodrigo Capozzi jest brazylijskim multiinstrumentalistą, który założył trzy projekty: Velvet Rust, Wintersoul oraz Dark Bless a w każdym z nich sam odpowiada za wszystkie instrumenty oraz wokale (choć sporadycznie można usłyszeć też jakieś kobiece wokale), samo Dark Bless wydało w tym roku dwa albumy. Generalnie wykonują death metal jednak w rzeczywistości nie można tej muzyki tak łatwo zaszufladkować gdyż wprawdzie death metal stanowi podstawę (growle i charakterystyczne riffy) to pełno tutaj symfonicznych wstawek (głównie instrumentalnie ale zdarzają się też kobiece wokale i chóralne zaśpiewy), oraz silne wpływy doom metalu (ogólnie muzyka jest raczej wolna ale miejscami zwalnia jeszcze bardziej brzmiąc jak rasowy doom metal), do tego od czasu do czasu można tu również usłyszeć melodic death metal oraz black metalowe skrzeki. Pierwszy z albumów, The Blight jest dosyć nierówny, gdyż druga połowa jest bardzo dobra, jednak z powodu trochę mniej ciekawej pierwszej połowy, trafiła na dalsze miejsce w rankingu z oceną 7/10, natomiast drugi album czyli opisywane tutaj R'lyeh Rising (The Call of Cthulhu) jest równiejsze i ciekawsze. Tutaj warto wspomnieć, że jest to album koncepcyjny gdzie wspólnym motywem jest twórczość Lovecrafta i kult Cthulhu , na uwagę zasługuje również długość albumu gdyż trwa on aż 1:21:20 co czyni go jednym z najdłuższych jakie słuchałem, (zresztą już wspomniane The Blight też do krótkich nie należy bo ma 1:11:38).


9. Amiensus "Reclamation: Part 1" (9/10)
Tracklista:
1. Blink of the Moment
2. Reverie
3. Senses Amplified
4. Sun And Moon
5. Consciousness Throughout Time
6. Vermillion Fog of War
7. Spoken Into Will
8. Transcendence Through Grief
Długość: 0:52:02
Gatunek: Progressive Atmospheric Black Metal
Data wydania: 26.04.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: James Benson ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Kelsey Roe ; Gitara prowadząca i rytmiczna, keyboard oraz tylne wokale: Alec Rozsa ; Gitara basowa: D. Todd Farnham ; Perkusja: Chris Piette
Wytwórnia: M-Theory Audio
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Senses Amplified ; Sun And Moon ; Consciousness Throughout Time
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Na debiucie przeważał u nich czysty wokal a gitary często były skryte pod keyboardem i ogólną atmosferycznością, na drugim albumie było już więcej wyrazistych riffów i skrzeków, natomiast na trzecim postanowili bardziej postawić na blackowe granie a więc liczba cleanów i atmosferyczności się zmniejszyła kosztem metalowych riffów i skrzeków, w kilku utworach nawet w ogóle nie było czystych wokali, generalnie ich muzyka stała się cięższa ale ubyło im oryginalności więc ogólnie poziom muzyczny się obniżył. Na Reclamation: Part 1 zrobili krok w tył, co w tym przypadku było dobrym rozwiązaniem gdyż brzmieniowo można by go umieścić pomiędzy drugą a trzecią płytą czyli utwory charakteryzują się zmianami tempa i ciężaru, występują różne formy wokalu takie jak growle, skrzeki i cleany, pojawiają się dodatkowe, klasyczne instrumenty, sporo w nich atmosferyczności przy czym podobnie jak ostatnio muzyka ogólnie jest bardziej metalowa, z wyrazistymi riffami i perkusją a mocniejszych form wokalnych jest trochę więcej niż cleanów.


10. Oak, Ash & Thorn "Our Grief Is Thus" (9/10)
Tracklista:
1. Dying Culture
2. Like The Sea I Raged
3. Ten Years on the Tundra
4. Bury Deep My Tired Bones
5. Light My Pyre
6. Auras
7. Distant Mountains, Distant Gods
8. Unchain the Wolf
Długość: 0:38:41
Gatunek: Melodic Death Metal / Power Metal
Data wydania: 19.04.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Adam Armstrong ; Gitara prowadząca: Jason Harding ; Gitara basowa: Erik Hoffman ; Perkusja: Cierra White
Wytwórnia: Lost Future
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Dying Culture ; Auras ; Distant Mountains, Distant Gods
Zalety: energia ; szybkość ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Na debiucie wydanym w 2018 roku, kiedy za wokal odpowiadał Tim Watervoort, tworzyli mieszankę melodic death metalu z folk metalem, a dokładniej to partie czystego wokalu były śpiewane w specyficzny sposób, kojarzący mi się z jakimiś szantami, jednak kiedy do zespołu powrócił oryginalny wokalista, Adam Armstrong, partie czystego wokalu są śpiewane w power metalowy sposób, przy czym obecnie elementów power metalu jest mniej niż dawniej folk metalu. Generalnie to nie ma za bardzo sensu dokładnie opisywać album, gdyż ten kto słuchał trochę melodeathu ten nie będzie niczym zaskoczony, gdyż brzmi on dosyć typowo gatunkowo, z charakterystycznymi riffami, growlami, screamami i cleanami, z wpływami power metalu (wspomniane czyste wokale i chwilami riffy), folk metalu (czasem zdarzą się specyficznie śpiewane czyste) i black metalu (czasami pojawiają się podskrzekiwane screamy), przy czym to jest ten przypadek gdy określenie dosyć typowe brzmienie nie zmienia faktu, że Our Grief Is Thus słucha się bardzo dobrze a ostatecznie to jest w muzyce najważniejsze. Ciekawostka: na stronach o zespołach jest podana błędna informacja dotycząca wokalu na poprzedniej płycie, otóż jest tam wpisany Adam Armstrong, tuż obok informacji, że był w zespole od 2013 do 2016 roku (następnie powrócił w 2020), po czym pomiędzy 2017 a 2018 zastąpił go Tim Watervoort, następnie pomiędzy 2018 a 2019 rokiem tę funkcję pełnił Connor Foley więc Adam nie mógł być wokalistą w 2018 roku, zresztą wokale na obu albumach są zbyt różne by mogła za nie odpowiadać ta sama osoba. Porównałem też wokale z albumu May Every Altar Linger z tymi z nowej kapeli Tima, o nazwie Obsydian Skies i zarówno growle, screamy jak i czyste pasują co potwierdziło, że to jednak on był tam wokalistą, wbrew tego co podaje Internet.


11. The Browning "OMNI" (8/10)
Tracklista:
1. Wake Up
2. Hivemind
3. Fed Up
4. Misery.exe (gościnnie Nick Nocturnal z Termina)
5. Omni (gościnnie Moon z The Defect)
6. Deceiver
7. Apollo
8. Poison
9. Come to Grisps with Death and the End
10. Soul Drift
Długość: 0:26:47
Gatunek: Deathcore / Trancecore
Data wydania: 08.11.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i programowanie: Jonny McBee ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa: Akeem Bivens ; Perkusja: Cody Stewart
Wytwórnia: Fixt Music
Pozycja w dyskografii: 6
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Hivemind ; Omni ; Soul Drift
Zalety: udane połączenie muzyki gitarowej z elektroniką ; moc ; szybkość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Wykonują mieszankę deathcore i trancecore wg definicji, że trancecore to metalcore lub post-hardcore połączony z różnymi rodzajami muzyki elektronicznej, głównie trance (z tego co sprawdzałem trancecore odnosi się do różnej muzyki, zwykle czysto elektronicznej). To jeden z najbardziej oryginalnych zespołów jakie słucham, na pierwszych czterech albumach trzymali się łączenia gitarowych brzmień z konkretnym rodzajem muzyki elektronicznej czyli trance, jednak na End of Existence postanowi odejść od schematu i pojawiły się na niej różne elektroniczne gatunki, ale teraz powrócili do wcześniejszego brzmienia i typowej dla siebie budowy utworów oraz ich różnorodności z okresu drugiego albumu, to znaczy, że jest trochę mniej różnorodnie niż w ostatnich latach. Jak zwykle u nich, wszystko brzmi bardzo dobrze a muzyka pełna growli i screamów (cleany czasem też się zdarzają a w tytułowym utworze nawet kobiece wokale się pojawiły) w połączeniu z gitarami i elektroniką szybko wpada w ucho, jedynym do czego mogę się przyczepić jest niedosyt spowodowany zbyt krótkim czasem trwania albumu, gdyż ma on ledwie niecałe 27 minut podczas gdy wcześniej jednak dobijali w okolice 40 minut. Ciekawostka: Wokalistka Moon z tytułowego utworu na co dzień udziela się The Defect czyli zespole założonym przez Jonnego McBee i będącego lżejszą i bardziej nastawioną na elektronikę wersją The Browning, gdzie pojawiają się praktycznie same męskie i żeńskie czyste wokale natomiast screamy wokalisty występują sporadycznie, grupa powstała w 2023 roku i na tę chwilę znane są tylko trzy teledyski (dla zaciekawionych: https://www.fixtmusic.com/artist/thedefect ).


12. Fleshgod Apocalypse "Opera" (8/10)
Tracklista:
1. Ode to Art (De' Sepolcri)
2. I Can Never Die
3. Pendulum
4. Bloodclock
5. At War With My Soul
6. Morphine Waltz
7. Matricide 8.21
8. Per Aspera ad Astra
9. Till Death Do Us Part
10. Opera
Długość: 0:43:24
Gatunek: Symphonic Technical Death Metal
Data wydania: 23.08.2024r
Kraj: Włochy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca i basowa: Francesco Paoli ; Wokal (sopran): Veronica Bordacchini ; Gitara prowadząca: Fabio Bartoletti ; Perkusja: Eugene Ryabchenko ; Pianino i orkiestracja: Francesco Ferrini
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 6
Ciężar: 4/5
Najlepsze utwory: I Can Never Die ; At War With My Soul ; Matricide 8.21
Zalety: szybkość ; energia ; technika ; epickość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Na debiucie wykonywali technical death metal z symfonicznymi wstawkami, następnie na dwa albumy przerzucili się na symphonic technical death metal (to ich najlepsze płyty, a jednocześnie jedne z najlepszych w ogóle wydanych, co dokładniej opisałem w rankingu najlepsze z najlepszych), później ilość techniczności się zmniejszyła w związku z czym Fleshgod Apocalypse brzmieniowo zbliżyli się do Septicflesh, po czym na longplayu z 2019 roku nagle techniczność wzrosła a zmalała symfoniczność, przy okazji odeszli wokalista Tommaso Riccardi i wokalistka Veronica Bordacchini a perkusista Francesco Paoli ponownie został głównym wokalistą (był nim w czasach sprzed debiutu). Opera, wydane po aż pięcioletniej przerwie, przyniosło kolejne zmiany zarówno w brzmieniu jak i w składzie, zacznę od tego drugiego: Veronica ponownie stała się oficjalnym członkiem zespołu (po prawdzie jednak w składzie była rzadko a częściej pojawiała się jako muzyk sesyjny), odszedł od nich basista a jego funkcje zaczął pełnić Francesco, który przestał być perkusistą więc przyjęli nowego. Muzycznie natomiast znowu zrobiło się symfoniczniej a przy tym muzyka pozostała mocno techniczna, znacznemu rozbudowaniu uległy partie wokalne Veronici, dawniej pojawiała się od czasu do czasu śpiewając wyłącznie sopranem, w typowo operowy sposób, natomiast teraz jej głos występuje zdecydowanie częściej i jest bardziej zróżnicowany, a w zasadzie to nawet częściej śpiewa w bardziej tradycyjny sposób, znany np. z gothic metalu. Cały materiał jest wyjątkowo krótki jak na nich, gdyż zwykle ich płyty trwały około godziny a teraz ledwie 43 minuty, co oczywiście jest po prostu cechą a nie wadą, tutaj jeszcze wspomnę, że tradycyjnie na samym końcu znalazł się utwór instrumentalny wykonany na fortepianie. Generalnie Opera jest ciekawsza niż wydane kilka lat temu Veleno przy czym nadal brakuje mi głosu Tommaso bo choć Francesco jest dobrym wokalistą to jednak tamten po prostu brzmiał zauważalnie lepiej, w każdym razie nie ma co narzekać bo to zawsze dobrze gdy kolejny krążek okazuje się być lepszy od poprzedniego.


13. Amiensus "Reclamation Pt. II" (8/10)
Tracklista:
1. Sólfarið
2. Acquiescence
3. Disconsolate
4. Decaying God Child
5. The Distance
6. Leprosarium
7. Orb of Vanishing Light
Długość: 0:38:31
Gatunek: Progressive Atmospheric Black Metal
Data wydania: 30.08.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: James Benson ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Kelsey Roe ; Gitara prowadząca i rytmiczna, keyboard oraz tylne wokale: Alec Rozsa ; Gitara basowa: D. Todd Farnham ; Perkusja: Chris Piette
Wytwórnia: M-Theory Audio
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Sólfarið ; Acquiescence ; The Distance
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Ponownie Amiensus: gdy przy pierwszej części zobaczyłem wpis Part 1 wiedziałem, że będzie kontynuacja, jednak zakładałem iż nastąpi ona w przyszłym roku, gdy chłopaki ponownie wejdą do studia a tym czasem premiera została zapowiedziana na ledwie cztery miesiące po poprzedniej, a więc cały materiał pochodzi z jednej sesji nagraniowej. Ta informacja trochę rozbudziła moje obawy gdyż mogło oznaczać, że na Part 1 trafią najlepsze utwory, natomiast Part 2 będzie zawierała muzykę o jakości bonus tracków, co nie raz już miało miejsce np. w przypadku Five Finger Death Punch czy Frontside… tym czasem jednak obawy okazały się być bezpodstawne, ponieważ obie części Reclamation generalnie są równej jakości a więc zespół wszystko sobie dobrze rozplanował. Jeśli chodzi o brzmienie to ogólnie również cały materiał jest spójny, jednak tak jak Part 1 bardziej stawiała na klimat to Part 2 bardziej koncentruje się na szybkości, utwory są nieco krótsze i mniej rozbudowane a skrzeków i growli jest trochę więcej. Jedna sprawa: nie rozumiem dlaczego zespół nie pozostał przy sposobie nazewnictwa z części pierwszej a album zamiast nazywać się Reclamation: Part 2, wydany został jako Reclamation Pt. II, no ale skoro zespół miał taki kaprys to chyba nie ma co się z tym kłócić i pod taką nazwą zamieściłem go w rankingu.


14Fit For An Autopsy "The Nothing That Is" (8/10)
Tracklista:
1. Hostage
2. Spoils of the Horde
3. Savior of None / Ashes of All
4. Weaker Wolves
5. Red Horizon
6. The Nothing That Is
7. Lurch
8. Lower Purpose
9. Lust for the Severed Head
10. The Silver Sun
Długość: 0:43:26
Gatunek: Progressive Deathcore
Data wydania: 25.10.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Joe Badolato ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Will Putney, Tim Howley ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Pat Sheridan ; Gitara basowa: Peter "Blue" Spinazola ; Perkusja: Josean Orta
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 7
Ciężar: 4/5
Najlepsze utwory: Hostage ; Red Horizon ; The Silver Sun
Zalety: szybkość ; technika ; zróżnicowane jak na deathcore
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początkowo brzmieniem nie wyróżniali się specjalnie z tłumu przy czym ich muzykę zawsze się dobrze słuchało, później jednak zaczęli nieco ją urozmaicić, głównie poprzez dorzucanie miejscami riffów kojarzących się z kapelą Gojira co osiągnęło apogeum na genialnym albumie The Great Collapse z 2017 roku, który niektórzy tagowali nawet jako gojiracore oraz stosowaniem od czasu do czasu emocjonalnych screamów i cleanów. Na wydanym następnie The Sea of Tragic Beasts dość mocno złagodnieli, zbliżając się do metalcore, ograniczając ilość breakdownów i niskich growli oraz zwiększając przy tym melodyjność, ilość screamów i czystych wokali, natomiast inspiracja Gojirą nie była już tak ewidentna, zastąpiona ogólnie wpływami progresywnego, dość technicznego metalu, jednak już na poprzednio wydanym Oh What the Future Holds znowu zaczęli grać ciężej z zachowaniem całkiem sporej ilości partii z czystym wokalem a tegoroczny The Nothing That Is jest bezpośrednią jego kontynuacją, przy czym tym razem znalazły się aż cztery utwory brzmiące bardziej jak typowy deathcore, bez czystych wokali.


15. Monolith "Lord of the Insect Order" (8/10)
Tracklista:
1. IRAS: Larval Comet
2. Swarm Awakening
3. Progeny Feast
4. Lord of the Insect Order
5. Planetary Hardening
6. Holometabolism
7. Eclosion: Rise of the Imago Predator
8. Mammalian Effacement
9. Parasitic Accession
10. Lonomia Pestilence
11. Unfurling of the Cosmic Caterpillar
Długość: 0:31:41
Gatunek: Deathcore / Post-Metal
Data wydania: 23.08.2024r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Luke ; Gitara: Rob ; Gitara basowa: Lewis ; Perkusja: Dan
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 4,5/5
Najlepsze utwory: Swarm Awakening ; Planetary Hardening ; Unfurling of the Cosmic Caterpillar
Zalety: klimat ; zróżnicowane jak na deathcore
Wady:
Dodatkowy komentarz: Na pierwszych albumie łączyli deathcore z math metalem gdzie wokale były charakterystyczne dla deathcore’u czyli growle i screamy ale instrumentalnie mieli w sobie sporo z Meshuggah, natomiast na drugim poszli w progressive technical deathcore, tu warto wspomnieć, że debiut był bardzo dobry ale na drugim krążku jakby zaczęły kończyć się im pomysły więc obawiałem się stałego spadku formy. Tym czasem jednak, w tym roku powrócili z nowymi pomysłami i aż trzema płytami, gdzie na każdej zaprezentowali nieco inną muzykę: Hornets Nest to death metal z hardcore, gdzie utwory są szybkie, agresywne, proste w budowie i krótkie (dałem jej 7/10 więc bez opisu), The Black Cradle to progressive black metal z post-metalem (więcej o niej kilka pozycji niżej), natomiast na Lord of the Insect Order łączą deathcore z post-metalem. Wokalnie można tu znaleźć niskie, wolne growle ale również też takie specyficzne, wyższe i emocjonalne jakie są charakterystyczne np. dla Fit For An Autopsy, ot czasu do czasu trafi się też jakiś scream lub gadany wokal, natomiast instrumentalnie są tu zarówno szybsze, bardziej typowe deathcoreowe granie jak i post-metalowe klimatyczne zwolnienia. Na albumie znajduje się 11, dosyć zróżnicowanych utworów przy czym podczas odsłuchu od razu słychać, że jednak dość płynnie jeden przechodzi w drugi, tak jakby był to jeden długi utwór, sztucznie podzielony na kilka mniejszych, do tego jest to album koncepcyjny opowiadający o inwazji wielkich kosmicznych robaków.


16. Iotunn "Kinship" (8/10)
Tracklista:
1. Kinship Elegiac
2. Mistland
3. Twilight
4. I Feel the Night
5. The Coming End
6. Iridescent Way
7. Earth to Sky
8. The Anguished Ethereal
Długość: 1:08:29
Gatunek: Progressive Power Metal / Melodic Black Metal
Data wydania: 25.10.2024r
Kraj: Dania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jón Aldará ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Jesper Gräs, Jens Nicolai Gräs ; Gitara basowa: Eskil Rask ; Perkusja: Bjørn Wind Andersen
Wytwórnia: Metal Blade Records
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Kinship Elegiac ; Mistland
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; szybko wpadające w ucho partie z czystym wokalem
Wady:
Dodatkowy komentarz: Na debiucie z 2021 roku wykonywali progressive melodic death metal z death metalowymi growlami i power metalowymi cleanami natomiast teraz, zespół prowadził pewne modyfikacje swojego stylu: power metal wybił się na pierwszy plan, zarówno wokalnie jak i instrumentalnie, mocniejsze formy wokalu nadal występują ale już jest ich mniej, przy czym growle praktycznie całkowicie zostały zastąpione przez skrzeki, do tego pojawiła się szalejąca perkusja i specyficzna melodyjność, charakterystyczna dla melodic black metalu. Tym co nie uległo zmianie jest wysoki poziom muzyczny, długość, złożoność, nieschematyczność i zróżnicowanie utworów oraz zapadające w pamięć partie z czystym wokalem.


17. Solstitium "Morgoth" (8/10)
Tracklista:
1. Solstitium
2. Frozen Gate
3. The Cimmerian
4. Rise of the Dead
5. Sparta
6. Anathema of the Templar
7. Winter Solstice
8. Doomriders
9. Immortal Pride
10. Morgoth
11. Pharaoh's Curse
12. Long Live the King
Długość: 1:00:50
Gatunek: Death-Doom / Heavy Metal / Melodic Death Metal
Data wydania: 25.07.2024r
Kraj: Francja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: François ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Franck, Sébastien ; Gitara basowa: Silvère ; Perkusja: Lethal
Wytwórnia: Metal on Metal Records
Pozycja w dyskografii: 1
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Anathema of the Templar ; Morgoth ; Long Live the King
Zalety: epickość ; klimat ; udane łączenie ze sobą elementów różnych odmian metalu ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół, który ciężko jednoznacznie zaszufladkować gdyż brzmią jakby z różnych odmian metalu powybierali sobie interesujące ich elementy z których następnie stworzyli swój własny styl. Często grają wolno a muzyce towarzyszą wtedy growle czyli to cechy death-doomu, potem jednak wchodzą czyste wokale a gitary grają bardziej wirtuozersko jak w heavy metalu, są też tradycyjne dla tego gatunku długie solówki gitarowe, ponadto często słychać coś jakby połączenie death i heavy metalu czyli melodyjnie ale dosyć ciężko z wokalami na granicy wysokiego growlu i screamu a więc w tym momencie opisałem melodic death metal, a jakby tego było mało to miejscami pojawiają się czyste wokale o podniosłym charakterze, kojarzące mi się z jakimiś średniowiecznymi opowieściami o rycerzach czyli coś co nieraz występuje w power metalu, natomiast sama nieschematyczność i rozbudowanie utworów to już cecha metalu progresywnego. Ogromna ilość nowych zespołów w ogólne nie ma ochoty na żadne eksperymenty czy wytyczanie nowych szlaków tylko postanawiają grać jak setki innych, stając się ich klonami lub nawet gorszymi wersjami, na szczęście z drugiej strony są takie kapele jak Soltitium, które postanawiają opracować własny styl, grając inaczej niż wszyscy, robiąc to z pomysłem i podążać własną drogą i to właśnie dzięki takim jak oni, metal nadal ewoluuje zamiast utknąć w miejscu.


18. Dvne "Voidkind" (8/10)
Tracklista:
1. Summa Blasphemia
2. Eleonora
3. Reaching for Telos
4. Reliquary
5. Path of Dust
6. Sarmatæ
7. Path of Ether
8. Abode of the Perfect Soul
9. Plērōma
10. Cobalt Sun Necropolis
Długość: 0:58:20
Gatunek: Sludge Metal / Progressive Metal / Post-Metal
Data wydania: 19.04.2024r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna oraz keyboard: Victor Vicart ; Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: Dan Barter ; Gitara basowa: Allan Paterson ; Perkusja: Dudley Tait ; Keyboard: Maxime Keller
Wytwórnia: Metal Blade Records
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Eleonora ; Reliquary ; Plērōma
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Styl zespołu stanowi połączenie sludge, progressive i post-metalu a dokładniej to z tego pierwszego uświadczymy tutaj brudnego brzmienia wraz ze specyficznymi screamami i growlami, z drugiego nieschematycznych, złożonych i rozbudowanych utworów z charakterystycznymi riffami, z trzeciego sporej ilości zwolnień i klimatu a towarzyszą temu wolne, dość smutno brzmiące czyste wokale. Stylem przypominają mi fuzję The Ocean (pod względem zróżnicowania), Cult of Luna (ze względu na tempo) i Latitudes (podobne smutne czyste wokale). Voidkind jest bezpośrednią kontynuacją brzmienia do którego zespół już zdążył przyzwyczaić słuchaczy więc ten kto zna wcześniejsze dwa albumy ten nie będzie tu niczym zaskoczony, utwory są długie podobnie jak sam album, nawet poziom muzyki jest podobny czyli mocna ósemka.


19. Lutharo "Chasing Euphoria" (8/10)
Tracklista:
1. Gates of Enchantment
2. Reaper’s Call
3. Ruthless Bloodline
4. Time to Rise
5. Born to Ride
6. Bonded to the Blade
7. Chasing Euphoria
8. Creating a King
9. Strong Enough to Fall
10. Paradise or Parasite
11. Freedom of the Night
Długość: 0:47:42
Gatunek: Melodic Death Metal / Heavy Metal / Thrash Metal
Data wydania: 15.03.2024r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Krista Shipperbottom ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Victor Bucur ; Gitara rytmiczna: John Raposo ; Gitara basowa: Chris Pacey ; Perkusja: Cory Hofing
Wytwórnia: Atomic Fire Records
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Time to Rise ; Bonded to the Blade ; Paradise or Parasite
Zalety: ciekawe połączenie elementów nowoczesnego i klasycznego metalu ; energia ; szybkość ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół wykonuje melodic death metal przy czym od razu da się zauważyć, że mocno inspirują się swoimi rodakami z The Agonist co da się wyłapać po brzmieniu, formach wokalnych (growle, screamy i czyste wokale), sposobie śpiewania a nawet image'u (poza tym ich debiutancki album wyszedł w dniu w którym The Agonist wypuściło swoją EPkę). Mimo wszystko w żadnym razie nie można ich nazwać jakimś klonem gdyż mają swój styl a podobieństwo bardziej jest zaletą niż wadą, poza tym w odróżnieniu od swoich rodaków, w swojej muzyce bardzo często stosują też thrash oraz heavy metalowe riffy a oprócz czystych wokali kojarzących się z Vicky Psarakis, sporo też u nich takich wysokich, typowych dla heavy metalu. Generalnie kontynuują wcześniej objętą drogę jednak tak jak na debiucie elementy thrash metalu przeważały nad heavy metalowymi to teraz ten drugi zaczął trochę przeważać gdyż tym razem jest więcej heavy metalowych riffów, wokali i solówek, co sprawiło, że nówka jest trochę mniej energiczna i szybka, za to w utworach więcej się dzieje, Krista częściej stosuje cleany, pojawiają się zwolnienia a od czasu do czasu słychać klasyczne instrumenty, natomiast intro jest czystym orkiestralnym instrumentalnym utworem. Ogólnie to muszę stwierdzić, że debiut bardziej mi się podobał (wtedy już po pierwszym odsłuchu wiedziałem iż to płyta na 9/10) a w ich przypadku większe urozmaicenie i łagodzenie brzmienia oraz przesuwanie się w stronę heavy metalu nie było potrzebne, jednak to nadal bardzo dobry i warty sprawdzenia album.


20In Vain "Solemn" (8/10)
Tracklista:
1. Shadows Flap Their Black Wings
2. To the Gallows
3. Season of Unrest
4. At the Going Down of the Sun
5. Where the Winds Meet
6. Beyond the Pale
7. Blood Makes the Grass Grow
8. Eternal Waves
9. Watch For Me On the Mountain
Długość: 1:00:57
Gatunek: Progressive Melodic Death Metal
Data wydania: 19.04.2024r
Kraj: Norwegia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal prowadzący (growl, skrzek): Andreas Frigstad ; Wokal prowadzący (czysty), keyboard, pianino oraz organy: Sindre Nedland ; Gitara prowadząca, rytmiczna i akustyczna oraz tylne wokale: Johnar Håland, Kjetil D. Pedersen ; Gitara basowa oraz tylne wokale: Alexander Lebowski Bøe ; Perkusja: Tobias Øymo Solbakk
Wytwórnia: Indie Recordings
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Shadows Flap Their Black Wings ; To the Gallows ; Watch For Me On the Mountain
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początkowo wykonywali progressive death metal z wpływami black metalu ale na trzecim albumie przerzucili się na progressive melodic death przy czym nadal można u nich usłyszeć elementy death i black metalu. Generalnie album jest po prostu w ich stylu czyli progresywny, dosyć melodyjny, z rozbudowanymi utworami i ze zróżnicowanymi wokalami gdzie w różnych proporcjach pojawiają się growle, skrzeki i czyste wokale a całość prezentuje wysoki poziom.


21. Belore "Eastern Tales" (8/10)
Tracklista:
1. To the Eastern Lands
2. Sons of the Sun
3. Storm of an Ancient Age
4. The Hermit Awakens
5. Benelior's Betrayel
6. Battle for Therallas
7. The Rise of a Sovereign
Długość: 0:43:24
Gatunek: Atmospheric Black Metal
Data wydania: 05.04.2024r
Kraj: Francja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca, rytmiczna, basowa oraz keyboard: Aleevok ; Perkusja: Charlie Videau
Muzyk sesyjny: Whistles: Ella Zlotos
Wytwórnia: Northern Silence Productions
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Storm of an Ancient Age ; Battle for Therallas ; The Rise of a Sovereign
Zalety: klimat ; rozbudowane i nieschematyczne utwory
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół mocno stawia na klimatyczne, atmosferyczne, przestrzenne granie osiągane poprzez specyficzne dość malownicze riffy, folkowe ozdobniki czy keyboarda w związku z czym są dość łatwo przystępni pomimo iż dominują skrzeczane, blackowe wokale. Generalnie to mocno mi przypominają Sojourner z tą różnicą, że tam za czyste wokale odpowiada kobieta, natomiast tutaj zajmuje się nimi główny wokalista, który przy okazji odpowiada również za wszystkie instrumenty oprócz perkusji. Tutaj warto wspomnieć, że na pierwszych dwóch albumach ich muzyka niezbyt mnie przekonywała, gdyż bas i perkusja były zepchnięte mocno w tył a na pierwszy plan zbyt mocno wybijały się melodyjki przygrywane na keyboardzie, natomiast czyste wokale brzmiały dosyć amatorsko, jakby muzyk dopiero je ćwiczył, a same płyty brzmiały jakby muzycy nagrywali je w studni, za to Ekstern Tales pokazuje, że Allevok mocno nad sobą pracował dzięki czemu zostały wyeliminowane dawne błędy dzięki czemu nówkę już z całą pewnością można określić jako bardzo dobrą.


22. Falling In Reverse "Popular Monster" (8/10)
Tracklista:
1. Prequel
2. Popular Monster
3. All My Life (gościnnie: Jelly Roll)
4. Ronald (gościnnie: Tech N9ne i Alex Terrible)
5. Voices in My Head
6. Bad Guy (gościnnie: Saraya)
7. Watch the World Burn
8. Trigger Warning
9. Zombified
10. No Fear
11. Last Resort (Reimagined)
Długość: 0:37:48
Gatunek: Post-Hardcore / Rap Metal
Data wydania: 16.08.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i keyboard: Ronnie Radke ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Max Georgiev ; Gitara rytmiczna i tylne wokale: Christian Thompson ; Gitara basowa i tylne wokale: Tyler Burgess ; Perkusja: Luke Holland
Wytwórnia: Epitaph Records
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Prequel ; Ronald ; Watch the World Burn
Zalety: szybkość ; energia ; różnorodność ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początkowo wykonywali mieszankę pop punku i post-hardcore więc generalnie wydali mi się za letcy i nijacy (choć sam wokal Ronniego mi się w sumie podobał), w związku z czym jakoś nie miałem ochoty ich dokładniej sprawdzać, jednak nowe single brzmiały już jak początek następnego, lepszego etapu w historii zespołu, co zachęciło mnie do śledzenia ich dalszych poczynań i zapoznania się z nowym albumem kiedy ten wyjdzie. Miało to nastąpić w połowie lipca ale z jakiegoś powodu premiera została opóźniona o miesiąc, teraz jednak Popular Monster ujrzało światło dzienne i potwierdziło, że warto było czekać. Nowa płyta jest naprawdę różnorodna, głównie to mieszanka post-hardcore i rap metalu, ale nie raz można tu też usłyszeć metalcore i alternative metal a miejscami pojawiają się też elementy deathcore (w Ronald, głównie za sprawą gościnnego udziału Alexa Terrible ale też w Watch the World Burn), metalu symfonicznego (Prequel, Ronald, Watch the World Burn), country (All My Life) a nawet black metalu (skrzeki Ronniego pod sam koniec Watch the World Burn), natomiast Last Resort (Reimagined) to cover Papa Roach w zupełnie innej wersji bo w postaci ballady, bez rapowania, gdzie warstwę instrumentalną stanowi fortepian, instrumenty smyczkowe z dodaną łagodną elektroniką. Nigdy nie byłem fanem rapu jednak muszę przyznać, że Ronnie bardzo dobrze sobie z tym radzi trzymając rytm i brzmiąc bardzo wyraźnie bez względu na szybkość z jaką wyrzuca z siebie słowa, tutaj jeszcze wspomnę iż zarówno jego głos jak i sposób rapowania najbardziej przypomina mi Eminema. Ciekawostka: zespół mocno przyłożył się do tworzenia teledysków i na jedenaście utworów zawartych na albumie aż osiem się go doczekało, do tego widać, że poszło na nie sporo pieniędzy gdyż rozmachem przypominają filmy, ze sporą ilością efektów specjalnych.


23. Anciients "Beyond the Reach of the Sun" (8/10)
Tracklista:
1. Forbidden Sanctuary
2. Despoiled
3. Is It Your God
4. Melt the Crown
5. Cloak of the Vast And Black
6. Celestial Tyrant
7. Beyond Our Minds
8. The Torch
9. Candescence
10. In the Absence of Wisdom
Długość: 0:58:38
Gatunek: Progressive Metal
Data wydania: 30.08.2024r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Kenneth Paul Cook ; Gitara prowadząca: Brock MacInnes ; Gitara basowa: Rory O'Brien ; Perkusja: Mike Hannay
Wytwórnia: Season of Mist
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Forbidden Sanctuary ; Despoiled ; Cloak of the Vast And Black
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Debiut wyszedł w 2013 roku a drugi album trzy lata później… po czym zrobili sobie aż osiem lat przerwy by w końcu teraz wydać kolejny. Wykonują dosyć typowy, ale bardzo przyjemny metal progresywny, z pewnymi elementami sludge metalu i długimi partiami instrumentalnymi w ich zwykle dość długich utworach, natomiast jeśli chodzi o wokal to występują głównie cleany ale od czasu do czasu pojawiają się również growle, w każdym razie generalnie nie ma co tu dużo więcej opisywać bo kto zna gatunek ten nie będzie niczym zaskoczony.


24. Monolith "The Black Cradle" (8/10)
Tracklista:
1. Epipelagic : The Old Stone Bridge (Surface – 656ft)
2. Mesopelagic : Inquest of the Apparitions (656ft – 3281ft)
3. Bathypelagic : Blood Throne Ascension (3281ft – 13124ft)
4. Abyssopelagic : Cephalopodan Colossus (13124ft – 19686ft)
5. Hadalpelagic : Life Oblivion / Terra Calamity (19686 – 36100ft)
Długość: 1:05:42
Gatunek: Progressive Black Metal / Post-Metal
Data wydania: 29.11.2024r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Luke ; Gitara: Rob ; Gitara basowa: Lewis ; Perkusja: Dan
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 4/5
Najlepsze utwory: Epipelagic : The Old Stone Bridge (Surface – 656ft) ; Abyssopelagic : Cephalopodan Colossus (13124ft – 19686ft) ; Hadalpelagic : Life Oblivion / Terra Calamity (19686ft – 36100ft)
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Jak już pisałem wcześniej, tutaj trafiła kolejna, najnowsza płyta zespołu Monolith która z kolei jest utrzymana w rejonach progressive black metalu z wpływami post-metalu, ten drugi szczególnie zauważalny jest w pierwszych dwóch utworach gdzie znalazło się sporo fragmentów o charakterystycznym brzmieniu a towarzyszą im czyste wokale w wykonaniu występującej gościnnie Elise Cook, na co dzień wokalistki Soot Sprite, tu wspomnę, że jej głos to jedyne cleany na albumie gdyż pozostałe wokale to growle oraz skrzeki. Pozostałe tegoroczne krążki są krótkie gdyż pierwszy miał 27 minut a drugi 31 minut i czegoś podobnego spodziewałem się i tym razem, a tym czasem finał trylogii okazał się być monumentalny i mocno rozbudowany, gdzie najkrótszy utwór ma 9:30 natomiast najdłuższy aż 17 minut. Podobnie jak w przypadku wcześniej opisywanego Lord of the Insect Order, również The Black Cradle jest albumem koncepcyjnym a tematem, podobnie jak to miało miejsce w przypadku zespołu The Ocean na ich Pelagial, są poszczególne warstwy, na jakie dzieli się ocean, a każdy kolejny utwór opowiada o kolejnej, głębszej warstwie, co ciekawe, Monolith tak się do tego przyłożyli, że w tytułach, w nawiasach, nawet podali w stopach zakresy głębokości, na jakich one występują.


25. Lowen "Do Not Go To War With the Demons of Mazandaran" (8/10)
Tracklista:
1. Corruption on Earth
2. Najang Bah Divhayeh Mazandaran
3. Waging War Against God
4. The Seed that Dreamed of Its Own Creation
5. May Your Ghost Drink Pure Water
6. Ghazal for the Embrace of Fire
Długość: 0:36:54
Gatunek: Progressive Metal
Data wydania: 04.10.2024r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Nina Saeidi ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa: Shem Lucas
Muzycy sesyjni: Perkusja: Cal Constantine ; Wiolonczela w utworze 5: Arianna Mahsayeh
Wytwórnia: Church Road Records
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: Corruption on Earth ; Waging War Against God ; Ghazal for the Embrace of Fire
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; ciekawe orientalne motywy
Wady:
Dodatkowy komentarz: Debiut z 2018 roku nie przypadł mi do gustu ze względu na silne wpływy stoner rocka, którego nie lubię ale tegoroczny album to już rasowy metal progresywny z nieschematycznymi utworami i soczystymi riffami. Wokalistka Nina urodziła się w Anglii jednak jest córką irańskich imigrantów, którzy opuścili swój rodzimy kraj po rewolucji w 1979 roku, posiada ona orientalną urodę, głos i sposób śpiewania co dodaje uroku projektowi oraz sprawia, że zdecydowanie wyróżnia się on z tłumu wykonawców siedzących w podobnych klimatach.


26. Ecclesia "Ecclesia Militans" (8/10)
Tracklista:
1. Vade Retro
2. If She Floats
3. Et Cum Spiritu Tuo
4. Antecclesia
5. The Exorcism
6. Ecclesia Militans
7. Ereptor Verae Fidei
8. Redden the Iron
9. Havester of Sinful Souls
10. Quis ut Deus
Długość: 0:43:21
Gatunek: Heavy Metal
Data wydania: 08.03.2024r
Kraj: Francja
Język tekstów: angielski ; jeden utwór cały po łacinie, w innych łacińskie wstawki, do tego niektóre tytuły utworów również w tym języku
Skład: Wokal: Arnhwald R. ; Gitara prowadząca i rytmiczna: The Witchfinder General, Conrad the Inquisitor ; Gitara basowa: Frater Ignis Sacer ; Perkusja: The Priest
Wytwórnia: Aural Music
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: If She Floats ; Ecclesia Militans ; Ereptor Verae Fidei
Zalety: epickość ; szybkość ; dodanie do muzyki organów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Małe sprostowanie: na portalach muzycznych zwykle tagowani są jako heavy doom metal lub nawet epic doom metal przy czym w rzeczywistości to heavy metal z co najwyżej drobnymi elementami doom metalu, które sprowadzają się do tego, że czasem im się zdarzy przez chwilę zastosować doomowe riffy, równie dobrze można by ich otagować jako melodeath tylko dlatego iż czasami w wokalu można usłyszeć growle czy screamy, (na debiucie czasem, na nówce sporadycznie) które kojarzą się z tymi z melodic death metalu. Jak wspominałem zespół tworzy heavy metal przy czym brzmienie nie jest typowe, czasem są zwolnienia, czasem stosują growle i screamy, do tego ich muzyce towarzyszą organy, dźwięki dzwonów, chóralne zaśpiewy czyli generalnie jest szybko i epicko, natomiast w tytułach utworów i tekstach można znaleźć łacińskie wstawki. Tutaj warto wspomnieć, że generalnie trzymają się kościelnego image’u: nazwa Ecclesia po grecku oznacza kościół, tytuł albumu kościelnego bojownika, muzycy występują w habitach i mają charakterystyczne pseudonimy, a teksty dotyczą inkwizycji, walki z herezją i palenia czarownic. Generalnie nigdy nie przepadałem za heavy metalem, jednak akurat oni od razu wpadli mi w ucho, głównie ze względu na bardzo dobre wokale podczas gdy zwykle zespoły z tego gatunku właśnie wokalem mnie do siebie zniechęcały, zaletą oczywiście jest też ta epickość nadawana przez organy oraz fakt, że brzmią nowocześnie zamiast, jak to często ma miejsce, wzorować się na archaicznych, monotonnych klasykach gatunku z lat 80’.


27. Enterprise Earth "Death An Anthology" (8/10)
Tracklista:
1. Abyss
2. Face of Fear
3. The Reaper’s Servant (gościnnie: Darius Tehrani ze SPITE)
4. Spineless
5. King of Ruination (gościnnie: Ben Duerr z Shadow of Intent)
6. Casket of Rust
7. I, Divine
8. Malevolent Force (gościnnie: Wes Hauch)
9. Accelerated Demise
10. Blood and Teeth
11. Curse of Flesh (gościnnie: Matthew K. Heafy z Trivium i Ibaraki)
Długość: 0:59:07
Gatunek: Technical Deathcore / Metalcore
Data wydania: 02.02.2024r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Travis Worland ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz tylne wokale: Gabe Mangold ; Gitara basowa oraz tylne wokale: Dakota Johnson ; Perkusja: Brandon Zackey
Wytwórnia: MNRK
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Casket of Rust ; I, Divine ; Curse of Flesh
Zalety: technika ; chwytliwość ; różnorodność
Wady:
Dodatkowy komentarz: Enterprise Earth zaczynali jako typowy, niewyróżniający się z tłumu deathcore’owy zespół, przy okazji czwartej płyty doszedł do nich dodatkowy wokalista, Travis Worland, sama muzyka uległa zmianie, ilość breakdownów i towarzyszących im niskich growli została trochę zmniejszona na rzecz technicznego grania połączonego z wyższymi growlami, screamami a gdzieniegdzie nawet z czystymi wokalami brzmiącymi jak te w metalcore, poza tym czasem pojawiały się również charakterystyczne dla niego dla melodyjne riffy, natomiast czas trwania całego krążka przekroczyła godzinę co już w deathcore nie jest zbyt częste. Następnie z kapeli odszedł główny wokalista, Dan Watson a jego funkcję przejął zatrudniony wcześniej Travis, z którym kontynuowana była droga objęta na poprzedniczce przy czym tym razem ilość metalcore’owych czystych wokali jest zdecydowanie większa (i brzmią lepiej niż ostatnio), podobnie jak częściej zdarzają się melodyjniejsze riffy a więc nówka jest lżejsza ale i bardziej zróżnicowana, poza tym Death An Anthology może się pochwalić naprawdę sporą ilością solówek gitarowych, mocno technicznym utworem instrumentalnym (Accelerated Demise) oraz aż czterema featuringami.


28. Griefgod "Deterioration" (8/10)
Tracklista:
1. 45 Years of Tremor
2. Ode to Ancestors
3. Spite Merchant
4. Pestilence
5. Constellations Are Their Eyes
6. No Future
7. Anguish
Długość: 0:32:08
Gatunek: Progressive Death Metal / Technical Deathcore
Data wydania: 10.04.2024r
Kraj: Litwa
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Maxim Zareckij ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa: Karolis Lapėnis, Aistis Kadžius ; Gitara basowa: Rokas Davidonis ; Perkusja: Domantas Lekavičius
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Ciężar: 5/5
Najlepsze utwory: 45 Years of Tremor ; Ode to Ancestors ; No Future
Zalety: zróżnicowane jak na death metal ; technika ; szybkość
Wady:
Dodatkowy komentarz: W sumie to tekst z pozycji gatunek mówi praktycznie wszystko: mamy tu do czynienia z death metalem z charakterystycznymi riffami, ciężarem, szybkością i masą growli ale również znalazły się tu progresywne riffy oraz zwolnienia, miejscami robi się dosyć technicznie natomiast deathcore’owym elementem są breakdowny. Tutaj warto wspomnieć, że wyjątkiem są tu najkrótsze utwory (oba mają trochę mniej niż cztery minuty) Spite Merchant oraz Pestilence, które akurat są typowo death metalowe a więc jednocześnie najmniej ciekawe na płycie. Ciekawostka: zespół dopiero wydał swój debiutancki album jednak od momentu powstania, zdążyli już dwa razy zmieniać nazwę, i tak pomiędzy 2016 a 2019 nazywali się Nuclear Truth, następnie pomiędzy 2019 a 2023 nosili nazwę Gilzeh (tutaj wydali jedną EPkę) a obecną noszą od 2023 roku.


29. Dark Bless "The Blight" (7/10)
30. Leprous "Melodies of Atonement" (7/10)
31. Leprous Fire "Stralkrans" (7/10)
32. Swallow The Sun "Shining" (7/10)
33. As I Lay Dying "Through Storms Ahead" (7/10)
34. Monolith "Hornets Nest" (7/10)
35. High Parasite "Forever We Burn" (7/10)
36. A Swarm of the Sun "An Empire" (7/10)
37. Ihsahn "Ihsahn" (7/10)
38. Be Under Arms "Darkness Behind The Wall" (7/10)
39. Hippotraktor "Stasis" (7/10)
40. Gaerea "Coma" (7/10)
41. Immortal Disfigurement "King" (7/10)
42. Austrian Death Machine "Quad Brutal" (7/10)
43. Opeth "The Last Will And Testament" (7/10)
44. Innersphere "In the Shadow of the Sun" (7/10)
45. My Dying Bride "A Mortal Binding" (7/10)
46. Seether "The Surface Seems So Far" (7/10)
47. Vended "Vended" (7/10)
48. Devin Townsend "PowerNerd" (7/10)
49. M.O.R.O.N. "Powroty" (7/10)
50. Maat "From Origin To Decay" (7/10)
51. Worm Shepherd "Hunger" (7/10)
52. The Old Dead Tree "Second Thoughts" (7/10)
53. Borknagar "Fall" (7/10)
54. P.O.D. "Veritas" (7/10)
55. Apocryphal "Facing The End" (6/10)
56. Ad Infinitum "Abyss" (6/10)
57. Fractal Gates "One With Dawn" (6/10)
58. Frozen Crown "War Hearts" (6/10)
59. Julie Christmas "Ridiculous and Full of Blood" (6/10)
60. Make Them Suffer "Make Them Suffer" (6/10)
61. Visions of Atlantis "Pirates II - Armada" (6/10)
62. Disbelief "Killing Karma" (6/10)
63. Infected Rain "Time" (6/10)
64. Static-X "Project Regeneration, Vol. 2" (6/10)
65. Shokran "Duat" (5/10)
66. Bring Me The Horizon "Post Human: NeX GEn" (5/10)
67. Nightwish "Yesterwynde" (5/10)
68. Aythis "Celestial Exile" (5/10)
69. Exit Eden "Femmes Fatales" (5/10)
70. The Last Ten Seconds of Life "No Name Graves" (5/10)
71. I Declare War "Downcast, Vol 2." (5/10)
72. Ever Forthright "Techinflux" (5/10)
73. Unleash The Archers "Phantoma" (4/10)
74. Alunah "Fever Dream" (4/10)
75. Leaves' Eyes "Myths of Fate" (4/10)
76. White Stones "Memoria Viva" (4/10)
77. Combichrist "CMBCRST" (4/10)
78. Earthship "Soar" (4/10)
79. Hatefulmurder "I Am That Power" (3/10)
80. Replicant "Infinite Mortality" (3/10)
81. Alcest "Les Chants De l'Aurore" (3/10)

        To już oficjalnie koniec kolejnego rocznego podsumowania, dziękuję za uwagę i dotrwanie do końca, choć zapewne jak to bywa gdzieś w bliższej czy dalszej przyszłości zapoznam jakieś albumy z 2024 roku, których nie miałem możliwości poznać w zeszłym roku ze względu na ich ogromną ilość, płyty, które mogły być tak dobre, iż zmieniłyby wygląd tej listy, może i jakieś zasługujące na 10/10, a jeżeli tak się stanie to możliwe, że będę go modyfikował na moim blogu. Teraz jednak przede wszystkim czas otworzyć się na nowy 2025 rok i całe bogactwo nowych płyt i zespołów, jakie on zaoferuje. Przewidywania, co do następnego zestawienia? Pewnie można się spodziewać, że zespoły wydające coś w 2022 i 2023 roku zrobią to również w 2025. Może jakiś zespół z przeszłości nagle powróci w wielkim stylu? Może poznam coś nowego genialnego? Czas pokaże, co z tego wyjdzie, przy czym oczywiście największą nadzieję pokładam w nowych płytach od zespołów, które w ostatnich latach dostawały ode mnie oceny od 8/10 w górę a które jednocześnie nie mają w zwyczaju rozczarowywać czy schodzić do typowej siódemki.