poniedziałek, 13 lutego 2023

Ranking płyt wydanych w 2023 roku

        Kolejny muzyczny rok za nami, więc najwyższy czas na już kolejne, wielkie podsumowanie wszystkich przesłuchanych przede mnie płyt a o tym, co było, najlepsze, bardzo dobre, dobre, dość dobre, średnie czy poniżej średniej dowiecie się już za chwilę. Jedna uwaga: w tym roku, podobnie jak w poprzednim trochę zabrakło mi chęci na dokładne opisywanie zwyczajnie dobrych płyt jak i tym bardziej takich poniżej tego poziomu, dlatego też zdecydowałem się na robienie tego, wyłącznie w przypadku, gdy dany album zasługuje przynajmniej na ocenę 8/10.

        Ogólnie muszę stwierdzić, że rok 2023 pod względem muzycznym niestety okazał się być niezbyt interesujący, nie wyszedł żaden album zasługujący na maksymalną ocenę, wprawdzie taka sytuacja zdarzyła się już w 2019 (a wcześniej w 1999) jednak wtedy, chociaż rok mógł się popisać sporą ilością ocen 9/10 gdyż było ich aż piętnaście, natomiast tym razem tylko siedem. Wprawdzie tylko siedem dziewiątek było również w zeszłym roku, jednak były one zauważalnie lepsze od tegorocznych, nie mówiąc o tym, wtedy wyszła bardzo mocna płyta 10/10, która trafiła na 14 miejsce w rankingu "Najlepsze z najlepszych". Na pocieszenie, albumów 8/10 było więcej niż w zeszłym roku gdyż wtedy wyszło ich 17 a teraz 26, przy czym sporo było takich, które po prostu były za dobre na 7/10 więc to raczej takie szkolne 8 z minusem, z drugiej strony płyt 5/10 i poniżej wyszło więcej, poza tym, po raz pierwszy, słuchany przeze mnie zespół dostał 2/10 gdyż nowe Bad Wolves poziomem jest tylko trochę lepsze od tych popularnych, przeżartych komerchą popowych piosenkarek typu Beyonce, Rihanna, Taylor Swift, Ariana Grande czy Justin Bieber a tym samym ten krążek zyskuje tytuł najgorszej pozycji, którą jakoś dałem radę trochę posłuchać w całości (dotychczas tytuł należał do Bring Me The Horizon "Amo").

        Niektórych nowych czytelników moich podsumowań mogą zaskakiwać ogólnie dość wysokie oceny i niewielka ilość bardzo niskich, ale spowodowane jest to wcześniejszą ostrą selekcją zespołów do zapoznania i jak coś od razu sprawia wrażenie średniaka to w ogóle nie tracę na to czasu, grupa musi mieć to coś, co przyciągnie moją uwagę i ostatecznie wychodzi na to, iż słucham głównie najlepszych o stałej formie gdzie rozczarowanie sprowadza się zwykle do dania szóstki czy piątki, co znaczy, że i tak dany krążek nadal jest lepszy od tych, jakie wydają odrzucone na starcie kapele. Mała informacja wyjaśniająca punkt "pozycja w dyskografii": jako, że zespoły wydają różne rzeczy, które można podzielić na longplaye, EPki, demówki, splity, płyty świąteczne, takie z coverami czy the best of, co może wprowadzać zamieszanie, postanowiłem brać tu pod uwagę praktycznie wyłącznie oficjalne płyty długogrające a jeżeli akurat ktoś wypuścił mini album to napisałem o tym odpowiednią informację. Po małym wstępie zapraszam już wszystkich do przeczytania mojego rankingu płyt sprawdzonych w 2022 roku a wcześniej dla przypomnienia opis mojej skali ocen:
1. Kompletna tragedia, nie uznaję oceny 0 i niższych, więc ukrywają się one pod jedynką, czyli, że to, co ją otrzyma oznaczać może zarówno kompletny syf, który można by określić np. jako -50/10 jak i prawdziwe 1, w każdym razie lepiej się trzymać od tego z daleka. Generalnie w rankingach nie występuje bo zwyczajnie nie słucham czegoś takiego.
2. Tragedia ale ma jakieś minimalne zalety. Co do występowania… to w tym roku po raz pierwszy się tu pojawiła.
3. Da się posłuchać ale zdecydowanie szkoda na to czasu. Jako, że płyty oceniam po kilkukrotnym odsłuchaniu a coś co można by tak ocenić nie jest miłe dla ucha to również zwykle omijam takie krążki więc i w rankingach zwykle się ich u mnie nie spotyka (jednak akurat w tym roku trafiły się aż cztery).
4. Album poniżej średniej, można posłuchać, ma jakieś swoje niewielkie zalety, ale jednak wad jest więcej.
5. Typowy średniak, nie rani uszu, ale też raczej nie wywołuje pozytywnych odczuć, czyli dosyć bezpłciowe granie gdzie wad i zalet jest po równo.
6. Całkiem dobry, odczucia przy odsłuchiwaniu jak najbardziej pozytywne jednak mogłoby być lepiej.
7. Dobra płyta, ta ocena jest u mnie najczęściej spotykana. Generalnie wszystko jest w porządku i słucha się tego przyjemnie, zespół zrobił swoje jednak aby otrzymać osiem potrzeba czegoś więcej.
8. Bardzo dobra i na pewno warta polecenia, coś co wyróżnia się z tłumu poziomem. Od tej oceny zaczynają się najlepsze albumy, które na dłużej pozostają w pamięci.
9. Płyta wyjątkowa, czymś zachwycająca np. pięknem, klimatem, ciężarem czy techniką, podczas słuchania nie wyłapuje się wad i ma się ochotę do niej często wracać.
10. Genialna, ma wszystko to co poprzednia ocena ale i coś więcej, album do którego, zawsze chętnie się wraca, ma się ochotę śledzić teksty podczas słuchania, taki który od razu przychodzi na myśl gdy słyszy się pytanie w stylu "wymień swoje ulubione płyty".

        Generalnie wygląd się nie zmienia jednak podobnie jak już dwa lata wcześniej, zastosowałem dwie małe zmiany: po pierwsze dodałem tracklistę bo tak właściwie to powinienem zrobić to już dawno, a po drugie wyciągnąłem ciężar z zalet, robiąc z niej dodatkową pozycję. Dlaczego? Ponieważ była to najczęstsza zaleta no bo w końcu (w większości) oceniam albumy metalowe przy czym jak wiadomo ciężar ciężarowi nierówny co wprowadzało pewne zamieszanie i aurę niedopowiedzenia. Przecież ciężar metalcore'u jest sporo mniejszy niż death metalu i chociaż występuje on w obu gatunkach to jednak jest inny. Niby można by stwierdzić, że to oczywista oczywistość jednak w każdym gatunku występują jakieś wyjątki jak cięższy metalcore niebędący wcale deathcorem lub death metal ze sporą ilością czystych wokali więc takie wydzielenie ma jednak sens. Zastosowałem pięciostopniową skalę aby się nie myliła z oceną samej płyty:
0. W przypadku bardzo lekkich, w zasadzie niemetalowych rzeczy jak np. ethereal.
1. Dla takich wprawdzie metalowych (często na granicy z rockiem) ale melodyjnych, z prostymi riffami, z samym czystym wokalem jak alternative metal, symphonic metal z popowym podejściem czy bardzo łagodnych odmian power metalu.
2. Dla takich zespołów z bardziej wyrazistymi riffami i pojedynczymi growlami czy trochę większą ilością screamów czyli np. cięższe odmiany power czy symphonic metalu czy jakieś bardzo lekkie post-hardcore i metalcore.
3. To taki poziom typowy dla metalcore i melodic death metal gdzie są czyste, screamy i wysokie growle lub gdy wprawdzie niższe growle występują i chwilami robi się sporo ciężej ale dominują czyste wokale i lżejsze granie.
4. Dla cięższego metalcore i melodeath gdzie nie ma czystych wokali jednak wokale to niższe screamy i wysokie growle ale również podchodzą tu lżejsze deathcore czy death metal gdzie jest sporo wstawek z czystymi wokalami czy melodyjniejszych, wolniejszych elementów.
5. Dla faktycznie ciężkiego grania: deathcore, death metal, black metal, doom metal gdzie nie ma czystych lub są naprawdę w minimalnej ilości.
Specjalnie wyciągnąłem go przed zalety gdyż tu muszę wspomnieć o jednej sprawie: ciężar od 3 w górę uznają za zaletę jednak od 3 w dół wcale nie jest wadą.



1. Atavistia "Cosmic Warfare" (9/10)
Tracklista:
1. Omega Nova
2. Cosmic Warfare
3. Ethereal Wanderer
4. Spectral Rebirth
5. Divine Destruction
6. Forgotten Silence
Długość: 0:48:48
Gatunek: Symphonic Melodic Death Metal
Data wydania: 21.04.2023r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Matt Sippola ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Dalton Meaden ; Gitara basowa: D'wayne Murray ; Perkusja: Max Sepulveda
Wytwórnia: Blood Blast Distribution
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Cosmic Warfare ; Divine Destruction ; Forgotten Silence
Zalety: szybkość ; epickość ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Za czasów debiutu był to jednoosobowy projekt multiinstrumentalisty Matta Sippola, wykonujący melodic death metal typu fińskiego (choć sam muzyk jest Kanadyjczykiem), z podskrzekiwanymi screamami, od czasu do czasu cleanami, sporą ilością blastów, długimi utworami i urozmaiceniami w postaci klasycznych instrumentów. Przy okazji poprzedniego albumu Matt uzupełnił skład a sam skoncentrował się na wokalu (zwiększając ilość czystych wokali ale i dodając growle), jednak pomimo dojścia nowych muzyków, brzmienie niby nie uległo zbyt dużym zmianom, jednak dodane zostały elementy symfoniczne nadające epickości a w utworach generalnie zaczęło się więcej dziać. Tegoroczny, najnowszy album jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniczki i okazał się być jeszcze lepszy: znajdziemy tutaj sporo melodyjnych riffów, blastów nadających szybkości, podskrzekiwanych screamów, growli, zapadających w pamięć czystych wokali, symfonicznych elementów nadających epickości i zmian tempa czyli krótko pisząc to zróżnicowane i bardzo dobre granie. Zespół po prostu ma to coś, że już po chwili słuchania od razu ma się ochotę na więcej a po przesłuchaniu albumu chce się do niego szybko wrócić i generalnie pod względem zarówno brzmienia jak i szybkości wpadania w ucho, dość mocno przypomina mi debiutancki krążek kapeli Ephemerald, który to był najlepszą płytą wydaną w 2021 roku.


2. Xandria "The Wonders Still Awaiting" (9/10)
Tracklista:
1. Two Worlds
2. Reborn
3. You Will Never Be Our God (gościnnie: Ralf Scheepers)
4. The Wonders Still Awaiting
5. Ghosts
6. Your Stories I'll Remember
7. My Curse Is My Redemption
8. Illusion Is Their Name
9. Paradise
10. Mirror of Time
11. Scars
12. The Maiden and the Child
13. Astèria
Długość: 1:14:22
Gatunek: Symphonic Metal
Data wydania: 03.02.2023r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ambre Vourvahis ; Gitara prowadząca: Rob Klawonn ; Gitara rytmiczna, keyboard i tylne wokale: Marco Heubaum ; Gitara basowa: Tim Schwarz ; Perkusja: Dimitrio Gatsios
Muzycy sesyjni: Skrzypce, wiolonczela: Ally Storch ; Uilleann pipes: Johannes Schiefner ; Niski gwizdek: McAlbi ; Orkiestracja: Lukas Knöbl ; Chór: Chór dziecięcy Bułgarskiego narodowego radia
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 8
Ciężar: 2,5/5
Najlepsze utwory: Two Worlds ; Reborn ; Astèria
Zalety: epickość ; metalowe podejście do metalu symfonicznego ; zróżnicowany wokal
Wady: 
Dodatkowy komentarz: Zespół ma na koncie osiem albumów jednak ze względu na zmiany w składzie, w tym czterokrotne zmiany wokalistki (w rzeczywistości wokalistek było sześć, jednak na płytach można usłyszeć cztery), brzmienie ulegało pewnym modyfikacjom np. początkowo tworzyli bardziej symphonic gothic metal z folkowymi wstawkami a dopiero potem przerzucili się na prawdziwy, epicki metal symfoniczny. W 2018 roku odeszła od nich Dianne Van Giersbergen po czym nastąpiła dość długa cisza, a następnie lider grupy, Marco Heubaum wymienił cały skład, po czym najpierw pojawił się teledysk do nowego utworu Reborn a teraz wrócili z nową płytą. The Wonders Still Awaiting tak jakby stanowi połączenie wczesnych i późniejszych płyt zespołu a więc z jednej strony mamy symphonic gothic metalowe, wolniejsze, bardziej stonowane granie z łagodnym wokalem i dodatkiem folkowych instrumentów ale z drugiej strony dużo tu też szybkiego, epickiego grania z operowymi wokalami oraz orkiestracją a do tego, po raz pierwszy w historii kapeli, pojawił się tu chór dziecięcy. Oprócz tego, od czasu do czasu trafiają się tu utwory lub fragmenty utworów, stylem przypominające środkowe Lacuna Coil czyli taki gothic metal z wpływami popu, jednak jednocześnie pojawiło się tu też coś jeszcze… nowa wokalistka, Ambre Vourvahis, oprócz śpiewania operowo i w bardziej tradycyjny sposób, stosuje również wyższe growle, takie na granicy z niskimi screamami, co najbardziej kojarzy mi się z głosem Angeli Gossow z Arch Enemy i wprawdzie takie wokale stanowią mniejszość to są ciekawym urozmaiceniem, dodając nieco pikanterii do generalnie lekkiej muzyki. Po odejściu od nich Dianne, czyli mojej ulubionej wokalistki w metalu symfonicznym, miałem obawy co do przyszłości zespołu, jednak śmiało mogę stwierdzić, że udało im się nagrać kolejną bardzo dobrą płytę, choć jednak nie tak dobrą jak te z Dianne na wokalu. Jakbym miał porównać Dianne z Ambre to Dianne, ma ładniejszy, wyższy i czystszy głos (jej głos określany jest jako Sopran spinto czyli najrzadziej spotykany rodzaj kobiecego głosu) za to Ambre śpiewa bardziej różnorodnie: nie jest zbyt częste by kobieta śpiewała zarówno operowo jak i growlowała.


3. Sermon "Of Golden Verse" (9/10)
Tracklista:
1. The Great March
2. Royal
3. Light The Witch
4. In Black
5. The Distance
6. Senescence
7. Wake The Silent
8. Golden
9. Centre
10. Departure
Długość: 0:48:40
Gatunek: Progressive Metal
Data wydania: 31.03.2023r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca, rytmiczna i basowa oraz perkusja: ?
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: Senescence ; Golden ; Departure
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: Sermon to jednoosobowy projekt angielskiego muzyka, który chce zachować anonimowość i nie jest znany nawet z pseudonimu, podczas występów publicznych skrywa twarz pod czarną maską a na rękach nosi rękawice więc nie jest znany nawet kolor jego skóry. Wykonuje progressive metal w stylu tych lżejszych i stawiających mocno na klimat, kojarząc mi się najbardziej z Tool i Soen, przy czym w odróżnieniu od nich, muzyk sporadycznie stosuje growle czy screamy jak i ten specyficzny efekt wokalny znany z Opeth, generalnie wokalnie dużo się tu dzieje. Jak to zwykle bywa w gatunku, muzyka zespołu charakteryzuje się rozbudowanymi utworami ze zmianami tempa i intensywności a więc można tu uświadczyć zarówno wolnego, klimatycznego grania jak i czasem większego przyspieszenia, zarówno ściany soczystych gitar jak i momentami większej przestrzenności uzyskanej dzięki elementom ambientu. Muzyk wydał dwa albumy, oba w tych samych klimatach i na bardzo wysokim poziomie więc mój opis pasuje do obu z nich, przy czym tegoroczny okazał się być nawet jeszcze lepszy i ciekawszy, szczególnie jego druga połowa. Ciekawostka: na albumie, oprócz dłuższych utworów znalazły się również trzy, których długość przekracza ledwie minutę i stanowią one intra do występujących po nich już konkretnych kawałków.


4. Vintersea "Woven Into Ashes" (9/10)
Tracklista:
1. Unveiling Light
2. Devil's Churn
3. Crescent Eclipse
4. At the Gloaming Void
5. Parallel Duality
6. Lonesome Tide
7. Into the Horizon
8. No Tomorrow
Długość: 0:50:44
Gatunek: Progressive Metal / Blackened Death Metal
Data wydania: 05.05.2023r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Avienne Low ; Gitara prowadząca, rytmiczna i tylne wokale: Riley Nix ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Jorma Spaniano ; Gitara basowa: Karl Whinnery ; Perkusja: Jeremy Spencer
Wytwórnia: M-Theory Audio
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Unveiling Light ; Crescent Eclipse ; No Tomorrow
Zalety: ciężar ale i piękno na zasadzie kontrastu ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Już po przesłuchaniu debiutu łatwo można wywnioskować, że mają swój unikatowy styl polegający na łączeniu melodic death metalu, metalu progresywnego z elementami metalu symfonicznego, ambientem i zaczerpniętymi z black metalu podskrzekiwanymi wokalami, jak i spory potencjał, którego jednak nie wykorzystali w pełni a krążek ma trochę wad jak sztucznie poprzedłużane utwory z zamulającymi momentami i nie zawsze przekonywujące wokale gdzie czasem cleanom wokalistki brakuje głębi za to screamom i growlom mocy, z kolei na wydanym w 2019 roku Iluminated od razu było słychać, że zespół ostro nad sobą pracował eliminując wady w efekcie czego powstał bardzo dobry i naprawdę warty uwagi album. Następnie trzeba było dość długo poczekać ale nareszcie wyszedł kolejny album, zatytułowany Woven Into Ashes, po przesłuchaniu którego nasuwają się dwa spostrzeżenia: po pierwsze zachowali bardzo wysoki poziom muzyki a po drugie, postanowili dokonać pewnej modyfikacji swojego brzmienia. Zrezygnowali z elementów symfonicznych i ambientu a melodic death metal znacznie ograniczyli, wokalistka znowu pracowała nad swoim wokalem dzięki czemu jest cleany brzmią jeszcze lepiej, growle się pogłębiły i tym razem ich ilość została znacznie zwiększona, natomiast podskrzekiwane screamy są jeszcze bardziej skrzeczące, do tego dużo bardziej niż dawniej, skoncentrowali się na progresywności, często też stosują blasty a ilość solówek gitarowych jak i ich skomplikowanie uległy zwiększeniu. Krótko mówiąc, tak właściwie to przerzucili się na progressive metal / blackened death metal (przy czym jednak ze zdecydowanie większym naciskiem na prog) a więc utwory są bardziej rozbudowane i dłuższe z częstymi zmianami szybkości i ciężaru: wolniejsze momenty są mocno progresywne, lekkie, zalatujące Toolem i zwykle towarzyszy im łagodny, piękny czysty wokal, natomiast szybsze momenty są death metalowe, szybkie, intensywne z blastami i growlami oraz skrzekami, choć czasami również im towarzyszą czyste wokale przy czym są one bardziej energiczne.


5. Winterhorde "Neptunian" (9/10)
Tracklista:
1. Amphibia
2. Neptunian (As Trident Strikes the Ice)
3. Angels in Disguise
4. The Spirit of Freedom
5. Alone in the Ocean
6. The Garden
7. Ascension
8. A Harvester of Stars
9. With Bare Hands Against the Storm
Długość: 0:53:26
Gatunek: Progressive Black Metal
Data wydania: 08.12.2023r
Kraj: Izrael
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl, skrzek): Zed Destructive ; Wokal (czysty): Yoni "Oblivion" Oren ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Omer "Noir" Naveh, Moshe Benofel ; Gitara basowa: Sascha "Celestial" Latman ; Perkusja: Alex Zaitsev ; Keyboard: Olgerd
Wytwórnia: Noble Demon
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Amphibia ; The Spirit of Freedom ; The Garden
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów
Wady: Czyste wokale nie zawsze przekonują
Dodatkowy komentarz: Zespół powstał w 2001 roku jednak teraz wydali dopiero swój czwarty album gdyż pomiędzy jednym a drugim mijało zwykle trochę lat, a z biegiem czasu częstotliwość jeszcze spadała i np. od ostatniego minęło siedem lat. W międzyczasie skład ulegał zmianie a stali muzycy (wokalista od growli i skrzeków oraz basista) ulegali wewnętrznej przemianie więc łatwo można się domyślić, że również muzyka się trochę zmieniała i tak debiut to w zasadzie dosyć typowy melodic black metal, na drugiej płycie pojawiły się czyste wokale i progresywne wstawki (przy czym tutaj też jeszcze nie byli zbytnio ciekawi), na trzeciej jakość znacznie się zwiększyła, progresywny metal już dominował a dzięki niemu w ich muzyce zaczęło się więcej dziać, następowały częste zmiany tempa i ciężaru, oraz pojawiły się klasyczne instrumenty a utwory zrobiły się dłuższe, za to na czwartej blackowych elementów znowu jest więcej (pół na pół z progresywnymi) przy czym oprócz skrzeków pojawiło się też dosyć sporo growli, poza tym sam album jest trochę krótszy niż ostatnio i bardziej spójny. Jakbym miał ich do kogoś porównać to stylistyczne kojarzą mi się z Enslaved natomiast budową utworów z Ne Obliviscaris, czyli krótko mówiąc to nie jest łatwa muzyka i by ją dobrze poznać potrzebne jest więcej odsłuchań, natomiast początkowo mogą wydawać się chaotyczni i niespójni. Na omawianej Neptunian warstwa instrumentalna, growle i skrzeki brzmią naprawdę dobrze (chociaż akurat saksofon to mogli sobie darować gdyż ten instrument nigdy nie brzmi dobrze, no chyba, że jest skutecznie zagłuszony przez inne, na szczęście nie ma go dużo), jednak mam pewne zastrzeżenia co do tego nowego czystego wokalu, ponieważ muzyk charakteryzuje się specyficzną manierą przez którą początkowo nie mogłem się do niego przekonać, jednak szybko można się do tego przyzwyczaić a wtedy już brzmi przyjemnie, mimo wszystko Ig Kun odpowiadający za cleany na poprzednim albumie prezentował się lepiej i szybciej wpadał w ucho.


6. Bulletbelt "Burn It Up" (9/10)
Tracklista:
1. Burn It Up
2. Arminius
3. City of One
4. No Afterlife
5. Burn the Witch
6. Incendium Magnum Romae
7. Cosmic
8. House of Death
Długość: 0:38:21
Gatunek: Melodic Death Metal / Power Metal
Data wydania: 22.09.2023r
Kraj: Nowa Zelandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Diego Attinger ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Josh O’Brien ; Gitara basowa: Tim Mekalick ; Perkusja: Steve "Cleaver" Francis
Wytwórnia: Impaler Records
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Arminius ; No Afterlife ; House of Death
Zalety: duże zróżnicowanie utworów ; energia ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół, który bardzo często zmienia osoby odpowiedzialne za wokal: pierwszy wokalista Tim Parlane wystąpił tylko na pierwszym splicie i EPce, (nie słuchałem więc nie oceniam), następnie Fergus "Fear" Nelson-Moores, który był na drugiej EPce oraz pierwszej płycie (całkiem nieźle się sprawdzał ale nie wyróżniał się z tłumu), dalej Jolene Tempest, która była na dwóch płytach, później Scott Spatcher Harrison, który pojawił się tylko na drugim splicie i trzeciej EPce (nie słuchałem więc nie oceniam choć teledysk z nim był całkiem w porządku), dalej Paul Roberts będący wokalistą na czwartym albumie i w końcu ten aktualny czyli Diego Attinger. Generalnie z formą u nich różnie bywało, raz było lepiej (bardzo dobry Rise of the Banshee) raz gorzej (pierwszy i trzeci album na poziomie 6/10 a czwarty 5/10) natomiast gatunkowo trzymali się blackened thrash metalu, jednak przyjęcie Diego na stanowisko wokalisty wszystko pozmieniało tak, że aż ciężko rozpoznać iż to ten sam zespół. Na Burn It Up postanowili przerzucić się na coś co najłatwiej opisać jako mieszankę melodic death metalu z power metalem przy czym wokal jest jak w tym pierwszym, z mieszanką growli i cleanów a instrumentalnie bardziej wybija się ten drugi, do tego w utworze City of One są elementy symfoniczne a w dwóch innych, Burn the Witch oraz Cosmic wyraźnie czuć hard rock od razu kojarzący mi się z Load i Reload Metalliki, tak generalnie to w dawnym stylu w całości jest wyłącznie kawałek Incendium Magnum Romae natomiast House of Death stanowi połączenie oryginalnego i nowego stylu. Bulletbelt uległo całkowitej przemianie: z dość dobrego, ciężko grającego, monotonnego zespołu stosującego wyłącznie skrzeki i czasem growle zamienili się naprawdę bardzo dobry, średnio ciężki, z przewagą czystych wokali z dodatkiem dobrych growli (za to skrzeków w zasadzie nie ma) i charakteryzujący się sporą chwytliwością. Po tym ich ostatnim niewypale zastanawiałem się czy w ogóle jest sens śledzić ich poczynania a tym czasem zostałem przez nich całkowicie i bardzo pozytywnie zaskoczony gdyż album okazał się należeć do ścisłej czołówki tego roku i takie niespodzianki to lubię.


7. Sulphur Aeon "Seven Crowns And Seven Seals" (8/10)
Tracklista:
1. Sombre Tidings
2. Hammer From the Howling Void
3. Usurper of the Earth and Sea
4. The Yearning Abyss Devours Us
5. Arcane Cambrian Sorcery
6. Seven Crowns and Seven Seals
7. Beneath the Ziqqurrats
Długość: 0:45:57
Gatunek: Blackened Death Metal
Data wydania: 13.10.2023r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: M. ; Gitara prowadząca i rytmiczna: T., A. ; Gitara basowa i syntezatory: S. ; Perkusja: D.
Wytwórnia: Ván Records
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 4,5/5
Najlepsze utwory: Hammer From the Howling Void ; The Yearning Abyss Devours Us ; Beneath the Ziqqurrats
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół, którego teksty od początku obracają się wokół twórczości Lovecrafta a przede wszystkim mitów dotyczących Cthulhu, z kolei muzycznie, na początku wykonywali bardziej typowy, monotonny blackened death metal jednak z każdym kolejnym albumem ulegała ona rozbudowaniu stając się przy tym bardziej zróżnicowaną i ciekawszą, wokalnie zaczęły pojawiać się cleany a instrumentalnie coraz częściej występowały zmiany tempa i ciężaru oraz melodyjniejsze wstawki, do tego grali coraz klimatyczniej. Seven Crowns And Seven Seals pod każdym względem jest kontynuacją tej ścieżki a więc mamy do czynienia z najlepszą, najklimatyczniejszą najbardziej zróżnicowaną i rozbudowaną (nie licząc pierwszego utworu stanowiącego intro, najkrótszy utwór ma 5:49) płytą w ich dyskografii, co ciekawe spora ilość melodyjności i czystych wokali wcale nie spowodowały zbytniego złagodzenia brzmienia.


8. The Ocean "Holocene" (8/10)
Tracklista:
1. Preboreal
2. Boreal
3. Sea of Reeds
4. Atlantic
5. Subboreal
6. Unconformities
7. Parabiosis
8. Subatlantic
Długość: 0:52:28
Gatunek: Atmospheric Sludge Metal / Progressive Metal / Post-Metal
Data wydania: 19.05.2023r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Loïc Rossetti ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz tylne wokale: Robin Staps ; Gitara prowadząca i rytmiczna: David Ramis Åhfeldt ; Gitara basowa: Mattias Hagerstrand ; Perkusja i keyboard: Peter Voigtmann ; Perkusja i wibrafon: Paul Seidel
Muzycy sesyjni: Wokal w utworze 6: Karin Park ; Okazjonalny wokal w utworze 1: Gala Noam Maoz ; Puzon: Steve Thompson ; Róg i trąbka: Fritz Mooshammer ; Pianino w utworze 6: Frieder Hepting
Wytwórnia: Pelagic Records
Pozycja w dyskografii: 10
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Preboreal ; Parabiosis ; Subatlantic
Zalety: złożoność i różnorodność utworów ; klimat ; unikatowe brzmienie
Wady: niezbyt trafione eksperymenty z elektroniką i nadmiernym łagodzeniem i spowalnianiem brzmienia
Dodatkowy komentarz: Zespół, który zaliczam do najlepszych na świecie, o czym wiedzą wszyscy, którzy czytali mój specjalny ranking "najlepsze z najlepszych" gdzie trzy ich płyty: Precambrian, Heliocentric i Anthropocentric umieściłem tam w pierwszej dziesiątce a Phanerozoic I: Palaeozoic oraz Phanerozoic II: Mesozoic | Cenozoic na nieco dalszych miejscach, za to wydany pomiędzy Anthropocentric a Phanerozoic I, Pelagial dostało ode mnie mocną dziewiątkę. Album już tradycyjnie jest koncepcyjny co od razu widać po jego tytule i tytułach utworów, które otrzymały nazwy okresów klimatycznych holocenu, choć są tu trzy wyjątki od reguły w postaci Sea of Reeds, Unconformities i Parabiosis. Na Holocene generalnie od razu jest rozpoznawalny, unikatowy styl zespołu przy czym tym razem postanowili też sporo poeksperymentować i tak jak kiedyś elektroniki praktycznie nie stosowali, to teraz jest jej naprawdę dużo, często wręcz gitary schodzą na dalszy plan a nieraz nawet trafiają się momenty gdy praktycznie w ogóle cichną, szczególnie w utworach Sea of Reeds i początkowej części Atlantic. Kolejna zmiana dotyczy ciężaru, którego to jest wyjątkowo mało jak na nich, natomiast dominuje lżejsze, wolniejsze granie z czystymi wokalami, szczególnie w pierwszej połowie, dopiero w ostatnich trzech utworach (z pominięciem Parabiosis) można usłyszeć więcej mocniejszych, intensywniejszych riffów oraz wokali Loica z pogranicza niskich screamów i wysokich growli. Utwór Unconformities jest dosyć nietypowy gdyż gościnnie występująca na wokalu Karin Park przejęła całą jego pierwszą część przez co mało przypomina on stylem The Ocean, dopiero później wchodzi screamujący Loic. Podsumowanie: Większość zespołów może jedynie pomarzyć o ocenie 8/10, dla wielu jest ona szczytem możliwości, dla mniejszej liczby zespołów jest czymś normalnym… jednak w przypadku tych najlepszych, do jakich bezwątpienia zalicza się The Ocean, taka ocena oznacza pewne rozczarowanie. Prawda jest taka, że najlepsze są te momenty Holocene, w których brzmienie przypomina wcześniejsze dokonania kapeli, niestety niezbyt trafione eksperymenty z elektroniką i nadmiernym łagodzeniem i spowalnianiem brzmienia negatywnie odbiły się na poziomie muzyki, w wyniku czego powstał album, który sam w sobie jest bardzo dobry, ale jednocześnie jest najgorszym jaki zespół wydał w ciągu ostatnich piętnastu lat.


9. Isole "Anesidora" (8/10)
Tracklista:
1. The Songs of the Whales
2. Forgive Me
3. Monotonic Scream
4. Twisted Games
5. In Abundance
6. Open Your Mind
7. Vanity
Długość: 0:46:10
Gatunek: Doom Metal
Data wydania: 10.03.2023r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Daniel Bryntse ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Crister Olsson ; Gitara basowa i tylne wokale: Jimmy Mattsson ; Perkusja: Victor Parri
Wytwórnia: Hammerheart Records
Pozycja w dyskografii: 8
Ciężar: 2,5/5
Najlepsze utwory: The Songs of the Whales ; In Abundance ; Vanity
Zalety: klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Przede wszystkim to doom metal z typowym dla niego klimatem, jednak z wyraźnymi wpływami heavy metalu i rozbudowaniem utworów kojarzącym się z metalem progresywnym (oczywiście proporcje zależą od albumu) dzięki czemu muzyka jest bardziej zróżnicowana gdyż raz jest wolniej, ciężej z raczej prostszymi riffami, typowymi dla doom metalu jednak potem nagle robi się szybciej z wirtuozeryjnymi, bardziej rozbudowanymi riffami a nawet od czasu do czasu trafiają się solówki. Podobnie jest z wokalami, które czasami są powolne i przygnębione ale nie raz prędkościami dochodzą do tylko trochę wolniejszych niż typowo heavy metalowych, tutaj warto wspomnieć, że 90% wokali stanowią cleany jednak od czasu do czasu można tu też uświadczyć trochę growli. Jeżeli chodzi konkretnie o Anesidora to charakteryzuje się niskim strojem gitar jednak nie aż tak niskim jak na pierwszych sześciu albumach, wpływów heavy metalu jest zdecydowanie mniej niż ostatnio (ale na Dystopia to akurat było go wyjątkowo dużo, prawie tyle co doom metalu) i trochę mniej niż wcześniej, za to progresywność w budowie utworów jest największa w dyskografii.


10. In Flames "Foregone" (8/10)
Tracklista:
1. The Beginning of All Things That Will End
2. State of Slow Decay
3. Meet Your Maker
4. Bleeding Out
5. Foregone, Pt. 1
6. Foregone, Pt. 2
7. Pure Light of Mind
8. The Great Deceiver
9. In the Dark
10. A Dialogue in B Flat Minor
11. Cynosure
12. End the Transmission
Długość: 0:46:50
Gatunek: Melodic Death Metal
Data wydania: 10.02.2023r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Anders Fridén ; Gitara prowadząca: Björn Gelotte ; Gitara rytmiczna: Chris Broderick ; Gitara basowa i tylne wokale: Bryce Paul ; Perkusja: Tanner Wayne
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 14
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: State of Slow Decay ; Meet Your Maker ; Cynosure
Zalety: Brzmienie kojarzące z ich latami największej świetności (środkowe płyty) ; energia ; szybkość ; chwytliwość
Wady: Jedynie ostatni utwór poziomem zauważalnie odstaje od reszty.
Dodatkowy komentarz: Tego giganta raczej nikomu przedstawiać nie trzeba, gdyż to jeden z najpopularniejszych metalowych zespołów oraz jeden z prekursorów melodic death metalu. Ich historia zaczęła się w 1990 roku i w tym czasie skład (obecnie nie został nikt z oryginalnego składu, jednak Anders i Björn są w nim od drugiej płyty) jak i muzyka ulegały pewnym zmianom: pierwsze trzy płyty były najcięższe ale i okropnie monotonne (najgorsza część dyskografii choć dla wielu to jedyne, prawdziwe In Flames), kolejne dwie były już ciekawsze, natomiast dalej zaczął się ich okres świetności, przypadający na albumy od Reroute to Remain do A Sense Of Purpose, na których wykonywali naprawdę dobrą, zróżnicowaną muzykę (zwykle z mocniejszymi, szybkimi zwrotkami i melodyjniejszymi, wpadającymi w ucho refrenami), dalej niestety zaczął się okres kopiowania samych siebie i średnio udanych eksperymentów (ich muzyka stała się za lekka i w sporej części nijaka) aż nastał czas gdy światło dzienne ujrzała najnowsza płyta. Podchodziłem do niej dosyć sceptycznie licząc najwyżej na kolejne 6/10 a tym czasie bardzo pozytywnie się zaskoczyłem gdyż wszystko tu wypada lepiej niż ostatnimi czasy. Przede wszystkim jest ciężej i zamiast nijakich screamów uświadczymy wokale z pogranicza screamów i growli, wraz z wyrazistymi riffami, ciekawszą perkusją i ogólnie muzyką w szybszych tempach niż w ostatnich latach. Oczywiście melodyjności i czystych wokali jest tu sporo a nawet jedna ballada się trafiła, jednak teraz są one lepiej przemyślane i wpadające w ucho jak za dawnych, dobrych czasów. W sumie to jedynym co im się tu nie udało jest ostatni utwór, End the Transpission, brzmiący jakby pochodził z poprzedniego okresu gdyż jest za lekki, nijaki i z irytującym refrenem, na szczęście to tylko jedno potknięcie na albumie brzmiącym jak powrót (mam nadzieję, że nie tylko jednopłytowy) do czasów świetności zespołu.


11. Haken "Fauna" (8/10)
Tracklista:
1. Taurus
2. Nightingale
3. The Alphabet of Me
4. Sempiternal Beings
5. Beneath the White Rainbow
6. Island in the Clouds
7. Lovebite
8. Elephants Never Forget
9. Eyes of Ebony
Długość: 1:02:11
Gatunek: Progressive Metal / Progressive Rock
Data wydania: 03.03.2023r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ross Jennings ; Gitara prowadząca i rytmiczna, keyboard oraz tylne wokale: Richard Henshall ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz tylne wokale: Charlie Griffiths ; Gitara basowa oraz tylne wokale: Conner Green ; Perkusja oraz tylne wokale: Raymond Hearne ; Keyboard: Peter Jones
Wytwórnia: InsideOut Music
Pozycja w dyskografii: 7
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: Sempiternal Beings ; Island in the Clouds ; Eyes of Ebony
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; technika
Wady:
Dodatkowy komentarz: Tworzą lżejszą, praktycznie wyłącznie z czystymi wokalami odmianę progressive metalu, taką na pograniczu z progressive rockiem i generalnie stylem przypominają takie kapele jak Tool, Soen, Voyager czy Leprous, podobnie też jak ci ostatni zdarza im się stosować wysokie wokale podchodzące pod falset, za to w przeciwieństwie do pozostałych (oprócz ostatnich płyt Voyager) ich muzyka jest miejscami mocno techniczna. Generalnie to od lat trzymają się swojego stylu jak i wysokiego poziomu muzyki więc nie ma sensu się zbytnio rozpisywać, jednak jest jedna rzecz o, której warto wspomnieć. Album spokojnie łapie się na ósemkę lecz jest tu pewna drobna ale niepokojąca zmiana w stosunku do wcześniejszych w postaci, miejscami zbytniego łagodzenia brzmienia i wyciszania gitar a nawet zauważalnych wpływów popu. Wspomniane na początku Leprous też tak kiedyś eksperymentowali, wydając najpierw nadal bardzo dobry album, jednak już na kolejnym zbytnio się w to zagłębili przez co zwyczajnie im on się nie udał, mam więc nadzieję, że Haken nie popełnią tego samego błędu. Zespół popełnił jeszcze jeden błąd, tym razem przy wyborze singli gdyż wybrali na nie najmniej ciekawe utwory: Taurus zaczyna się poprawnie i dopiero potem robi się ciekawy, Nightingale jest mało interesujący, The Alphabet of Me jest dobry jednak mało reprezentatywny gdyż sporo w nim popu, natomiast Lovebite jest zwyczajnie irytujący, ze względu na debilne, zapożyczone z popu, ciągle powtarzanie przez wokalistę "eoeo”, na szczęście ten utwór jest najkrótszy, choć i tak trwa zbyt długo. Co ciekawe wszystkie niesinglowe utwory, prezentują typowy dla zespołu wysoki poziom i gdyby na albumie były tylko one, to spokojnie mógłbym dać nawet wyższą ocenę.


12. Currents "The Death We Seek" (8/10)
Tracklista:
1. The Death We Seek
2. Living in Tragedy
3. Unfamiliar
4. So Alone
5. Over And Over
6. Beyond This Road
7. Vengeance
8. Gone Astray
9. Remember Me
10. Guide Us Home
Długość: 0:39:54
Gatunek: Progressive Metalcore
Data wydania: 05.05.2023r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Brian Wille ; Gitara prowadząca: Chris Wiseman, Ryan Castaldi ; Gitara basowa: Dee Cronkite ; Perkusja: Jeff Brown
Wytwórnia: SharpTone Records
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: So Alone ; Remember Me ; Guide Us Home
Zalety: szybkość ; energia ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Co tu dużo pisać: brzmią typowo gatunkowo i każdy kto przesłuchał coś z gatunku nie będzie tu niczym zaskoczony jednak w tym przypadku typowość nie przeszkadza płycie w byciu bardzo dobrą a więc to bardziej cecha niż wada w związku z czym nie wpisałem tego jako wady. Na pierwszych dwóch albumach grali nieco ciężej i techniczniej a cleanów było raczej niewiele, jednak na poprzedniej płycie nieco złagodnieli i się uprościli a czystych wokali pojawiło się sporo więcej… co dobrze im zrobiło gdyż od razu ich muzyka stała się bardziej chwytliwa i przebojowa przy czym nadal była ciężka jak na metalcore i w żadnym razie nie przesłodzona. The Death We Seek generalnie jest w tym samym stylu i na tym samym poziomie tyle tylko, że teraz gitary brzmią potężniej, od czasu do czasu trafiają się growle a dodatkowo pojawiły elektroniczne ozdobniki, w utworze Living in Tragedy jest ich na tyle dużo, że zaczynają brzmieniem przypominać zespół The Browning.


13. Soen "Memorial" (8/10)
Tracklista:
1. Sincere
2. Unbreakable
3. Violence
4. Fortress
5. Hollowed
6. Memorial
7. Incendiary
8. Tragedian
9. Icon
10. Vitals
Długość: 0:43:02
Gatunek: Progressive Metal / Progressive Rock
Data wydania: 01.09.2023r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Joel Ekelöf ; Gitara: Cody Lee Ford ; Gitara basowa: Oleksii “Zlatoyar” Kobel ; Perkusja: Martin Lopez
Wytwórnia: Silver Lining Music
Pozycja w dyskografii: 6
Ciężar: 1/5
Najlepsze utwory: Unbreakable ; Memorial ; Vitals
Zalety: klimat ; złożoność utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początkowo ich brzmienie bardzo przypominało ulepszonego Toola, z którego ktoś powycinał dłużyzny i irytujące przerywniki jednak na trzeciej płycie dodali trochę elementów progresywnego rocka co nieco złagodziło brzmienie ale pomogło dopracować własny styl a na czwartej znowu nieco złagodnieli. Najnowsze Memorial prezentuje ten sam poziom i podejście do muzyki co wydane przed dwoma laty Imperial czyli generalnie jest po prostu w ich rozpoznawalnym stylu przy czym bardziej postawili na różnorodność i tak w niektórych utworach mocno czuć progresywnego rocka, inne kojarzą się mocniej z Toolem a jeszcze inne są wyjątkowo szybkie jak na nich i jakoś tak zalatują Disturbed, na albumie w utworze Hollowed po raz pierwszy w dyskografii gościnnie pojawił się kobiecy wokal, natomiast Vitals jest chyba najlżejszym i najwolniejszym jaki nagrali. Zauważyłem u nich pewną tendencję: przez pierwsze trzy płyty poziom wzrastał zaczynając od siódemki i dochodząc do dziesiątki na Lykaia (najlepszy album w metalu progresywnym), potem jednak stopniowo, o jedną ocenę zaczął się obniżać dochodząc do ósemki, natomiast teraz utrzymali poziom, mam jednak nadzieję, że forma zacznie się ponownie zwiększać by mogli znowu nagrać coś naprawdę wyjątkowego.


14. Alkaloid "Numen" (8/10)
Tracklista:
CD 1
1. Qliphosis
2. The Cambrian Explosion
3. Clusterfuck
4. Shades of Shub-Niggurath
5. A Fool's Desire
6. The Fungi from Yuggoth
CD 2
1. The Black Siren
2. Numen
3. Recursion
4. The Folding
5. Alpha Aur
Długość: 1:10:15 (CD 1: 0:37:45 ; CD 2: 0:32:30)
Gatunek: Progressive Technical Death Metal
Data wydania: 15:09.2023r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i Gitary: Morean ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Christian Münzner ; Gitara basowa: Linus Klausenitzer ; Perkusja: Hannes Grossmann
Wytwórnia: Season of Mist
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 4,5/5
Najlepsze utwory: Shades of Shub-Niggurath ; Numen ; Alpha Aur
Zalety: technika ; złożoność i różnorodność utworów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół słynie z tworzenia bardzo profesjonalnej, skomplikowanej, zróżnicowanej i zaawansowanej technicznie muzyki, warto tu zwrócić uwagę na to, że rozsądnie podchodzą do tego co tworzą dzięki czemu udaje im się unikać częstych wśród kapel błędów. Utwory są długie, rozbudowane i zróżnicowane czyli często następują przejścia z progresywnego grania z czystym wokalem w techniczny death metal pełen growli, jednak słuchacz nie ma odczucia by coś tu się nie kleiło czy nie pasowało do siebie, tylko właśnie pomimo wszystko, utwory jak i cały album tworzą spójną całość. Bardzo często grupy siedzące w podobnych klimatach (jak np. Obscura, Hannes Grossmann, czy Beyond Creation) popełniają błąd przekombinowania kiedy to poszczególni muzycy starają się pokazać z jak najbardziej technicznej strony, przesadnie popisując się swoimi umiejętnościami co niestety daje efekt odwrotny od zamierzonego a muzyka szybko nudzi, natomiast Alkaloid znaleźli złoty środek dzięki czemu od razu da się rozpoznać wielki talent muzyków ale jednocześnie całości przyjemnie się słucha i nie ma dłużyzn. Mój opis dotyczy całej dyskografii gdyż styl i poziom wykonania generalnie jest stały, mimo wszystko są pewne różnice i tak na debiucie dominował technical death metal a czyste wokale pojawiały się sporadycznie, na drugim albumie z kolei w utworach nieraz pojawiały się dość długie wstawki nawet nie progresywnego metalu tylko rocka a czystego wokalu znalazło się sporo, natomiast na najnowszym cięższe momenty są cięższe a lżejsze nie są aż tak lekkie jak ostatnio i nie ma ich aż tyle, zresztą nawet przy czystych wokalach instrumenty nadal grają intensywnie i dość szybko. Skład zespołu również był stałym elementem jednak tym razem płyta została nagrana bez dodatkowego gitarzysty Danny'ego Turkera, który to odszedł od nich w 2021 roku.


15. The Dark Side of the Moon "Metamorphosis" (8/10)
Tracklista:
1. Legends Never Die
2. The Gates of Time
3. Misty Mountains (gościnnie: Tom S. Englund)
4. Double Trouble / Lumos! (Hedwig's Theme) (gościnnie: Rusanda Panfili)
5. First Light (gościnnie: Rusanda Panfili)
6. New Horizons (gościnnie: Fabienne Erni)
7. The Wolven Storm (Priscilla's Song)
8. May It Be (gościnnie: Charlotte Wessels)
9. If I Had a Heart
10. The Hanging Tree
11. Jenny of Oldstones
Długość: 0:42:50
Gatunek: Symphonic Metal / Alternative Metal
Data wydania: 12.05.2023r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Melissa Bonny ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa: Hans Platz ; Perkusja: Morten Løwe Sørensen ; Harfa: Jenny Diehl
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 1
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: The Gates of Time ; The Wolven Storm (Priscilla's Song) ; Jenny of Oldstones
Zalety: chwytliwość ; ładny i przyjemny wokal Melissy
Wady:
Dodatkowy komentarz: Kolejny projekt znanej z Ad Infinitum szwajcarskiej wokalistki, Melissy Bonny (jednak tym razem założony w Niemczech dlatego też w pozycji Kraj, wpisałem Niemcy) i podobnie jak jej macierzysty band, obraca się w klimatach symphonic metal / alternative metal przy czym ten jest nieco bardziej symfoniczny, czasem pojawiają się elementy folku, ponadto jest trochę lżejszy gdyż tutaj Melissa stosuje growle jeszcze rzadziej a gitary zwykle ukrywają się bardziej gdzieś w głębi zamiast wybijać się na pierwszy plan. Na albumie wystąpiło dosyć sporo muzyków: znany z Evergray i Redemption wokalista Tom S. Englund, wokalistka Delain Charlotte Wessels, wokalnie również udzieliła się Rusanda Panfili, która odpowiada za harfę, mandolinę oraz tylne wokale w Eluveitie a ponadto w dwóch utworach wystąpiła też skrzypaczka Rusanda Panfili. Ciekawostka: ludzie, którzy grali w grę Wiedźmin 3 od razu rozpoznają utwór The Wolven Storm (Priscilla's Song) ponieważ jest to metalowa wersja ballady wykonywanej przez jedną z postaci drugoplanowych, Priscillę, (dla przypomnienia lub dla tych co nie znają: https://www.youtube.com/watch?v=GL4JeCNuQ0w&ab_channel=MetalGames ). Co ciekawe, chociaż sam utwór należy do najlżejszych na płycie to jednocześnie jest jednym z tych w których Melissa trochę growluje.


16. Ignea "Dreams of Lands Unseen" (8/10)
Tracklista:
1. Téoura
2. Dunes
3. Camera Obscura
4. Дaлекі обрії
5. To No One I Owe
6. Incurable Disease
7. Nomad's Luck
8. The Golden Shell
9. Opiumist
10. Zénith
Długość: 0:44:51
Gatunek: Progressive Symphonic Metal
Data wydania: 28:04.2023r
Kraj: Ukraina
Język tekstów: angielski ; dwa utwory po ukraińsku
Skład: Wokal: Helle Bogdanova ; Gitara: Dmitriy Vinnichenko ; Gitara basowa: Xander Kamyshin ; Perkusja: Ivan Kholmogorov ; Keyboard i dodatkowy wokal: Evgeny Zhytnyuk
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Dunes ; The Golden Shell ; Zénith
Zalety: chwytliwość ; nieschematyczność i złożoność utworów ; energia ; technika
Wady:
Dodatkowy komentarz: Wykonują dość nietypową i oryginalną muzykę, którą trochę trudno jednoznacznie zaszufladkować ale najłatwiej ją opisać jako progressive symphonic metal z elementami orientalnymi, występującymi czasami klasycznymi instrumentami oraz elektronicznymi ozdobnikami. Mało znani choć nie wiem dlaczego bo naprawdę są warci uwagi a ich utwory łatwo zapadają w pamięć a do tego są nieschematyczne, energetyczne, przebojowe ale i dosyć ciężkie gdyż ich wokalistka Helle Bogdanova oprócz czystych wokali stosuje również growle. Dreams of Lands Unseen generalnie jest w tym samym stylu i tej samej jakości co wcześniejsze dwa albumy, jednak z drobnymi różnicami: na debiucie przeważały elementy symfoniczne a na The Realms of Fire And Death progresywne, z większą ilością mięsistych, miejscami dość technicznych riffów oraz growli, które dodatkowo były nieco głębsze i mocniejsze niż wcześniej, natomiast nówka bardziej przypomina poprzedniczkę, przy czym tym razem pojawiły się elektroniczne ozdobniki i więcej, soczystych, właściwie groove metalowych riffów.


17. Ad Infinitum "Chapter III: Downfall" (8/10)
Tracklista:
1. Eternal Rains
2. Upside Down
3. Seth
4. From the Ashes
5. Somewhere Better
6. The Underworld
7. Ravenous
8. Under the Burning Skies
9. Architect of Paradise
10. The Serpent's Downfall
11. New Dawn
12. Legends
Długość: 0:46:57
Gatunek: Symphonic Metal / Alternative Metal
Data wydania: 31.03.2023r
Kraj: Szwajcaria
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Melissa Bonny ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Adrian Thessenvitz ; Gitara basowa: Korbinian Benedict ; Perkusja: Niklas Müller
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 2/5
Najlepsze utwory: Eternal Rains ; From the Ashes ; Under the Burning Skies
Zalety: chwytliwość ; ładny i przyjemny wokal Melissy
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół tworzy muzykę z pogranicza symfonicznego i alternatywnego metalu, miejscami z elementami popu, więc ogólnie to raczej lekkie i proste granie (choć chwilami, dla odmiany, robi się techniczniej za sprawą drobnych elementów math metalu), czyli takie za jakim generalnie zbytnio nie przepadam… jednak skutecznie nadrabiają to chwytliwością, do tego dużą zaletą jest głos Melissy, która dysponuje ładnym, przyjemnym dla ucha czystym wokalem a od czasu do czasu, dla urozmaicenia, stosuje też wysokie growle.


18. Grymheart "Hellish Hunt" (8/10)
Tracklista:
1. The Twilight Is Coming
2. Hellbent Horde
3. Ignis Fatuus
4. To Die by the Succubus
5. My Hellish Hunt
6. Army From the Graves
7. Everlost
8. Fenrir's Sons
9. Facing the Kraken
10. Harpies of Devil
11. Monsters Among Us
Długość: 0:42:58
Gatunek: Melodic Death Metal
Data wydania: 22.09.2023r
Kraj: Węgry
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Gabriel Blacksmith ; Gitara prowadząca: Dargor Rivgahr ; Gitara basowa: V'arhel ; Perkusja: Sorin Nalaar
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Ignis Fatuus ; Army From the Graves ; Monsters Among Us
Zalety: energia ; szybkość ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Nowy melodeathowy zespół z Węgier jednak brzmi jak jakiś kilkuletni ze Szwecji… można powiedzieć, że grają raczej typowo czyli to melodic death metal z Göteborga, raczej czysty, bez nagminnego dodawania elementów innych gatunków z charakterystycznymi niskimi screamami, ale nowocześniejszy, jakby wydany po 2010 roku. Jednak ta typowość w ich przypadku jakoś kompletnie przeszkadza w odsłuchu gdyż oni po prostu mają w sobie to coś dzięki czemu słucha się ich przyjemnie i ma się ochotę do nich wracać, poza tym napisałem „bez nagminnego dodawania elementów innych gatunków” co ma tu spore znaczenie ponieważ od czasu do czasu, dla urozmaicenia, znalazło się tu trochę czystych wokali, które jednoznacznie kojarzą się z folk metalem, do tego nie raz towarzyszy im gitara akustyczna, natomiast w ostatnim utworze są wyraźne wpływy power metalu w warstwie instrumentalnej, jest on też bardziej rozbudowany i dłuższy gdyż trwa osiem minut. Ciekawostka: jest jakieś zamieszanie w sprawie tytułu utworu numer sześć: na oficjalnym bandcampie zespołu jest on zatytułowany Army of the Graves jednak już w wielu miejscach w necie widnieje on pod nazwą Army From the Graves, podobnie jest wydrukowane na pudełku od CD i w tekście również słychać Army From the Graves więc chyba można to potraktować jakby to zespół na swoim oficjalnym profilu popełnił błąd, dlatego też tutaj w traciliście zapisałem jak zapisałem.


19. Aeonian Sorrow "Katara" (8/10)
Tracklista:
1. Anemos
2. Elumia
3. Ashes And Death
4. Her Torment
5. Katara
6. Forbidden Cry
7. Ikuinen Suru
Długość: 0:53:15
Gatunek: Doom Metal
Data wydania: 03.11.2023r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl): Joel Notkonen ; Wokal (czysty) i keyboard: Gogo Melone ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Taneli Jämsä, Jukka Jauhiainen ; Perkusja: Achilleas Papagrigoriou
Muzyk sesyjny: Gitara basowa: Oskar Englund
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Elumia ; Her Torment ; Ikuinen Suru
Zalety: klimat ; zestawienie ze sobą na zasadzie kontrastu ciężaru i łagodności ; długie, rozbudowane utwory ; wokale Gogo Melone są jeszcze bardziej zróżnicowane…
Wady: …przy czym zdarzają się momenty gdy nie do końca przekonują, zwłaszcza w utworze Ashes And Death
Dodatkowy komentarz: Na początku małe wyjaśnienie: Wydane w 2020 roku A Life Without zazwyczaj nazywane jest Epką, jednak wymyka się ona z definicji mówiącej, że "Epka zawiera od trzech do pięciu utworów a jej długość nie przekracza 30 minut" gdyż wprawdzie utwory są cztery ale całość ma 35 minut czyli tyle ile wiele pełnoprawnych longplayów w gatunkach takich jak metalcore czy deathcore a więc osobiście uznaję ją jako drugą płytę kapeli i tak ją traktuję w moich opisach i zestawieniach a więc Katara widnieje tutaj jako trzeci album. Wcześniej wykonywali funeral doom metal ze zdecydowaną przewagą męskich growli i tylko od czasu do czasu pojawiały się czyste wokale Gogo Melone, tym razem jednak najlepszym tagiem jest po prostu doom metal gdyż nieco złagodnieli, wokali Gogo jest teraz znacznie więcej a także są bardziej zróżnicowane (jednak ogranicza się do czystych wokali, choć jej band Elysia pokazuje iż dobrze radzi sobie również z niskimi growlami) i nawet trochę przeważają nad męskimi growlami poza tym ogólnie zrobiło się mniej „pogrzebowo” a bardziej przestrzennie i klimatycznie również za sprawą melodyjnych riffów, elementom ambientowym, wykorzystywaniu pianina i instrumentów smyczkowym a miejscami nawet wpływom folkowym. Zmiany w stylu najpewniej wynikają ze zmian w składzie gdyż tym razem zmienił się męski growl (zresztą na każdej płycie był inny), perkusista i basista (poprzedni odszedł, nie zatrudniono nowego, tylko wynajęto muzyka sesyjnego), w każdym razie pomimo pewnych zmian, zachowali niezmienny bardzo wysoki poziom muzyki a niedobory ciężaru skutecznie nadrobiono klimatem.


20. Invent Animate "Heavener" (8/10)
Tracklista:
1. Absence Persistent
2. Shade Astray
3. Labyrinthine
4. Without a Whisper
5. False Meridian
6. Reverie
7. Immolation of Night
8. Purity Weeps
9. Void Surfacing
10. Emberglow
11. Elysium
Długość: 0:46:17
Gatunek: Progressive Metalcore
Data wydania: 17.03.2023r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Marcus Vik ; Gitara: Keaton Goldwire ; Gitara basowa: Caleb Sherraden ; Perkusja: Trey Celaya
Wytwórnia: UNFD
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Without a Whisper ; False Meridian ; Emberglow
Zalety: szybkość ; energia ; chwytliwość ; technika
Wady: utwór Reverie, brzmiący jak najgorsze kawałki Sleep Token, czyli te, które najbardziej przypominają Imagine Dragon
Dodatkowy komentarz: Nie słuchałem pierwszych dwóch płyt, jeszcze z poprzednim wokalistą więc się nie wypowiem, jednak na trzeciej płycie brzmieli jak wprawdzie dość dobry, ale typowy metalcore z progresywnymi elementami, natomiast tym razem postanowili popracować nad swoim stylem co przyniosło bardzo dobry rezultat. Na Heavener całkowicie przerzucili się na progressive metalcore (z elementami djentu i ambientu) więc nie ma już mowy o typowości, wręcz przeciwnie, utwory różnią się od standardowego metalcore, są teraz nieschematyczne, bardziej techniczne, ze zmianami tempa oraz dłuższe, sześć z nich ma ponad cztery minuty a jeden dobił do pięciu minut i tak w zasadzie to o tym, że to metalcore najbardziej przypominają wokale w postaci charakterystycznych screamów i cleanów. Jakbym miał się tu do czegoś przyczepić to do pomyłki w postaci utworu Reverie, brzmiącego jak najgorsze kawałki Sleep Token, czyli te, które najbardziej przypominają Imagine Dragon, na szczęście akurat ten jest najkrótszy na albumie i trwa ledwie trochę ponad trzy minuty.


21. Termina "Soul Elegy" (8/10)
Tracklista:
1. Translucent
2. Inferno (gościnnie: Taylor Barber)
3. Everything//Nothing
4. Bathed In Solitude (gościnnie: Marcus Bridge)
5. Parasocial (gościnnie: Joshua Travis & Phil Bozeman)
6. Blackwater (gościnnie: Sean Harmanis)
7. Take Flight
8. Inside My Walls
9. Erase You (gościnnie: Kyle Anderson)
10. Under My Knife (gościnnie: Jason Richardson & Sami Rose)
11. Wounded Masquerade (gościnnie: Calle Thomer & Ryo Kinoshita)
Długość: 0:43:22
Gatunek: Progressive Metalcore / Djent / Deathcore
Data wydania: 29.09.2023r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Andy Cizek ; Gitara prowadząca, rytmiczna, basowa, keyboard oraz tylne wokale: Nik Popovic (znany bardziej jako Nik Nocturnal) ; Perkusja: Chris Turner
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 2
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Bathed In Solitude ; Parasocial ; Wounded Masquerade
Zalety: złożoność utworów ; technika ; szybkość ; energia ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół został założony w 2019 roku przez youtubera znanego jako Nik Nocturnal, który to ma w zwyczaju tam grać na gitarze oraz komentować różne utwory, z kolei na wokalu jest Andy Cizek, znany z bardzo dobrego występu na zeszłorocznym albumie Monuments, w zeszłym roku dołączył do nich perkusista Chris Turner. Na debiucie łączyli progressive metalcore z djentem, z kolei na tegorocznym albumie dodatkowo pojawiło się sporo wpływów deathcore w postaci charakterystycznych breakdownów połączonych z niskimi growlami więc nówka jest trochę cięższa choć już nie aż tak dobra. Generalnie brzmienie dosyć typowe dla tych rejonów muzycznych więc nie ma sensu się zbytnio rozpisywać, jednak pomimo typowości słucha się ich bardzo dobrze a ostatecznie to jest najważniejsze.


22. TesseracT "War of Being" (8/10)
Tracklista:
1. Natural Disaster
2. Echoes
3. The Grey
4. Legion
5. Tender
6. War of Being
7. Sirens
8. Burden
9. Sacrifice
Długość: 1:00:47
Gatunek: Progressive Metal / Djent / Ambient
Data wydania: 15.09.2023r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Daniel Tompkins ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Alec "Acle" Kahney ; Gitara rytmiczna: James Monteitha ; Gitara basowa, wokal (growl) i tylny wokal: Amos Williams ; Bębny i Perkusja: Jay Postones
Wytwórnia: KScope
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Natural Disaster ; War of Being ; Sacrifice
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; technika ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początkowo tworzyli djent przy czym mieli bardziej smutne i klimatyczne podejście do niego (debiutancki One to pozycja obowiązkowa dla każdego fana gatunku), jednak od trzeciego albumu przerzucili się na metal progresywny z elementami djentu i ambientu, którego generalnie się już trzymają. Od czasów debiutu zespół wykazywał niepokojącą tendencję polegającą na tym, że każda kolejna płyta była trochę gorsza od poprzedniej, gdyż muzyka stawała się coraz prostsza, lżejsza, nijaka i pozbawiona klimatu i kolejno je oceniałem na dziewięć, osiem, siedem po czym nastąpił nagły przeskok na 5/10, w związku z czym miałem poważne obawy co do nadchodzącego War of Being. Od tego mocno średniego Sonder minęło pięć lat i wychodzi na to, że w tym czasie chłopaki ostro pracowali nad sobą gdyż War of Being ponownie, śmiało można określić jako bardzo dobre a to co przez lata było gubione lub spłaszczane, teraz zostało przywrócone i poprawione, więc znowu jest wyczuwalny klimat, utwory są ciekawe, bardziej techniczne, dłuższe, rozbudowane, nieschematyczne oraz ze zmianami tempa i ciężaru. Trochę szkoda, że nadal koncentrują się na progresywnym metalu a charakterystyczne djentowe polirytmiczne riffy są raczej dodatkiem ale przynajmniej jest ich więcej niż na ostatnich dwóch albumach, w sumie to chyba wszystkie djentowej zespoły jakie słuchałem poodchodziły od korzeni tworząc coś innego więc to chyba po prostu naturalna kolej rzeczy, w każdym razie dobrze znów móc posłuchać TesseracT w wysokiej formie.


23. Night Crowned "Tales" (8/10)

Tracklista:
1. De Namnlösa
2. She Comes at Night
3. Nattramn
4. Loviatar
5. Flickan Som Försvann
6. Strandvaskarens Hymn
7. Lupus Luna
8. Old Tales

Długość: 0:42:52
Gatunek: Melodic Black Metal
Data wydania: 10.11.2023r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: szwedzki ; angielski
Skład: Wokal (growl i scream): K. Romlin ; Gitara prowadząca i wokal (czysty): J. Eskilsson ; Gitara rytmiczna i keyboard: H. Liljesand ; Gitara basowa: P. Eldor Pettersson ; Perkusja: J. Jaloma
Wytwórnia: Noble Demon
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 4/5
Najlepsze utwory: De Namnlösa ; Loviatar ; Flickan Som Försvann
Zalety: szybkość ; energia
Wady:
Dodatkowy komentarz: Na debiucie z 2020 roku wykonywali blackened death metal, z wstawkami symfonicznymi, niewielką ilością czystych wokali i tekstami po angielsku, na drugim albumie trochę złagodnieli przerzucając się na melodic black metal, symfonicznych elementów było niewiele, za to więcej czystych wokali natomiast teksty były po szwedzku. Tegoroczne Tales pod względem poziomu i brzmienia w zasadzie nie odstaje od poprzedniczki tyle tylko, że już w zasadzie całkowicie zrezygnowali z symfonicznych elementów natomiast tekstowo ponownie pojawiły się pojedyncze utwory po angielsku a czystych wokali jest mniej niż ostatnio chociaż akurat wyjątkowo w utworach Loviatar oraz Flickan Som Försvann trafiło się ich sporo. Muzyka na albumie jest melodyjna, szybka i energetyczna, ze sporą ilością blastów, natomiast wokalnie można tu usłyszeć skrzeki, screamy, growle i od czasu do czasu czyste wokale, jednym utworze nasze jakieś kobiece cleany się trafiły, całość podobnie jak na wcześniejszych albumach, pomimo szybkości i ciężaru, szybko wpada w ucho.
https://www.youtube.com/watch?v=PiNtAbKWPeA
https://www.youtube.com/watch?v=GLshr0xOOHY


24Orbit Culture "Descent" (8/10)
Tracklista:
1. Descending
2. Black Mountain
3. Sorrower
4. From the Inside
5. Vultures of North
6. Alienated
7. The Aisle of Fire
8. Undercity
9. Descent
10. Through Time
Długość: 0:48:33
Gatunek: Groove Metal / Melodic Death Metal
Data wydania: 18.08.2023r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Niklas Karlsson ; Gitara prowadząca: Richard Hansson ; Gitara basowa: Fredrik Lennartsson ; Perkusja: Christopher Wallerstedt
Wytwórnia: Seek & Strike
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Black Mountain ; The Aisle of Fire ; Through Time
Zalety: Mocne brzmienie za sprawą niskiego stroju gitar, wyrazistego basu oraz bębnom ; bujające riffy ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początkowo wykonywali mieszankę melodic death metalu i groove metalu jednak po wydaniu dwóch albumów zmienił się cały skład zespołu oprócz wokalisty a muzyka bardziej skoncentrowała się na groove metalu, natomiast melodeath zszedł na drugi plan, dodatkowo pojawiły elektroniczne ozdobniki. Descent jest bezpośrednią kontynuacją płyty Nija z 2020 roku a więc ponownie mamy do czynienia z groove metalem charakteryzującym się bujającymi riffami, oraz mocnym brzmieniem tworzonym przez niski strój gitar, wyrazisty bas oraz bębny a wszystkiemu towarzyszą growle. Z drugiej strony mamy tu też dość sporo melodyjności za sprawą melodic death metalowej części ich stylu, w najmelodyjniejszych momentach czyli refrenach pojawiają się czyste wokale, nadal też sporo u nich elektronicznych ozdobników w różnych postaciach: w klimatyczniejszych momentach są wolne, lekkie, ambientowe ale w szybszych i cięższych przypominają bardziej techno czy aggrotech.


25. Celéne "Forlorn Paradise" (8/10)
Tracklista:
1. Paradise
2. Gray Skylines
3. Angina Pectoris
4. Shape of Your Face in the Clouds
Długość: 0:31:57
Gatunek: Atmospheric Black Metal / Gothic Metal
Data wydania: 07.07.2023r
Kraj: Grecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl, skrzek, czysty), gitara prowadząca i rytmiczna: Dionisis ; Wokal (czysty): Panagiota Tsiri, Anja Red ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Fokion ; Gitara basowa: Nick Souris ; Perkusja: Ted Latas ; Keyboard: Marianna Barla ; Skrzypce: Marianthi Yfanti
Wytwórnia: Sleaszy Rider Records
Pozycja w dyskografii: 3
Ciężar: 2,5/5
Najlepsze utwory: Paradise ; Gray Skylines ; Angina Pectoris
Zalety: klimat ; ciekawy efekt z jednoczesnym przeplataniem ze sobą męskich skrzeków i kobiecych cleanów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Celéne zostało założone w 2011 roku przez Dionisisa jako jednoosobowy projekt, jednak kiedy w 2016 roku wydawali debiutancki album, był to już siedmioosobowy zespół do którego rok później doszła dodatkowa osoba. Na pierwszych dwóch płytach wykonywali gothic doom metal z lekkimi wpływami atmospheric black metalu, gdzie Dionisis stosował growle, czyste i od czasu do czas skrzeki a Panagiota wyłącznie łagodne czyste wokale, natomiast na drugiej płycie, po dołączeniu drugiej wokalistki, Dionisis swoje cleany znacznie ograniczył, za to częściej stosował growle. W tym roku, po 5 latach ciszy, światło dzienne ujrzał nowy album, na którym to zaszło kilka zmian, przede wszystkim jest on krótszy, i tak jak poprzednie trwały ponad godzinę to teraz ograniczyli się do 31 minut, zmianie uległa też sama muzyka i tym razem można ich już tagować jako atmospheric black metal / gothic metal gdyż męskie wokale to praktycznie wyłącznie skrzeki (jedynie w jednym utworze na chwilę pojawiają się cleany oraz gadane wokale) a całości zaczęła towarzyszyć charakterystyczna szalejąca perkusja. Na uwagę na pewno zasługuje tu dosyć nietypowy sposób śpiewania polegający na tym, że przez sporą część czasu męskie skrzeki i kobiece cleany jednocześnie przeplatają się ze sobą, śpiewając teksty utworów, poza tym oczywiście, kobiece wokale występują też same, męskie skrzeki też ale to już znacznie rzadziej się zdarza. Ciekawostka: chociaż cała dyskografia zasługuje na 8/10 i jest lepsza od dyskografii wielu gigantów metalu, to jednak z jakiego powodu, zespół pozostaje mało znanym i tak na last.fm ma tylko 155 słuchaczy. To kolejny dowód na to, że poziomu muzyki nie określa sama jego popularność, zresztą gdyby tak było to najlepsze by były popowe piosenkarki a przecież tak nie jest, po prostu czasem bardzo dobry zespół z jakiegoś powodu nie może się przebić, by trafić do większego grona słuchaczy, pozostając mało znanym pomimo dużego talentu.


26. Enslaved "Heimdal" (8/10)
Tracklista:
1. Behind the Mirror
2. Congelia
3. Forest Dweller
4. Kingdom
5. The Eternal Sea
6. Caravans to the Outer Worlds
7. Heimdal
Długość: 0:48:25
Gatunek: Progressive Black Metal
Data wydania: 03.03.2023r
Kraj: Norwegia
Język tekstów: angielski
Skład: Główny wokal, gitara basowa, harfa ustna i elektronika: Grutle Kjellson ; Gitara prowadząca: Arve "Ice Dale" Isdal ; Gitara rytmiczna, tylne wokale oraz syntezatory: Ivar Bjørnson ; Perkusja, keyboard i czysty wokal: Iver Sandøy ; Keyboard i czysty wokal: Håkon Vinje
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 16
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Forest Dweller ; The Eternal Sea ; Heimdal
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; sporo różnych wokali
Wady:
Dodatkowy komentarz: Enslaved muzycznie przeszło długą drogę, zaczynając od czystego black metalu z tekstami po norwesku, przerzucając się w pewnym momencie na język angielski (od albumu Monumension) po czym skręcili w stronę progressive black metalu, zaczynając dodawać najpierw drobne (od albumu Isa) a potem większe ilości czystych wokali do swojej muzyki. Pierwsze albumy jakoś mi nie podpasowały gdyż nigdy nie przepadałem za czystym blackiem ale po wyewoluowaniu w bardziej progresywną formę, od Isa utrzymują stały wysoki poziom muzyczny z ocenami pomiędzy 7 a 9 z przewagą 8/10. Przy okazji poprzedniego albumu dodali dodatkowy czysty wokal, który jakoś nie do końca mnie przekonywał więc zeszli na chwilę do siódemki, teraz jednak ten muzyk się wyrobił i brzmi już jak należy co zaowocowało ogólnie wyższym poziomem. Muzycznie nie ma jakiegoś zaskoczenia gdyż od wielu lat trzymają się swojego stylu a więc wokalnie mamy tu zarówno skrzeki jak i cleany (przy czym tych drugich jest jednak więcej niż dawniej) a instrumentalnie z jednej strony mamy bardziej surowe i miejscami trochę płaskie brzmienie z szalejącą perkusją ale z drugiej występuje tu typowa dla metalu progresywnego nieschematyczność oraz złożoność i rozbudowanie utworów wraz ze zmianami tempa jak i ciężaru.


27. Mental Cruelty "Zwielicht" (8/10)
Tracklista:
1. Midtvinter
2. Obsessis a Daemonio
3. Forgotten Kings
4. Pest
5. Nordlys
6. Mortal Shells
7. Zwielicht
8. Symphony of a Dying Star
9. The Arrogance of Agony
10. A Tale of Salt And Light
Długość: 0:48:51
Gatunek: Symphonic Deathcore / Melodic Black Metal
Data wydania: 23.06.2023r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski ; okazjonalnie niemiecki
Skład: Wokal: Lukas Nicolai ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Marvin Kessler, Nahuel Lozano ; Gitara basowa: Viktor Dick ; Perkusja: Danny Straßer
Wytwórnia: Century Media Records
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 5/5
Najlepsze utwory: Pest ; Symphony of a Dying Star ; A Tale of Salt And Light
Zalety: epickość ; szybkość ; bardzo dobre połączenie ze sobą elementów zaczerpniętych z różnych gatunków metalu
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół, który lubi modyfikować wykonywaną przez siebie muzykę: na początku tworzyli mieszankę slamming death metalu z brutal deathcorem jednak z przewagą tego pierwszego, na drugiej płycie proporcje się odwróciły i tak jakoś trochę zaczęli kojarzyć mi się z Suicide Silcence z czasów debiutu w ich najcięższych momentach, natomiast na trzeciej przerzucili się na coś, co można określić jako Symphonic Blackened Brutal Deathcore (odnoszę wrażenie, że zainspirowali się wydanym rok wcześniej przez Lorna Shore albumem Immortal). Niedawno odszedł od nich wokalista Lucca Schmerler, którego zastąpił Lukas Nicolai co oczywiście miało zauważalny wpływ na brzmienie w postaci sporego przesunięcia w stronę melodic black metalu a więc teraz jest mniej breakdownów a sporo więcej melodyjności, mniej też niskich growli a więcej głębokich skrzeków, natomiast tym co pozostało niezmienione są symfoniczne wstawki i szalejąca perkusja nadająca tempa całości, podobnie też jak ostatnio, sporadycznie da się usłyszeć czyste wokale. Generalnie, ponownie wyłapuję tu wyraźną inspirację Lorna Shore, tym razem jednak dotyczyła ona ich zeszłorocznego albumu Pain Remains, w każdym razie obecnie dużo im bliżej do nich niż do pierwszych dwóch płyt Mental Cruelty, co akurat podaję jako po prostu cechę a nie wadę gdyż samo Zwielicht jest bardzo dobre i równe a jedynym co mi się tu nie podoba jest tytułowy utwór brzmiący jak jakieś niemieckie szanty, na szczęście trwa tylko półtorej minuty (co ciekawe w wersji teledyskowej został on połączony z utworem Symphony of a Dying Star).


28. Necrotted "Imperium" (8/10)
Tracklista:
1. A Veiled Awakening
2. Reich der Gier
3. Sow Sorrow for Victory
4. Artificial Truth
5. Ignorance Is Fear
6. Round X: Freedom V Security
7. Imperator
8. Order Beyond All Bounds
9. My Reign Come, My Will Be One
Długość: 0:31:16
Gatunek: Death Metal / Deathcore
Data wydania: 22.09.2023r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Fabian Fink ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Philipp Fink, Johannes Wolf ; Gitara basowa: Koray Saglam ; Perkusja: Markus Braun
Wytwórnia: Reaper Entertainment
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 5/5
Najlepsze utwory: Imperator ; Order Beyond All Bounds ; My Reign Come, My Will Be One
Zalety: szybkość ; wyraźne wokale ; dosyć różnorodne i uporządkowane jak na gatunek ; melodyjniejsze wstawki i nawet zwolnienia, urozmaicające muzykę
Wady:
Dodatkowy komentarz: Wykonują death metal z mocnymi wpływami deathcore'u, które przede wszystkim można usłyszeć w wokalu choć instrumentalnie też często trafiają się bardzo charakterystyczne breakdowny. Generalnie nie ma sensu bym się specjalnie rozpisywał gdyż ktoś kto słucha tych dwóch gatunków nie będzie niczym zaskoczony. Na pewno są warci uwagi ze względu na wyraźne wokale, dość dużą różnorodność utworów jak na gatunek oraz ład i porządek, który ich charakteryzuje dzięki czemu, pomimo całej szybkości i ciężaru słucha ich się bardzo przyjemnie, można spokojnie stwierdzić, że oni po prostu mają w sobie to coś. Na Imperium dodali gdzieniegdzie melodyjniejsze wstawki towarzyszące galopadzie gitar i perkusji a nawet chwilowe zwolnienia, które jednak nie zmniejszają ciężaru a jedynie stanowią urozmaicenie, dobrze się to sprawdza, ponieważ nówkę mogę określić jako najlepszą w ich dorobku muzycznym. Generalnie śmiało mogę polecić prawie całą dyskografię, z wyjątkiem Utopia 2.0 na której to doszło do zmian w składzie (poprzedni wokalista odszedł a jego miejsce zajął ich ówczesny basista Fabian Fink więc trzeba było zatrudnić nowego, poza tym doszedł drugi wokalista, odszedł gitarzysta a na jego miejsce zatrudniono innego) i najprawdopodobniej muzycy nie mogli się jeszcze odnaleźć co objawiało się wydaniem nieciekawej płyty.


29. Scar Symmetry "The Singularity (Phase II - Xenotaph)" (8/10)
Tracklista:
1. Chrononautilus
2. Scorched Quadrant
3. Overworld
4. Altergeist
5. Reichsfall
6. Digiphrenia Dawn
7. Hyperborean Plains
8. Gridworm
9. A Voyage with Tailed Meteors
10. Soulscanner
11. Xenotaph
Długość: 0:58:09
Gatunek: Melodic Death Metal
Data wydania: 09.06.2023r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl): Roberth Karlsson ; Wokal (czysty): Lars Palmqvist ; Gitara prowadząca i basowa, keyboard oraz dodatkowe czyste wokale: Per Nilsson ; Gitara rytmiczna oraz dodatkowe czyste wokale: Ben Ellis ; Perkusja oraz tylne wokale: Henrik Ohlsson
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 7
Ciężar: 3,5/5
Najlepsze utwory: Scorched Quadrant ; Overworld ; Xenotaph
Zalety: dosyć skomplikowana i profesjonalna praca gitar ; dosyć rozbudowane utwory
Wady: wokale Larsa nadal nie do końca przekonują
Dodatkowy komentarz: Scar Symmetry… za czasów Christiana Alvestama na wokalu (pierwsze trzy płyty) byli pierwszoligowym zespołem i pozycją obowiązkową dla fanów melodeathu, potem jednak gdy Alvestama zastąpiło dwóch muzyków, poziom znacznie się obniżył ze względu na gorsze wokale i niezbyt ciekawe utwory (pomiędzy którymi jednak trafiały się pojedyncze bardzo dobre) a albumy zasługiwały na 6/10. W 2014 roku zapowiedzieli wydanie trzech albumów The Singularity, które miały wychodzić co rok, jednak po pojawieniu się pierwszej części nastąpił jakiś zastój a premiera drugiej początkowo była co rok przesuwana na kolejny rok a jakoś od 2020 w ogóle przestały pojawiać się jakiekolwiek informacje na jej temat, dopiero w 2022 zapowiedziano… że The Singularity zostanie wydane w przyszłym roku (nie wiem czy ktokolwiek w to wierzył) jednak ku zaskoczeniu wielu, faktycznie, po ledwie ośmiu latach opóźnienia światło dzienne ujrzało The Singularity (Phase II - Xenotaph). Szybko okazało się, że zaskoczeniem było nie tylko pojawienie się tego albumu ale i jego niespodziewanie wysoki poziom więc podczas przerwy musieli sporo pracować nad sobą i teraz muzyka znowu jest ciekawsza, bardziej energetyczne, growle lepiej brzmią, natomiast jeśli chodzi o czyste wokale to raz brzmią bardzo dobrze a raz występuje w nich ta sama irytująca maniera, co poprzednio… wtedy doczytałem iż tym razem zespół postanowił dodać dodatkowe czyste wokale za które odpowiadają Nilsson i Ellis. Album ma ogromny potencjał jednak wychodzi na to, że ma jedną wadę przez którą ledwie załapali się na 8/10 a wada ta ma na imię Lars Palmqvist, którego dość nieprzyjemnie się słucha w miejscach gdzie nagromadzona jest spora ilość jego wokali, w każdym razie to i tak najlepsze co wydali od czasów odejścia Alvestama więc jest to kolejna pozytywna, tegoroczna muzyczna niespodzianka po In Flames.


30. Monastery "From Blood" (8/10)

Tracklista:
1. Intro
2. River of the Fallen Souls
3. Dreadful Thing
4. Faceless Nothing
5. Pulled Into Stake
6. Solitude In Delirium
7. Dire Warnings
8. Aeternum Vale
9. Continue To Suffer
10. Brutal Persecution of Reason

Długość: 0:32:14
Gatunek: Death Metal
Data wydania: 01.09.2023r
Kraj: Węgry
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Roland Kovács ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Krisztián Varga, Ferenc Tóth ; Gitara basowa: Szabolcs Szanati ; Perkusja: Róbert Kovács
Wytwórnia: Art Gates Records
Pozycja w dyskografii: 5
Ciężar: 5/5
Najlepsze utwory: Pulled Into Stake ; Dire Warnings ; Aeternum Vale
Zalety: szybkość ; uporządkowane i zróżnicowane jak na death metal
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół został założony w 1989 roku jednak wydali dopiero piąty album, gdyż mają tendencję do robienia sobie długich przerw a albumy wychodziły kolejno w 1992, 1994, 2004, 2022 i teraz w 2023 roku. Oczywiście długie przerwy miały wpływ na brzmienie i tak na pierwszych dwóch wykonywali klasyczny death metal z płaskim brzmieniem i monotonią, po dziesięciu latach robili eksperymenty z groove i nu metalem, natomiast po kolejnych ośmiu latach mieli już nowocześniejsze podejście do death metalu czyli bardziej stawiali na różnorodność i uporządkowanie, do tego dość często zdarzało im się stosować death/doomowe riffy. From Blood generalnie jest w tym samym stylu, zresztą oba albumy dzieli ledwie rok, z tą różnicą, że tym razem zrezygnowali z elementów death/doomu, właściwie to można by napisać iż to raczej typowy death metal, jednak mają w sobie coś dzięki czemu przyjemnie się ich słucha: muzyka pomimo ciężaru jest uporządkowana i sporo się dzieje w utworach (raz jest intensywniej, raz trafi się melodyjniejszy fragment czy jakaś solówka), wokal to głównie niskie growle ale wyraziste i równie ciekawe jak warstwa instrumentalna.
https://www.youtube.com/watch?v=NFyqRfxkzJo&ab_channel=Monasterymetalofficial
https://www.youtube.com/watch?v=FeRPUMSyV88&ab_channel=Monasterymetalofficial


31. Thy Art Is Murder "Godlike" (8/10)
Tracklista:
1. Destroyer of Dreams
2. Blood Throne
3. Join Me in Armageddon
4. Keres
5. Everything Unwanted
6. Lesson in Pain
7. Godlike
8. Corrosion
9. Anathema
10. Bermuda
Długość: 0:40:17
Gatunek: Progressive Technical Deathcore
Data wydania: 22.09.2023r
Kraj: Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Tyler Miller ; Gitara prowadząca: Andy Marsh ; Gitara rytmiczna: Sean Delander ; Gitara basowa: Kevin Butler ; Perkusja: Jesse Beahler
Wytwórnia: Human Warfare
Pozycja w dyskografii: 6
Ciężar: 5/5
Najlepsze utwory: Destroyer of Dreams ; Corrosion ; Bermuda
Zalety: szybkość ; technika ; zróżnicowane jak na deathcore ; zauważalne wzorowanie się na Fit For An Autopsy
Wady:
Dodatkowy komentarz: Jakby prześledzić poziom ich muzyki to można zauważyć pewną prawidłowość: pierwsza EPka na 5/10, następnie tendencja wzrostowa do płyty Holy War, której dałem 8/10 a następnie stopniowy spadek formy aż do powrotu do 5/10 na wydanej przed czterema laty Human Target więc tym razem jakoś niespecjalnie na nich czekałem. Tuż przed planowaną datą premiery doszło do incydentu związanego z ich wokalistą, Chrisem "CJ" McMahonem: na jakimś portalu społecznościowym, pod propagandowym filmikiem dotyczącym ludzi transpłciowych na którym matka zapytała dziecko czy czuje się chłopcem czy dziewczynką a ten odpowiedział, że obojgiem, McMahon napisał komentarz "za aprobatę odpowiedzi dziecka, matka powinna zostać spalona". Zaraz podniósł się kwik środowisk LGBTQ+ oskarżających go o transfobię i nietolerancję oraz naciski na Thy Art Is Murder by coś z tym zrobili w wyniku czego Chris został od razu wyrzucony z zespołu a jego partie wokalne usunięte z nowego materiału i ponownie nagrane z na szybko przyjętym nowym wokalistą Tylerem Millerem po czym dodane do nowego albumu, który został wydany tydzień później niż planowano. W każdym razie Godlike okazało się być nadspodziewanie dobre: utwory są ciekawe i zróżnicowane, tym razem wprawdzie jest mniej breakdownów i niskich growli ale za to zaczęli grać bardziej progresywnie (pomiędzy bardziej tradycyjnymi riffami są takie od razu kojarzące się w metalem progresywnym) i technicznie. Generalnie to śmiało mogę stwierdzić, że wzorowali się na Fit For An Autopsy czyli innych reprezentantach gatunku, którzy to w ostatnich latach są w bardzo dobrej formie (trzecie miejsce zeszłorocznego rankingu płyt), zresztą macierzysty band Tylera czyli Aversion Crown na ich ostatnim albumie również brzmiał podobnie. W każdym razie na Godlike utwory mają dosyć podobną budowę do tych ze wspomnianej  kapeli (przy czym są zdecydowanie bardziej techniczne niż progresywne) a nawet wokal brzmi podobnie a wokalista stosuje podobne formy wokalu czyli głównie średniej mocy growle i screamy w tym takie bardziej emocjonalne, za to w przeciwieństwie do FFAA u Thy Art Is Murder nie ma żadnych czystych wokali (ale już w Aversion Crown, Tyler je również stosował).


32. Eleine "We Shall Remain" (8/10)
Tracklista:
1. Never Forget
2. Stand by the Flame
3. We Are Legion
4. Promise of Apocalypse
5. Blood in Their Eyes
6. Vemod
7. Through the Mist
8. Suffering
9. War das alles
10. We Shall Remain
Długość: 0:37:00
Gatunek: Symphonic Metal
Data wydania: 07.07.2023r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Główny wokal: Madeleine "Eleine" Liljestam ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz wokal (growle i czyste): Rikard Ekberg ; Gitara basowa: Filip Stålberg ; Perkusja: Jesper Sunnhagen
Wytwórnia: Black Lodge Records
Pozycja w dyskografii: 4
Ciężar: 2,5/5
Najlepsze utwory: Promise of Apocalypse ; Suffering ; We Shall Remain
Zalety: epickość ; metalowe podejście do metalu symfonicznego ; urozmaicenie w postaci męskich growli
Wady:
Dodatkowy komentarz: Generalnie można wyróżnić dwa podejścia do metalu symfonicznego: pierwszy bardzo mocno zalatuje popem a prosto grające gitary tworzą raczej tło, skryte gdzieś pod warstwą melodyjności i tutaj za przykłady można podać Within Temptation czy Delain za to drugi jest faktycznie metalowy z wyrazistymi riffami, solówkami a czasami kobiecemu czystemu wokalowi towarzyszą męskie growle i tu przykładowymi zespołami są Xandria, Sirenia, Tristania, After Forever czy Epica jak i również właśnie opisywane Eleine. Podstawą jest piękny wokal obdarzonej dużymi walorami głosowymi (i nie tylko) Madeleine "Eleine" Liljestam, która wprawdzie sama nie śpiewa operowo, co w tym gatunku jest dość częste, jednak jest to nadrabiane obecnością chóru. Dodatkowym wokalem są właśnie pojawiające się od czasu do czasu męskie growle oraz niekiedy czyste. Instrumentalnie wyraźnie jest słyszalna szwedzka szkoła metalowa z wyrazistymi szybkimi i dość rozbudowanymi riffami, które są dobrze słyszalne pomimo symfonicznych elementów. Ten opis przygotowałem przy okazji ich poprzedniego albumu, jednak idealnie pasuje on również do najnowszego gdyż muzycznie trzymają się swojego stylu, a jeśli chodzi o poziom to poprzednio było trochę lepiej (refreny nieco bardziej zapadały w pamięć). Ciekawostka: oni nie tylko mają metalowe podejście do gatunku to jeszcze z płyty na płytę zaczynają grać trochę ciężej zwiększając ilość growli i skomplikowanie riffów.


33. Evile "The Unknown" (8/10)
Tracklista:
1. The Unknown
2. The Mask We Wear
3. Monolith
4. When Mortal Coils Shed
5. Sleepless Eyes
6. Out of Sight
7. At Mirror's Speech
8. Reap What You Sow
9. Beginning of the End
10. Balance of Time
Długość: 0:47:00
Gatunek: Thrash Metal
Data wydania: 07.07.2023r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara prowadząca: Ol Drake ; Gitara rytmiczna i tylne wokale: Adam Smith ; Gitara basowa i tylne wokale: Joel Graham ; Perkusja i tylne wokale: Ben Carter
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 6
Ciężar: 3/5
Najlepsze utwory: Napalm Records
Zalety: specyficzny metallicowy klimat ; ciekawe riffy
Wady: trzy utwory są w stylu tych z niewypału znanego jako Hell Unleashed
Dodatkowy komentarz: Początkowo grupa nazywała się Metal Militia i zajmowała się coverowaniem wczesnych utworów Metallica jednak po zmianie nazwy zaczęli już tworzyć własny materiał w którym jednak mocno było słychać inspirację zespołami Metallica i Slayer a ich wokalista Matt Drake miał barwę głosu zbliżoną do Jamesa Hetfielda oraz śpiewał w podobny sposób. Debiut był raczej średni jednak każda kolejna płyta była lepsza od poprzedniej i wyraźnie było widać iż muzycy się ciągle rozwijają (muzyka stawała się bardziej różnorodna i ciekawsza jak na płytach Mettalici począwszy od Black Album, z pominięciem hard rockowych eksperymentów z okresu Load / Reload) aż nagle w 2013 roku nastała długa cisza... po czym w 2021 roku powrócili z nową płytą, na której niestety okazało się, że Matt Drake odszedł a jego miejsce na stanowisku wokalisty zajął jego brat, Ol Drake który to dotychczas był głównym gitarzystą a sądząc po jego wokalach, nie miał doświadczenia w śpiewaniu gdyż brzmiał nijako i monotonnie, zresztą jak cały, mocno nieudany album Hell Unleashed (był agresywny, szybki i energiczny jednak jednocześnie okropnie nudny i wtórny). Niezbyt miałem ochotę na sprawdzanie jeszcze czegoś od nich, jednak nowy singiel The Unknown mnie do tego zachęcił gdyż brzmiał jakby pochodził ze Skull czyli ich najlepszego albumu. Okazało się, że faktycznie na nowym krążku postanowili kontynuować wcześniej obraną drogę a więc dużo się tutaj dzieje, są różne wokale, zmiany tempa, w tym dość dużo zwolnień, sporo ciekawych riffów i ogólnie klimat najbardziej przypominający mi Black Album Metallici. Tutaj zdecydowanie muszę pochwalić Ol Drake’a, który musiał naprawdę mocno pracować nad swoim głosem, do tego stopnia, że z osoby, która ledwo radziła sobie z jednym sposobem śpiewania, zmienił się w kogoś kto bardzo dobrze sobie radzi z czystymi wokalami i krótkimi partiami screamowanymi (a w zasadzie to coś pomiędzy czystym a screamem), przy czym warto zauważyć iż w momentach gdy zbyt długo podkrzykuje, zaczyna przynudzać, co dobrze słychać w najgorszych utworach na albumie czyli Sleepless Eyes, Out of Sight oraz Reap What You Sow w których to właśnie w ogóle nie ma czystego wokalu i są monotonne, krótko mówiąc mocno przypominają nieudane Hell Unleashed. Generalnie to wyraźnie obecny wokalista starał się śpiewać podobnie jak wcześniej jego brat, wzorujący się na Hetfieldzie co mu się udało, przy czym jednak Ol ma inną barwę głosu więc pomimo podobnego sposobu śpiewania, nie można go pomylić z Jamesem Hetfieldem.


34. Chrome Waves "Earth Will Shed Its Skin" (7/10)
35. Unprocessed "...And Everything In Between" (7/10)
36. Worm Shepherd "The Sleeping Sun" (7/10)
37. Ne Obliviscaris "Exul" (7/10)
38. Lions at the Gate "The Excuses We Cannot Make" (7/10)
39. Periphery "Periphery V Djent is Not a Genre" (7/10)
40. Baroness "Stone" (7/10)
41. Gorod "The Orb" (7/10)
42. August Burns Red "Death Below" (7/10)
43. Castiel "Shadowlands" (7/10)
44. Einar Solberg "16" (7/10)
45. Dawn of Ouroboros "Velvet Incandescence" (7/10)
46. Omega Infinity "The Anticurrent" (7/10)
47. Frozen Crown "Call of the North" (7/10)
48. Myrkur "Ragnarok (Original Soundtrack)" (7/10)
49. Burning Witches "The Dark Tower" (7/10)
50. Blackbriar "A Dark Euphony" (7/10)
51. Logical Terror "Sides of the Unknown" (7/10)
52. Liv Sin "KaliYuga" (7/10)
53. Aortha "Monolit" (7/10)
54. Myrkur "Spine" (7/10)
55. Suicide Silence "Remember... You Must Die" (7/10)
56. Dark Sarah "Attack of Orym" (7/10)
57. Humanity's Last Breath "Ashen" (7/10)
58. ISON "Stars & Embers" (7/10)
59. Metallica "72 Seasons" (7/10)
60. Spiritbox "The Fear of Fear" (7/10)
61. Chelsea Grin "Suffer in Heaven" (6/10)
62. In This Moment "Godmode" (6/10)
63. Stellar Circuits "Sight To Sound" (6/10)
64. Godsmack "Lighting Up The Sky" (6/10)
65. Flames of Fire "Our Blessed Hope" (6/10)
66. Lord of Shadows "Echoes of Yore" (6/10)
67. Sleep Token "Take Me Back To Eden" (6/10)
68. SickSense "Fools Tomorrow" (6/10)
69. Sirenia "1977" (6/10)
70. Born Through Fire "Purify and Refine" (6/10)
71. Insomnium "Anno 1696" (6/10)
72. Butcher Babies "…'Til The World's Blind" (5/10)
73. Katatonia "Sky Void of Stars" (5/10)
74. ††† "Goodnight, God Bless, I Love U, Delete." (5/10)
75. Osiah "Kairos" (5/10)
76. Till Lindemann "Zunge" (5/10)
77. Rise To Fall “The Fifth Dimension " (5/10)
78. Avenged Sevenfold "Life Is But a Dream…" (4/10)
79. Voyager "Fearless in Love" (4/10)
80. Butcher Babies "Eye For An Eye" (4/10)
81. Otep "The God Slayer" (4/10)
82. Signs of the Swarm "Amongst The Low & Empty" (4/10)
83. Unearth "The Wretched; The Ruinous" (3/10)
84. September Mourning "Volume IV" (3/10)
85. Queens Of The Stone Age "In Times New Roman…" (3/10)
86. Taproot "SC\SSRS" (3/10) 
87. Bad Wolves "Die About It" (2/10)

        To już oficjalnie koniec kolejnego rocznego podsumowania, dziękuję za uwagę i dotrwanie do końca, choć zapewne jak to bywa gdzieś w bliższej czy dalszej przyszłości zapoznam jakieś albumy z 2023 roku, których nie miałem możliwości poznać w zeszłym roku ze względu na ich ogromną ilość, płyty, które mogły być tak dobre, iż zmieniłyby wygląd tej listy, może i jakieś zasługujące na 10/10, a jeżeli tak się stanie to możliwe, że będę go modyfikował na moim blogu. Teraz jednak przede wszystkim czas otworzyć się na nowy 2024 rok i całe bogactwo nowych płyt i zespołów, jakie on zaoferuje. Przewidywania, co do następnego zestawienia? Pewnie można się spodziewać, że zespoły wydające coś w 2021 i 2022 roku zrobią to również w 2024. Może jakiś zespół z przeszłości nagle powróci w wielkim stylu? Może poznam coś nowego genialnego? Czas pokaże, co z tego wyjdzie, przy czym oczywiście największą nadzieję pokładam w nowych płytach od zespołów, które w ostatnich latach dostawały ode mnie oceny od 8/10 w górę a które jednocześnie nie mają w zwyczaju rozczarowywać czy schodzić do typowej siódemki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz