czwartek, 7 stycznia 2021

Ranking płyt wydanych w 2020 roku

           Kolejny muzyczny rok za nami, więc najwyższy czas na już kolejne, wielkie podsumowanie wszystkich przesłuchanych przede mnie płyt a o tym, co było, najlepsze, bardzo dobre, dobre, dość dobre, średnie czy poniżej średniej dowiecie się już za chwilę. Ostatnimi czasy z roku na rok przybywała ilość opisywanych przeze mnie płyt ale 2020 był dość specyficzny: z powodu pandemii prace nad albumami się opóźniały i ogólnie jakoś mniej ich wychodziło choć z drugiej strony niektórym tak brakowało pieniędzy z powodu odwoływania tras koncertowych, że upierali się aby skończyć na siłę i wydawać w efekcie czego ogólny poziom muzyczny był zauważalnie niższy. Wprawdzie trafiły się dwie dziesiątki, jednak dziewiątek i ósemek w tym rankingu jest zdecydowanie mniej niż zwykle, dominowały za to po prostu dobre płyty, które wprawdzie nie wywoływały zachwytów, ale przyjemnie się ich słuchało, sporo było dość dobrych jak i pewna ilość rozczarowań. Niektórych nowych czytelników moich podsumowań mogą zaskakiwać ogólnie dość wysokie oceny i praktycznie brak bardzo niskich, ale spowodowane jest to wcześniejszą ostrą selekcją zespołów do zapoznania i jak coś od razu sprawia wrażenie średniaka to w ogóle nie tracę na to czasu, grupa musi mieć to coś, co przyciągnie moją uwagę i ostatecznie wychodzi na to, iż słucham głównie najlepszych o stałej formie gdzie rozczarowanie sprowadza się zwykle do dania szóstki czy piątki, co znaczy, że i tak dany krążek nadal jest lepszy od tych, jakie wydają odrzucone na starcie kapele. Mała informacja wyjaśniająca punkt "pozycja w dyskografii": jako, że zespoły wydają różne rzeczy, które można podzielić na longplaye, EPki, demówki, splity, płyty świąteczne, takie z coverami czy the best of co może wprowadzać zamieszanie, postanowiłem brać tu pod uwagę praktycznie wyłącznie oficjalne płyty długogrające a jeżeli akurat ktoś wypuścił mini album to napisałem o tym odpowiednią informację. Jeżeli chodzi o "ciężar" w zaletach to oczywiście wiadomo, że ciężar ciężarowi nierówny więc dodatkowo należy zwrócić uwagę na gatunek bo ciężki deathcore czy death metal zawsze będzie cięższy niż ciężki metalcore czy melodic death metal chociaż we wszystkich będzie on jedną z zalet. Po małym wstępie zapraszam już wszystkich do przeczytania mojego rankingu płyt sprawdzonych w 2020 roku a wcześniej dla przypomnienia opis mojej skali ocen: 


1. Kompletna tragedia, nie uznaję oceny 0 i niższych, więc ukrywają się one pod jedynką, czyli, że to, co ją otrzyma oznaczać może zarówno kompletny syf, który można by określić np. jako -50/10 jak i prawdziwe 1, w każdym razie lepiej się trzymać od tego z daleka. Generalnie w rankingach nie występuje bo zwyczajnie nie słucham czegoś takiego.
2. Tragedia ale ma jakieś minimalne zalety. Co do występowania podobnie jak wyżej.
3. Da się posłuchać ale raczej szkoda na to czasu gdyż to nieprzyjemne dla ucha. Jako, że płyty oceniam po kilkukrotnym odsłuchaniu a coś co można by tak ocenić nie jest miłe dla ucha to również zwykle omijam takie krążki więc i w rankingach zwykle się ich u mnie nie spotyka.
4. Album poniżej średniej, można posłuchać, ma jakieś swoje niewielkie zalety, ale jednak wad jest więcej.
5. Typowy średniak, nie rani uszu, ale też raczej nie wywołuje pozytywnych odczuć, czyli dosyć bezpłciowe granie gdzie wad i zalet jest po równo.
6. Całkiem dobry, odczucia przy odsłuchiwaniu jak najbardziej pozytywne jednak mogłoby być lepiej.
7. Dobra płyta, ta ocena jest u mnie najczęściej spotykana. Generalnie wszystko jest w porządku i słucha się tego przyjemnie, zespół zrobił swoje jednak aby otrzymać osiem potrzeba czegoś więcej.
8. Bardzo dobra i na pewno warta polecenia, coś co wyróżnia się z tłumu poziomem. Od tej oceny zaczynają się najlepsze albumy, które na dłużej pozostają w pamięci.
9. Płyta wyjątkowa, czymś zachwycająca np. pięknem, klimatem, ciężarem czy techniką, podczas słuchania nie wyłapuje się wad i ma się ochotę do niej często wracać.
10. Genialna, ma wszystko to co poprzednia ocena ale i coś więcej, album do którego, zawsze chętnie się wraca, ma się ochotę śledzić teksty podczas słuchania, taki który od razu przychodzi na myśl gdy słyszy się pytanie w stylu "wymień swoje ulubione płyty". 


1. The Ocean "Phanerozoic II Mesozoic | Cenozoic" (10/10)
Gatunek: Sludge Metal / Progressive Metal / Post-Metal 
Długość: 0:51:03 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: Niemcy 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Loïc Rossetti ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Robin Staps, David Ramis Åhfeldt ; Gitara basowa: Mattias Hagerstrand ; Perkusja: Paul Seidel 
Wytwórnia: Metal Blade Records 
Pozycja w dyskografii: 9 
Najlepsze utwory: Triassic ; Jurassic | Cretaceous ; Pleistocene 
Zalety: ciężar ; złożoność i różnorodność utworów ; klimat ; unikatowe brzmienie 
Wady: 
Dodatkowy komentarz: Zespół, który zaliczam do najlepszych na świecie, o czym wiedzą wszyscy, którzy czytali mój specjalny ranking "najlepsze z najlepszych" gdzie trzy ich płyty: Precambrian, Heliocentric i Anthropocentric umieściłem tam w pierwszej dziesiątce a Phanerozoic I: Palaeozoic na nieco dalszym miejscu, za to wydany pomiędzy Anthropocentric a poprzedniczką, Pelagial dostało ode mnie mocną dziewiątkę. Nówka utrzymuje trend genialności a więc zespół nadal jest w doskonałej formie, co naprawdę mnie cieszy gdyż w związku z nią miałem naprawdę wysokie oczekiwania i jak zwykle mnie nie zawiedli. W 2018 roku Niemcy postanowili zrobić kontynuacje Precambrian wydając z dwuletnią przerwą dwie płyty koncepcyjne: Phanerozoic I i II gdzie motywem jest następny w kolejności Eon, czyli Fanerozoik. Tytułami utworów na pierwszej z nich są okresy ery paleozoicznej a na drugiej okresy mezozoiku (przy czym Jura i Kreda zostały połączone w jeden utwór) za to w przypadku kenozoiku okresy zostały pominięte a tytułami zostały epoki (tutaj z kolei Miocen i Pliocen zostały połączone). Na Phanerozoic II: Mesozoic | Cenozoic znajdziemy jak zwykle wysokiej jakości zróżnicowane, rozbudowane utwory z zapadającą w pamięć warstwą instrumentalną oraz wokalami, tym razem podobnie jak ostatnio a w odróżnieniu od eonowej poprzedniczki tutaj jest więcej czystego wokalu i klimatycznych, post-metalowych zwolnień. Tradycyjnie oprócz typowego metalowego instrumentarium można usłyszeć tu również inne, bardziej klasyczne instrumenty jak pianino, saksofon czy skrzypce przy czym nie ma ich aż tak dużo jak np. na Precambrian czy Heliocentric. Ciekawostka: W utworze Jurassic | Cretaceous ponownie gościnnie wystąpił wokalista Katatonii Jonas Renke (pojawił się też płytę temu w kawałku Devonian: Nascent) a w utworze Paleocene wokalnie udzielił się Tomas Hallbom pełniący funkcję wokalisty The Ocean za czasów albumu Fluxion.


2. Lorna Shore "Immortal" (10/10)
Gatunek: Symphonic Brutal Technical Deathcore
Długość: 0:45:45
Data wydania: 31.01.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: CJ McCreery  ;  Gitara prowadząca i basowa: Adam De Micco  ;  Gitara rytmiczna i basowa: Andrew O’Connor  ;  Perkusja: Austin Archey
Wytwórnia: Century Media
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Immortal ; Warpath of Disease ; Relentless Torment
Zalety: ciężar ; technika ; epickość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zanim zacznę pisać o płycie muszę najpierw wspomnieć o pewnych przetasowaniach jakie nastąpiły ostatnimi czasy w kilku kapelach z tych rejonów muzycznych. Alex Koehler opuścił Chelsea Grin aby pracować nad swoim projektem Grudges (druga wersja jest taka, że poszedł na odwyk) więc na jego miejsce przyszedł Tom Barber z Lorna Shore. To jednak sprawiło, że teraz oni nie mieli wokalisty więc dołączył do nich CJ McCreery z Signs of the Swarm przez co jednak z kolei oni nie mieli już gościa od wokalu więc... do składu doszedł Dave Simonich z kapeli Improvidence ten jednak pozostał również w macierzystym bandzie (który wydał tylko dwie EPki pomiędzy którymi były trzy lata przerwy więc opornie im coś idzie a praca z innym zespołem może ten dobić) więc reakcja łańcuchowa została przerwana. W efekcie tych działań wymienione przeze mnie bandy powydawały płyty z nowymi wokalistami: w 2018 Chelsea Grin przy czym niestety dołączenie dobrego wokalisty do innego dobrego zespołu poskutkowało powstanie mocno średniego krążka, Signs of the Swarm w 2019 gdzie brzmienie się zmieniło (zaczęli grać nieco lżej ale trochę bardziej technicznie i zróżnicowanie), ale poziom za bardzo się nie zmienił za to Lorna Shore swój wypuścili teraz więc czas przejść do jego krótkiego opisu. Sama ich muzyka ulegała pewnym zmianom nawet przy tym samym wokaliście i tak na pierwszej EPce zaczynali od progressive deathcore, potem na dwóch kolejnych przeszli na brutal deathcore aby na longplayach tworzyć blackened deathcore. Immortal przyniosło kolejne zmiany tak, że w zasadzie nie są zbytnio podobni do samych siebie gdyż teraz to co wykonują można określić jako symphonic brutal technical deathcore. Nowy wokalista praktycznie nie bawi się w skrzeczane wokale, za to bardzo często stosuje niskie growle, za to instrumentalnie z jednej strony nastąpiło złagodzenie brzmienia symfonicznymi wstawkami ale z drugiej więcej tu breakdownów i technicznego grania. Zmiany wokalu często mają negatywny wpływ na zespoły w których one następują ale to jeden z tych przypadków gdy zmiana była korzystna gdyż w wyniku niej powstała najbardziej zróżnicowana i najlepsza płyta w dyskografii Lorna Shore. Niestety obecnie CJ McCreery nie jest już członkiem kapeli gdyż został wyrzucony po tym jak na światło dzienne wyszły informacje o wykorzystywaniu seksualnym kobiet i wysyłaniu do nich obraźliwych wiadomości tekstowych czyli wychodziłoby na to iż muzyk (o ile oskarżenia są prawdziwe, gdyż jak wiadomo ostatnio oskarżanie znanych mężczyzn o stosowanie przemocy, molestowanie i gwałt stało się modne) wprawdzie utalentowany ale człowiek marny. Jak na gatunek okładka wyróżnia się z tłumu i w zasadzie bardziej kojarzy mi się z folk czy pagan metalem niż deathcore'm.


3. Sojourner "Premonitions" (9/10)
Gatunek: Atmospheric Black Metal / Folk Metal
Długość: 0:56:37
Data wydania: 08.05.2020r
Kraj: Nowa Zelandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Emilio Crespo  ;  Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna oraz flażolet: Chloe Bray   ;  Gitara prowadząca, gitara rytmiczna, keyboard i pianino: Mike Lamb   ;  Gitara basowa: Mike Wilson  ;  Perkusja: Riccardo Floridia
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: The Apocalyptic Theater ; The Deluge ; Atonement
Zalety: ciężar ; klimat ; rozbudowane i nieschematyczny utwory
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół mocno stawia na klimatyczne, atmosferyczne, przestrzenne granie osiągane poprzez specyficzne dość malownicze riffy, folkowe ozdobniki czy keyboarda w związku z czym są dość łatwo przystępni pomimo iż dominują skrzeczane, blackowe wokale. Oprócz męskich skrzeków w ich twórczości występują dodatkowo delikatne, kobiece cleany, których ilość z płyty na płytę trochę wzrasta wraz z ogólną "atmosferycznością" i podobnie jest z poziomem muzyki, a nówka jest naprawdę genialna oraz zdecydowanie warta uwagi.


4. Black Crown Initiate "Violent Portraits of Doomed Escape" (9/10)
Gatunek: Progressive Technical Death Metal
Długość: 0:50:08 
Data wydania: 07.08.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal (growl): James Dorton ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz wokal (czysty): Andy Thomas ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Ethan McKenna ; Gitara basowa: Nick "Bass" Shaw 
Muzyk sesyjny: Perkusja: Gabe Seeber 
Wytwórnia: Century Media Records 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: Invitation ; Years in Frigid Light ; Sun of War 
Zalety: ciężar ; technika ; miejscami chwytliwość 
Wady: 
Dodatkowy komentarz: Wykonują progressive technical death metal przy czym debiut jest najbardziej techniczny i najcięższy z jedynie pojedynczymi czystymi wokalami a tak to zdecydowanie dominują tam growle, druga płyta to przesunięcie się w stronę progresywności i pododawania sporej ilości czystych wokali oraz zwolnień do utworów za to na trzeciej znaleźli złoty środek gdzie technicznego, szybkiego, pełnego growli grania jest tylko trochę więcej niż nieco wolniejszego, bardziej progresywnego z czystymi, chwytliwymi jak na gatunek wokalami. Wraz z modyfikacją brzmienia przychodzi też coraz wyższy poziom wykonywanej przez nich muzyki i tak debiut to typowa siódemka, druga to ósemka jednak na granicy z siódemką a tym razem zasłużyli na mocną dziewiątkę co mnie cieszy bo lubię gdy słuchane przeze mnie zespoły grają coraz lepiej.


5. Night Crowned "Impius Viam" (9/10)
Gatunek: Blackened Death Metal
Długość: 0:55:38
Data wydania: 28.02.2020r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl i scream): K. Romlin  ;  Gitara prowadząca i wokal (czysty): J. Eskilsson  ;  Gitara rytmiczna i basowa: H. Liljesand  ;  Perkusja: J. Jaloma
Wytwórnia: Noble Demon
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Ira ; All Life Ends ; Ego Sum Bestia
Zalety: ciężar ; szybkość ; energia ; zróżnicowane jak na gatunek
Wady:
Dodatkowy komentarz: W 2018 roku wydali EPkę zatytułowaną Humanity Will Echo Out, zawierającą trzy utwory a po dwóch latach wzięli je, dodali dziewięć kolejnych i wypuścili jako długogrający album. Jest tu wszystko to co czyni muzykę genialną czyli z jednej strony ciężar, szybkość, technika i energia a z drugiej duża różnorodność, symfoniczne wstawki, melodyjność (z powodu wyraźnego inspirowania się melodic death metalem) i pewien rodzaj chwytliwości, którą udało się osiągnąć bez łagodzenia brzmienia czy dodawania refrenów z czystym wokalem. Skoro już jestem przy wokalu to pojedyncze cleany się zdarzają jednak zdecydowanie przeważają najróżniejsze growle, screamy, skrzeki a nawet miejscami screamo (czyli takie bardziej emocjonalne screamy).


6. Eleine "Dancing in Hell" (9/10)

Gatunek: Symphonic Metal 
Długość: 0:49:57 
Data wydania: 27.11.2020r 
Kraj: Szwecja 
Język tekstów: angielski 
Skład: Główny wokal: Madeleine "Eleine" Liljestam ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz wokal (growle i czyste): Rikard Ekberg ; Gitara basowa: Anton Helgesson ; Perkusja: Jesper Sunnhagen 
Wytwórnia: Black Lodge Records 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: Dancing in Hell ; As I Breathe ; Die from Within 
Zalety: epickość ; 
metalowe podejście do metalu symfonicznego ; urozmaicenie w postaci męskich growli
Wady: 
Dodatkowy komentarz: Generalnie można wyróżnić dwa podejścia do metalu symfonicznego: pierwszy bardzo mocno zalatuje popem a prosto grające gitary tworzą raczej tło, skryte gdzieś pod warstwą melodyjności i tutaj za przykłady można podać Within Temptation czy Delain za to drugi jest faktycznie metalowy z wyrazistymi riffami, solówkami a czasami kobiecemu czystemu wokalowi towarzyszą męskie growle i tu przykładowymi zespołami są Xandria, Sirenia, Tristania, After Forever czy Epica jak i również właśnie opisywane Eleine. Podstawą jest piękny wokal obdarzonej dużymi walorami głosowymi (i nie tylko) Madeleine "Eleine" Liljestam, która wprawdzie sama nie śpiewa operowo co w tym gatunku jest dość częste jednak jest to nadrabiane obecnością chóru. Dodatkowym wokalem są właśnie pojawiające się od czasu do czasu męskie growle oraz niekiedy czyste. Instrumentalnie wyraźnie jest słyszalna szwedzka szkoła metalowa z wyrazistymi szybkimi i dość rozbudowanymi riffami, które są dobrze słyszalne pomimo symfonicznych elementów. Ciekawostka: oni nie tylko mają metalowe podejście do gatunku to jeszcze z płyty na płytę zaczynają grać ciężej zwiększając ilość growli i skomplikowanie riffów.

7. Haken "Virus" (9/10)
Gatunek: Progressive Metal
Długość: 0:51:59
Data wydania: 10.07.2020r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ross Jennings  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna, keyboard oraz tylne wokale: Richard Henshall  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna oraz tylne wokale: Charlie Griffiths  ;  Gitara basowa oraz tylne wokale: Conner Green  ;  Perkusja, tuba oraz tylne wokale: Raymond Hearne  ;  Keyboard oraz tylne wokale: Diego Tejeida
Wytwórnia: Inside Out Music
Pozycja w dyskografii: 6
Najlepsze utwory: Invasion ; Carousel ; Messiah Complex I Ivory Tower
Zalety: złożoność i rozbudowanie utworów ; technika
Wady:
Dodatkowy komentarz: Tworzą lżejszą, praktycznie wyłącznie z czystymi wokalami odmianę progressive metalu, taką na pograniczu z progressive rockiem i generalnie stylem przypominają takie kapele jak Tool, Soen, Voyager czy Leprous. Podobnie jak ci ostatni zdarza im się stosować wysokie wokale podchodzące pod falset, za to w przeciwieństwie do pozostałych (oprócz ostatnich płyt Voyager) ich muzyka jest miejscami mocno techniczna. Najnowsza płyta stylem nie odbiega od wcześniejszych za to poziom nieco wyższy niż kiedykolwiek a więc śmiało mogę stwierdzić, że to najlepszy album jaki wydali. Data premiery Virus była kilkakrotnie przesuwana z powodu pandemii koronawirusa i tak najpierw miała ukazać się 5 czerwca, następnie 19 czerwca a ostatecznie wyszła 10 lipca. Utwory i pomysł na tytuł i okładka powstały jeszcze przed wczesną fazą pandemii co oznacza iż nie mają one związku z całą tą sytuacją na świecie a jedynie przez zbieg okoliczności sprawiają takie wrażenie.


8. Ignea "The Realms of Fire and Death" (9/10)
Gatunek: Progressive Symphonic Metal
Długość: 0:41:56
Data wydania: 17.04.2020r
Kraj: Ukraina
Język tekstów: angielski ; jeden utwór po ukraińsku ; jeden utwór po farersku (język Farerów czyli mieszkańców Wysp Owczych najbardziej podobny do norweskiego i islandzkiego)
Skład: Wokal: Helle Bogdanova  ;  Gitara: Dmitriy Vinnichenko  ;  Gitara basowa: Xander Kamyshin  ;  Perkusja: Ivan Kholmogorov  ;  Keyboard i dodatkowy wokal: Evgeny Zhytnyuk
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Í Tokuni ; Jinnslammer ; Black Flame
Zalety: ciężar ; chwytliwość ; nieschematyczność i złożoność utworów ; energia ; technika
Wady:
Dodatkowy komentarz: Wykonują dość nietypową i oryginalną muzykę, którą trochę trudno jednoznacznie zaszufladkować ale najłatwiej ją opisać jako progressive symphonic metal z elementami orientalnymi i występującymi czasami klasycznymi instrumentami. Mało znani choć nie wiem dlaczego bo naprawdę są warci uwagi a ich utwory łatwo zapadają w pamięć a do tego są nieschematyczne, energetyczne, przebojowe ale i dosyć ciężkie gdyż ich wokalistka Helle Bogdanova oprócz czystych wokali stosuje również growle. The Realms of Fire and Death generalnie jest w tym samym stylu i tej samej jakości co debiut przy czym tam jednak przeważały elementy symfoniczne a tym razem progresywne, z większą ilością mięsistych, miejscami dość technicznych riffów oraz growli, które dodatkowo są nieco głębsze i mocniejsze niż poprzednio. Ciekawostka: ostatni utwór na płycie czyli Black Flame jest angielską wersją drugiego, zatytułowanego Чорне Полум'я, który to jest zaśpiewany po ukraińsku, natomiast utwór Í Tokuni jest coverem kawałka pierwotnie wykonywanego przez farerską wokalistkę Eivør Pálsdóttir.


9. Skyforest "A New Dawn" (8/10)
Gatunek: Atmospheric Black Metal / Post-Metal
Długość: 0:46:32
Data wydania: 20.02.2020r
Kraj: Rosja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (skrzek), Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa, perkusja oraz keyboard: B.M. ;  Wokal (czysty): Michael Rumplei
Wytwórnia: Northern Silence Productions
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Along the Waves ; The Night is No More ; Wanderer
Zalety: ciężar ; klimat ; dość rozbudowane i nieschematyczny utwory
Wady:
Dodatkowy komentarz: Projekt rosyjskiego multiinstrumentalisty znanego jako B.M. Debiut był całkiem dobry ale typowo gatunkowy i dosyć monotonny, gdyż przez większość czasu brzmiał praktycznie tak samo, tak jakby muzyk wziął jeden utwór, skopiował go pięć razy po czym do każdej kopii dorzucił jakiś element mający odróżnić go od pozostałych. Efekt był taki, że pojedyncze utwory brzmiały dobrze ale jako całość krążek był monotonny. Na drugiej płycie zaczął pracować nad własnym stylem, starając się przy tym o urozmaicenie muzyki dzięki różnym wokalom (obok skrzeków pojawiły się regularne męskie czyste a to dzięki nawiązaniu współpracy z Michaelem Rumplei, który tu jeszcze ma status muzyka sesyjnego ale od następnej płyty oficjalnie staje się członkiem projektu oraz gościnne żeńskie) oraz ciekawszą pracą instrumentów co dało dobre efekty i na szczęście było dalej kontynuowane co słychać na tegorocznym A New Dawn. To cały czas atmospheric black metal jednak skoncentrowany na atmosferyczności, któremu dodatkowo towarzyszą wyraźne wpływy post-metalu a chwilami folk metalu. Płyta jest wprawdzie najlżejsza w dyskografii ze względu na dużą ilość zwolnień i czystych wokali (które w niektórych utworach występują równie często albo i trochę częściej niż skrzeki) ale jednocześnie najbardziej dojrzałą, zróżnicowaną, klimatyczną oraz oczywiście najlepszą jaką wydali.


10. Zhakiah "Where the Light Will Thread" (8/10)

Gatunek: Melodic Death Metal 
Długość: 0:28:12 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: Finlandia 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal, gitara prowadząca, rytmiczna, basowa i perkusja: Jani Stefanović 
Wytwórnia: Melodic Passion Records 
Pozycja w dyskografii: 1 
Najlepsze utwory: Dominium Aeternum ; Ancient of Days ; The Encasing of Ashes 
Zalety: ciężar ; moc ; szybkość ; klimat Älvestamowych kapel 
Wady: 
Dodatkowy komentarz: Projekt, który w tym roku założył fiński muzyk Jani Stefanović i jak to często bywa z projektami sam zajmuje się tu wszystkimi instrumentami i wokalami. Znany jest z takich kapel jak Solution .45, Miseration, The Few Against Many, Essence of Sorrow, The Weakening oraz również założonego w tym roku The Waymaker. Fani wokalu Christiana Älvestama od razu rozpoznają charakterystyczny styl gry gdyż Jani pełni funkcję gitarzysty w trzech jego zespołach (pierwsze trzy, które wymieniłem przed chwilą), a do tego od razu słychać, że w swoich wokalach wzorował się na nim a więc na płycie można usłyszeć średniej mocy i niskie growle oraz od czasu do czasu czyste wokale. Generalnie muzykę zawartą na Where the Light Will Thread można opisać jako brzmienie Solution .45 wzmocnione przez Miseration czyli melodic death metal z dość mocnymi wpływami death metalu. Początkowo miałem ich ominąć z obawy przed powtórką sytuacji ze Scar Symmetry gdzie po odejściu Älvestama i przyjęciu na jego miejsce dwóch innych wokalistów, niby grali podobnie ale jednak to już zdecydowanie nie było to co wcześniej a podobieństwo do wcześniejszych płyt tylko wzmacniało poczucie braku głosu Christiana. W przypadku Zhakiah nie ma takiego odczucia, znaczy pewnie z Älvestamem brzmiałoby to jeszcze lepiej ale i tak spokojnie można stwierdzić iż Jani Stefanović bardzo dobrze sam sobie tu radzi a płyta jest zdecydowanie warta polecenia. Ciekawostka: Debiutanckie płyty Zhakiah i The Waymaker zostały wydane dokładnie tego samego dnia czyli 25 września.


11. Draconian "Under a Godless Veil" (8/10)
Gatunek: Doom Metal 
Długość: 1:02:17 
Data wydania: 30.10.2020r 
Kraj: Szwecja 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal (growl): Anders Jacobsson ; Wokal (czysty): Heike Langhans ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Johan Ericson ; Gitara rytmiczna: Daniel Arvidsson ; Gitara basowa: Fredrik Johansson ; Bębny, Perkusja: Jerry Torstensson 
Wytwórnia: Napalm Records 
Pozycja w dyskografii: 7 
Najlepsze utwory: The Sacrificial Flame ; Moon over Sabaoth ; Ascend into Darkness 
Zalety: klimat ; ciężar ; piękne wokale Heike 
Wady: chwilami robi się za wolno co wywołuje senną atmosferę ; miejscami się dłuży 
Dodatkowy komentarz: Pierwsze dwie płyty nie były jakieś specjalne, na trzeciej nastąpiła znaczna poprawa, za to ostatnie trzy to już zdecydowane najlepsze płyty w gatunku, zasługujące na maksymalne oceny więc można się łatwo domyślić, że co do nówki miałem wysokie oczekiwania, prawie równie wysokie jak w przypadku nowego The Ocean. Przez lata w zasadzie trzymali się swojego stylu polegającego na łączeniu męskich growli z kobiecymi czystymi wokalami osadzonych w doom metalowej otoczce. W zasadzie trzymali się go nawet gdy przy okazji poprzedniej płyty odeszła będąca z nimi od czasu debiutu ich wokalistka Lisa Johansson, którą zastąpiła Heike Langhans, przy czym ilość czystych wokali uległa zwiększeniu. Pięć lat nic nowego nie wydawali a teraz powrócili z nową płytą... i zmodyfikowanym stylem brzmiącym tak jakby na typowe brzmienie zespołu wpłynęła twórczość innych projektów Heike i gitarzysty Johana Ericsona. Poprzednio Heike wpasowała się wokalnie w styl grupy, teraz jednak przemyciła tu sporo ze swoich etherealowych projektów czyli ISON i :LOR3L3I: a więc zazwyczaj gdy pojawia się jej wokal (a pojawia się nieco częściej niż na Sovran) śpiewa łagodnie i naprawdę wolno a gdy to robi instrumenty schodzą bardziej na dalszy plan aby lepiej wyeksponować jej głos, pojawiają się też nieraz dodatkowo instrumenty smyczkowe, przez co muzyka bardziej kojarzy się z atmospheric doom metalem. Z kolei w przypadku Johana, z jego funeral doom metalowego projektu została zapożyczona zmniejszona prędkość warstwy instrumentalnej czego efekt jest taki, że płyta całościowo jest naprawdę wolna, nawet przy growlach. A skoro już przy nich jestem to ogólnie jest ich mniej niż ostatnio jednak są nieco mocniejsze i mają tendencję do gromadzenia się w większej ilości w jednym miejscu przez co nieraz w utworach po łagodniejszym wstępie następuje fragment kojarzący się bardziej z death/doomem. Podsumowanie: Under a Godless Veil nieco odbiega stylem od wcześniejszych pozycji w dyskografii i tak jak wcześniej był to po prostu doom metal to teraz otrzymaliśmy album o prędkości funeral doom metalu jednak bez charakterystycznej dla niego przytłaczającej atmosfery, z partiami kobiecego wokalu przy których następuje przejście w atmospheric doom metal oraz z męskimi growlami rodem z death/doomu. Niby jest tu dużo różnych elementów jednak z powodu niskiej prędkości i sporej długości krążka trwającego trochę ponad godzinę słuchając ich miałem odczucie, że trochę mało się tu dzieje, całość niestety chwilami się dłuży a klimatyczność nieraz przechodzi w senność. The Ocean nie zawiodło i otrzymało ode mnie kolejną maksymalną notę ale w przypadku Draconian nie jest tak dobrze i wprawdzie to nadal bardzo dobry album jednak ze względu na wspomniane cechy nie mogę na razie dać wyższej oceny. Ciekawostka: nówka została wydana 30 października czyli równo, co do dnia pięć lat od swojej poprzedniczki Sovran.


12. Clouds "Durere" (8/10)
Gatunek: Doom Metal
Długość: 0:58:28
Data wydania: 02.03.2020r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i wszystkie instrumenty: Daniel Neagoe  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Mihai Dinuta, Indee Rehal-Sagoo  ;  Gitara basowa: Alex Costin  ;  Perkusja: Luca Breaza  ;  Skrzypce i kobiecy wokal bez słów, w formie jęków i zawodzenia: Irina Movileanu
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 5
Najlepsze utwory: Empty Hearts ; Images And Memories ; Above The Sea
Zalety: ciężar ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: Wykonują doom metal przy czym tak właściwie to w swojej twórczości łączą atmospheric doom metal z funeral doom metalem. Jeszcze dokładniej to warstwa instrumentalna jest wolna, dość melodyjna, w zasadzie bez naprawdę ciężkich, wgniatających w fotel riffów za to z wykorzystaniem skrzypiec i pianina. Bardzo często towarzyszy temu, spokojny, łagodny męski wokal (kojarzący mi się mocno z głosem Mikko Kotamäki ze Swallow The Sun) i do tej chwili czytający opis mógłby powiedzieć "no dobra, to typowy opis atmospheric doom metalu ale gdzie tu wspomniany wyżej funeral doom metal?"... i właśnie tutaj sprawa się komplikuje gdyż te łagodne cleany to tylko połowa wokali występujących na ich albumach a drugą połowę stanowią bardzo niskie, wolne i głębokie growle, które to przy dość lekko grających instrumentach wydają się być wyjątkowo ciężkie i miażdżące brutalnością. Nówka jest dokładnie w tym samym stylu co wcześniejsze choć jest nieco cięższa od poprzednio wydawanych "Dor" i "Dor II" a jeśli chodzi o poziom to również jest typowy dla nich czyli wysoki. Ciekawostka: ich skrzypaczka również udziela się wokalnie przy czym nie w postaci tradycyjnych śpiewanych partii wokalnych lecz na podobieństwo zespołu Shape of Despair w formie tak jakby dodatkowego instrumentu czyli nie używa słów a jedynie zawodzi i pojękuje.


13. Aeonian Sorrow "A Life Without" (8/10)
Gatunek: Funeral Doom Metal
Długość: 0:35:44
Data wydania: 07.02.2020r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl): Ville Rutanen  ;  Wokal (czysty) i keyboard: Gogo Melone  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Taneli Jämsä, Jukka Jauhiainen  ;  Gitara basowa: Pyry Hanski  ;  Perkusja: Daniel Neagoe
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: One Love ; Hopeless Suicide
Zalety: ciężar i miejscami łagodność na zasadzie kontrastu ; klimat ; długie, rozbudowane utwory
Wady:
Dodatkowy komentarz: To co wydali niby nazywane jest EPką jednak wymyka się ona z definicji mówiącej, że "Epka zawiera od trzech do pięciu utworów a jej długość nie przekracza 30 minut". Tutaj utwory są cztery ale całość ma 35 minut czyli tyle ile wiele pełnoprawnych longplayów w gatunkach takich jak metalcore czy deathcore a więc osobiście raczej uznałbym A life without jako drugą płytę kapeli i tak ją traktuję w moich opisach i zestawieniach. Generalnie styl się nie zmienił czyli mamy do czynienia z wolną, ciężką, przygnębiającą muzyką z przewagą niskich i wolnych męskich growli oraz łagodnymi czystymi kobiecymi wokalami. Tym co uległo zmianie to główny wokal i perkusista przy czym ta pierwsza zmiana jest bardziej odczuwalna gdyż Alejandro Lotero pomimo stosowania niskiego growlu zawsze brzmiał wyraziście a w przypadku nowego wokalu Ville Rutanen (Red Moon Architect, The Final Harvest) chwilami słowa są mniej rozpoznawalne, przy czym jego wokale są jeszcze niższe i wolniejsze więc to w sumie zrozumiałe iż są trochę mniej zrozumiałe.
14. Burning Witches "Dance With the Devil" (8/10)
Gatunek: Heavy Metal
Długość: 0:52:32
Data wydania: 06.03.2020r
Kraj: Szwajcaria
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Laura Guldemond  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Romana Kalkuhl, Sonia Nusselder  ;  Gitara basowa: Jeanine Grob  ;  Perkusja: Lala Frischknecht
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: The Incantation ; Black Magic ; Battle Hymn
Zalety: energia ; szybkość ; bardzo dobre wokale ; dobra, wirtuozerska praca gitary wraz z solówkami ; dużo killerów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Grupę tworzy pięć kobiet i chociaż założyły ją dosyć niedawno to w ich muzyce słychać inspiracje klasykami gatunku. Dance With the Devil to najlepszy i najbardziej różnorodny album i tym razem po debiucie na standardową siódemkę (czyli wszystko jak należy ale z tłumu się nie wybija), i nieco gorszym drugim krążku, stworzyły coś co naprawdę zwraca na siebie uwagę. Dziewczyny musiały ostro pracować nad wokalami i techniką grania jak i zaczęły lepiej konstruować utwory, które wcześniej były trochę zbyt schematyczne i podobne do siebie.


15. Omega Infinity "Solar Spectre" (8/10)
Gatunek: Atmospheric Black Metal / Death Metal
Długość: 0:43:26
Data wydania: 27.03.2020r
Kraj: Niemcy ; Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Xenoyr  ;  Wszystkie instrumenty:  Tentakel Parkinson
          Muzycy sesyjni: Wokal (czysty): Marta J. Braun  ;  Wokal (scream, czysty): Christian Kolf
Wytwórnia: Season of Mist
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Jupiter ; Neptune ; Saturn
Zalety: ciężar ; zróżnicowane jak na gatunek ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: W skład projektu wchodzą niemiecki multiinstrumentalista Tentakel Parkinson znany z bandu Todtgelichter, który odpowiada za wszystkie instrumenty oraz australijski wokalista Xenoyr znany z Ne Obliviscaris. Współpraca muzyków poskutkowała stworzeniem ciężkiej ale i klimatycznej płyty koncepcyjnej gdzie motywem przewodnim jest nasz układ słoneczny a tytułami utworów są jego najważniejsze składniki czyli Słonce i planety. W zasadzie gatunki składowe mówią dużo o zawartości więc nie będę się długo rozpisywać: wokalnie występują tu głównie skrzeki oraz growle ale również trochę śpiewanych i lekko gadanych czystych męskich jak i w jedynym utworze kobiece cleany, za to warstwa wokalna stanowi mieszankę atmosferycznego blacku, death metalu którym towarzyszy pewna ilość ambientowych wstawek.


16. Dawn of Ouroboros "The Art of Morphology" (8/10)
Gatunek: Progressive Death Metal / Post-Black Metal
Długość: 0:42:57
Data wydania: 30.03.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Chelsea Murphy  ;  Gitara prowadząca, rytmiczna oraz syntezatory: Tony Thomas  ;  Gitara basowa: David Scanlon  ;  Perkusja: Ron Bertrand
Wytwórnia: Rain Without End Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Revivified Spirits ; Spiral of Hypnotism ; Sorrow's Eclipse
Zalety: ciężar ; szybkość ; klimat ; bogactwo brzmień
Wady:
Dodatkowy komentarz: Charakteryzują się oryginalnym brzmieniem i wielką różnorodnością a na płycie uświadczymy częstych zmian tempa i ciężaru: utwór może się zaczynać wolno i lekko, czasem wręcz z ambientowym instrumentalnym wstępem z udziałem fortepianu po czym nagle zaczynają grać szybko i ciężko oraz pojawiają się skrzeki i growle, aby następnie znowu złagodnieć z dołączającym czystym wokalem, przy czym oczywiście proporcje zależą od konkretnego kawałka. Na pewno na uwagę zasługuje ich wokalistka Chelsea Murphy, która odpowiada za (prawie) wszystkie wokale (oprócz występujących od czasów męskich, gadanych) i dobrze się sprawdza zarówno growlując, skrzecząc jak i śpiewając cleanem. Mała uwaga: Zbyt częste nagle przechodzenie z szybkości i ciężaru w lekkie i wolne klimaty sprawia, że początkowo trochę trudno się w pełni w czuć w krążek jednak po kilku odsłuchaniach można już go w pełni docenić.


17. Currents "The Way It Ends" (8/10)

Gatunek: Progressive Metalcore 
Długość: 0:38:52 
Data wydania: 05.06.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Brian Wille ; Gitara prowadząca: Chris Wiseman, Ryan Castaldi ; Gitara basowa: Dee Cronkite ; Perkusja: Jeff Brown 
Wytwórnia: SharpTone Records 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: Let Me Leave ; How I Fall Apart ; Better Days 
Zalety: ciężar ; szybkość ; energia ; chwytliwość ; druga połowa płyty składa się z samych killerów 
Wady:
Dodatkowy komentarz: Co tu dużo pisać: brzmią typowo gatunkowo i każdy kto przesłuchał coś z gatunku nie będzie tu niczym zaskoczony jednak w tym przypadku typowość nie przeszkadza płycie w byciu bardzo dobrą a więc to bardziej cecha niż wada w związku z czym nie wpisałem tego jako wady. Początkowo grali nieco ciężej: zdarzały się growle, lekko skrzeczane screamy, a zamiast typowych czystych więcej gadania, do tego riffy chwilami minimalnie zalatywały Meshuggah, na drugiej płycie już były typowe czyste wokale. Największą wadą poprzedniczki było wrzucenie na nią za dużej ilości utworów jak i jej zbyt duża długość (50 minut) przez co pomimo iż były one same w sobie dobre to jako całość krążek się dłużył. Najwyraźniej zrozumieli swój błąd gdyż tym razem dali standardowe 11 utworów przy długości prawie 39 minut co było dobrym posunięciem. The Way It Ends jest bardzo chwytliwy, dzięki największej ilości cleanów w dyskografii a przy tym w żadnym razie nieprzesłodzony a do tego energetyczny dzięki czemu bardzo dobrze się go słucha.


18. The Waymaker "The Waymaker" (8/10)

Gatunek: Power Metal 
Długość: 0:35:25 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: Finlandia 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Christian Rivel, Katja Stefanović ; Gitara prowadząca i basowa, keyboard i tylne wokale: Jani Stefanović ; Perkusja: Alfred Fridhagen 
Wytwórnia: Melodic Passion Records 
Pozycja w dyskografii: 1 
Najlepsze utwory: The Waymaker ; Soldiers Under Command ; The Name Above All Names 
Zalety: szybkość ; energia ; chwytliwość ; skomplikowana i bardzo profesjonalna praca gitar 
Wady: 
Dodatkowy komentarz: Zespół, który w tym roku założył fiński muzyk Jani Stefanović, znany z takich kapel jak Solution .45, Miseration, The Few Against Many, Essence of Sorrow, The Weakening oraz również założonego w tym roku projektu Zhakiah. The Waymaker generalnie tworzą power metal co od razu można poznać po charakterystycznych wokalach jednak po dodaniu do nich warstwy instrumentalnej prawie w całości tworzonej (oprócz perkusji) przez Janiego jakoś tak dość mocno kojarzą mi się z melodic death metalowym Scar Symmetry z którego ktoś zabrał growle a dodał więcej keyboarda, melodyjnego grania oraz kobiecych cleanów za które to zresztą odpowiada Katja Stefanović czyli żona założyciela kapeli. Instrumentalnie wypadają bardzo dobrze, za to wokalnie początkowo nie mogłem się przekonać jednak z każdym odsłuchaniem coraz bardziej wpadali mi w ucho i teraz śmiało mogę stwierdzić, że brzmią całościowo bardzo dobrze. Ciekawostka: Debiutanckie płyty Zhakiah i The Waymaker zostały wydane dokładnie tego samego dnia czyli 25 września. Na płycie znalazła się power metalowa wersja utworu The Rain of Your Love pochodzącego z wydanego w 2016 roku solowego albumu Katji zatytułowanego Alive.


19. Monolith "No Saints No Solace" (8/10)
Gatunek: Deathcore / Math Metal
Długość: 0:40:24
Data wydania: 01.03.2020r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Luke  ;  Gitara: Rob  ;  Gitara basowa: Lewis  ;  Perkusja: Dan
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Funerary ; Self Slaughter ; Atonement, Pt II. The Crypt Keeper
Zalety: ciężar ; technika
Wady:
Dodatkowy komentarz: Mamy tu do czynienia z dość typowymi deathcoreowymi wokalami na które składają się różne growle jednak instrumentalnie już zdecydowanie bardziej przypominają charakterystyczny, techniczny, math metalowy styl zapoczątkowany i wykonywany przez Meshuggah. Generalnie ich muzyka, podobnie jak to jest w przypadku gatunków składowych, początkowo wydaje się mało zróżnicowana i trochę monotonna ale dość szybko zaczyna się zauważać różnice pomiędzy utworami i można już w pełni docenić zawartość krążka. Spora część deathcore'ów jest mocno chaotyczna, tutaj jednak nie ma o tym mowy gdyż chaos skutecznie został zastąpiony, technicznym, matematycznym porządkiem math metalu. Ciekawostka: Kapela na nazwę obrała sobie coś wyjątkowo mało oryginalnego gdyż przy chwilowym szukaniu, już na starcie znalazłem siedemnaście grup muzycznych, które również występują lub występowały jako Monolith. Fakt ten zapewne utrudni im karierę gdyż ludzie będą ich mylili z pozostałymi i takie samo utrudnienie będzie miało miejsce przy scroblowaniu ich na Last.fm gdyż po prostu będą wrzucani do jednego wora razem z pozostałymi.


20. Disbelief "The Ground Collapses" (8/10)

Gatunek: Death Metal 
Długość: 0:44:29 
Data wydania: 27.03.2020r 
Kraj: Niemcy 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Karsten "Jagger" Jäger ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Marius Pack, David "Dave" Renner ; Gitara basowa: Jochen "Joe" Trunk ; Perkusja: Fabian "Fab" Regmann 
Wytwórnia: Listenable Records 
Pozycja w dyskografii: 10 (11 gdyby wliczać w to Heal! mające jednak cechy kompilacji) 
Najlepsze utwory: Colder Than Ice ; Insane 
Zalety: ciężar ; dosyć unikatowe brzmienie 
Wady: przy pierwszych odsłuchaniach może wydawać się dość monotonne ; dawniej wyraźne wpływy sludge i doom metalu zostały ograniczone do minimum 
Dodatkowy komentarz: Ci giganci niemieckiego death metalu mają bardzo ciekawe podejście do gatunku gdyż łączą go ze sludge i miejscami doom metalem co sprawia, że ich brzmienie jest dosyć unikatowe. Z tłumu wyróżnia ich również stosowanie czystych wokali choć oczywiście nigdy nie było ich zbyt dużo i raczej stanowiły po prostu ciekawe urozmaicenie. Przez lata generalnie trzymali się swojego stylu choć wiadomo, że procentowa zawartość poszczególnych gatunków zmieniała się nieco z płyty na płytę i podobnie bywało z jakością muzyki. Regularnie wypuszczali płyty pomiędzy 1997 a 2009 rokiem, następnie w 2010 wydali Heal!, które niby ma status pełnoprawnego krążka jednak w rzeczywistości zawiera tylko cztery nowe utwory (albo po prostu pochodzące z poprzedniej sesji nagraniowej, które nie trafiły na Protected Hell), trzy covery oraz odnowioną wersję utworu Shine pochodzącą pierwotnie z płyty o tej samej nazwie więc Heal! raczej należy traktować jako kompilację. W 2017 powrócili z nową, (zresztą bardzo dobrą) płytą The Symbol of Death a teraz wydali kolejną czyli The Ground Collapses. Pierwsze co zwraca na siebie uwagę to większa koncentracja na death metalu a więc utwory zawierają mniej zwolnień i rozwlekania jakie wcześniej się częściej zdarzały, nie ma też tu czystego wokalu (jedynie krótkie, gadane momenty od czasu do czasu), za to pełno tu mocnego, konkretnego, szybkiego grania złagadzanego jedynie przez przebijające się co jakiś czas na pierwszy plan "miękkie" riffy kojarzące się mocno z melodic death metalem. Początkowo nie mogłem się w to dobrze wgryźć ze względu na przyzwyczajenie się do większej różnorodności w ich twórczości jednak szybko zacząłem doceniać nówkę, gdyż po osłuchaniu się utwory okazują się być na swój sposób chwytliwe a przy tym uporządkowane (w odróżnieniu od częstej w death metalu chaotyczności) i jednak nadal dość różne od siebie. Pomimo postawienia na bardziej czysty death metal, cały czas słychać w tym ten charakterystyczny styl Disbelief do którego muzycy zdążyli przyzwyczaić słuchaczy.


21. Reflections "Willow" (8/10)
Gatunek: Technical Deathcore / Progressive Metalcore  
Długość: 0:42:22
Data wydania: 20.02.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jake "Sadboi" Wolf  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Logan Young, Patrick Somoulay   ;  Gitara basowa: Francis Xayana  ;  Perkusja: Nick Lona
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: Samsara ; Illusionist ; Ghost
Zalety: ciężar ; technika
Wady: Podobnie jak w Emmure, czasami podczas growlowania zdarzają się chwilowe przerwy podczas których wokalista zwyczajnie mówi pojedyncze słowa po czym wraca do growlu lub screamu co jest trochę irytujące. 
Dodatkowy komentarz: Od samego początku tworzą muzykę brzmiącą jak metalcore jednak z djentowymi, połamanymi riffami oraz typowymi dla deathcore breakdownami i growlami. W takim stylu powstały dwie płyty, które jednak tak nie do końca mnie przekonywały gdyż wszystkiego było po trochu ale niczego na tyle aby naprawdę przyciągnąć moją uwagę. Na trzeciej płycie z kolei wszystko dopracowali czyniąc ją nie tylko bardzo dobrą ale również naprawdę zróżnicowaną i tak np. po deathcoreowych, technicznych zwrotkach trafiały się melodyjne refreny z czystymi wokalami. Na kolejny krążek trzeba było czekać aż pięć lat i już przy pierwszym słuchaniu od razu można zauważyć kolejną modyfikację brzmienia polegającą na znacznym zwiększeniu ciężaru, brutalności wykonania i koncentrowaniu się na jeszcze bardziej technicznej grze. W warstwie wokalnej growle stanowią z 85% wokalu a reszta to screamy, skandowanie i odrobina cleanów, które jednak zostały ograniczone do jednego utworu.


22. Tallah "Matriphagy" (8/10)

Gatunek: Nu Metal 
Długość: 0:53:04 
Data wydania: 02.10.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Justin Bonitz ; Gitara: Derrick Schnieder ; Gitara basowa: Andrew Cooper ; Perkusja: Max Portnoy 
Wytwórnia: Earache Records 
Pozycja w dyskografii: 1 
Najlepsze utwory: Overconfidence ; The Silo ; We the Sad 
Zalety: ciężar ; szybkość ; bardzo duża różnorodność ze względu na inspirowanie się wieloma zespołami z gatunku 
Wady: Coś co wynika z ostatniej zalety: Początkowo ich muzyka może się wydawać bardzo chaotyczna i potrzeba kilku odsłuchań by się w nią wgryźć 
Dodatkowy komentarz: Nu metal powstał w 1994 roku i przez parę najbliższych lat zaczęło powstawać więcej zespołów go wykonujących potem jednak, jakoś około 2005 zaczął podupadać: dawniej najlepsze kapele przechodziły do fazy odcinania kuponów lub modyfikowały swój styl a z kolei nowe brzmiały zwykle okropnie wtórnie i nijako. Ostatnimi czasy jednak więcej grup muzycznych ponownie się zainteresowało gatunkiem a efekty ich twórczości prezentują się już lepiej niż wcześniejsza faza naśladowców. Jedną z takich grup jest opisywany właśnie przeze mnie amerykański Tallah, którzy w tym roku wydali swój debiutancki krążek. Muzycznie niby nic nowego: ich muzyka stanowi połączenie ciężkości dawnego Slipknot czy American Head Charge, czystych wokali rodem z Korn, lekkich emocjonalnych screamów jak w dawnym Linkin Park, szybszych screamów zapożyczonych z Ill Nino, rapowanych i skandowanych wstawek jak u King 810, miejscami elektronicznego tła jak na debiucie Mudvayne oraz zaczerpniętych z deathcore breakdownów i niskich growli. Pomimo łączenia tego co już było czyli takiej zabawy w doktora Frankensteina tworzącego potwora z części ciał i organów pochodzących od kogoś innego efekt końcowy okazuje się być zaskakująco dobry i świeży. Jedna uwaga: Matriphagy koniecznie trzeba posłuchać kilka razy aby się w to wgryźć gdyż muzyka powstała z inspirowania się tyloma kapelami początkowo wydaje się bardzo chaotyczna i dłużąca się przez co bardzo łatwo jest się do niej zrazić. Prawdę pisząc gdy zabrałem się za ten tekst i ocenianie zakładałem dać im szóstkę jednak w czasie dokładnego wsłuchiwania się odkryłem wreszcie w tym sens, porządek jak i wszystkie zalety.


23. Across Silence "Divergence" (8/10)
Gatunek: Melodic Death Metal
Długość: 0:34:53
Data wydania: 25.02.2020r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl, scream): Daniel Schäder  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna oraz wokal (czysty): Mathias Östlund  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Carl Bergevald  ;  Gitara basowa: Richard Ohlén  ;  Perkusja: Henrik Persson
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Sleepless ; Grey
Zalety: ciężar ; szybkość ; energia ; chwytliwość
Wady: schematyczność ; dość typowe brzmienie
Dodatkowy komentarz: Wykonują muzykę z pogranicza melodic death metalu i metalcore a dokładniej to brzmią trochę jak środkowe In Flames (czyli to najlepsze) ale z dodatkowymi, charakterystycznymi melodyjnymi riffami. Muzyka niby mało odkrywcza i schematyczna z mocniejszymi zwrotkami z wysokimi growlami i screamami oraz lżejszymi refrenami z czystym wokalem ale jednak bardzo dobrze się tego słucha a ostatecznie to jest najważniejsze.


24. Chrome Waves "Where We Live" (7/10)

Gatunek: Atmospheric Black Metal / Post-Metal 
Długość: 0:44:13 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: James Benson ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa, keyboard oraz tylne wokale: Jeff Wilson ;  Perkusja: Dustin Boltjes 
Wytwórnia: Disorder Recordings 
Pozycja w dyskografii: 2 
Najlepsze utwory: Hallow Dreams ; Where You Live 
Zalety: ciężar ; klimat ; ciekawe wpasowanie instrumentów smyczkowych 
Wady: w miejscach gdzie post-metalu jest za dużo muzyka robi się trochę przymulasta ; brzmienie chociaż dobre, jest dość typowo gatunkowe 
Dodatkowy komentarz: EPkę wydali już w 2012 roku jednak potem na długo ucichli powracają w 2019 roku w kompletnie odmienionym składzie a z pierwszej ekipy został tylko Jeff Wilson, który odpowiada teraz za gitarę prowadzącą, rytmiczną, basową, keyboard oraz tylne wokale. Generalnie można by ich nazwać supergrupą gdyż wszyscy muzycy udzielali się i nadal udzielają w innych zespołach a sam trafiłem na nich sprawdzając czy wokalista kapeli Amiensus, James Benson gdzieś coś jeszcze robi i okazało się, że tu również jest głównym wokalistą. Nówka różni się od debiutu zdecydowanie większym wpływem post-metalu oraz częstszym stosowaniem czystych wokali, za to podobnie jak ostatnio miejscami pojawiają się instrumenty smyczkowe: skrzypce i wiolonczela. Ciekawostka: wspomniany James Benson miał ostatnio wyjątkowo dużo pracy gdyż nowe płyty tej jak i macierzystej kapeli wydane zostały w prawie tym samym czasie: Chrome Waves 25 września a Amiensus 2 października.


25. The Unguided "Father Shadow" (7/10)

Gatunek: Melodic Death Metal 
Długość: 0:47:39 
Data wydania: 09.10.2020r 
Kraj: Szwecja 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal (scream): Richarda Sjunnessona ; Gitara prowadząca i wokal (czysty): Jonathan Thorpenberg ; Gitara rytmiczna i Keyboard: Roger Sjunnesson ; Gitara basowa: Henric Liljesand ; Perkusja: Richard Schill 
Wytwórnia: Napalm Records 
Pozycja w dyskografii: 5 
Najlepsze utwory: Childhood's End ; Never Yield 
Zalety: ciężar ; szybkość ; energia ; chwytliwość 
Wady: schematyczność ; dość typowe brzmienie 
Dodatkowy komentarz: The Unguided zostało założone przez trzech byłych muzyków Sonic Syndicate: wokalistę od screamów Richarda Sjunnessona, gitarzystę pełniącego też funkcję keyboardzisty Rogera Sjunnessona (to nie jest tylko zbieżność nazwisk gdyż samo Sonic Syndicate założone było przez troje kuzynów jednak trzeci z nich Robin pozostał w macierzystym bandzie) oraz wokalistę od czystych Rolanda Johanssona. Muzycy generalnie pełnili tu te same funkcje co wcześniej tyle, że Roland zajął się dodatkowo gitarą prowadzącą a Roger przerzucił się na rytmiczną po czym do składu dołączyli basista Henric Liljesand oraz kolejny były muzyk Sonic Syndicate: perkusista John Bengtsson, który jednak jeszcze przed drugim krążkiem odszedł i jego miejsce zajął Richard Schill. Można się w tej chwili łatwo domyślić, że taka ilość muzyków pochodzących z jednej kapeli musiała mieć wpływ na brzmienie i faktycznie ciężko nie kojarzyć tego co tworzą ze stylem wspomnianej już kilka razy macierzystej grupy przy czym najbardziej przypominają środkowe ich płyty czyli jeszcze zanim ci zaczęli bardzo łagodnieć. Czyli krótko mówiąc można przyjąć, że The Unguided z założenia miało być odnowioną wersją Sonic Syndicate, taką gdzie nie ma nachalniejszych wpływów popu, do tego słychać tutaj, szczególnie na pierwszych trzech płytach pewne drobne ale zauważalne wpływy heavy metalu i dochodzą do tego jeszcze dość rozbudowane solówki gitarowe. W 2016 roku Roland Johansson opuścił zespół a jego miejsce zajął Jonathan Thorpenberg jednak nie miało to zbytniego wpływu na brzmienie tyle, że tych elementów heavy metalowych i solówek jest już mniej. Od lat trzymają poziom i styl więc nie ma specjalnego sensu koncentrować się na osobnym opisywaniu nówki, warto jednak wspomnieć, że to jedna z tych kapel, które może i nie brzmią specjalnie oryginalnie a ich utwory są dość schematyczne jednak przy tym cechuje ich duża chwytliwość i energia dzięki czemu zawsze przyjemnie mi się do nich wraca a nowe krążki nie rozczarowywują.


26. Semblant "Obscura" (7/10)
Gatunek: Melodic Death Metal / Gothic Metal
Długość: 0:48:49
Data wydania: 06.03.2020r
Kraj: Brazylia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl, scream, skrzek, czysty męski): Sergio Mazul  ;  Wokal (czysty kobiecy): Mizuho Lin  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Juliano Ribeiro  ;  Gitara basowa: Johann Piper  ;  Perkusja: Thor  ;  Keyboard: J. Augusto
Wytwórnia: Frontiers Records
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Porcelan ; Daydream Tragedy
Zalety: ciężar i delikatność na zasadzie kontrastu ; chwytliwość
Wady: Wokale chwilami nie przekonują
Dodatkowy komentarz: Pochodzą z Brazylii jednak w ich muzyce słychać taki jakiś posmak Skandynawii i byłem zaskoczony gdy się dowiedziałem skąd pochodzą. Mają dosyć unikatowe brzmienie: partie z męskim wokalem (oprócz czystego) przywodzą na myśl fiński melodeath jednak dochodzi do tego sporo keyboarda oraz brzmiące bardziej gothic metalowo partie śpiewane przez wokalistkę Mizuho Lin. Dotychczas byli zespołem, którego wszystkie płyty (również pierwsza z innym kobiecym wokalem) i EPka zasługują na ósemkę nówka jednak nieco odstaje gdyż tutaj już jednak nie wszystko w pełni przekonuje tak jakby zaczynali trochę popadać w powielanie schematów. Płyta została wydana po sześciu latach przerwy więc może po prostu trochę wyszli z wprawy w każdym razie nie jest tak dobra jak reszta dyskografii.


27. Make Them Suffer "How to Survive a Funeral" (7/10)
Gatunek: Metalcore / Gothic Metal
Długość: 0:35:15
Data wydania: 19.06.2020r
Kraj: Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Główny wokal (scream, growl): Sean Harmanis  ;  Wokal (czysty) i keyboard: Booka Nile  ;  Gitara prowadząca i tylne wokale (czyste): Nick McLernon  ;  Gitara basowa: Jaya Jeffery  ;  Perkusja: Jordan Mather
Wytwórnia: Rise Records, Greyscale Record
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: Drown With Me ; The Attendant
Zalety: ciężar ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Początkowo, na pierwszej EPce wykonywali deathcore z drobnymi elementami symfonicznymi jednak na debiucie już był to symphonic deathcore gdzie gdzieniegdzie trafiały się czyste kobiece wokale, których ilość dość znacznie wzrosła na kolejnym krążku, za to potem, wraz z trzecim albumem przerzucili się na metalcore z wpływami gothic metalu i deathcore co najprawdopodobniej wynika z zainspirowania się nowym brzmieniem Lacuna Coil. Tegoroczne How to Survive a Funeral przynosi kolejne złagodzenie brzmienia poprzez jeszcze mocniejsze skierowanie się w stronę metalcore tak, że deathcore zdarza się sporadycznie, przede wszystkim w utworze Drown With Me a dominują męskie screamy i czyste wokale. Ogólnie bardziej zaczęli przypominać typowego przedstawiciela gatunku do którego przeskoczyli ale z tłumu wyróżniają ich pojedyncze growle, kobiece czyste oraz korzystanie z keyboarda. Ogólnie trzymają jednak poziom a ostatnie dwa krążki są dobre i tylko trochę gorsze od swoich symphonic deathcoreowych początków. Ciekawostka: Płyta początkowo miała się pojawić 5 czerwca jednak z powodu pandemii koronawirusa data premiery została przełożona na 10 lipca... jednak około 15 czerwca zespół ogłosił, że 10 lipca wyjdzie wersja na nośniku fizycznym a od 19 czerwca będzie można nabyć ją w wersji cyfrowej.


28. My Dying Bride "The Ghost of Orion" (7/10)
Gatunek: Doom Metal
Długość: 0:56:11
Data wydania: 06.03.2020r
Kraj: Wielkie Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Aaron Stainthorpe  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Andrew Craighan, Calvin Robertshaw  ;  Gitara basowa: Lena Abé  ;  Perkusja: Dan Mullins  ;  Instrumenty klawiszowe i skrzypce: Shaun Macgowan
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 13
Najlepsze utwory: Your Broken Shore ; The Old Earth
Zalety: klimat ; chwilami ciężar
Wady: czasami monotonia
Dodatkowy komentarz:  Przez lata ich muzyka ulegała pewnym zmianom a dokładniej to na debiucie grali dużo ciężej i posępniej, z wyraźnie wyczuwalnym inspirowaniem się death i black metalem a wokalnie występowały wyłącznie growle i skrzeki. Już na drugiej płycie pojawiło się sporo złagodzeń i czystego wokalu, podobnie na kolejnej aby następnie na dwa albumy zrezygnować z growli czy skrzeków, do tego piąty z nich 34.788%... Complete był kompletnie lekki w takiej jakby naćpanej atmosferze kompletnego wyluzowania. Następnie cofnęli się do średnio ciężkiego grania i takiego stylu, generalnie cały czas się trzymają z drobnymi zmianami w proporcjach pomiędzy ciężarem a lekkim, klimatycznym graniem. Jeżeli chodzi o poziom płyt w dyskografii to trzymają się w granicy pomiędzy szóstkami a ósemkami z kilkoma tylko wyjątkami (jedna piątka i dwie dziewiątki) a więc prezentują dość równą formę. The Ghost of Orion idealnie się wpasowuje w utarte schematy stylu i poziomu, zdecydowanie skoncentrowana na klimacie, wolna, z niskostrojonymi gitarami ale też melodyjna oraz głównie z czystymi wokalami choć trochę growli też się tu znalazło.


29. Trivium "What the Dead Men Say" (7/10) 
Gatunek: Thrash Metal / Alternative Metal
Długość: 0:46:32
Data wydania: 24.04.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: Matt Heafy:  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna oraz tylne wokale (growle i screamy): Corey Beaulieu  ;  Gitara basowa i tylne wokale (czyste): Paolo Gregoletto   ;  Perkusja: Alex Bent
Wytwórnia: Roadrunner Records
Pozycja w dyskografii: 9
Najlepsze utwory: What the Dead Men Say ; The Defiant
Zalety: ciężar ; szybkość ; chwytliwość
Wady: Nieco za dużo typowych dla alternative metalu schematyczności i niedoborów mocy
Dodatkowy komentarz: Generalnie wykonują dość lekki i melodyjny Thrash Metal jednak w zależności od płyty z elementami różnych innych gatunków takich jak metalcore, heavy metal czy alternative metal. Konkretnie w przypadku nówki po raz kolejny jest to głównie mieszanka thrash i alternative metalu a więc z tego pierwszego mamy tutaj różne growle i screamy z charakterystycznymi riffami i solówkami, natomiast z drugiego sporo melodyjności, lekkości i czystych wokali a jako dodatek można tu znaleźć od czasu do czasu trochę metalcoreowych i heavy metalowych riffów gdyż gatunek, który kiedyś u nich wystąpił, na stałe z nimi pozostaje gdzieś w tle. Kto zna Trivium ten nie będzie zaskoczony ani brzmieniem ani poziomem, to jeden z tych zespołów na które można liczyć, że wydadzą coś może nie wyjątkowego (choć trzy ich albumy: Ascendancy, Shogun oraz In Waves są bardzo dobre i naprawdę warto je znać) ale na pewno dobrego i miłego dla ucha.


30. Ihsahn "Pharos" (7/10)

Gatunek: Progressive Metal / Progressive Rock 
Długość: 0:24:33 
Data wydania: 11.09.2020r 
Kraj: Norwegia 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal, Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa, keyboard: Ihsahn 
Wytwórnia: Candlelight Records 
Płyt w dyskografii: 7, obecnie wydał swoją drugą EPkę 
Najlepsze utwory: Stridig; Nord 
Zalety: klimat ; dosyć rozbudowane utwory 
Wady: typowo Epkowa długość powodująca odczucie, że jest ona za krótka. 
Dodatkowy komentarz: Jest to solowy, progressive black metalowy projekt Vegard Sverre Tveitana muzyka tworzącego jako Ihsahn, znanego z norweskiego black metalowego zespołu Emperor, który wydał siedem albumów a w tym roku postanowił wypuścić dwie różne od siebie EPki zawierające po trzy nowe utwory oraz dwa covery, Pharos jest drugą z nich. Zawartość nówki nie tylko różni się od pierwszej EPki ale w ogóle odstaje od reszty dyskografii gdyż zawiera wyjątkowo lekkie utwory, na pograniczu progresywnego metalu i rocka (z wyraźną przewagą tego drugiego) w których nie ma śladu po black metalu. Covery na Telemark różniły się od pozostałych i zwyczajnie nie brzmiały dobrze, tutaj jest odwrotnie i idealnie pasują do pozostałych tak, że nie wiedząc, że nimi są nie dałoby się tego poznać, poza tym prezentują one dobry poziom dzięki czemu nowa EPka jest bardziej spójna. Scoverowane zostały: Roads oryginalnie wykonywane przez Portishead oraz Manhattan Skyline autorstwa A-ha, tutaj gościnnie pojawił się wokalista Leprous a jednocześnie brat żony Ihsahna, Einar Solberg.


31. I Legion "Overcome the Tides" (7/10)

Gatunek: Melodic Death Metal 
Długość: 0:43:07 
Data wydania: 18.12.2020r 
Kraj: Kanada 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Bjoern "Speed" Strid (utwory 1, 4, 8), Jon Howard (utwory 2, 5, 9), Chris Clancy (utwory 3, 6, 10) ; Gitara prowadząca: Angel Vivaldi ; Gitara rytmiczna i programowanie: Frederic Riverin
Muzycy sesyjni: Wokal: Marie-Pier Gamache (utwór 9) ; Tylny wokal: Pleiona Clark (utwory 3, 7) ; Gitara prowadząca: Matt Perrin (utwory 4, 5, 7, 8, 10), Jake Kiley (utwór 2), Terrence McAuley (utwór 6), Dan Bage (utwory 1, 3) ; Perkusja: Bill Fore (utwory 3, 10) ; Keyboard: Nate Rendon (utwory 4, 7) 
Wytwórnia: 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: Requiem ; Resilience 
Zalety: ciężar ; szybkość ; różnorodność 
Wady: dosyć typowe brzmienie 
Dodatkowy komentarz: Dość specyficzny zespół gdyż podczas nagrywania albumów zawsze do udziału zapraszana jest spora ilość różnych muzyków. Za czasów debiutu jedynym oficjalnym członkiem grupy był Frederic Riverin, potem już oficjalnie zostało do niego dopisanych czworo muzyków, którzy udzielali się w nim od samego początku a są nimi gitarzysta Angel Vivaldi (40 Below Summer, Vext, twórczość solowa) oraz wokaliści: Bjoern "Speed" Strid (Terror 2000, Soilwork, Disarmonia Mundi, Coldseed, Blinded in Bliss, The Night Flight Orchestra, Forces United, Nemesis Alpha, Omethi), Jon Howard (Threat Signal, SlavEATgod, Arkaea, I Monolith) oraz Chris Clancy (Mutiny Within). Wszyscy wokaliści są prawdziwymi weteranami sceny (zwłaszcza Bjoern) posiadającymi rozpoznawalny głos oraz styl śpiewania i co ciekawe pomimo występowania w jednej kapeli nigdy nie pojawiają się w tych samych utworach. Na nówce każdy z nich udziela się w trzech trackach a ze względu na swoją charakterystyczność brzmią one jak coś pochodzącego z dyskografii kolejno Soilwork, Threath Signal i Mutiny Within przy czym czystych wokali jest nieco więcej niż w wymienionych zespołach. Ta cecha oraz fakt pojawiania się gościnnych muzyków w tym wokalistów sprawiają, że I Legion teraz jak i wcześniej jest bardzo zróżnicowane. W kwestii poziomu muzyki to debiut i drugi krążek otrzymały ode mnie po ósemce, Overcome the Tides wypada nieco gorzej gdyż zabrakło trochę tej chwytliwości ale generalnie można stwierdzić, że od początku kapela trzyma mniej więcej równy poziom i nie schodzą poniżej siódemki.


32. Killer Be Killed "Reluctant Hero" (7/10)

Gatunek: Groove Metal 
Długość: 0:47:42 
Data wydania: 20.11.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal i gitara prowadząca: Greg Puciato, Max Cavalera ; Wokal i gitara basowa: Troy Sanders ; Perkusja: Ben Koller 
Wytwórnia: Nuclear Blast 
Pozycja w dyskografii: 2 
Najlepsze utwory: Deconstructing Self-Destruction ; Dream Gone Bad 
Zalety: ciężar ; szybkość ; różnorodność w obrębie utworu… 
Wady: ...jednak jako, że w większości utworów powtarzają się te same elementy to jako całość trochę się zlewają ze sobą ; płyta lekko się dłuży 
Dodatkowy komentarz: Killer Be Killed to amerykańska supergrupa, wykonująca groove metal, założona w 2011 roku przez wokalistów i gitarzystów Grega Puciato (Dillinger Escape Plan, Spylacopa) i Maxa Cavalerę (ex-Sepultura, Soulfly, Cavalera Conspiracy) a rok później w charakterze basisty dołączył do nich na krótko Nate Newton (Doomriders, Old Man Gloom, ex-The Ocean) po czym zastąpił go Troy Sanders (Mastodon, Social Infestation) a po dołączeniu do składu perkusisty Dave'a Elitcha (Antemasque, ex-Daugthers of Mara), w 2014 roku wydali swój debiutancki, bardzo dobry album zatytułowany po prostu Killer Be Killed. W 2015 roku perkusistę zastąpił Ben Koller (All Pigs Must Die, Acid Tiger, Converge, Mutoid Man, United Nations) oraz dołączyli kolejnego gitarzystę Juana Montoya'ę (Moon Destroys, MonstrO, Stallone, ex-Cavity A.D) lecz ten odszedł na krótko przez rozpoczęciem prac nad nową płytą. Pomimo upłynięcia 6 lat, muzyka na Reluctant Hero nie odbiega zbytnio poziomem i stylem od debiutu z tą różnicą, że jednak jest trochę gorsza, lżejsza, wolniejsza i mniej energetyczna, za to bardziej melodyjna i z większą ilością czystych wokali. Jako, że mają aż trzech wokalistów to największą zaletą jest różnorodność, do tego pomimo iż tworzą groove metal to cała trójka jest tak charakterystyczna, że nie da się nie usłyszeć wpływów stylów ich macierzystych bandów na brzmienie. Jeśli chodzi o wady to jest jedna: osobno utwory dobrze brzmią ale jednak jako całość płyta nieco się dłuży a utwory zlewają się ze sobą więc tym razem nie mogłem dać ósemki. Ciekawostka: od sześciu lat Max Cavalera zdradza oznaki muzycznego wypalenia a to co wydaje z Soulfly i Cavalera Conspiracy jest raczej mało ciekawe jednak jak widać gdy współpracuje z innymi wokalistami, udaje mu się uczestniczyć w powstawaniu dobrych płyt i tak nówka Killer Be Killed jest najlepszą z jego udziałem od czasów... debiutu Killer Be Killed.


33. Light Field Reverie "Another World" (7/10)

Gatunek: Atmospheric Doom Metal / Ethereal 
Długość: 0:41:43 
Data wydania: 20.11.2020r 
Kraj: Szwecja 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal i keyboard: Heike Langhans ; Gitara prowadząca, perkusja i keyboard: Mike Lamb ; Gitara basowa: Scotty Lodge 
Wytwórnia: Avantgarde Music 
Pozycja w dyskografii: 1 
Najlepsze utwory: The Oldest House ; Ghost Bird 
Zalety: klimat 
Wady: 
Dodatkowy komentarz: Light Field Reverie to nowy projekt urodzonej w RPA, szwedzkiej wokalistki Heike Langhans, znanej z ISON, :LOR3L3I: oraz Draconian. Projekt współtworzy również dwóch muzyków z nowozelandzkiego zespołu Sojourner: gitarzysta Mike Lamb (tutaj dodatkowo pełni funkcję perkusisty i klawiszowca) oraz basista Scotty Lodge. Muzyka jaką wykonują brzmi jak połączenie nowej płyty Draconian z ISON czyli jest to lekki, wolny i klimatyczny atmospheric doom metal w którym nieraz na pierwszy plan przebija się ethereal czyli płyta dosyć podobna do tegorocznej od Lethian Dreams. Pomimo ogólnej łagodności w utworze Ghost Bird przez chwilę pojawiają się growle. Ciekawostka: wszyscy muzycy są ostatnimi czasy mocno zapracowani gdyż Heike rok temu wydawała płytę z ISON, w tym z Draconian a poza tym nagrała kilka nowych kawałków projektu :LOR3L3I: (choć nic nie było o nim słychać od 10 lat), za to pozostali muzycy nagrywali nowy album Sojourner, który to zresztą znajduje się ścisłej czołówce mojego tegorocznego rankingu.


34. Amiensus "Abreaction" (7/10)

Gatunek: Progressive Black Metal 
Długość: :0:47:59 
Data wydania: 02.10.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: James Benson ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz tylne wokale: Kelsey Roe ; Gitara prowadząca i rytmiczna, keyboard oraz tylne wokale: Alec Rozsa ; Gitara basowa: D. Todd Farnham ; Perkusja: Chris Piette 
Wytwórnia: Transcending Records 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: A Convocation of Spirits ; Euphorica 
Zalety: ciężar ; bardzo dobra pierwsza połowa albumu 
Wady: ledwie dość dobra druga połowa albumu ; obecność aż trzech utworów będącymi zwykłymi zapychaczami 
Dodatkowy komentarz: Podobnie jak norweski Enslaved od kilku płyt, oni również w swojej muzyce łączą skrzeki z czystym wokalem (czasem się też trafią pojedyncze growle) przy czym tak jak muzyka Enslaved z czasem robi się lżejsza tak Amiensus wraz z kolejnymi albumami zwiększają ilość skrzeków kosztem cleanów. Kolejna różnica pomiędzy nimi polega na tym, że w Amiensus występuje też sporo elementów atmospheric black metalu a oprócz typowych dla metalu instrumentów od czasu do czasu trafiają się też smyczkowe. Pierwsze dwie płyty bardzo dobre, debiut mocno zróżnicowany, stawiający bardziej na lżejsze progresywne granie i klimat za to drugi krążek już zdecydowanie mocniejszy jednak nadal różnorodny i całkiem klimatyczny. Abreaction wypada niestety gorzej gdyż w trzech utworach za bardzo skoncentrowali się na cięższych elementach zapominając kompletnie o tym co zawsze było ich największymi zaletami przez co są one podobnych do siebie i nudne, a przy tym nawet nie są na tyle ciężkie aby zrównoważyć braki we wspomnianych klimacie i różnorodności. Album jest mocno nierówny i wyraźnie można go podzielić na lepszą pierwszą połowę zasługującą na ósemkę gdzie tylko jeden utwór nie jest dobry oraz na gorszą drugą połowę gdzie tylko jeden track jest naprawdę dobry, jeden niezły a dwa nieciekawe, część zasługującą najwyżej na trochę naciąganą szóstkę i stąd moja ocena czyli po prostu siódemka. Szkoda, że tak wyszło bo liczyłem na kontynuację bardzo wysokiej formy a skoro amerykanie nie mieli pomysłu na pełen, bardzo dobry krążek to mogli już wydać EPkę zawierającą tylko te najlepsze kawałki zamiast dorzucać jakieś zapychacze zaniżające ocenę. Ciekawostka: wokalista James Benson miał ostatnio wyjątkowo dużo pracy gdyż nowe płyty dwóch jego zespołów wydane zostały w prawie tym samym czasie: Chrome Waves 25 września a Amiensus 2 października.


35. AkiaveL "V" (7/10)
Gatunek: Melodic Death Metal
Długość: 0:35:47
Data wydania: 20.02.2020r
Kraj: Francja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Auré  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: JB, Chris  ;  Gitara basowa: Jay  ;  Perkusja: Butch
Wytwórnia: Mystyk Prod
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: The Fitness ; Rest in Reject
Zalety: ciężar ; szybkość
Wady: dość typowe brzmienie
Dodatkowy komentarz: Zespół wykonuje melodic death metal przy czym mocno czuć tutaj inspirację death metalem gdyż oprócz typowo gatunkowego grania często pojawiają się charakterystyczne mocniejsze, szybsze riffy oraz niskie, death growle, można by więc powiedzieć, że dokładniej to tworzą coś pomiędzy melodeathem a death metalem. Od razu można rozpoznać, że wokalistka jest utalentowana i każda stosowana forma wokalu dobrze jej wychodzi a wspominam o tym gdyż oprócz różnych growli, w jednym utworze śpiewa cleanem a w innym nawet stosuje pig squeal czyli rodzaj growlu przypominający odgłosy zarzynanej świni.


36. Artificial Sky "Luftslottet" (7/10)

Gatunek: Djent / Progressive Metalcore 
Długość: 0:39:40 
Data wydania: 06.03.2020r 
Kraj: Szwecja 
Język tekstów: angielski 
Skład: Nie znalazłem o tym informacji. 
Wytwórnia: 
Pozycja w dyskografii: 1 
Najlepsze utwory: Luftslottet ; Monochrome 
Zalety: ciężar ; technika ; chwytliwość 
Wady: schematyczność ; typowe brzmienie 
Dodatkowy komentarz: Wykonują muzykę z pogranicza djent i progressive metalcore, pomimo iż pochodzą ze Szwecji to brzmią jak typowi amerykańscy i brytyjscy reprezentanci gatunku więc można by się pomylić. Myląca jest również okładka płyty z dopiskiem cyrylicą przez co można by ich również niesłusznie uznać za muzyków zza wschodniej granicy. Płyta dobra i przyjemna jednak wyższej oceny nie mogę dać we względu na wspomnianą już typowość brzmienia ze schematyczną budową utworów: polirytmiczne riffy przez większość płyty, czasami w zwrotkach zdarzają się też charakterystyczne, melodyjne metalcoreowe riffy, poza tym w zwrotkach najczęściej screamy a w refrenach czyste, typowo djentowe wokale. Jakby część utworów podorzucać do dawniejszych płyt takich kapel jak Periphery, TesseracT, Monuments czy Skyharbor to można by się nawet nie zorientować, że to kawałek kogoś innego. To jest niestety największa wada djentu: by go wykonywać trzeba się wpasować w pewne sztywne schematy przez co trudno stworzyć coś oryginalnego a zespoły go wykonujące szybko zaczynają eksperymentować i kierować swoją muzykę w inną stronę, najczęściej metalcore lub progressive metal.


37. Enslaved "Utgard" (7/10)
Gatunek: Progressive Black Metal 
Długość: 0:44:48 
Data wydania: 02.10.2020r 
Kraj: Norwegia 
Język tekstów: angielski ; wstawki po norwesku 
Skład: Główny wokal, gitara basowa, harfa ustna i elektronika: Grutle Kjellson ; Gitara prowadząca: Arve "Ice Dale" Isdal ; Gitara rytmiczna, tylne wokale oraz syntezatory: Ivar Bjørnson ; Perkusja, keyboard i czysty wokal: Iver Sandøy ; Keyboard i czysty wokal: Håkon Vinje
Wytwórnia: Nuclear Blast 
Pozycja w dyskografii: 15 
Najlepsze utwory: Jettegryta ; Homebound 
Zalety: ciężar ; sporo różnych wokali 
Wady: nowy czysty wokal nie zawsze przekonuje ; ogólnie poziom muzyki trochę niższy niż na ostatnich trzech albumach 
Dodatkowy komentarz: Enslaved to norweski gigant black metalu mający na koncie piętnaście płyt a ich debiut był wydany w 1994 roku. Podczas wielu lat na scenie skład ulegał drobnym zmianom jednak w efekcie nich obecnie, czyli 26 lat od ukazania się Vikingligr Veldi z pierwszej ekipy zostało tylko dwóch muzyków: Grutle Kjellson pełniący funkcję głównego wokalisty i basisty oraz Ivar Bjørnson odpowiadający za gitary, syntezator i tylne wokale. Sam styl zespołu również ulegał pewnym zmianom i tak przez pierwsze cztery płyty tworzyli bardziej czysty black metal z tekstami po norwesku, po czym od "Mardraum - Beyond the Within" dodali do swojej muzyki trochę elementów progresywnego metalu, z kolei od szóstej w kolejności Monumension przerzucili się na język angielski. Na ósmym albumie czyli Isa zatrudnili dodatkowego keyboardzistę, który odpowiadał również za czyste wokale, których jednak początkowo nie było za dużo. Większa zmiana przyszła na dziesiątej Vertebrae ponieważ ilość czystych wokali znacznie się zwiększyła a zespół już zdecydowanie przerzucił się na progressive black metal. Płytę temu wymienili tego muzyka od keyboarda i cleanów a na najnowszej wraz z zatrudnieniem nowego perkusisty doszedł im kolejny czysty wokal. Małe wyjaśnienie: źródła podają, że w początkowym okresie działalności mieli łączyć black metal z viking metalem przy czym viking metal to raczej taki sztuczny tag "worek" do którego są wrzucane wszystkie zespoły inspirujące się lub wykonujące folk metal z tekstami opowiadającymi o wikingach i innych średniowiecznych wojownikach a jak wiadomo gatunki opierających się na tekstach a nie brzmieniu trudno traktować poważnie więc w swoich opisach takich nie uznaję i nie biorę pod uwagę. Jeśli chodzi o pierwsze dziewięć płyt to dużo nie mogę o nich napisać gdyż jeszcze im się dokładniej nie przysłuchiwałem za to poziom muzyki od Vertebrae wahał się od wysokiego do bardzo wysokiego. Utgard wpasowuje się w to przy czym po dwóch krążkach na dziewiątkę zeszli do zwykłej siódemki, z powodu ostatnich zmian w składzie i tak jak przy skrzekach zespół brzmi jak dawniej tak przy cleanach, których to jest nawet trochę więcej niż ostatnio wokal po prostu nie zawsze przekonuje brzmiąc trochę drętwo. Przy zmianach składu często coś nie gra ale mam nadzieję, że przy następnej płycie jednak wrócą do bardzo dobrego grania a na chwilę obecną jest dobrze ale bez wybijania się ponad to.


38. Gaerea "Limbo" (7/10)
Gatunek: Black Metal
Długość: 0:51:44
Data wydania: 24.07.2020r
Kraj: Portugalia
Język tekstów: angielski
Skład: Muzycy występują w maskach, a skład zespołu oficjalnie nie jest znany.
Wytwórnia: Season of Mist
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: To Ain ; Mare
Zalety: ciężar ; klimat
Wady: dosyć często monotonia
Dodatkowy komentarz: Ogólnie nie przepadam za czystym black metalem tylko raczej wolę niektóre jego odmiany jak np. symphonic, atmospheric, melodic czy post-black metal. Tutaj wprawdzie mamy do czynienia po prostu z black metalem jednak dość zróżnicowanym gdzie słychać inspirację atmospheric black metalem w pracy instrumentów oraz depressive black metalem w wokalu. Poza tym kapela wyróżnia się też profesjonalnym brzmieniem co jest miłą odmianą gdyż w tym gatunku popularny jest zabieg sztucznego jego pogarszania tak aby jakość dźwięku przypominała tą z trzydziestoletnich, wielokrotnie odtwarzanych kaset magnetofonowych czego osobiście nie lubię. Napisałem "dość zróżnicowanym" bo niestety i tak dość często mamy tu do czynienia z monotonią, szczególnie w warstwie wokalnej gdyż w sumie to występują tu tylko wyższe growle, skrzeki agresywne i skrzeki płaczliwe ale instrumentalnie też się nieraz zdarza, trochę szkoda bo po singlach spodziewałem się czegoś lepszego. Opisałem ogólnie Gaerea gdyż muzyka na obu płytach, generalnie zbytnio nie różni się od siebie ani stylem ani jakością, warto jednak wspomnieć o tym, że zdecydowanie najlepsze są tu pierwszy i ostatni utwór, które to są przy okazji najdłuższe, najbardziej rozbudowane, najklimatyczniejsze oraz najbardziej zróżnicowane oraz pojawiają się w nich nowe dla zespołu elementy: szepty w pierwszym z nich oraz post-metalowe wstawki w ostatnim.


39. Lethian Dreams "A Shadow of Memories" (7/10)

Gatunek: Atmospheric Doom Metal / Ethereal 
Długość: 0:50:23 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: Francja 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal, gitara prowadząca, rytmiczna, basowa i klasyczna oraz keyboard: Carline Van Roos ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz keyboard: Matthieu Sachs ; Perkusja: Pierre Bourguignon 
Wytwórnia: 
Pozycja w dyskografii: 4 
Najlepsze utwory: Never Be Fund ; Tidal 
Zalety: wokal Carline ; klimat 
Wady: utwory są miejscami zbyt porozwlekane i podobne do siebie przez co trochę wieje monotonią. 
Dodatkowy komentarz: Lethian Dreams to jeden z trzech projektów francuskiej multiinstrumentalistki Carline Van Roos przy czym pisząc o jednym nie da się nie wspomnieć o reszcie gdyż jedynie całość daje właściwy obraz jej twórczości pokazując w jaki sposób rozwija się jej muzyka. Projekt Remembrance to funeral doom metal, ciężki, posępny i wolny, na debiucie w zasadzie Carline ograniczyła się do instrumentów a warstwa wokalna to głównie męskie, niskie growle co się jednak zmieniło na kolejnych płytach gdzie oprócz growli występuje też trochę jej delikatnych partii wokalnych. W ten sposób następuje płynne przejście w debiut Lethian Dreams gdzie mamy już do czynienia z doom metalem w stylu Draconian czyli jest już nieco szybciej z podobną ilością męskich growli i kobiecych cleanów. Na drugim i trzecim krążku growli już nie ma a muzyka przechodzi z atmospheric doom metal a więc instrumentarium jest nadal metalowe jednak muzyka znacznie lżejsza i klimatyczniejsza z samymi delikatnymi kobiecymi wokalami. W międzyczasie jako poboczny projekt pojawia się projekt Aythis wykonujący już ethereal czyli klimat ten sam ale robi się wolniej i lżej a instrumenty typowe dla metalu zostają zastąpione klasycznymi z dodatkiem elektroniki w tle. Niby Aythis powstało już w 2007 roku czyli po pierwszej płycie Remembrance jednak stylistycznie brzmi jak kontynuacja Lethian Dreams. Zastanawiałem się dlaczego wokalistka zdecydowała się nagle po sześciu latach przerwy ożywić dawny projekt jednak szybko się zorientowałem o co musiało chodzić: A Shadow of Memories brzmi jak brakujące ogniwo ewolucji pomiędzy Lethian Dreams a Aythis. Muzyka na niej zawarta brzmi jak połączenie atmospheric doom metalu z ethereal a więc mamy tu wolny klimat, łagodne wokale, metalowe instrumenty, które jednak bardziej tworzą tło i tylko czasem wybijają się na pierwszy plan ale również typowe dla etheral klasyczne instrumenty oraz dodatek do tła w postaci elektroniki. Wyglądałoby na to, że Carline Van Roos już dawno temu wszystko sobie dobrze zaplanowała a dogrywając kolejne płyty z poszczególnymi projektami dokładała następny kawałek układanki tworzącej razem większą całość i ukazując kierunek rozwoju zauważalne nie przy słuchaniu ich rocznikowo tylko w kolejności Remembrance, Lethian Dreams, Aythis. Elementom jej dyskografii dawałem sporo ósemek, dziewiątek a nawet dziesiątki teraz jednak, na razie poprzestałem na siódemce gdyż ogólnie tradycyjnie brzmi dobrze i klimatycznie jednak utwory są miejscami zbyt porozwlekane i podobne do siebie przez co trochę wieje monotonią.


40. Frayle "1692" (7/10)

Gatunek: Stoner Doom Metal 
Długość: 0:37:07 
Data wydania: 14.02.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Gwyn Strang ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa oraz perkusja: Sean Bilovecky ; Gitara rytmiczna: Elliot Rosen ; Gitara basowa: Eric Mzik ; Perkusja: Pat Ginley 
Wytwórnia: Aqualamb Records 
Pozycja w dyskografii: 1 
Najlepsze utwory: God of No Faith ; Burn 
Zalety: klimat 
Wady: Jak na gatunek utwory są trochę za krótkie ; dosyć typowe brzmienie 
Dodatkowy komentarz: Najbardziej kojarzą mi się z kapelą Alunah czyli można tu znaleźć stonerowe brzmienie gitar jednak grają one wolno jak w doom metalu, same utwory są dość proste i krótkie a towarzyszy im łagodny kobiecy wokal. To tyle jeśli chodzi o muzykę, dodatkowo mogę tylko napisać, że ich wokalistka Gwyn Strang wygląda na uzależnioną od operacji plastycznych gdyż jej twarz jest wyjątkowo nienaturalna a nos, usta, policzki i broda zapewne były poprawiane przez chirurga. To oczywiście nie ma wpływy na samą muzykę a podałem to jako informacje dodatkową.


41. Obsidian Kingdom "Meat Machine" (7/10)

Gatunek: Progressive Metal / Post-Metal ; Post-Rock 
Długość: 0:47:44 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: Hiszpania 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal (męskie growle, screamy i czyste) i gitara prowadząca: Rider G Omega ; Wokal (kobiece czyste) i gitara rytmiczna: Eaten Roll I ; Gitara basowa: Om Rex Orale ; Perkusja: Ojete Mordaza II ; Keyboard i syntezator: Jade Riot Cul   
Wytwórnia: Season of Mist 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: Naked Politics ; Meat Star 
Zalety: ciężar ; złożoność i różnorodność utworów 
Wady: nudne post-rockowe elementy 
Dodatkowy komentarz: Zespół, miesza ze sobą progressive metal, black metal, post-metal i post-rock przy czym każdy album jest inny z powodu dobrania różnych dawek poszczególnych gatunków: na debiucie przeważał progressive black metal z post-metalem, na drugiej zdecydowanie post-rock a na nówce po równi progressive metal, post-metal i post-rock, za to zabrakło black metalu zamiast którego da się usłyszeć pewne naleciałości sludge metalu. Meat Machine jest najbardziej zróżnicowana i dynamiczna w dyskografii, do tego oprócz męskiego wokalu w postaci cleanów, screamów i lekkich growli, pojawił się też kobiecy łagodny głos. Jeżeli chodzi o poziom to też jest najbardziej nierówna a pomiędzy najlepszym a najgorszym utworem jest spora różnica: najgorszy Spanker przypomina te post-rockowe niewypały z poprzedniego krążka za to najlepszy, tytułowy Meat Star mocno kojarzy mi się z genialnym zespołem jakim jest The Ocean a więc ogólnie, podsumowując wychodzi siódemka.


42. The Erkonauts "I Want It to End" (7/10)

Gatunek: Progressive Metal / Punk Rock 
Długość: 0:38:20 
Data wydania: 01.10.2020r 
Kraj: Szwajcaria 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal i gitara basowa: Ales Campanelli ; Gitara prowadząca: Los Sebos ;Gitara rytmiczna: Bakdosh Puiatti ; Perkusja: Kevin Choiral 
Wytwórnia: 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: Five Orange Seeds ; The Cult of the Burning Star 
Zalety: bogactwo brzmień czyli połączenie łagodności lekkiego metalu progresywnego z szybkością i energią punk rocka. 
Wady: nie jestem fanem punk rocka więc jego zbytnie nagromadzenie w jednym miejscu uznaję za pewną wadę. 
Dodatkowy komentarz: Zespół tworzy lekki progressive metal w stylu chociażby Leprous czy Voyager (ze środkowych płyt) jednak w odróżnieniu do nich jak i innych przedstawicieli gatunku tutaj można znaleźć wyraźne wpływy punk rocka, szczególnie w warstwie wokalnej. Na debiucie te punkowe inspiracje kojarzyły mi się z niemieckim punkiem ze specyficznym akcentem, wokalem czystym ale szorstkim i szybko śpiewanym, za to potem uległy pewnemu ściężeniu przechodząc w coś pomiędzy cleanem a screamem kojarząc się już miejscami bardziej z hardcore punkiem. Czyli z jednej strony mamy progresywne, lekkie, dość klimatyczne granie z łagodnym wokalem ale z drugiej punkową prostotę, szybkość i energię w połączeniu z core'owym wokalem i solówkami gitarowymi co czyni muzykę Szwajcarów mocno zróżnicowaną i dynamiczną. Nówka stylem i poziomem zbytnio nie odbiega od wcześniejszych pozycji w dyskografii (zresztą o różnicach zdążyłem wspomnieć) więc nie było sensu przy opisie koncentrować się jedynie na niej. Ciekawostka: wokalista Ales Campanelli oraz perkusista Kevin Choiral są byłymi członkami jednej z najbardziej znanych szwajcarskich kapel, Sybreed.
Bardziej progressive metalowo: https://www.youtube.com/watch?v=LpDFbgfQazc&ab_channel=TheErkonauts 
Bardziej punk rockowo: https://www.youtube.com/watch?v=AOY_1hbO6Ag&ab_channel=TheErkonauts-Topic


43. Dawn of Solace "Waves" (7/10)
Gatunek: Doom Metal
Długość: 0:40:59
Data wydania: 24.02.2020r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski ; jeden utwór po fińsku
Skład: Gitara prowadząca, akustyczna i basowa, bębny i perkusja: Tuomas Saukkonen  ;  Wokal: Mikko Heikkilä
      Muzyk sesyjny: Wokal: Eikind
Wytwórnia: Noble Demon
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Ashes ; Hiding
Zalety: klimat
Wady: Utwory są trochę za bardzo podobne do siebie
Dodatkowy komentarz: Dawn of Solace to jeden z projektów fińskiego multiinstrumentalisty Tuomasa Saukkonena znanego chociażby z Wolfheart, Before the Damn, Black Sun Aeon, RoutaSielu, czy The Final Harvest. Muzyk w pewnym momencie zawiesił wszystkie projekty koncentrując się na Wolfheart dlatego też na ten album trzeba było czekać 14 lat. Na debiucie Toumas odpowiadał za wszystkie instrumenty oraz growle a czystymi wokalami zajmował się niebędący członkiem projektu Eikind (Before the Damn, Winds) za to muzyka była połączeniem melodeathu z doom metalem w podobnym stylu jaki wykonuje np. Ghost Brigade. Teraz, na drugim krążku Saukkonen przestał udzielać się wokalnie a do projektu dołączył Mikko Heikkilä (Kaunis Kuolematon, Sinamore, RoutaSielu), który odpowiada za czyste wokale czyli jedyne jakie tu występują, również tutaj wokalnie udziela się Eikind. Sama muzyka złagodniała i obecnie bardziej przypomina to co tworzy Katatonia od czasów swojej trzeciej płyty czyli coś z pogranicza doom metalu i depressive rocka.


44. Cult of Lilith "Mara" (7/10)

Gatunek: Technical Death Metal
Długość: 0:36:07
Data wydania: 04.09.2020r
Kraj: Islandia
Język tekstów: angielski ; miejscami hiszpański
Skład: Wokal: Mario Infantes ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Daniel Thor Hannesson, Kristján Jóhann Júlíusson ; Gitara basowa: Samúel Örn Böðvarsson ; Perkusja: Kjartan Harðarson
Wytwórnia: Metal Blade Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Cosmic Maelstrom ; Atlas
Zalety: ciężar ; szybkość ; energia ; wokal zróżnicowany jak na gatunek
Wady: dosyć typowe brzmienie
Dodatkowy komentarz: Instrumentalnie brzmią dość typowo gatunkowo jednak wokalnie się bardziej wyróżniają dzięki dużej różnorodności growli, screamów a i od czasu do czasu usłyszeć można krótkie wstawki z czystym wokalem czyli nie na zasadzie "cały refren śpiewany cleanem" a raczej tak, że w utworach nieraz następuje spadek mocy wokalu a growl na chwile przechodzi w czysty i zaraz zmienia się z powrotem w growl lub scream (oczywiście miejscami zdarzają się wyjątki gdzie czystego w jednym miejscu jest trochę więcej). Ciekawostka: zespół pochodzi z Islandii ale teksty mają głównie po angielsku co akurat nie jest zaskoczeniem jednak dodatkowo miejscami da się usłyszeć również hiszpański co już jest dosyć oryginalne (a to za sprawą hiszpańskiego wokalisty). W utworach Profeta Paloma oraz Le Soupir Du Fantome poszli dalej i na dłuższą chwilę elektryczne gitary i perkusja milkną a zamiast nich pojawia się gitara klasyczna i jakieś specyficzne instrumenty a towarzyszy im lekkie podśpiewywanie (w sumie bardziej to jakieś zawodzenie) po hiszpańsku w przypadku pierwszego z nich i chyba włoskiego w przypadku drugiego (choć sam tytuł jest po francusku).


45. Our Mirage "Unseen Relations" (7/10)
Gatunek: Post-Hardcore
Długość: 040:46
Data wydania: 07.02.2020r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Timo Bonner  ;  Gitara: Steffen Hirz  ;  Gitara basowa: Manuel Möbs  ;  Perkusja: Daniel Maus
Wytwórnia: Arising Empire
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Transparent ; My Last Day
Zalety: chwytliwość ; energia
Wady: schematyczność ; nieco za lekkie i za proste
Dodatkowy komentarz: Muzyka, którą tworzą jest lekka nawet jak na gatunek w którym siedzą a czyste wokale i melodyjność przeważają nad screamami (a w zasadzie to występuje tu ich lżejsza, emocjonalna odmiana czyli screamo) i mocniejszymi, bardziej wyrazistymi riffami. To po prostu lekkie, proste, energetyczne i bardzo chwytliwe granie i dawniej, tak z dziesięć lat temu czemuś takiemu dałbym pewnie z dziewiątkę lub nawet dziesiątkę jednak potem poznałem wiele podobnie grających bandów oraz zacząłem słuchać bardziej skomplikowaną muzykę przez co teraz już taka prosta nie robi na mnie większego wrażenia więc nie mogę dać wyższej oceny. Dawniej słuchałem takich brzmień na co dzień a dzisiaj sięgam po takie jako przerywnik pomiędzy cięższymi rzeczami gdyż na dłuższą metę zaczynają mnie szybko nudzić. Opisałem ogólnie ich twórczość ponieważ nówka jest dokładnie w tym samym stylu i tej samej jakości co debiut wydany dwa lata temu.


46. Myrkur "Folkesange" (7/10)
Gatunek: Folk
Długość: 0:46:59
Data wydania: 20.03.2020r
Kraj: Dania
Język tekstów: duński ; czasami angielski
Skład: Wokal, pianino, nyckelharpa, lira, skrzypce, gitary, bęben obręczowy: Myrkur (Amalie Bruun)
Wytwórnia: Relapse Records
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Tor i Helheim ; Vinter
Zalety: klimat ; bardzo ładny głos Myrkur
Wady: W porównaniu z wcześniejszymi płytami, wyraźnie niedobory mocy i różnorodności.
Dodatkowy komentarz: Na początku tworzyła mieszankę atmospheric black metalu (gdzie sama odpowiadała za wszystkie skrzeczane wokale) z folkiem przy czym już na drugiej płycie folk zdecydowanie przeważał a na najnowszej po atmospheric black metalu czy w ogóle metalu nic już nie zostało. Muzyka straciła na mocy i różnorodności ale mimo wszystko nadal jest warta uwagi gdyż utwory są ładne i klimatyczne a przede wszystkim nadal pozostała największa zaleta projektu czyli bardzo ładny głos samej Myrkur, który brzmi tak dobrze, że nawet nie przeszkadzają mi teksty w większości po duńsku. Jeszcze jedna sprawa: poprzednim płytom dałem siódemki a tu za odejście od metalu obniżyłbym ocenę o jeden, jednak tak jak wcześniej niektóre folkowe elementy nie do końca mnie przekonywały to tutaj zostały one dopracowane dzięki czemu ogólnie brzmią lepiej za co mogę podwyższyć ocenę o jeden a więc wychodzi na to iż cała dyskografia jest dosyć równa (w sensie samej oceny bo jednak nówka minimalnie jest za poprzednimi płytami).


47. Static-X "Project Regeneration, Vol. 1" (7/10)
Gatunek: Industrial Metal
Długość: 0:39:18
Data wydania: 10.07.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Xer0  ;  Wokal: Wayne Static (a w zasadzie to tylko jego głos wydobyty z demówek i bonus tracków)  ;  Gitara prowadząca i keyboard: Koichi Fukuda   ;  Gitara basowa oraz tylne wokale: Tony Campos   ;  Perkusja: Ken Jay
Wytwórnia: Otsego Entertainment Group
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: Something of My Own (Project Regeneration) ; Dead Souls
Zalety: ciężar ; chwytliwość
Wady: poziom niższy niż dawniej a większość utworów zasługuje na szóstkę lub siódemkę ; chwilami czuć, że głos Wayne’a został wydobyty z mniej ciekawych utworów i dlatego nie trafiały one na płyty
Dodatkowy komentarz: Static-X w 2009 roku wydali swój szósty album jednak niestety rok później się rozpadli, ich wokalista Wayne Static zaczął prace nad twórczością solową a inni muzycy również zajęli się innymi rzeczami. W 2011 roku Wayne wydał solowy album zatytułowany Pighammer, rok później próbował odtworzyć Static-X jednak z innym składem lecz nic z tego nie wyszło więc zaczał prace nad drugim solowym albumem ale te niestety przerwała mu jego własna śmierć. Wayne Static zmarł 1 listopada 2014 roku, na trzy dni przed swoimi 49 urodzinami, przyczyną śmierci było połączenie antydepresantów z alkoholem i po pójściu spać już się nie obudził, za to jego żona nie mogąc znieść życia bez niego rok później popełniła samobójstwo. Wyglądało na to, że to ostateczny koniec Static-X jednak w 2019 roku muzycy z pierwszego składu postanowili go odtworzyć i nagrać płytę aby oddać w ten sposób cześć zmarłemu przyjacielowi. Początkowo mieli nie zatrudniać nowego wokalisty a w nowych utworach za wokal odpowiadaliby ci z zaprzyjaźnionych bandów jak Jonathan Davis z Korn czy David Draiman z Disturbed jednak zdecydowali się jakiegoś poszukać. Został nim ktoś o pseudonimie Xer0, kto występował w masce przypominającej Wayne'a i z charakterystyczną fryzurą. Jego tożsamość przed pewien czas była nieznana ale w końcu wydało się, że w rzeczywistości jest to Edsel Dope z zespołu Dope. Zespół nadal nie był do końca pewny jak ma wyglądać nadchodząca płyta, którą nazwano Project Regeneration, ostatecznie zdecydowano się na wydanie go w dwóch częściach Vol 1 i Vol 2 oraz na umieszczenie na płytach dwóch wokali: jeden należący do Xer0 oraz drugi... Wayne'a Statica. Ten przed śmiercią pozostawił po sobie różne utwory w wersji demo jak i nigdy nie wydawane bonus tracki więc muzycy postanowili powycinać z nich jego głos dodając go do nowych utworów. No dobra, po tym dość długim wprowadzeniu czas przejść do opisu nówki i tutaj już będzie krócej: można by pomyśleć, że to może jednak zwykły skok na kasę a nowy materiał będzie nijaki, żerujący na sentymencie fanów dawnych płyt co potwierdzał nawet pierwszy singiel jednak szybko się okazało iż nowy materiał ogólnie jest jednak dobry (oczywiście nie tak jak wcześniejsza część dyskografii) a wspomniany singiel to najgorszy utwór jaki się tu znalazł. Z jednej strony zdecydowanie się kojarzy z tym co wcześniej tworzyli ale z drugiej różnice są na tyle duże, że gdyby kilka tracków trafiło na poprzednie płyty to by się wyróżniały: po prostu budowa jest nieco inna i jest w nich więcej elektroniki, dochodzi do tego głos Xer0, w wokalach Wayne'a częściej się trafia czysty wokal choć zwykle można było podziwiać głównie jego różne screamy a jeden utwór ma w sobie coś z gothic metalu. Muzycy podtrzymywali tradycje umieszczania na płycie jednego tracka z Otsego w nazwie i tym razem jest to Otsego Placebo. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony do pomysłu ożywiania kapeli ale w sumie fajnie jest usłyszeć po latach coś nowego od nich i to z głosem Wayne'a.
48. Aversions Crown "Hell Will Come For Us All" (7/10)
Gatunek: Deathcore
Długość: 0:37:45
Data wydania: 12.06.2020r
Kraj: Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Tyler Miller  ;  Gitara prowadząca i basowa: Michael Jeffery, Chris Cougan  ;  Perkusja: Jayden Mason
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: The Soil ; The Final Judgement
Zalety: ciężar ; technika ; dobry początek i koniec płyty
Wady: środkowe utwory już mniej ciekawe
Dodatkowy komentarz: Muzyka z pierwszych dwóch płyt nieco wyróżnia się technicznym graniem ale poza tym to generalnie nic specjalnego, ot po prostu, dość dobra kolejna typowo grająca, raczej monotonna kapela a trzeci album jest tylko trochę lepszy. Teraz postanowili trochę urozmaicić swój styl a dokładniej to wokal i wyraźnie da się zauważyć pewne wzorowanie się na Fit For An Autopsy: w warstwie wokalnej oprócz growli i screamów zaczęli gdzieniegdzie stosować czyste wokale, emocjonalne screamy jak i takie specyficzne przeplatanie growli z cleanami, poza tym niektóre riffy też przypominają te stosowanie przez wspomniany zespół. Niby wzorowanie się na innych nie jest najlepszym pomysłem jednak mając do wyboru brzmieć jak setki innych, dość dobrych kapel albo brzmieć jak jedna i to do tego bardzo dobra wybór wydaje się być oczywisty. Niestety to kopiowanie stylu ogranicza się tylko do czterech utworów będących oczywiście najlepszymi na Hell Will Come For Us All, za to środkowe są mniej ciekawe, do tego lżejsze i nieco mniej techniczne niż na poprzedniczce więc nie udało im się dociągnąć z oceną do ósemki a szkoda bo po singlach spodziewałem się bardzo dobrej płyty.


49. Emmure "Hindsight" (7/10)
Gatunek: Deathcore / Nu Metal
Długość: 0:31:19
Data wydania: 26.06.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Frankie Palmeri  ;  Gitara: Joshua Travis  ;  Gitara basowa: Nicholas Pyatt  ;  Perkusja: Josh "Baby J" Miller
Wytwórnia: SharpTone Records
Pozycja w dyskografii: 8
Najlepsze utwory: (F)Inally (U)Nderstanding (N)Othing ; Gypsy Disco
Zalety: ciężar ; zróżnicowane jak na gatunek
Wady: całe stado króciutkich utworów nie pozwala się w pełni w nie wczuć
Dodatkowy komentarz: Wykonują deathcore przy czym w ich muzyce zawsze pojawiał się rap oraz były wyraźnie wyczuwalne wpływy nu metalu, których to tym razem jest nawet więcej niż zwykle i miejscami przypominają wczesny Korn w deathcoreowej otoczce a to dlatego, że czyste przypominają barwą i stylem śpiewania Jonathana Davisa (w jednym utworze Frankie Palmeri nawet przez chwilę śpiewa scatem). Poza tym długość płyty i utworów dość typowe dla nich czyli 30 minut grania, 13 utworów z których tylko trzy przekraczają długością 3 minuty. Skład kapeli na przestrzeni lat często się zmieniał, z pierwszego został tylko wokalistka Frankie Palmeri, który to przed przedostatnią płytą wymienił wszystkich muzyków a od tamtego czasu dodatkowo wymienił basistę jednak pomimo zmian, brzmienie cały czas pozostaje mniej więcej takie samo.


50. August Burns Red "Guardians" (7/10) 
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:49:27
Data wydania: 03.04.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jake Luhrs  ;  Gitara prowadząca: J.B. Brubaker  ;  Gitara rytmiczna: Brent Rambler  ;  Gitara basowa: Dustin Davidson  ;  Perkusja i keyboard: Matt Greiner
Wytwórnia: Fearless Records
Pozycja w dyskografii: 8
Najlepsze utwory: Lighthouse ; Three Fountains
Zalety: ciężar ; różnorodność ; solówki
Wady: w sumie dość typowe, metalcoreowe granie
Dodatkowy komentarz: Brzmienie w sumie dość typowo gatunkowe z melodyjnymi riffami, takimi bardziej technicznymi i solówkami, z praktycznie samymi screamami jednak mimo to pierwszą połowę dyskografii przyjemnie się słucha. Później jednak na Rescue & Restore przyszedł jakiś kryzys a krążek okazał się być nudnym i wtórnym średniakiem po czym przy kolejnych dwóch powoli poziom muzyki zaczął się zwiększać co potwierdza nówka. Na Guardians trzymają się swojego stylu, z zawartością na poziomie ostatniej płyty sprzed załamania formy, którą jest Leveler a tym co uległo zmianie jest większe urozmaicenie wokalu i tak jak kiedyś dominował jeden rodzaj screamu przerywany deklamacją to teraz można tu znaleźć również niższe screamy, screamo jak i bardziej regularne czyste wokale (dawniej pojawiały się na chwilę w może jednym lub dwóch utworach na płytę). Spodziewałem się od nich czegoś nieciekawego lub co najwyżej dość dobrego a tym czasem August Burns Red pozytywnie mnie zaskoczyli wydając po latach przerwy dobry krążek.


51. Kronos Resistor "The Book of Pariah" (7/10)
Gatunek: Progressive Death Metal
Długość: 0:58:51
Data wydania: 06.02.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jacob Gregory  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Billy Gardner, Brandon Hankins  ;  Gitara basowa: Steven Krug  ;  Perkusja: Steve Merritt
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Becoming Parias ; Assembolism: A Bionic Evolution
Zalety: ciężar ; złożoność utworów ; technika
Wady: dość typowe brzmienie ; miejscami przymulanie
Dodatkowy komentarz: Mamy tu generalnie do czynienia z dość typowym reprezentantem gatunku przy czym urozmaiceniem są pojawiające się od czasu do czasu czyste wokale oraz math metalowe drobne wstawki. Ocena w sumie mogłaby być nieco wyższa gdyby nie występujące przymulaste momenty w których nie raz dodatkowo zdarzają się gadane wokale za którymi nie przepadam.


52. White Stones "Kuarahy" (7/10)
Gatunek: Progressive Death Metal
Długość: 0:41:24
Data wydania: 20.03.2020r
Kraj: Hiszpania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Eloi Boucherie  ;  Gitara prowadząca i basowa: Martín Méndez  ;  Perkusja: Jordi Farré
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Rusty Stell ; Infected Soul
Zalety: ciężar ; dosyć unikalne brzmienie ;  złożoność utworów
Wady: Jak na death metal mogłoby być trochę ciężej a jak na progressive metal wokal mógłby być bardziej różnorodny.
Dodatkowy komentarz: Debiutancki album założonego w Hiszpanii zespołu w którego składzie znalazł się dobrze znany dzięki występom w Opeth, basista Martín Méndez, który tutaj dodatkowo pełni funkcję gitarzysty. Powiązania ze szwedzkim gigantem można się łatwo domyślić już po pierwszym utworze gdyż brzmienie White Stones kojarzy się z tym z macierzystego bandu muzyka z ich ostatnich płyt. W przeciwieństwie do obecnej twórczości Opeth tutaj utwory są krótsze i pozbawione złagodzeń jednak główna różnica leży w wokalu, który stanowią same growle. Gatunek jaki wykonują można określić jako progressive death metal przy czym tak dokładnie to instrumentalnie progressive metal a wokalnie death metal. Wyróżniają się unikalnym brzmieniem a tym czym się cechują jest: nieschematyczność, ciężar, który jednak jest poukładany, solówkami gitarowymi oraz brakiem death metalowej brutalności, chaotyczności, blastów i szybkości. Podsumowując: muzyka na pewno oryginalna oraz dobra ale jednak nie mogę dać wyższej oceny bo czegoś mi tu ciągle brakuje i nie przekonuje całkowicie gdyż jak na death metal mogłoby być trochę ciężej a jak na progressive metal wokal mógłby być bardziej różnorodny.


53. Aleah "Aleah" (7/10)
Gatunek: Acoustic Rock / Ethereal
Długość: 1:25:54 (CD1: 0:46:41 ; CD2: 0:39:13)
Data wydania: 01.07.2020r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Aleah Stanbridge  ;  Instrumenty: nie znalazłem informacji, prawdopodobnie Juha Ravio
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: CD1: Closing Under Pressure ; Touch My Face CD2: My Will ; Vapour
Zalety: piękny głos Aleah ; klimat
Wady: dość monotonny ze względu na jednostajnie grającą gitarę akustyczną CD1 ; nieco za długi materiał przez co się chwilami dłuży
Dodatkowy komentarz: Aleah Stanbridge była urodzoną w RPA i mieszkającą w Szwecji wokalistką i fotografką przy czym jej kariera muzyczna nie układała się specjalnie dobrze i niby miała swój projekt That Which Remains jednak to co nagrała nie wyszło poza wersję demo. W 2009 roku wystąpiła gościnnie w utworze Lights on the Lake z płyty New Moon, doom metalowego zespołu Swallow The Sun gdzie poznała swojego przyszłego partnera życiowego, gitarzystę Juha Raivio po czym pojawiła się również w teledysku do Cathedral Walls z płyty Emerald Forest and the Blackbird w 2012 roku oraz wystąpiła jeszcze w dwóch innych utworach: Emerald Forest and the Blackbird and Labyrinth of London z tego samego albumu oraz Heartstrings Shattering z płyty Songs from the North III (na tym krążku pracowała też jako fotografka zajmując się sesją zdjęciową na potrzeby promocji płyty oraz jej okładek) w 2015 roku. Ponadto razem z partnerem zaczęła prace nad atmospheric doom metalowym projektem Trees of Eternity lecz niestety nie dożyła nie dożyła dnia premiery debiutanckiego albumu gdyż zmarła na jakiś nowotwór 18 kwietnia 2016 roku. Pogrążony w żałobie Juha Ravio postanowił wydać album zgodnie z planem aby uczcić jej pamięć, następnie zaś założył nowy projekt doom metalowy Hallatar gdzie na wokalu był Tomi Joutsen z Amorhis (w 2015 roku Aleah wystąpiła w jednym utworze kapeli: The Four Wise Ones and White Night z płyty Under the Red Cloud) a w jednym utworze wystąpiła inna wokalistka z RPA tworzącą w Szwecji i siedząca w podobnych klimatach co Aleah, Heike Langhans z Draconian oraz ISON (zapewne więc się również znały). W 2019 roku Juha Ravio postanowił wydać album zawierający dopracowaną, profesjonalną wersję pierwszych utworów o których wspominałem na samym początku, prace się jednak trochę przedłużyły i ostatecznie ustalono datę premiery na obecny rok, 1 lipca czyli w dzień urodzin zmarłej wokalistki. Okazało się, że gdzieś po drodze zmieniła się koncepcja i zamiast jednego krążka z odnowionymi utworami powstała dwupłytówka z mocniej przerobionymi kawałami gdzie na CD 1 trafiło ich 9 w wersji akustycznej a na CD 2, 6 w wersji ethereal w tym 4 utwory powtarzają się na obu krążkach. Czekałem na ten album ale po prawdzie jestem trochę rozczarowany gdyż tu potwierdziło się, że czasem prostota jest najlepsza a zbytnie kombinowanie może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Słyszałem wcześniej demówkowe wersje 4 utworów w oryginalnej wersji gothic rock i wprawdzie jakość dźwięku była niska ale same kawałki brzmiały sporo lepiej a przede wszystkim więcej się w nich działo podczas gdy w nowych wersjach zostały niepotrzebnie zubożone instrumentalnie, szczególnie te akustyczne gdzie przy odsłuchu ciągle towarzyszy jednostajnie grająca gitara akustyczna. Podsumowując: Same wokale brzmią bardzo dobrze bo Aleah po prostu ma piękny, pełen emocji głos jednak zubożona warstwa instrumentalna, powtarzanie się kilku utworów na obu krążkach oraz nadmierna długość całego materiału mająca prawie 1,5 godziny sprawiają, że płyta niestety momentami nuży. Szkoda, bo po Trees of Eternity, któremu dałem maksymalną notę liczyłem na coś równie dobrego i pewnie by tak było gdyby wszystkie 11 utworów zostało wydanych po prostu jako zremasterowana wersja oryginalnych gothic rockowych tracków. Teraz dam przykłady jednego utworu w trzech różnych wersjach:
54. Intronaut "Fluid Existential Inversions" (6/10)
Gatunek: Sludge Metal / Progressive Metal / Post-Metal
Długość: 0:53:10
Data wydania: 28.02.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: Sacha Dunable, Dave Timnick  ;  Gitara basowa: Joe Lester 
           Muzyk sesyjny: Perkusja: Alex Rüdinger
Wytwórnia: Metal Blade Records
Pozycja w dyskografii: 6
Najlepsze utwory: Tripolar; Sour Everythings
Zalety: ciężar ; złożoność i rozbudowanie utworów ; klimat
Wady: Dużo przymulastych momentów zarówno w warstwie instrumentalnej jak i wokalnej.
Dodatkowy komentarz: Gatunki składowe niby takie same jak w przypadku genialnego zespołu The Ocean ale jednak w sporo gorszej wersji a ich największą wadą od zawsze jest częste przymulanie zarówno w warstwie instrumentalnej w postaci jej monotonnych zapętleń jak i wokalnej kiedy to nagle wokalista zaczyna brzmieć jakby były nagrywane chwilę po obudzeniu się lub właśnie odwrotnie czyli jakby właśnie zasypiał. Początki mieli wyjątkowo średnie jednak po dwóch takich płytach wydali nagle bardzo dobre Valley of Smoke po którym nastąpiła tendencja spadkowa aż do wydanej przed pięcioma laty The Direction of Last Things po czym przestali dawać znaki życia. Teraz powrócili z nowym albumem, który jest nieco lepszy od poprzedniego: bardziej techniczny i zróżnicowany jednak tradycyjnie musiałem obniżyć ocenę za ich typową wadę gdyż nawet jeśli utwór zaczyna się dobrze to gdzieś zawsze muszą wcisnąć tą swoją specjalność, która sprawia, że track zaczyna wywoływać poczucie znużenia i senności.


55. Five Finger Death Punch "F8" (6/10)
Gatunek: Groove Metal / Alternative Metal
Długość: 0:45:28
Data wydania: 28.02.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ivan "Ghost" Moody  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Zoltan Bathory, Jason Hook  ;  Gitara basowa: Chris Kael  ;  Perkusja: Charlie Engen
Wytwórnia: Better Nosie Music
Pozycja w dyskografii: 8
Najlepsze utwory: Inside Out ; Leave It All Behind
Zalety: ciężar ; szybkość ; chwytliwość
Wady: Czuć, że wprawdzie styl utworów ten sam ale poziom niższy niż dawniej ; powciskane na siłę kilka smętnych ballad
Dodatkowy komentarz: Ich raczej nie trzeba nikomu przedstawiać gdyż należą do najbardziej znanych i najlepiej zarabiających metalowych zespołów a to za sprawą nie tylko tworzenia naprawdę dobrej muzyki ale też zawartej w niej sporej chwytliwości. A właściwie to powinienem napisać, że przez pierwsze cztery płyty tworzyli naprawdę dobrą muzykę po czym trochę obniżyli loty do po prostu dobrego poziomu po czym na poprzedniczce, którą jest And Justice for None coś im trochę nie wyszło i znajdowały się na niej utwory podobne do tych w ich typowym stylu ale gorszej jakości oraz eksperymentalne, alternative metalowe ballady, które okazały się jakąś pomyłką. Jeśli chodzi o nówkę to czuć tu mały powrót na dawną ścieżkę i w prawdzie mało przekonywujące ballady nadal się tu trafiają ale jest ich już mniej za to te utwory w dawnym, dobrze rozpoznawalnym stylu (groove metal z szybkimi, screamowanymi zwrotkami i melodyjnymi refrenami z czystym wokalem) są już lepszej jakości niż ostatnio. Oczywiście nadal bardzo dużo im brakuje do poziomu z początkowej części dyskografii, i sporo do kolejnych dwóch krążków jednak przynajmniej czuć tu zauważalną poprawę w porównaniu z tym ostatnim niewypałem (jednak to nadal za mało by z oceną dobić do siódemki).


56. Gigafauna "Frozen Wastes" (6/10)
Gatunek: Sludge Metal / Progressive Metal / Post-Metal
Długość: 0:49:50
Data wydania: 27.03.2020r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: Matt Greig ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Arvid Nydén ; Gitara basowa: Kristian Bäckbrant ; Perkusja: Rickard Engström
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Frozen Wastes ; Luminous
Zalety: ciężar, głównie w warstwie instrumentalnej ; pewna łagodność powodująca odprężenie w wokalnej przy czystych wokalach ; klimat ; złożoność i rozbudowanie utworów
Wady: wokale chwilami nie przekonują ; trochę za dużo kopiowania innych a za mało własnego stylu ; niepotrzebne, częste wciskanie zamulań zapożyczonych z post-metalu ; miejscami nudzi
Dodatkowy komentarzGeneralnie jest to druga płyta choć niektórzy oznaczają pierwszą jako EPkę chociaż jak najbardziej spełnia wymagania potrzebne do bycia longplayem czyli 5 utworów i ponad 30 minut trwania. Ich styl grania podobnie jak w przypadku mistrzowskiego The Ocean jest mieszanką sludge metalu, progressive metalu i odrobiny post-metalu przy czym oczywiście poziomem do wspomnianej kapeli to im dość daleko. Jak to bywa w tych rejonach muzycznych instrumentalnie jest dość ciężko gdyż cały czas słychać tu wolne, przygniatające, masywne riffy jednak wokalnie już lżej, z przewagą czystych wokali. Od czasu debiutu słychać, że pracowali nad swym stylem: nówka jest bardziej różnorodna a growli jest już więcej i podczas gdy na debiucie ograniczały się do chwilowego pojawienia się w jednym utworze to tutaj już częściej występują. Debiut oceniłem na szóstkę, tutaj niby mógłbym dać wyższą ocenę jednak jednocześnie pojawiło się tu coś za co musiałem ją obniżyć a mianowicie post-metalowa tendencja do wciskania przymulastych, monotonnych, instrumentalnych dłużyzn do prawie każdego utworu. Szwedzi mają potencjał na stworzenie w przyszłości czegoś naprawdę dobrego ale na obecną chwilę muszą jeszcze trochę popracować nad własnym, oryginalniejszym brzmieniem, dopracować trochę wokal bo nie zawsze przekonuje oraz przede wszystkich zrezygnować z tych przymulań, które nie wiadomo po co w ogóle pododawali.


57. Paradise Lost "Obsidian" (6/10)
Gatunek: Gothic Doom Metal
Długość: 0:45:40
Data wydania: 15.05.2020r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Nick Holmes  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Greg Mackintosh  ;  Gitara rytmiczna: Aaron Aedy  ;  Gitara basowa: Steve Edmondson  ;  Perkusja: Waltteri Väyrynen
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 16
Najlepsze utwory: Fall from Grace ; Ravenghast
Zalety: klimat
Wady: mała różnorodność utworów ; dłużyzny
Dodatkowy komentarz: Brytyjscy giganci doom metalu, którzy na przestrzeni lat dokonywali sporych modyfikacji brzmienia, zaczynali od death/doomu po czym wypuścili krążek Gothic, który jest uznawany za pierwszą płytę w gatunku gothic metal (jest ona jednak sporo cięższa od typowych, późniejszych reprezentantów gatunku gdyż instrumentalnie brzmi jak klasyczny gothic metal jednak wokalnie nadal 90% wokali stanowią death growle). Następnie zaczął się stopniowy proces łagodnienia aż przerzucili się na chwilę na elektronic rock w stylu Depeche Mode z jednoczesną rezygnacją z mocniejszych form wokalu. Później zaczęła się tendencja odwrotna i najpierw powrócili do gothic metalu z tym, że lekkiego i z samymi czystymi wokalami a następnie do gothic doom metalu kiedy to stopniowo zaczęły do nich powracać mocniejsze riffy i growle aż do poprzedniczki czyli Medusa, będącej już czystym doom metalem. Warto tu wspomnieć o tym, że coś na niej poszło nie tak bo tak skoncentrowali się na zwiększeniu ciężaru, że zapomnieli o wszystkim innym przez co z wyjątkiem genialnego pierwszego utworu, płyta była raczej nudna. W tym momencie pojawia się Obsidian na którym od razu można zauważyć ponowny zwrot ku gothic doom metalowi przy czym z wyraźną przewagą metalu gotyckiego: Ilość cięższych riffów i growli uległa znacznemu zmniejszeniu za to dominuje wolne granie z bardziej stonowanymi gitarami, wyraźnymi klawiszami oraz czystymi wokalami. Jakość trochę lepsza niż ostatnio jednak nadal dość daleko im do najlepszych pozycji w dyskografii a podczas słuchania nieraz płyta mi się dłużyła a utwory są trochę zbyt podobne do siebie przez co czasem można nie zwrócić uwagi iż słuchany kawałek już się skończył a zaczął kolejny.


58. Leaves' Eyes "The Last Viking" (6/10)

Gatunek: Symphonic Metal 
Długość: 1:03:55 
Data wydania: 23.10.2020r 
Kraj: Niemcy 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal (czysty) i pianino: Elina Siirala ; Wokal (growl) i Keyboard: Alexander Krull ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa, mandolina oraz orkiestracja: Thorsten Bauer ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Micki Richter ; Perkusja: Joris Nijenhuis 
Wszyscy muzycy udzielają się również wokalnie w swoim chórze. 
Wytwórnia: AFM Records 
Płyt w dyskografii: 8 
Najlepsze utwory: Black Butterfly ; War of Kings 
Zalety: epickość ; metalowe podejście do metalu symfonicznego 
Wady: przerost formy nad treścią: płyta jest za długa i ma za dużo utworów przez co się dłuży ; wokale Eliny nie zawsze przekonują 
Dodatkowy komentarz: Ósma płyta zespołu a jednocześnie druga z nową wokalistką Eliną Siiralą, która zastąpiła Liv Kristine, współzałożycielkę i żonę growlera będącego również keyboardzistą Alexandra Krulla (dla przypomnienia: ten w 2017 roku wywalił żonę z kapeli gdyż stwierdził, że nie można dojść z nią do porozumienia ani prywatnie ani zawodowo). W zeszłym roku, pod sam jego koniec wydali EPkę Black Butterfly zawierającą trzy generalnie typowe w ich stylu utwory, przy czym praktycznie bez growli oraz niemieckojęzyczną wersję kolędy Cicha Noc, natomiast w tym zdecydowali się na nową, najdłuższą w dyskografii bo trwającą trochę ponad godzinę płytę, zawierającą aż czternaście utworów w tym trzy wzięte ze wspomnianej EPki (oprócz kolędy bo jeszcze nie czas na nie a swoją drogą wyszło na to, że wszyscy, którzy wydali na nią pieniądze zostali tak jakby oszukani). Tutaj pojawia się pierwsza wada czyli przerost formy nad treścią bo album szybko zaczyna się dłużyć i jak już chcieli aby miał ponad godzinę to powinni raczej dać mniej ale lepiej dopracowanych kawałków, tym czasem tylko jeden przekracza 10 minut (jednak jakoś średnio im wyszedł) a reszta ma około czterech. Za kolejną wadę muszę niestety uznać kobiecy wokal do którego ciągle nie mogę się w pełni przekonać... po prostu Elina Siirala ma w barwie głosu coś irytującego co szczególnie ujawnia się przy wolniejszych partiach wokalnych, natomiast przy szybszych jak i operowych śpiewach brzmi już lepiej choć i tak nie dorównuje swojej poprzedniczce czyli Liv Kristine (Elina prezentuje się lepiej od strony wizualnej jednak jak wiadomo w muzyce ważniejszy jest głos a ten Liv ma zwyczajnie lepszy). Na poprzedniej płycie muzyka zelżała, zrobiło się melodyjniej i donośniej a growli już praktycznie nie było i ogólnie muzyka zespołu bardziej zaczęła kojarzyć się z macierzystym bandem nowej wokalistki czyli Angel Nation, tym razem jednak zaczęli przypominać siebie z przeszłości a growli i nieco ciężej brzmiących, bardziej wyrazistych gitar jest już znowu więcej.


59. Lik "Misanthropic Breed" (6/10)

Gatunek: Death Metal 
Długość: 0:43:04 
Data wydania: 25:09.2020r 
Kraj: Szwecja 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal oraz gitara prowadząca i rytmiczna: Tomas Åkvik ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Niklas "Nille" Sandin ; Gitara basowa: Joakim "Myre" Antman ; Perkusja i tylne wokale: Chris Barkensjö 
Wytwórnia: Metal Blade Records 
Pozycja w dyskografii: 3 
Najlepsze utwory: Decay ; Funeral Anthem 
Zalety: ciężar ; szybkość ; energia ; różnorodne i zrozumiałe wokale 
Wady: dość typowe brzmienie 
Dodatkowy komentarz: W sumie to dużo nie da się napisać bo to dość typowy death metal i kto coś słuchał z gatunku ten będzie wiedział czego się spodziewać. Może nie jest tak ciężki jak wiele kapel gdyż nie ma tu za dużo naprawdę niskich growli a do tego są pewne melodeathowe wstawki jednak skutecznie nadrabiają to energią i szybkością. Zaletą na pewno są różnorodne i zrozumiałe wokale co w tych rejonach muzycznych nie zawsze ma miejsce jak i to iż ich muzyka pomimo ciężaru i szybkości jest uporządkowana i nie ma tu mowy o chaotycznym, monotonnym graniu. Misanthropic Breed choć ogólnie dość dobre, wypada trochę gorzej od debiutu i sporo odstaje od najlepszej w dyskografii drugiej płyty czyli Carnage.


60. Seether "Si Vis Pacem, Para Bellum" (6/10)
Gatunek: Hard rock / Alternative Metal 
Długość: 0:51:41 
Data wydania: 29.08.2020r Kraj: RPA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal, gitara rytmiczna i pianino: Shaun Morgan ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Corey Lowery ; Gitara basowa, gitara akustyczna i tylne wokale: Dale Stewart ; Perkusja: John Humphrey 
Wytwórnia: Fantasy Records ; Concorde Music Group 
Pozycja w dyskografii: 9 
Najlepsze utwory: Dead And Done ; Beg 
Zalety: chwytliwość ; całkiem przyjemna płyta do słuchania w przerwie pomiędzy cięższymi rzeczami gdyż wtedy relaksuje i wycisza 
Wady: chwilami niedobory mocy ; występują utwory zapychacze 
Dodatkowy komentarz: Moją przygodę z zespołem zacząłem od poprzedniego krążka czyli Poison The Parish a o wcześniejszych ich dokonaniach nie wiem zbyt dużo co być może jeszcze kiedyś nadrobię. W każdym razie na poprzedniczce alternatywnego metalu było w zasadzie tyle samo co hard rocka dzięki czemu muzyka chociaż generalnie lekka, miała w sobie trochę mocy. Tym razem jednak to hard rock przeważa co niestety odbiło się na mocy gitar i często zamiast wyrazistych riffów słychać jakieś delikatniejsze granie gdzieś w tle, za wokalem, który nieraz też wydaje się łagodniejszy niż ostatnio. Zdecydowanie najlepiej na płycie prezentują się te szybsze, energiczniejsze utwory gdzie alternative metal bardziej się wybija a i miejscami nawet lekkie screamy się w nich pojawiają. Do wad można zaliczyć też stawianie na ilość a nie jakość i tak wrzucili tu aż trzynaście utworów, których ilość można by spokojnie zmniejszyć gdyby pousuwać zbędne zapychacze.

61. Death Comes In Waves "Circle of Certainty" (6/10)
Gatunek: Melodic Black Metal 
Długość: 0:52:17 
Data wydania: 23.10.2020r 
Kraj: Niemcy 
Język tekstów: angielski ; jeden utwór po niemiecku 
Skład: Wokal: Öskur ; Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa, keyboard oraz tylne wokale: Kenaz ; Gitara prowadząca i rytmiczna: J.S. ; Perkusja: Erik 
Wytwórnia: 
Pozycja w dyskografii: 1 
Najlepsze utwory: Kneeling or Solitude ; I Am Enthropy 
Zalety: ciężar ; klimat 
Wady: dość typowe brzmienie ; schematyczność ; małe zróżnicowanie wokalu 
Dodatkowy komentarz: Brzmią całkiem nieźle przy czym mało oryginalnie a przy częstszym słuchaniu dość szybko zaczynają przynudzać ze względu na dość schematyczne, podobne do siebie utwory. Tym czego tu brakuje są bardziej zróżnicowane wokale bo gdyby takie były to ocena na pewno byłaby wyższa jednak niestety spotkać tu można tylko praktycznie tak samo brzmiące skrzeki. Pod tym względem wyróżnia się jedyny niemieckojęzyczny a jednocześnie najdłuższy na płycie utwór Was Bleibt... w którym trafiają się bardziej różnorodne skrzeki chwilami podchodzące pod growl, takie bardziej przepełnione emocjami jak i nawet drobne ilości czystego wokalu w tle oraz inny utwór I Am Enthropy, gdzie dodatkowo trafiły się takie specyficzne wokale jakie często występują w sludge metalu, coś co jest niby czystym wokalem ale takim niskim, brudnym i donośnym. Ciekawostka: w pewnym momencie mieli chyba jakiś nieco inny pomysł na siebie gdyż w składzie była dodatkowa wokalistka, która jednak odeszła jeszcze przed wydaną w 2017 roku Epką. Ze składu jaki na niej mieli pozostało tylko dwóch muzyków: gitarzysta będącym jednym z założycieli J.S. oraz odpowiadający wtedy tylko za bas a teraz dodatkowo za gitarę prowadzącą i rytmiczną, keyboarda oraz tylne wokale Kenaz.


62. Deftones "Ohms" (6/10)
Gatunek: Alternative Metal 
Długość: 0:46:21 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Chino Moreno ; Gitara prowadząca: Stephen Carpenter ; Gitara basowa i tylne wokale: Sergio Vega ; Perkusja: Abe Cunningham ; Keyboard i sample: Frank Delgado 
Wytwórnia: Reprise Records 
Pozycja w dyskografii: 9 
Najlepsze utwory: Genesis ; The Spell of Mathematics 
Zalety: charakterystyczny wokal Chino Moreno 
Wady: wtórność ; niedobory cięższych elementów towarzyszące im już od Saturday Night Wrist 
Dodatkowy komentarz: Deftones raczej nikomu przedstawiać nie trzeba bo to amerykański popularny gigant wykonujący początkowo nu metal, następnie jego mieszankę z alternative metalem aż doszli do samego alternatywnego metalu. Wokalista Chino Moreno ma bardzo charakterystyczny głos obok którego trudno przejść obojętnie i albo się go polubi albo wręcz przeciwnie, głos tak charakterystyczny, że łatwo rozpoznać po nim muzyka gdy np. wystąpi gdzieś gościnnie. Chino jest bardzo aktywny muzycznie i oprócz macierzystego bandu z którym wydał właśnie dziewiątą płytę ma też inne projekty takie jak Team Sleep, Palms oraz Crosses a także jak już wspominałem chętnie udziela się w utworach innych kapel. Wracając do Deftones to początkowo ich muzyka była cięższa i te pierwsze cztery płyty najbardziej przypadły mi do gustu potem jednak zaczęli łagodnieć a dodatkowo na poprzedniczce dało się wyczuć, że powoli kończą się pomysły na muzykę i po prostu zaczynają kopiować samych siebie dlatego też trochę obawiałem się tej najnowszej. Ohms... płyta dość specyficzna: obawy częściowo się potwierdziły bo nie ma tu nic nowego a pewne uczucie wtórności utrzymuje się od początku do końca przy czym kopiowane są pomysły z różnych wcześniejszych płyt jak i projektów wokalisty a więc ogólnie instrumentalnie jest dość lekko jak w późniejszym okresie twórczości kapeli, zdarzają się również ambientowe wstawki jak w Team Sleep czy Crosses jednak chwilami da się usłyszeć bardziej energetycznie grające, galopujące gitary przywodzące na myśl środkowe albumy. Wokalnie dominuje łagodne, bardzo charakterystyczne śpiewanie jednak też dość sporo jest tu takich lekkich, emocjonalnych screamów jakie można było usłyszeć np. na krążku Saturday Night Wrist. Czyli podsumowując nie ma tu niczego nowego ale przynajmniej wymieszali ze sobą sporo różnych elementów dzięki czemu odczucia wtórności i nudy nie są aż tak wyczuwalne jak na Gore przy czym muszę zaznaczyć iż nówce daleko do najlepszych pozycji w dyskografii.


63. Mnemocide "Feeding the Vultures" (6/10)
Gatunek: Death Metal
Długość: 0:40:18
Data wydania: 15.05.2020r
Kraj: Szwajcaria
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Matthias  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Richy, Chris  ;  Gitara basowa: Denge  ;  Perkusja: Laurent
Wytwórnia: Czar of Crickets Productions
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: the Nameless ; In Pain
Zalety: ciężar ; bujające, wpadające w ucho riffy
Wady: chwilami monotonne ; potrafi się dłużyć choć sam album jest przecież dość krótki
Dodatkowy komentarz: Wprawdzie tworzą death metal przy czym jednak jak na gatunek grają dość wolno i bez napędzających wszystko blastów. Do tego wokale choć w postaci growli to nie są specjalnie niskie czy agresywne a tym co zwraca tu na siebie najbardziej uwagę są zróżnicowane i bujające riffy w których czuć posmak groove metalu za sprawą których szybko wpadają w ucho.


64. Living Machines "II Inferius" (6/10)
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:18:22
Data wydania: 25.02.2020r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ryan Card  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Mason Dry  ;  Gitara basowa: Robin Fussell ;  Perkusja i Wokal: Quinn McGraw
Wytwórnia: Sumerian Records ; Nuclear Blast Europe
Płyt w dyskografii: 1, obecnie wydali swoją pierwszą EPkę
Najlepsze utwory: Harvest ; Shadows
Zalety: ciężar ; szybkość ; chwytliwość
Wady: Epkowa długość powodująca niedosyt ; zrezygnowanie z ozdobników znanych z debiutu i koncentracja na typowym metalcore’owym brzmieniu
Dodatkowy komentarz: Living Machine dwa lata temu wypuścili swój debiutancki krążek "I: After Onyx" na którym zaprezentowali metalcore z wieloma urozmaiceniami takimi jak polirytmiczne riffy, elementy post-rocka czy progresywnego metalu oraz skrecze i wprawdzie nie było ich zbyt dużo ale dzięki nim muzyka była ciekawsza. Wadami za to były bezsensowne przerywniki pomiędzy utworami oraz pewne niedociągnięcia w głosach obu wokalistów zdradzające, że to dopiero ich muzyczne początki. Tym razem wydali kontynuację jednak w postaci EPki o typowej długości trochę ponad 18 minut i zawierającą standardowo 5 tracków. Co się zmieniło? Przede wszystkim nie ma bezsensownych przerywników, które ostatnio rozpraszały i psuły obraz płyty jako całości, do tego słychać iż dopracowali wokale i już się nie wyłapuje niedociągłości. Za wadę, (oprócz EPkowej długości powodującej niedosyt) można uznać koncentrację na czystym metalcore i jak ostatnio było sporo urozmaiceń to teraz występują one rzadko i wokalnie również zostały podstawowe screamy z cleanami od czasu do czasu. Wyjątek stanowi ostatni utwór: Shadows, który akurat jest bardzo dobry, nieschematyczny i zawierający dodatkowe ozdobniki dzięki, którym wyróżnia się spośród typowych w gatunku.


65. Katatonia "City Burials" (6/10) 
Gatunek: Doom Metal
Długość: 0:48:35
Data wydania: 24.04.2020r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara prowadząca i rytmiczna: Jonas Renkse  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna oraz tylne wokale: Anders Nyström  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Roger Öjersson  ;  Gitara basowa: Niklas Sandin  ;  Perkusja: Daniel Moilanen
Wytwórnia: Peaceville Records
Pozycja w dyskografii: 11
Najlepsze utwory: Behind The Blood ; Vanishers
Zalety: klimat
Wady: wtórność ; monotonia
Dodatkowy komentarz: Katatonia to prawdziwy gigant i jeden z prekursorów doom metalu, zaczynający na początku lat 90' od tworzenia death/doomu jednak w takich klimatach mieli tylko dwa albumy przy czym na drugim z nich był jeden dużo lżejszy utwór bez ciężkich riffów i growli i jak się potem okazało była to zapowiedź ich nowego stylu, którego trzymają się od trzeciego krążka, Discouraged Ones aż do dnia dzisiejszego (choć poprzedni krążek jest małym wyjątkiem). Jeżeli chodzi o poziom to mniej więcej wykazują stałą, po prostu dobrą formę z małymi wzlotami i spadkami a ich główne cechy to klimat i monotonia a na oceny wpływają proporcje pomiędzy nimi. Nówka jest niestety przykładem spadku: dość dobrze się jej słucha, jest zdecydowanie w ich rozpoznawalnym stylu czyli lekka, smutna i klimatyczna jednak utwory są mocno podobne do siebie, żaden też nie wybija się z tłumu ani nie zapada bardziej w pamięć tak jakby zespół posiadał generator losowych utworów tworzonych w oparciu o ich wcześniejszą twórczość. W sumie to trochę rozczarowujące bo dwie płyty temu, na Dead End Kings było podobnie po czym na poprzedniej Dethroned & Uncrowned postanowili po raz pierwszy od dawna poeksperymentować (utwory były mniej schematyczne i bardziej rozbudowane) co dodało jej powiewu świeżości za to teraz zrobili krok w tył do tego na co najwidoczniej nie za bardzo mają już pomysłów.


66. Lamb of God "Lamb of God" (6/10)
Gatunek: Groove Metal
Długość: 0:44:46
Data wydania: 19.06.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Randy Blythe  ;  Gitara prowadząca: Mark Morton  ;  Gitara rytmiczna: Willie Adler  ;  Gitara basowa: John Campbell  ;  Perkusja: Art Cruz
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 8 jako Lamb of God ; 10 jeśliby wliczyć w to płyty wydane jako Burn the Priest
Najlepsze utwory: Memento Mori ; Bloodshot Eyes
Zalety: ciężar ; bujające riffy
Wady: suchy, dość toporny wokal ; schematyczność ; miejscami monotonia
Dodatkowy komentarz: Od początku utrzymują generalnie stałą formę przy czym średnią ocenę jaką mógłbym im wystawić to sześć gdyż nigdy do końca nie mogłem się do nich przekonać. Niby grają całkiem ciężko jak na groove metal z pewnymi wpływami metalcore, (praktycznie) pozbawiony czystych wokali przystało jednak jak dla mnie wokal jest jakiś suchy i trochę toporny a muzyka dość schematyczna i miejscami monotonna. Pisałem ogólnie o ich twórczości gdyż zawartość nówki idealnie się wpasowuje w ich charakterystyczny styl więc wszystko co napiszę o brzmieniu zespołu będzie się tyczyć również jej (jedyna różnica to odrobinę większa ilość czystych wokali ale w sumie to zawsze było ich tylko odrobinę lub wcale) co zresztą podkreślili wydając selftitled. Ciekawostki: W dwóch utworach gościnnie wystąpiło dwóch wokalistów z innych znanych kapel: w Poison Dream, Jamey Jasta z Hatebreed a w Routes, Chuck Billy z Testament. Album początkowo miał się ukazać 8 maja jednak z powodu pandemii koronawirusa data premiery została przełożona na 19 czerwca.


67. Ihsahn "Telemark" (6/10)
Gatunek: Progressive Black Metal / Avant-garde Metal
Długość: 0:24:44
Data wydania: 14.02.2020r
Kraj: Norwegia
Język tekstów: norweski ; na końcu dwa covery po angielsku
Skład: Wokal, Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa, keyboard: Ihsahn  ;  Saksofon (muzyk sesyjny): Jørgen Munkeby
Wytwórnia: Candlelight Records
Płyt w dyskografii: 7, obecnie wydał swoją pierwszą EPkę
Najlepsze utwory: Stridig; Nord
Zalety: ciężar ; technika ; złożoność utworów
Wady: Nowe utwory trochę monotonne miejscami ; nieciekawe covery
Dodatkowy komentarz: Jest to solowy, progressive black metalowy projekt Vegard Sverre Tveitana muzyka tworzącego jako Ihsahn, znanego z norweskiego black metalowego zespołu Emperor, który wydał siedem albumów a w tym roku postanowił wypuścić dwie różne od siebie EPki zawierające po trzy nowe utwory oraz dwa covery, Telemark jest pierwszą z nich. Nowe tracki w odróżnieniu od większości jakie stworzył mają teksty po norwesku (zwykle jest to angielski) oraz w przeciwieństwie do materiału zawartego na kilku ostatnich płytach są cięższe, mniej progressive metalowe i avant-garde metalowe a bardziej black metalowe. Stanowią one najlepszą część EPki (choć i tak jakieś specjalnie ciekawe wcale nie są) gdyż covery, jak to często bywa jakoś nie przekonują. W pierwszym z nich, "Rock And Roll Is Dead" Lennego Kravitza interesujące jest tylko to, że Ihsahnowi udało się tu wcisnąć trochę skrzeczanych wokali jednak instrumentalnie za blisko temu do oryginału. Z kolei "Wrathchild" oryginalnie wykonywany przez Iron Maiden jest zwyczajnie nudny czyli podobnie jak samo Iron Maiden. Podsumowując: Telemark można sobie posłuchać ale właściwie równie dobrze można to z niego zrezygnować gdyż w dyskografii ma sporo lepszych rzeczy.


68. Killswitch Engage "Atonement II B-Sides for Charity" (6/10)
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:24:38
Data wydania: 01.05.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jesse Leach  ;  Gitara prowadząca i tylne wokale: Adam Dutkiewicz  ;  Gitara rytmiczna: Joel Stroetzel  ;  Gitara basowa: Mike D'Antonio  ;  Perkusja: Justin Foley
Wytwórnia: Metal Blade Records ; Sony Music Entertainment
Płyt w dyskografii: 8, obecnie wydali swoją pierwszą EPkę
Najlepsze utwory: Hollow Convictions ; No Devotion
Zalety: ciężar ; szybkość ; chwytliwość
Wady: wtórność ; schematyczność
Dodatkowy komentarz: Pierwsza połowa dyskografii to pozycja obowiązkowa dla fana gatunku a krążek Alive or Just Breathing to moja ulubiona w nim płyta i jedna z ulubionych ogólnie, niestety potem przyszedł kryzys i obniżyli loty (wyjątkiem jednak jest bardzo dobre Incarnate) do najwyżej zwyczajnie dobrego grania. Nazwa EPki wyraźnie wskazuje, że znalazły się na niej utwory z sesji nagraniowej do zeszłorocznego Atonement, które to samo w sobie było typowo siódemkowym albumem a więc łatwo się domyślić iż zbiór bonus tracków będzie nieco gorszy. Niby chodziło o zebranie pieniędzy na leczenie ofiar koronawirusa więc cel był szczytny jednak to nie zmienia faktu iż powstało coś co ledwie łapie się na szóstkę i lepiej już by było tego w ogóle nie wydawać aby nie zaniżać sobie średniej.


69. Suicide Silence "Become The Hunter" (6/10)
Gatunek: Deathcore
Długość: 0:39:54
Data wydania: 12.02.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Hernan "Eddie" Hermida  ;  Gitara prowadząca: Mark Heylmun  ;  Gitara rytmiczna: Chris Garza  ;  Gitara basowa: Dan Kenny  ;  Perkusja: Alex Lopez
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 6
Najlepsze utwory: Feel Alive ; Skin Tight
Zalety: ciężar
Wady: wtórność
Dodatkowy komentarz: Na początku wokalistą był Mitch Lucker niestety zginął w wypadku kiedy jechał na swoim motocyklu a jego miejsce zajął znany z All Shall Perish Eddie Hermida. Po zmianie wokalu powstał najpierw nowy krążek trzymający styl i poziom po czym wydali kolejny, jeszcze trochę lepszy ale eksperymentalny na którym to połączyli deathcore z nu i alternative metalem. Generalnie Suicide Silenie to zdecydowanie jeden z najlepszych deathcoreowych bandów, trzymający stałą, wysoką formę od powstania… aż do 2020 roku kiedy to niestety zaliczyli sporą wpadkę: postanowili wrócić do korzeni i faktycznie jest ciężej niż ostatnio... jednak chyba tak bardzo skoncentrowali się na tych planach, że nie zdążyli dobrze zastanowić się nad samymi utworami, coś na zasadzie "nowa płyta będzie cięższa!" i to tyle przez co większość tego co można znaleźć na Become The Hunter jest dość mocno wtórna i typowa dla gatunku przy czym i tak nie jest aż tak ciężka jak mogłaby być więc nawet największa zaleta nie przekonuje tak do końca. Album ratują może z cztery, bardziej wyróżniające się tracki ale to wszystko i niestety nówka nie może się równać z poprzedniczką ani resztą dyskografii. Wychodzi na to, że po wielkiej krytyce jaka spadła na poprzednią płytę ze strony fanów wyłącznie mocnej muzyki ulegli presji i zamiast kontynuować nową ciekawą drogę jaką obrali, zrobili krok w tył tworząc na siłę coś w dawnym stylu choć najwyraźniej już tego nie czują przez co wyszła z tego najgorsza pozycja w dyskografii. 


70. Nightwish "Human. :II: Nature." (5/10)
Gatunek: Symphonic Power Metal
Długość: 1:21:31
Data wydania: .10.04.2020r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Główny wokal: Floor Jansen  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Emppu Vuorinen  ;  Gitara basowa, wokal i gitara akustyczna: Marco Hietala  ;  Perkusja: Kai Hahto  ;  Keyboard, pianino, syntezatory: Tuomas Holopainen  ;  Uilleann pipes (irlandzka odmiana dud), flażolet, gitary, bouzouki, bodhrán, tylne wokale: Troy Donockley
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 9
Najlepsze utwory: Shoemaker ; Pan
Zalety: miejscami piękne, wysokie operowe wokale ; nieschematyczny utwory
Wady: za wolno, za mało energii, chwilami przymulanie i dłużyzny
Dodatkowy komentarz: Najbardziej znani w gatunku choć prawdę mówiąc nie do końca wiem dlaczego gdyż jednak osobiście większość dyskografii oceniam na siódemkę a jedynymi naprawdę wartymi uwagi są ocenione przeze mnie na dziewiątki albumy Once oraz Dark Passion Play. Za najlepszych w gatunku uważam zespoły: Xandria, Sirenia, Tristania, After Forever oraz Epica i kiedy podczas zapoznawania zespołu dowiedziałem się, że na najnowszej (wtedy) płycie wokalistką została znana z After Forever, Floor Jansen zakładałem iż może być ona najlepszą jaką wydali... a tym czasem, niestety było dokładnie odwrotnie. Specjalnością Floor jest piękny, wysoki, operowy głos, który idealnie sprawdza się w epickiej muzyce czyli takiej szybkiej, energetycznej z orkiestralnymi ozdobnikami a tym czasem wspomniany krążek był jakiś taki wolny, bardziej power niż symphonic metalowy i nijaki a specjalność Jansen praktycznie nie była wykorzystywana, zamiast niej dominowały zupełnie zwyczajne wokale kojarzące się bardziej z gothic metalowymi. Nie rozumiem tego: zespół przyjął bardzo utalentowaną wokalistkę jednak zamiast pozwolić jej rozłożyć skrzydła i pokazać się od najlepszej strony, stłamsił ją nakazując jej śpiewać w mało ciekawy sposób przez co ona zwyczajnie będąc z nimi marnuje swój talent (no chyba, że to był jej pomysł ale wtedy to jeszcze bardziej nie rozumiem takiego działania). W tym miejscu przechodzę już do Human. :II: Nature., które to niestety jest kontynuacją ostatnio obranej drogi z tymi samymi błędami do których doszedł kolejny: wydłużenie czasu trwania nowego materiału do ponad 1,2h poprzez wypuszczenie go w postaci dwupłytówki. Na CD 1 znalazły się typowe dla ich obecnego brzmienia utwory, za to na CD 2 tylko jeden: trwający 31 minut, praktycznie instrumentalny (miejscami słychać Floor śpiewającą jak należy czyli operowo) z wykorzystaniem orkiestry symfonicznej więc zdecydowanie to muzyka symfoniczna, bez dodatku metalu, nie licząc tego z którego wykonane są same instrumenty. W zależności od wydania występuje on jako jeden track lub w postaci sztucznie podzielonej na osiem osobnych części. Niestety podobnie jak na całym krążku występuje tu niedobór epickości i oprócz kilku ciekawych chwil jest on raczej nudnawy. Podsumowując: podobnie jak ostatnio wyszedł im zwykły średniak, który dobrze brzmi tylko w momentach gdy Floor Jansen zaczyna śpiewać podobnie jak w jej macierzystym zespole porzucając na chwile te nijakie gotyckie wokale na rzecz wysokich, szybszych, operowych.


71. Unleash the Archers "Abyss" (5/10)

Gatunek: Power Metal 
Długość: 0:57:01 
Data wydania: 21.08.2020r 
Kraj: Kanada 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Brittney Slayes ; Gitara prowadząca i rytmiczna oraz wokal (growl): Grant Truesdell, Andrew Saunders ; Perkusja: Scott Buchanan 
Muzyk sesyjny: Gitara basowa: Ben Arscott 
Wytwórnia: Napalm Records 
Pozycja w dyskografii: 5 
Najlepsze utwory: Abyss ; Afterlife 
Zalety: od czasu do czasu szybka i energiczna praca instrumentów ; miejscami dobre wokale Brittney Slayes przypominające te z wcześniejszych płyt 
Wady: wtórność ; miejscami nudne, mdłe, zbyt melodyjne dłużyzny ; ogólnie odczucie niższego poziomu niż dawniej 
Dodatkowy komentarz: Zespół dość często modyfikował swoje brzmienie: najpierw tworzyli melodic death metal z elementami power metalu jednak na trzeciej płycie przerzucili się na mieszankę heavy i power metalu a melodeath stał się urozmaiceniem, na czwartej czyli poprzedniczce z kolei zdecydowanie dominował power metal i to samo kontynuują na nówce. Tym, co było stałe był wysoki poziom muzyki co niestety teraz się zmieniło: niby brzmi podobnie jak ostatnio ale jednak inaczej, jakby nie mieli za bardzo pomysłu na coś nowego, ciekawego więc postanowili skopiować samych siebie przez co czuć taką jakąś wtórność i chwilami byle jakoś, poza tym miejscami jest tak melodyjnie i monotonnie, że aż mdło. Miałem spore oczekiwania co do nich a tu niestety najgorsza płyta w dyskografii i spore tegoroczne rozczarowanie z tego wyszło.


72. In This Moment "Mother" (5/10)
Gatunek: Alternative Metal / Elektronic Rock
Długość: 0:54:25
Data wydania: 27.03.2020r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal prowadzący i pianino: Maria Brink  ;  Gitara prowadząca i tylne wokale: Chris Howorth  ;  Gitara rytmiczna i tylne wokale: Randy Weitzel  ; 
Gitara basowa i tylne wokale: Travis Johnson  ;  Perkusja: Kent Diimmel
Wytwórnia: Atlantic Recording Corporation ; Roadrunner Records
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: The In-Between ; God Is She
Zalety: chwilami muzyka przypomina tą z wcześniejszych albumów
Wady: nadmierne złagodzenie brzmienia i ukrywanie riffów pod warstwą elektroniki ; przymulanie ; nieudane dwa z trzech coverów i featuringi ; chwilami irytujące wokale ; chwilami zalatują popem
Dodatkowy komentarz: Początkowo łączyli metalcore z alternative metalem po czym na poprzednim krążku bardzo wyraźnie przesunęli się w stronę tego drugiego z jednoczesną, prawie całkowitą rezygnacją ze screamów oraz zaczęciem odważniejszego eksperymentowania. Wprawdzie brakowało na nim dawnej energii, szybkości i ciężaru jednak zachował wysoki poziom co najwyraźniej zachęciło muzyków do pójścia o krok dalej w wyniku czego powstało "Mother"... będące nieudaną ścieżką ewolucji z której mam nadzieję, że jeszcze zawrócą. Tym razem po metalcore nic nie zostało a do alternatywnego metalu dorzucono mocne wpływy elektronic rocka a konkretniej riffy zostały mocno spłaszczone i przykryte dużą porcją elektroniki, poza tym sama muzyka zrobiła się wolniejsza podobnie jak wokale Marii Brink, które to nabrały jakiejś chwilami irytującej maniery. Zdecydowanie najgorzej wypadły dwa z trzech coverów: pierwszym z nich jest "Fly Like an Eagle" pierwotnie wykonany przez Steve Miller Band, gdzie wokale Marii są wyjątkowo okropne. Drugim We Will Rock You autorstwa Queen z gościnnym udziałem Lzzy Hale z Halestorm i Taylor Momsen z The Pretty Reckless i w tej chwili można by pomyśleć, że trzy ostre rockowo-metalowe wokalistki w jednym utworze są gwarancją mocnego materiału z łatwością przebijającego oklepany oryginał... a tym czasem tak się nie stało. Wprawdzie nie przepadam za pierwotną wersją ale nie można odmówić jej energii, której to w coverze zabrakło gdyż podobnie jak na reszcie albumu i tutaj wkradła się powolność wraz z ukrywaniem riffów pod elektroniką. Trzecim i ostatnim coverem jest kawałek grupy Mazzy Star "Into Dust", który to w porównaniu z wcześniejszymi nie jest taki zły ale zdecydowanie też nie dobry, ot taki sobie lżejszy od innych kawałek na pianinie. Z featuringów wystąpił tu jeszcze Joe Cotela z kapeli Ded ale podobnie jak to było z takimi utworami z poprzednich płyt jakoś nie wypada zbyt dobrze. Ciekawostka: zespół chyba dla zmyłki nakręcił teledysk do najmocniejszego utworu, najbardziej przypominającym stylem poprzedni krążek co było niezbyt fajnym chwytem mającym uspokoić fanów. Podsumowując: przykra sprawa bo dotychczas trzymali naprawdę wysoki poziom a dwie z ich płyt trafiły do mojego specjalnego rankingu "najlepsi z najlepszych" po czym nagle postanowili sobie eksperymentować i początkowo nawet nieźle im szło ale jak widać w końcu doprowadziło do powstania tej tegorocznej pomyłki, którą zdecydowanie mogę zaliczyć do największych rozczarowań roku.
Wspomniany wyżej teledysk: https://www.youtube.com/watch?v=pjOtKC_GZ9o


73. Bring Me The Horizon "Post Human: Survival Horror" (5/10)

Gatunek: Alternative Metal 
Długość: 0:32:11 
Data wydania: 30.10.2020r 
Kraj: Wielka Brytania 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: Oliver "Oli" Sykes ; Gitara: Lee Malia ; Gitara basowa: Matt Kean ; Perkusja: Matt Nicholls ; Keyboard: Jordan Fish 
Wytwórnia: Columbia Records ; Sony Music ; RCA 
Pozycja w dyskografii: 7 
Najlepsze utwory: Dear Diary, ; Kingslayer 
Zalety: wyczuwalny wyraźny posmak dawnego Bring Me The Horizon w postaci bardziej wyrazistych riffów, powrotu screamów a miejscami nawet growli 
Wady: za dużo popu ; za dużo elektroniki 
Dodatkowy komentarz: To co wydali Brytyjczycy zwykle traktowane jest jako EPka jednak znajduje się na niej aż 9 utworów a długość przekracza 30 minut więc spokojnie można to uznać za pełnoprawny album tym bardziej, że w niektórych gatunkach np. metalcore czy deathcore, krótkie płyty są dosyć częste a jednak nikt nie ma wątpliwości iż są one normalnymi długograjami. Zaczynali jako deathcoreowy band, w tym stylu wyszła EPka i pierwsza płyta. Później trochę złagodnieli wykonując już mieszankę deathcore i metalcore dodając na kolejnej pozycji w dyskografii trochę elektroniki. W ten sposób wytworzyli swój własny styl i choć wielu ich hejtowało to mi się podobało i ceniłem za ciekawe eksperymenty... po czym w 2015 roku wyszło That's The Spirit gdzie wyraźnie coś poszło nie tak gdyż zrezygnowali z wszystkiego co było cięższe w ich muzyce zastępując to jeszcze większą ilością elektroniki i prawie popowymi czystymi wokalami. W zeszłym roku wyszło Amo na którym stoczyli się jeszcze bardziej gdyż z wyrazistszych gitar i mocniejszych wokali w zasadzie nic nie zostało a to co zaczęli tworzyć można było określić jako przeżarty komerchą electropop z odrobiną alternative rocka, przez co z trudem dało się ich słuchać. Te poprzednie dwa niewypały otrzymały ode mnie kolejno oceny 4 i 3 zajmując bardzo odległe miejsca w moich rankingach (That's the Spirit przedostatnie, a Amo ostatnie) więc gdy dowiedziałem się, że planują znowu coś wypuścić zastanawiałem się czy dać im szansę... w sumie to miałem z nich zrezygnować ale już z sentymentu do kapeli zdecydowałem się jednak sprawdzić Post Human: Survival Horror. Nadal unosi się tu aura komerchy i bylejakości jednak miłym zaskoczeniem okazał się drobny powrót do wcześniejszego grania: Często z pomiędzy elektroniki na pierwszy plan wyraźnie wychodzą gitarowe riffy, czasem dość mięsiste a w warstwie wokalnej trafiło się dość sporo screamów a w jednym utworze nawet growle, za to refreny wprawdzie nadal bardzo lekkie i melodyjne jednak bardziej kojarzą się z późniejszym Linkin Park niż z typowym popem. Co do Linkin Park to pewne podobieństwo jest celowe co wokalista sam potwierdzał, do tego jeden utwór ma tytuł Itch For The Cure co jest ewidentnym nawiązaniem do kawałka Cure For The Itch z płyty "Hybrid Theory". Na nówce wystąpiło dość sporo gości: w dwóch utworach kapeli towarzyszą wokalistki Babymetal, w jednym wokalistki z debiutującej w tym roku grupy Nova Twins a w innych Amy Lee oraz YUNGBLUD. Podsumowując: Oczywiście Post Human: Survival Horror to zwykły średniak jednak w porównaniu z tym co wydawali w ostatnich latach, wypada dobrze i daje pewną nadzieję, że w przyszłości jeszcze wrócą do lepszej formy.


74. Dark Sarah "Grim" (5/10)
Gatunek: Symphonic Gothic Metal
Długość: 0:55:48
Data wydania: 17.07.2020r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Heidi Parviainen  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Erkka Korhonen, Sami-Petri Salonen  ;  Gitara Basowa: Rude Rothstén  ;  Perkusja: Thomas Tunkkari
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: The Chosen One ; The Wolf and the Maiden
Zalety: chwilami brzmi nieźle gdy wokale robią się epickie a instrumenty grają bardziej metalowo ; udane featuringi
Wady: spora część płyty średnia i często przynudza
Dodatkowy komentarz: Debiut był mało ciekawy, po prostu zaprezentowali tam nudne, miałkie, wolne i wręcz popowe granie, które nie wybijało się z tłumu podobnie grających kapel. Druga płyta już była ogólnie dobra a najlepiej wypadł tam utwór Dance With the Dragon w którym gościnnie wystąpił wokalista Juha-Pekka Leppäluoto a cały kawałek polegał tak jakby na dialogu (zarówno mówionym jak i śpiewanym) prowadzonym z ich wokalistką Heidi Parviainen. Pomysł ten tak się muzykom spodobał, że Juha-Pekka Leppäluoto dołączył do zespołu a dwa lata później powstała cała płyta z w takim stylu, która to okazała się wielkim sukcesem i nie był to już nudnawy symphonic gothic metal tylko prawdziwy metal symfoniczny z elementami rock opery. Niestety potem ten wokalista odszedł z zespołu a Dark Sarah generalnie wrócili do dawnej koncepcji i wprawdzie czasem robi się szybciej, energiczniej oraz bardziej metalowo a wokale Heidi bywają epickie ale niestety dominuje takie se dosyć smętne, prawie popowe granie przez co płyta dość często przynudza. Ciekawostki: Juha-Pekka Leppäluoto po raz kolejny wystąpił w jednym utworze, za to w innych dwóch po raz pierwszy w twórczości przez chwilę pojawiły się growle w wykonaniu kolejnego gościa Jasse Jatala oraz jedne których autor nie był nigdzie podany.


75. iMonolith "State of Being" (5/10)
Gatunek: Nu Metal
Długość: 0:40:12
Data wydania: 27.03.2020r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jon Howard  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Brian Waddell, Kai Huppunen   ;  Gitara basowa: Scott Whalen  ;  Perkusja: Ryan Van Poederooyen
Wytwórnia: Imonolith Music
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Instinct ; Hollow
Zalety: ciężar ; miejscami chwytliwość
Wady: schematyczność ; kopiowanie klasyków gatunku ale z gorszym efektem końcowym ; dość częste drętwe wokale
Dodatkowy komentarz: Debiutancki krążek nowego, nu metalowego zespołu kanadyjskiego wokalisty, Jona Howarda, znanego z Threat Signal, Arkaea, I Legion oraz SlavEATgod. Jak to często bywa w gatunku występują tu różne formy wokalu: niskie screamy, screamo (Jon brzmi wtedy zupełnie jak Chester Bennington z Linkin Park, nawet sam nagrał kiedyś cover utworu Crawling aby to zademonstrować https://www.youtube.com/watch?v=xFzdvrog3Tg ) oraz czysty wokal. Instrumentalnie brzmią typowo czyli trochę melodyjniej podczas refrenów i ciężej, z charakterystycznym brzmieniem gitar przy zwrotkach. No właśnie, typowo to tu kluczowe słowo gdyż wszystko co można tu usłyszeć już było wykorzystane i stosowane lata temu przez klasyków nu metalu, do tego w lepszej wersji. Wokal w sumie też nie jest tu czymś zbytnio interesującym gdyż te typowe screamy Howarda tradycyjnie już brzmią sucho i monotonnie za to cleany dość często są takie jakieś drętwe. To wszystko niestety czyni State of Being zwykłym niewyróżniającym się z tłumu średniakiem niemogącym się równać z klasykami z których garściami muzycy czerpią inspirację, album, który w sumie nie jest zły ale nie ma też konkretnych zalet, nie wywołuje specjalnych wrażeń podczas odsłuchu i świat muzyki nic by nie stracił gdyby on w ogóle nie powstał. Można go porównać do połykania małego szklanego koralika: nie ma smaku więc nie daje doznań smakowych, nie ma też wartości odżywczych i nie można go strawić więc przechodzi przez układ pokarmowy i zostaje usunięty z organizmu w formie w jakiej do niego trafił nie wpływając na niego i równie dobrze można go było wcale nie połykać.


76. King 810 "AK Concerto No. 47, 11th Movement in G Major" (5/10)

Gatunek: Nu Metal / Rap Metal 
Długość: 0:43:44 
Data wydania: 20.11.2020r 
Kraj: USA 
Język tekstów: angielski 
Skład: Wokal: David Gunn ; Gitara: Andrew Beal ; Gitara basowa: Eugene Gill ; Perkusja: Andrew Workman 
Wytwórnia: 
Pozycja w dyskografii: 4 
Najlepsze utwory: I Am the Enemy ; Hellhounds
Zalety: ciężar ; chwilami energia 
Wady: sporo gadanych wokali ; sporo zapychaczy ; do utworów nieraz powstawiane jakieś zamulające momenty 
Dodatkowy komentarz: Poprzedniczka wyszła w zeszłym roku i kiedy dowiedziałem się, że teraz coś nowego wypuszczają to początkowo podejrzewałem jakąś koncertówkę (ze względu na to Concerto w tytule) jakich w tym roku pełno wychodzi po to by artyści jakoś nadrobili straty spowodowane odwoływaniem tras koncertowych jednak okazało się to jednak być nową płytą. Styl zespołu początkowo przypominał bardziej Slipknot (jednak poziom King 810 wyraźnie niższy) przy czym tutaj cechą charakterystyczną jest to, że oprócz growli i cleanów są gadane, skandowane i rapowane wokale jednak potem, przy drugiej płycie zaczęli nieco eksperymentować a na trzeciej posunęli się z tym jeszcze dalej wychodząc poza ramy metalu mocno przy tym łagodniejąc. Teraz z kolei postanowili powrócić do tego od czego zaczynali, znowu jest ciężej ale niestety od razu da się zauważyć, że krążek został nagrany na siłę, bez konkretnych pomysłów na siebie przez co znalazło się tu sporo nudnych zapychaczy a te lepsze utwory i tak nie robią zbytniego wrażenia a z tłumu wyróżniają się może jeden czy dwa z nich.


77. Cristian Machado "Hollywood Y Sycamore" (5/10)

Gatunek: Alternative Rock / Acoustic Rock 
Długość: 0:50:59 
Data wydania: 25.09.2020r 
Kraj: Brazylia 
Język tekstów: angielski ; hiszpański 
Skład: Wokal, gitara klasyczna i pianino: Cristian Machado ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Conrado Pesinato, Stephen Brewer ; Gitara basowa: Yunior Cabrera ; Perkusja: Oscar Santiago ; Skrzypce: Ali Bello 
Wytwórnia: Chesky Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Bring You Home ; Welcome to the Machine
Zalety: głos wokalisty ; dobry cover Pink Floyd
Wady: Utwory zbyt podobne do siebie ze względu na ubogą warstwę instrumentalną i takie same tempo ; Płyta z samymi balladami to jednak nie jest dobry pomysł
Dodatkowy komentarz: Debiutancki, solowy album brazylijskiego muzyka, znanego przede wszystkim z amerykańskiej, nu metalowej kapeli Ill Nino. W 2019 roku, w macierzystym bandzie doszło do jakiegoś rozłamu zakończonego odejściem aż czterech muzyków w tym wokalisty Cristiana Machado, który rozpoczął pracę nad solowym projektem oraz perkusisty Oscara Santiago, którym również do niego trafił. Zawsze lubiłem jego głos więc postanowiłem sprawdzić krążek i pierwsze co zwraca na siebie uwagę to fakt, że zawarta na nim muzyka jest kompletnie inna gdyż w klimatach alternative rock i acoustic rock. Niestety od razu uwagę zwracają typowe wady tych gatunków: alternative rock generalnie jest prosty i lekki przez co szybko zaczyna nudzić z kolei acoustic rock z powodu ubogiego instrumentarium w postaci głównie gitary klasycznej z ozdobnikami jest monotonny. Krótko pisząc na Hollywood Y Sycamore znalazło się dwanaście, prostych, lekkich, podobnych do siebie ballad wśród których trafiło się pięć coverów: "How Can I Live" i "Numb" autorstwa Ill Nino, Blame It On Me autorstwa Post Malone, Weed oryginalnie wykonywanego przez Life Of Agony oraz Welcome to the Machine wykonywanym przez Pink Floyd za to językowo większość jest po angielsku ale trafiły się też dwa utwory w całości po hiszpańsku i większa ilość w których ten język występuje w małej ilości. W zasadzie to główną zaletą jest sam wokal Cristiana oraz dobry cover Pink Floyd co po raz kolejny pokazuje, że może sam band nie jest jakiś specjalny (choć uważany za klasykę i przez wielu uwielbiany czego jakoś nigdy nie mogłem zrozumieć) to jednak mają pomysły na utwory dzięki czemu są doskonałą bazą do coverowania gdyż gdy zabierze się za nich dobry zespół to w zasadzie zawsze powstają z tego dobre rzeczy.


78. Heaven Shall Burn "Of Truth & Sacrifice" (5/10)
Gatunek: Melodic Death Metal / Metalcore
Długość: 1:37:02 (CD1: 0:48:46 ; CD2: 0:28:46)
Data wydania: 20.03.2020r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski ; chwilami wstawki po niemiecku
Skład: Wokal: Marcus Bischoff  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Maik Weichert, Alexander Dietz  ;  Gitara basowa: Eric Bischoff  ;  Perkusja: Christian Bass
Wytwórnia: Century Media Records
Pozycja w dyskografii: 9
Najlepsze utwory: CD1: Übermacht ; Terminate the Unconcern CD2: La Résistance ; The Sorrows of Victory
Zalety:  ciężar ; miejscami eksperymentowanie i wychodzenie poza schematy na CD2
Wady: nudny, wtórny i monotonny CD1
Dodatkowy komentarz: Zaczynali od wydania w 2000 roku splitu wspólnie z zaprzyjaźnionym zespołem Caliban i wtedy oba bandy brzmiały bardzo podobnie czyli tworzyły dość melodyjny ale typowy metalcore z lekko skrzeczanymi wokalami, przy czym w Caliban zdarzały się okazjonalnie cleany a w Heaven Shall Burn nie. Później jednak Caliban szybko dopracowali styl osiągając geniusz a Heaven Shall Burn zmienili tyle, że bardziej zainspirowali się melodic death metalem jednak poziom się nie zmienił przez co nigdy się do nich nie przekonałem. Tu uwidacznia się typowe zjawisko w przypadku melodic death metalu i metalcore bez czystych wokali: samym ciężarem nie przyciągają zbytnio mojej uwagi gdyż pod tym względem nie mogą się równać z death metalem czy deathcorem za to na pierwszy plan wybija się największa wada, którą jest wtórność i monotonia a większość ich utworów brzmi praktycznie jednakowo czyli cierpią na taki syndrom Disturbed jednak w sporo gorszym wydaniu gdyż Disturbed kopiują przynajmniej swoje dobre utwory a oni te nieciekawe, typowe i schematyczne. Sprawia to, że HSB są raczej kapelą utworów a nie płyt, wyjątek stanowią faktycznie cięższy Asunder oraz oryginalny i zróżnicowany Veto jednak już z najlepszych utworów reszty dyskografii mógłbym ułożyć jedną płytę, która dopiero byłaby naprawdę dobra. Niezbyt im wychodzi tworzenie płyt w standardowej długości więc byłem zaskoczony gdy dowiedziałem się o planach wypuszczenia dwupłytówki gdyż takie akcje trzeba naprawdę sobie dobrze przemyśleć aby stworzyć coś interesującego i zwykle podejmują się tego najlepsi wykonawcy, głównie z gatunków progressive metal i doom metal jak np. The Ocean, Devin Townsend, czy Swallow The Sun. W melodic death metalu czy metalcore raczej się ich nie spotyka, wyjątki się zdarzają ale to znowu najlepsi się za to zabierają jak np. zrobili Soilwork ale w przypadku Heaven Shall Burn zakładałem, że to raczej przepis na porażkę. Na Of Truth & Sacrifice składają się dwa krążki nazwane kolejno "Of Truth" oraz "Of Sacrifice", oba trwające po 48 minut przy czym pierwszy z nich zawiera bardzo typową dla nich muzykę (choć w jednym utworze jest intro kojarzące się z industrial metalem a w innym słychać fortepian), za to na drugim trafiły się cztery oryginalne utwory w tym jeden eksperymentalny, będący jakby połączeniem ich stylu z tym co tworzą ich rodacy z Combichrist (czyli aggrotech) oraz jeden nieoryginalny ale całkiem w porządku, przy czym te dobre kawałki rozmieszczone są na początku i na końcu a środek zajmują znowu nieciekawe wśród których trafił się też jeden cover ale akurat (w odróżnieniu od innych, które tworzyli wcześniej) nudny. Of Truth oceniam na 4/10 i zdecydowanie jest to jeden z najgorszych i najnudniejszych krążków jakie wypuścili za to Of Sacrifice mogę ocenić na 6/10 za łamanie własnych schematów (mogłoby być dużo lepiej gdyby nie te niewypały ze środkowej części)... tyle, że oficjalnie są to po prostu dwa elementy tworzące jedną całość, wypuszczoną jako Of Truth & Sacrifice a więc muszą być również oceniane jako całość czyli ostatecznie wychodzi z tego tylko piątka. Ciekawostka: dodatkowo zespół, w prawie tym samym czasie wydał jeszcze EPkę Maximum Sacrifice na której znalazły się dwa nowe utwory, dwa dawniejsze w wersji live i kilka pochodzących z nówki ale w alternatywnych wersjach, jednak nie sprawdzałem jak to brzmi a podaję to tylko jako ciekawostkę bo może jakiś fan postanowi się z nią zapoznać. 
79. Bulletbelt "Warlords" (5/10)
Gatunek: Blackened Thrash Metal
Długość: 0:39:56
Data wydania: 01.07.2020r
Kraj: Nowa Zelandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Paul Roberts  ;  Gitara prowadząca i rytmiczna: Josh OBrien  ;  Gitara basowa: Tim Mekalick  ;  Perkusja: Steve "Cleaver" Francis
Wytwórnia: Impaler Records
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: Herodian Kingdom ; Blade On The Fire
Zalety: ciężar
Wady: schematyczność ; monotonia
Dodatkowy komentarz: Niby płyta dopiero czwarta ale już z piątą z kolei osobą na wokalu: pierwszy wokalista Tim Parlane wystąpił tylko na pierwszym splicie i EPce, (nie słuchałem więc nie oceniam), następnie Fergus "Fear" Nelson-Moores, który był na drugiej EPce oraz pierwszej płycie (całkiem nieźle się sprawdzał ale nie wyróżniał się z tłumu), dalej Jolene Tempest, która była na dwóch płytach (najlepszy okres działalności kapeli), później Scott Spatcher Harrison, który pojawił się tylko na drugim splicie i trzeciej EPce (nie słuchałem więc nie oceniam choć teledysk z nim był całkiem w porządku) i w końcu Paul Roberts będący aktualnym wokalistą. Muszę stwierdzić, że od razu wyczuwalny jest brak charyzmatycznej Jolene Tempest i jej wyrazistego skrzeku oraz growlu za to Paul ma podobnie jak Fergus głos niezły ale też bardzo typowy i mało zapadający w pamięć. Jak wiadomo zazwyczaj muzycy grają pod możliwości wokalisty więc i tu nastąpiła pewna zmiana na gorsze polegająca na schematyczności i powtarzalności a więc występuje tu coś podobnego jak np. w twórczości Heaven Shall Burn czy Lamb of God gdzie dany utwór przez chwile brzmi nieźle ale nagle się okazuje, że dalej nic nowego się w nim nie dzieje i to samo z innymi utworami co sprawia iż album jako całość jest dosyć nudny i monotonny co wiąże się z obniżaniem oceny.


80. Devilskin "Red" (4/10)
Gatunek: Hard Rock / Alternative Metal
Długość: :0:47:31
Data wydania: 03.04.2020r
Kraj: Nowa Zelandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jennie Skulander  ;  Gitara: Tony "Nail" Vincent  ;  Gitara basowa: Paul Martin  ;  Perkusja: Nic Martin
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Do You See Birds ; Blood & Bone
Zalety:
Wady: drętwe czyste wokale ; album często nudzi
Dodatkowy komentarz: Muzyka na pierwszych dwóch albumach jest praktycznie równie dobrej jakości (debiut jednak trochę lepszy) oraz w tym samym stylu czyli hard rock z niskim strojem gitar, głównie z czystymi wokalami i miejscami screamami wokalistki. Na nówce zaszły pewne zmiany: gitary nie grają tak nisko i już bliżej im do bardziej typowego hard rocka, za to jest tu więcej screamów i tak jak wcześniej pojawiały się na chwilę w niektórych utworach to teraz zdarza się występować w całej zwrotce. Ostatnią zmianą niestety jest obniżenie poziomu części z czystym wokalem: dawniej sporo było zapadających w pamięć, chwytliwych refrenów a teraz bardzo często są one takie jakieś drętwe, oklepane i bez wyrazu przez co sam album dość często jest zwyczajnie nudny.


81. Allen/Olzon "Worlds Apart" (5/10)
Gatunek: Symphonic Power Metal
Długość: 0:56:05
Data wydania: 06.03.2020r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Russell Allen, Anette Olzon  ;  Gitara prowadząca i basowa oraz keyboard: Magnus Karlsson   ;  Gitara basowa:  ;  Perkusja: Anders Köllerfors
Wytwórnia: Frontiers Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Never Die ; I'll Never Leave You
Zalety: chwytliwość
Wady: głównie bardzo proste granie ; mocno wyczuwalne elementy popu ; nierówne utwory gdzie lepsze są na początku a gorsze później tak, że w miarę słuchania płyta zaczyna coraz bardziej nudzić
Dodatkowy komentarz: Debiutancki krążek projektu utworzonego przez Anette Olzon (Alyson Avenue, Nightwish, The Dark Element, twórczość solowa) oraz Russella Allena (Symphony X). Niby wykonują symphonic power metal jednak w prostej, nieepickiej, mało metalowej, za to dość popowej postaci gdzie wyeksponowane są śpiewne wokale obu muzyków a instrumenty raczej tworzą tło (są chwile stanowiące wyjątki od tej reguły). Po takiej muzyce oczekuję przynajmniej, że będzie chwytliwa i wpadała w ucho, w sumie taka jest choć i pod tym względem mogłoby prezentować się lepiej a tak to powstało coś co w sumie słucha się dosyć dobrze ale bez żadnych zachwytów i zbytnio nie zapada w pamięć. World Apart jest dobrym przykładem tego, że dużo zależy od konkretnego projektu a nie tylko samych uczestniczących w nim muzyków bo np. na zeszłorocznej płycie The Dark Element Anette Olzon zaprezentowała się o wiele lepiej tak, że była ona w pierwszej piętnastce zeszłorocznego rankingu.


To już oficjalnie koniec kolejnego rocznego podsumowania, dziękuję za uwagę i dotrwanie do końca, choć zapewne jak to bywa gdzieś w bliższej czy dalszej przyszłości zapoznam jakieś albumy z 2020 roku, których nie miałem możliwości poznać w zeszłym roku ze względu na ich ogromną ilość, płyty które mogły być tak dobre iż zmieniłyby wygląd tej listy, może i jakieś zasługujące na 10/10, a jeżeli tak się stanie to możliwe, że będę go modyfikował na moim blogu. Teraz jednak przede wszystkim czas otworzyć się na nowy 2021 rok i całe bogactwo nowych płyt i zespołów jakie on zaoferuje. Przewidywania co do następnego zestawienia? Pewnie można się spodziewać, że zespoły wydające coś w 2018 i 2019 roku zrobią to również w 2021. Może jakiś zespół z przeszłości nagle powróci w wielkim stylu? Może poznam coś nowego genialnego? Czas pokaże co z tego wyjdzie przy czym oczywiście największą nadzieję pokładam w nowych płytach od zespołów, które w ostatnim czasie dostawały ode mnie maksymalne i tak np. już pod koniec stycznia wychodzi nowe Soen, które zwykle zajmuje wysokie miejsca w moich zestawieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz