Kolejny muzyczny rok za nami, więc najwyższy
czas na już kolejne wielkie podsumowanie wszystkich przesłuchanych przede mnie
płyt a o tym, co było, najlepsze, bardzo dobre, dobre, dość dobre, średnie czy
poniżej średniej dowiecie się już za chwilę. Najpierw zacznę jednak od tego, że
i tym razem pobiłem własny rekord, dwa lata temu sprawdziłem pięćdziesiąt sześć
pozycji, w zeszłym sześćdziesiąt a tym razem wyszło ich aż siedemdziesiąt trzy.
Nadal poszerzałem horyzonty muzyczne sprawdzając rzeczy z klimatów, jakie
wcześniej raczej omijałem jak i dawałem szanse mało znanych grupom, które
robiły dobre wrażenie a są mało znane tylko ze względu na brak możliwości
wybicia się z powodu konkurencji w postaci dużej ilości znanych, popularnych i
lubianych gigantów danego gatunku. Ogólnie z całą pewnością mogę uznać zeszły
rok za udany pod względem muzycznym gdyż trafiły się cztery płyty, które
zasługują na dziesięć jak i kilka ocenionych na dziewięć, oczywiście była też
cała masa po prostu dobrych, które wprawdzie nie wywoływały zachwytów, ale
przyjemnie się ich słuchało, a co do rozczarowań to tradycyjnie kilka było,
więcej niż zeszłego roku. Niektórych nowych czytelników moich podsumowań mogą
zaskakiwać ogólnie dość wysokie oceny i praktycznie brak bardzo niskich, ale spowodowane
jest to wcześniejszą ostrą selekcją zespołów do zapoznania i jak coś od razu
sprawia wrażenie średniaka to w ogóle nie tracę na to czasu, grupa musi mieć to
coś, co przyciągnie moją uwagę i ostatecznie wychodzi na to iż słucham głównie
najlepszych o stałej formie gdzie rozczarowanie sprowadza się zwykle do dania
szóstki czy piątki co znaczy, że i tak dany krążek nadal jest lepszy od tych
jakie wydają odrzucone na starcie kapele. Co do miejsca zamieszczenia
podsumowania to pozostaje mi tylko wkleić zdanie z tego zeszłorocznego i
jeszcze wcześniejszego: ekipa portalu Last.fm gdzie zwykle zamieszczałem
moje rankingi znowu zawiodła na całej linii pokazując cały swój
nieprofesjonalizm i nadal pomimo usilnych starań i obietnic nie dali rady
przywrócić opcji "dzienników", które to wyłączyli niby na chwilę
podczas swoich nieudanych zabaw w wprowadzanie nowego wyglądu jeszcze w
kwietniu 2015 roku. Wiem, że aż trudno uwierzyć w tak wielki poziom
nieprofesjonalizmu ale pomimo minięcia kolejnego roku oni nadal nie byli w
stanie tego zrobić, chyba już w ogóle zrezygnowali ze starań bo po ich zmianie
wyglądu nie tylko spadła funkcjonalność portalu i jest on brzydszy to jeszcze
ludzie masowo zaczęli stamtąd odchodzić. Po małym wstępie zapraszam już
wszystkich do przeczytania mojego rankingu płyt sprawdzonych w 2018 roku a
wcześniej dla przypomnienia opis mojej skali ocen:
1. Kompletna tragedia, nie uznaję oceny 0 i niższych więc kryją się one pod oceną czyli, że mogą się znaleźć to co można równie dobrze oznaczać kompletny syf, który można by określić np jako -50/10 jak i prawdziwe 1, w każdym razie lepiej się trzymać od tego z daleka. Generalnie w rankingach nie występuje bo zwyczajnie nie słucham czegoś takiego.
2. Tragedia ale ma jakieś minimalne zalety. Co do występowania podobnie jak wyżej.
3. Da się posłuchać ale raczej szkoda na to czasu gdyż to nieprzyjemne dla ucha. Jako, że płyty oceniam po kilkukrotnym odsłuchaniu a coś co można by tak ocenić nie jest miłe dla ucha to również zwykle omijam takie krążki więc i w rankingach zwykle się ich u mnie nie spotyka.
4. Album poniżej średniej, można posłuchać, ma swoje zalety ale jednak wad jest więcej.
5. Typowy średniak, nie rani uszu ale też raczej nie wywołuje pozytywnych odczuć czyli wad i zalet po równo.
6. Całkiem dobry, odczucia przy odsłuchiwaniu jak najbardziej pozytywne jednak mogłoby być lepiej.
7. Dobra płyta, ta ocena jest u mnie najczęściej spotykana. Generalnie wszystko jest w porządku i słucha się tego przyjemnie.
8. Bardzo dobra i na pewno warta polecenia, coś co wyróżnia się z tłumu poziomem.
9. Płyta wyjątkowa, czymś zachwycająca np. pięknem, klimatem, ciężarem czy techniką, podczas słuchania nie wyłapuje się wad i ma się ochotę do niej często wracać.
10. Genialna, ma wszystko to co poprzednia ocena ale i coś więcej, album do którego, zawsze chętnie się wraca, ma się ochotę śledzić teksty podczas słuchania, taki który od razu przychodzi na myśl gdy słyszy się pytanie w stylu "wymień swoje ulubione płyty".
1. The Ocean "Phanerozoic I: Palaeozoic" (10/10)
Gatunek: Sludge Metal / Progressive Metal /
Post-Metal
Długość: 0:47:48
Data wydania: 02.11.2018r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Loïc
Rossetti ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Robin Staps ;
Gitara basowa: Mattias Hagerstrand
; Perkusja: Paul Seidel
Wytwórnia: Metal Blade Records
Pozycja w dyskografii: 8
Najlepsze utwory: Cambrian II Eternal Recurrence ;
Ordovicium The Glaciation of Gondwana ; The Carboniferous Rainforest Collapse
Zalety: ciężar ; złożoność i różnorodność utworów ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół, który zaliczam do najlepszych na
świecie, poprzednie Pelagial spokojnie można ocenić na 9/10 za to ci, którzy
czytali mój specjalny ranking "najlepsze z najlepszych" wiedzą, że
wcześniejsze trzy czyli Precambrian, Heliocentric i Anthropocentric umieściłem
tam w pierwszej dziesiątce. Nówka utrzymuje trend a więc zespół nadal jest w
doskonałej formie co naprawdę mnie cieszy gdyż w związku z nią miałem naprawdę wysokie
oczekiwania i mnie nie zawiedli. Niemcy postanowili zrobić kontynuacje
Precambrian a więc jest to płyta koncepcyjna gdzie motywem jest następny w
kolejności Eon czyli Fanerozoik przy czym został on podzielony na dwie części:
tytułami utworów na pierwszej z nich są okresy ery paleozoicznej a więc na
drugiej będą to zapewne okresy mezozoiku i kenozoiku. Na Phanerozoic I:
Palaeozoic znajdziemy jak zwykle wysokiej jakości zróżnicowane, rozbudowane
utwory z zapadającą w pamięć warstwą instrumentalną oraz wokalami, tym razem
odróżnieniu od eonowej poprzedniczki tutaj jest więcej czystego wokalu. Rzeczą,
która wprawdzie nie jest wadą ale której trochę mi zabrakło jest brak dawnego
rozmachu: tutaj w zasadzie za wszystko odpowiadają po prostu członkowie zespołu
podczas gdy wtedy zaproszono pełno gości odpowiadających za wokal oraz
instrumenty w tym sporo klasycznych a wszyscy oni idealnie się uzupełniali za
to tutaj wprawdzie czasem trafi się pianino, organy trąbka, róg, wiolonczela i
puzon jednak nie za wiele ich i raczej tworzą tło.
2. Svavelvinter "Morkrets Tid" (10/10)
Gatunek: Blackened Melodic Death Metal
Długość: 0:59:12
Data wydania: 10.05.2018r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: szwedzki
Skład: Wokal, gitara, gitara basowa, programowanie: Christian
Älvestam
Wytwórnia: Dimout Productions
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Döds Ände ; Den Gudomliga Sven ; Ishjarta
Zalety: Christian Älvestam na wokalu ; ciężar ; szybkość ; praca
instrumentów
Wady:
Dodatkowy komentarz: Płyta, która mnie kompletnie zaskoczyła i nie
mam na myśli jakości bo zespoły Christiana Älvestama zawsze prezentują wysokie poziom lecz tym iż w ogóle wyszła
pomimo tego, że chyba z dwa miesiące temu czytałem informacje o zawieszeniu
działalności. Od czasu debiutu z 2014 roku zaszło parę zmian, najważniejsza to
skład i teraz jedynym stałym członkiem jest sam Christian, który zajmuje się tu
wszystkimi instrumentami, wokalami i programowaniem (wcześniej w składzie był
dodatkowy gitarzysta Christian Larsson) choć okazjonalnie trafiali się muzycy
sesyjni, którzy w pojedynczych utworach coś robili. Kolejną zmianą jest gatunek
muzyczny bo jak wcześniej projekt wykonywał blackened death metal to teraz
wyraźnie przesunął się w kierunku specjalności Älvestama czyli melodic death
metalu a więc w porównaniu do debiutu jest o wiele więcej melodyjnych riffów i
czystych wokali, jest też nieco wolniej choć nadal muzyka pozostaje szybsza i
cięższa od ostatnich dwóch krążków Solution .45, za to tym co pozostało takie
same są teksty w całości po szwedzku oraz porządna, profesjonalna praca
instrumentów. Jeśli chodzi o wokal to dominuje lekko skrzeczany growl choć nie
tak bardzo jak wcześniej, dodatkowo tradycyjnie znaleźć tu można jego
charakterystyczne death growle przy czym ogólnie w ostatnich latach rzadziej je
już stosuje i podejrzewam, że po prostu coś się dzieje z jego gardłem lub
krtanią co w sumie jest bardzo prawdopodobne po tylu latach growlowania. Już o
tym wspominałem na początku ale kolejną stałą jest niezwykle wysoki poziom
muzyki, co łatwo zauważyć już przy pierwszym odsłuchaniu a dalsze katowanie
krążka jedynie umacnia mnie przy tym stwierdzeniu. Wszystko tu jest takie jakie
być powinno, od razu widać iż takie granie jest specjalnością genialnego muzyka
jakim zdecydowanie jest Christian Älvestam.
3. Amorphis "Queen Of Time" (10/10)
Gatunek: Progressive Melodic Death Metal /
Power Metal
Długość: 0:57:30
Data wydania: 18.05.2018r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Tomi
Joutsen ; Gitara prowadząca: Esa Holopainen ;
Gitara rytmiczna: Tomi Koivusaari
; Gitara basowa: Olli-Pekka
Laine ;
Perkusja: Jan Rechberger ; Keyboard i organy: Santeri Kallio
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 13
Najlepsze utwory: The Bee ; Message In The Amber ;
The Golden Elk
Zalety: wokale ; ciężar ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Trzynasty krążek jednak zdecydowanie nie ma
tu nic złego czy pechowego, wręcz przeciwnie: grupa po dwóch nieco gorszych
płytach (gorszych jak na siebie bo jednak wszystkie z Tomim Joutsenen na wokalu
są genialne a te dwie są kolejno bardzo dobra i dobra) wraca do szczytowej
formy. Nówka jest niezwykle zróżnicowana, bardziej niż wcześniej a więc z jest
tu podobnie jak na poprzedniczce sporo growli, pełno naprawdę dobrych cleanów,
melodyjnych riffów charakterystycznych dla gatunku, jak i takich bardziej power
metalowych, do tego trochę progresywnych oraz folkowych elementów,
elektroniki oraz po raz pierwszy słychać tu inspirowanie się symphonic metalem.
Całość tradycyjnie jest bardziej melodyjna niż ciężka ale sięgając po nich
spodziewa się czegoś takiego, idealnie czują się przy takim graniu więc to
normalne, że tym się zajmują i są mistrzami w swoim fachu. Płytę charakteryzuje
spora chwytliwość i duża liczba killerów, a dodatkowego uroku dodaje gościnny
występ Anneke Van Giersbergen (The Gathering, Agua De Annique, twórczość
solowa, The Gentle Storm, Devin Townsend Project, Vuur) w utworze Amongst
Stars, tego po prostu aż chce się słuchać dlatego też zdecydowanie jest ona w
ścisłej czołówce najlepszych wydanych w tym roku.
4. Frozen Crown "The Fallen King" (10/10)
Gatunek: Power Metal
Długość: 0:44:29
Data wydania: 09.02.2018r
Kraj: Włochy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Giada
"Jade" Etro ; Gitara prowadząca: Talia Bellazecca ;
Gitara basowa: Filippo Zavattari
; Perkusja: Alberto
Mezzanotte ; Keyboard, wokal, gitara: Federico Mondelli
Wytwórnia: Scarlet Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Fail No More ; I Am The Tyrant ;
Netherstorm
Zalety: wokal Giady ; szybkość ; chwytliwość ; energia
Wady:
Dodatkowy komentarz: Ostatnimi czasy powstało sporo średniej
jakości bandów, które kopiują po trochu różnych rzeczy z innych grup myśląc, że
są tacy oryginalni a w rzeczywistości będący nudni i bezpłciowi więc kiedy
trafiłem na nazwę Frozen Crown czyli nowy włoski zespół wykonujący power metal
zakładałem, że to jeden z nich. Jednak utwór z youtube zainteresował mnie na
tyle aby sprawdzić płytę... i okazało się, że nic z tych rzeczy, wręcz
przeciwnie: od razu da się wyłapać ogromny talent i wysoki poziom tych charyzmatycznych
muzyków. Materiał zawarty na The Fallen King jest świeży, oryginalny, szybki,
energetyczny, pełen ciekawych riffów i wpadający w ucho dzięki bardzo dobrym
wokalom Giada'y 'Jade' Etro i Federico Mondelli. Giada głównie śpiewa w taki
charakterystyczny dla power metalu heroiczny sposób ale również od czasu do
czasu w taki spotykany w gothic metalu za to Frederico oprócz za heroiczne
wokale odpowiada również za występujące w trzech utworach melodic death
metalowe growle. Ciekawą sprawą są występujące tu i nadające całości prędkości
blasty, które przy okazji sprawiają iż muzyka wydaje się cięższa. To na chwilę
obecną największe pozytywne zaskoczenie tego roku no ale w sumie po kilku
napisanych przeze mnie ostatnich rankingach gdzie debiuty zajmowały wysokie
pozycję nie powinienem być chyba zbytnio zaskoczony, że i tym razem trafiam na
coś takiego, zdecydowanie ich polecam fanom również tych lżejszych odmian
metalu.
5. Dimlight
"Kingdom Of Horrors" (9/10)
Gatunek: Symphonic Death Metal / Gothic Metal
Długość: 0:45:04
Data wydania: 27.10.2018r
Kraj: Grecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (czysty): Mora
Hecate ;
Wokal (growl) i Gitara rytmiczna: Peter Invoker ;
Gitara prowadząca i basowa: Nikolas Perlepe ;
Perkusja: Jim ; Orkiestracja: Apostolis
Wytwórnia: Sliptrick Records
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: Into the Thrice Unknown Darkness ;
Beyond the Gates of Horror ; Bleeding Sunrise
Zalety: ciężar ; szybkość ; klimat ; epickość ; oryginalność
Wady:
Dodatkowy komentarz: W
przypadku wielu zespołów występuje zjawisko polegająca na łagodnieniu brzmienia
objawiające się tym, że każda kolejna płyta jest nieco (a czasami nawet
drastycznie) lżejsza i melodyjniejsza. Z drugiej strony jest sporo wykonawców
trzymający stały poziom ciężaru nie wprowadzając zbyt wielu zmian w swojej
muzyce, za to opisywane właśnie Dimlight zaliczane jest do trzeciej, chyba
najrzadszej kategorii kiedy to kapela zaczyna grać mocniejszą muzykę. Na
debiucie tworzyli gothic metal z przewagą delikatnego kobiecego głosu przy czym
momentami występowały też męskie growle i skrzeczane wokale. Na kolejnym
wydawnictwie zrezygnowano ze skrzeczenia za to ilość growli się powiększyła, do
tego instrumentalnie częściej nabierali mocy i szybkości podchodząc pod death
metal co zapewne ma związek ze zmianą gitarzysty i perkusisty oraz rezygnacją z
keyboarda. Trzeci krążek przyniósł kolejne zmiany w składzie: nowa wokalistka i
perkusista, odejście basisty i przejęcie jego roli przez gitarzystę oraz powrót
klawiszowca z czasów debiutu, który teraz odpowiadał za orkiestrację przez co
muzyka zyskała bardziej symfonicznego charakteru. Odbiło się to brzmieniu
zespołu i tym razem zamiast podchodzenia pod death metal pojawiły się już
konkretne jego elementy jak niższe, mocne męskie growle i towarzyszące mu
szybkie, mięsiste riffy jak i blasty. W tym momencie ilość gothic metalu i w
zasadzie już symphonic death metalu się wyrównały co nadało im oryginalności bo
raczej nie często spotyka się grupy łączące te dość odległe od siebie rejony
metalu. W tym roku wydany został czwarty album, który przyniósł kolejne tym
razem drobne zmiany w składzie w postaci nowej wokalistki i osoby
odpowiedzialnej za orkiestrację co jednak po raz kolejny wpłynęło na brzmienie
a więc tym razem mamy już do czynienia z rasowym symphonic death metalem
połączonym z mniejszą niż wcześniej ilością gothic metalu. Wcześniej nie
wspomniałem jeszcze o tym, że wszystko co wydają zawsze jest na najwyższym
poziomie, tak jest również tym razem gdyż Kingdom Of Horrors to naprawdę
porządny, mocny, różnorodny i zdecydowanie warty polecenia kawał wspaniałej
muzyki.
6. Fading Bliss "Journeys In Solitude" (9/10)
Gatunek: Doom metal
Długość: 0:46:48
Data wydania: 04.05.2018r
Kraj: Belgia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl): Dahl ;
Wokal (czysty): Mélanie ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Kaz ;
Gitara basowa: Arnaud ; Perkusja: Michel ;
Keyboard: Julien
Wytwórnia: Malpermesita Records
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Ocean ; A Forest
Zalety: ciężar i piękno na zasadzie kontrastu ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: Trafiłem na nich przypadkiem a postanowiłem
sprawdzić ze względu na unikatowość polegającą na tym iż to doom metal gdzie za
growle odpowiada mężczyzna a za cleany kobieta co z jakiegoś powodu jest wielką
rzadkością, po prostu kobiety chcące tworzyć smutne rzeczy zwykle wybierają
gothic metal. Kolejną ciekawą sprawą jest kraj pochodzenia a dokładniej Belgia,
dotychczas poznałem stamtąd jedynie groove metalowe Spoil Engine, które pomimo
bycia mało znanym okazało się był naprawdę bardzo dobre więc pomyślałem, że
może i tym razem zostanę pozytywnie zaskoczony... i okazało się, że miałem
rację a grupa naprawdę jest warta uwagi a ich muzyka oryginalna, ciężka, piękna
i klimatyczna. Debiut został wydany w 2013 roku a teraz po pięciu latach
przerwy pojawił się drugi krążek przy czym ich muzyka nie uległa większej
zmianie: ilość growli i cleanów jest mniej więcej równa, mężczyzna (Dahl)
śpiewa w dość typowy doom metalowy sposób czyli korzysta z wolnych, głębokich
growli, za to czyste wokale kobiety (Mélanie) chwilami kojarzą się z tymi z
Draconian a znowu innym razem jak w Tristania za czasów World of Glass,
dodatkowo jak to w gatunku bywa zdarzają się gadane wokale w wykonaniu zarówno
jej jak i jego. Tym co jeszcze łączy oba albumy jest pomysł na zamknięcie polegający
na znacznym zwolnieniu w drugiej połowie ostatniego utworu, który zaczyna wtedy
brzmieć jak funeral doom metal. Za to różnicą jest ogólna budowa tracków i jak
na debiucie mającym trochę ponad godzinę znajduje się ich osiem to na Journeys
In Solitude mającym 46 minut są tylko cztery a więc od razu można się domyślić
iż są drugie i rozbudowane gdzie najkrótszy ma ponad 8 minut a najdłuższy już ponad
16. Ogólnie nówka jest nawet trochę lepsza i zdecydowanie należy do najlepszych
tegorocznych pozycji co jest kolejnym dowodem na to iż warto dawać szansę mało
znanym kapelom bo nie raz ich nieznajomość nie wynika ze średniej jakości
muzyki tylko po prostu trudnością przebicia się, w każdym razie zdecydowanie
polecam wszystkim zapoznanie się z nimi.
7. Dark Sarah "The Golden Moth" (9/10)
Gatunek: Symphonic Metal / Rock Opera
Długość: 0:57:41
Data wydania: 21.09.2018r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (żeński): Heidi Parviainen ;
Wokal (męski): Juha-Pekka Leppäluoto
; Gitara prowadząca i rytmiczna:
Erkka Korhonen, Sami-Petri Salonen
; Gitara Basowa: Rude
Rothstén ; Perkusja: Thomas Tunkkari
Wytwórnia: Inner Wound Recordings
Pozycja w dyskografii:
3
Najlepsze utwory: Trespasser ; I Once Had Wings ;
Golden Moth
Zalety: epickość ; wyjątkowe wokale ; dużo killerów ; oryginalność
Wady:
Dodatkowy komentarz: Prawdę mówiąc pierwsze dwie płyty tego
zespołu jakoś mnie nie zainteresowały gdyż wykonywali raczej typowy symphonic
gothic metal, chyba najoryginalniejszy od nich był utwór Dance With the Dragon
na drugiej z nich w którym gościnnie wystąpił wokalista Juha-Pekka Leppäluoto
gdyż w tym przypadku powstało coś oryginalnego co można było określić jako
mieszankę symphonic metalu i rock opery. Utwór polegał tak jakby na prowadzeniu
dialogu poprzez mowę i śpiew pomiędzy nim a wokalistką Heidi Parviainen gdzie
oboje idealnie się uzupełniali. Ten pomysł musiał się im obojgu bardzo spodobać
w związku z czym w tym on oficjalnie dołączył do Dark Sarah a cała płyta opiera
się na dokładnie tej samej budowie utworów. Co ciekawe Heidi kiedy była jedyną
wokalistką brzmiała tak zwyczajnie, dość płasko za to teraz w duecie z
Juha-Pekka jej głos nabrał mocy i wyrazistości a sama płyta jest naprawdę
bardzo dobra i oryginalna, naprawdę nie spodziewałem się od tego bandu czegoś
tak dobrego i wartego uwagi.
8. Unprocessed
"Covenant" (9/10)
Gatunek: Djent
Długość: 0:49:45
Data wydania: 13.04.2018r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara: Manuel Gardner Fernandes ;
Gitary: Christoph Schultz, Christopher Talosi ;
Gitara Basowa: David Levy ; Perkusja: Leon Pfeifer
Wytwórnia: Long Branch Records
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Haven ; Malleable ; Exhale
Zalety: technika ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Zespół powstał w 2013 roku czyli już po
największej popularności gatunku i w odróżnieniu od typowego trendu kiedy to kapele
początkowo tworzą w tych klimatach po czym skręcają w stronę progresywnego
metalu tu mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem gdyż po dwóch bardziej
progressive metalowych albumach otrzymaliśmy płytę na której to djent przeważa
a więc mamy tu pełno charakterystycznych polirytmicznych riffów jak i wokali
będących mieszanką screamów i cleanów. Grupa wyróżnia się jednak większą
różnorodnością, którą powodują naleciałości z innych gatunków a dokładniej
wspomnianego już progresywnego metalu ale i miejscami trochę ambientu a więc
bliżej im do debiutu TesseracT niż Periphery czy Monuments, dodatkowo w
pojedynczych utworach da się usłyszeć elektronikę, fortepian, kobiecy łagodny
wokal jak i męski growl który zaprezentował Vincent Schmitz z niemieckiego
deathcore'owego bandu Aeons Of Corruption. Przyznam, że cieszę się z pojawienia
się jakiejś nowej djentowej bardziej czystogatunkowej płyty i to na aż tak
wysokim poziomie gdyż to najlepszy krążek z tych rejonów wydanych w tym roku.
9. MaYaN "Dhyana" (9/10)
Gatunek: Symphonic Melodic Death Metal
Długość: 1:04:47
Data wydania: 21.09.2018r
Kraj: Holandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (główny growl i scream): Mark Jansen ; Wokal (growl): George Oosthoek ;
Wokal (czysty): Henning Basse
; Wokal (czysty, sopran): Laura
Macrì ;
Wokal: Marcela Bovio ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Frank
Schiphorst, Merel Bechtold ; gitara basowa: Roel Käller ; Perkusja i wokal (growl): Ariën Van
Weesenbeek ; Keyboard, wokal (scream) i orkiestracja: Jack
Driessen
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: The Rhythm of Freedom ; Tornado of
Thoughts (I Don't Think Therefore I Am) ; Saints Don't Die
Zalety: ciężar ; szybkość ; epickość ; duża ilość różnych wokali
Wady:
Dodatkowy komentarz: Kolejna grupa założona przez Marka Jansena
(założyciel również takich bandów jak After Forever czy Epica) generalnie
wykonujący symphonic melodic death metal przy czym w rzeczywistości ich styl
jest połączeniem symphonic, power, death i melodic death metalu oprócz debiutu
gdzie zamiast melodeathu był pewien posmak technical death metalu z przewagą
symphonic death metalu. Po pierwszych dwóch płytach zrobili sobie cztery lata przerwy
po czym wrócili w lekko odnowionym składzie z nową płytą i epką. https://www.youtube.com/watch?v=qTB8hM5T4sk
10. MaYaN "Undercurrent" (9/10)
Gatunek: Symphonic Melodic Death Metal
Długość: 0:22:34
Data wydania: 21.09.2018r
Kraj: Holandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (główny growl i scream): Mark Jansen ; Wokal (growl): George Oosthoek ;
Wokal (czysty): Henning Basse ; Wokal (czysty, sopran): Laura Macrì ;
Wokal: Marcela Bovio ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Frank
Schiphorst, Merel Bechtold ; gitara basowa: Roel Käller ; Perkusja i wokal (growl):
Ariën Van Weesenbeek ; Keyboard, wokal (scream) i orkiestracja: Jack
Driessen
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Eradicate the Colony ; Insano 2.0
Zalety: ciężar ; szybkość ; epickość ; duża ilość różnych wokali
Wady: Jak to EPka jest trochę za krótka co pozostawia pewien
niedosyt, najlepiej słuchać razem z Dhyana.
Dodatkowy komentarz:
Wychodzi na to, że zespół przygotował 1,5h nowego materiału jednak nie chcieli
wydawać tego jako jeden długaśny krążek więc podzielili na liczący 1:04h
longplay i 22 minutową EPkę choć w sumie to nie wiem czemu tak to podzielili bo
raczej spokojnie mogli zrobić z tego po prostu dwie 45 minutowe płyty.
11. Blackbriar "We'd Rather Burn" (9/10)
Gatunek: Gothic Metal / Alternative Metal
Długość: 0:19:53
Data wydania: 20.10.2018r
Kraj: Holandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Zora Cock
; Gitara: Bart Winters ; Gitara:
Robin Koezen ; Gitara Basowa: Frank Akerman ; Perkusja:
René Boxem ; Keyboard: Ruben Wijga
Wytwórnia: Brak
Pozycja w dyskografii: 2 (obie to EPki)
Najlepsze utwory: I'd Rather Burn ; Arms of the Ocean
Zalety: chwytliwość ; klimat ; wokal Zory
Wady: Jak to EPka jest trochę za krótka co pozostawia pewien
niedosyt.
Dodatkowy komentarz: Na
wokalu jest obdarzona pięknym głosem Zora Cock, stanowiąca tu największą zaletę
choć oczywiście reszta zespołu również bardzo dobrze się sprawdza. Nówka stoi
na równie wysokim poziomie co zeszłoroczny debiut i stylem Też zbytnio się nie
różni, znowu mamy tu pięć zróżnicowanych, lekkich ale energetycznych oraz
urzekających wyjątkowym wokalem Zory utworów. To jest ten typ krążka, który
wkręca się już przy pierwszym odsłuchaniu i jak nieraz długo rozważam jaką
ocenę powinienem wystawić to tutaj od razu to wiedziałem.
12. Frontside
"Zmartwychwstanie" (8/10)
Gatunek: Metalcore / Deathcore
Długość: 0:52:38
Data wydania: 14.09.2018r
Kraj: Polska
Język tekstów: polski
Skład: Wokal: Marcin "Auman" Rdest ;
Gitara: Mariusz "Demon" Dzwonek, Dariusz "Daron"
Kupis ;
Gitara basowa: Wojciech "Novak" Nowak ;
Perkusja: Tomasz "Toma" Ochab
Wytwórnia: Mystic Production
Pozycja w dyskografii: 9
Najlepsze utwory: Bez Przebaczenia ; Pieczęcią Niech Będzie Krew ;
Jak Światłość i Mrok
Zalety: ciężar ; szybkość
Wady: monotonia
Dodatkowy komentarz: Dziewiąta płyta mojego zdecydowanie
ulubionego polskiego zespołu, który przyciągnął mnie poziomem i oryginalnością
gdyż to jeden z nielicznych rodzimych bandów wykonujących mieszankę metalcore i
deathcore, który do tego ma teksty po naszemu. Oczywiście określenie ich po
prostu jako mieszankę metalcore i deathcore jest sporym uproszczeniem gdyż u
nich zawsze dało się wyłapać posmak innych gatunków takich jak hardcore (na
początku twórczości), thrash metal czy death metal. Wszystko to jednak trwało
do płyty Zniszczyć Wszystko z 2010 roku gdyż potem zespół nagle postanowił
poeksperymentować z hard rockiem i jak jeszcze na Sprawa jest osobista muzyka
nagle złagodniała pozostając na wysokim poziomie (oprócz dwóch pierwszych
nieudanych utworów z featuringiem) to Prawie Martwy było już tragiczne, później
się okazało, że podczas poprzedniej sesji nagraniowej stworzyli dwadzieścia
utworów z czego lepsza dziesiątką trafiła na pierwszy krążek a muzyczne odpadki
na drugi. W każdym razie Frontside obniżyło loty (to już nawet nie były loty
tylko brodzenie w błocie) i zaczęło grać jak dziesiątki innych grup
wykonujących coś na granicy hard rock / rock / pop typu Wilki, Ira czy
Myslovitz i miałem poważne obawy co do ich przyszłości. W tym roku wydana
została nowa płyta, która miała być powrotem do ciężkiego grania ale
podchodziłem do tych informacji z dystansem wiedząc jak to często bywa z takimi
deklaracjami, mimo wszystko zamówiłem preorder i czekałem. A kiedy w końcu
mogłem już tego posłuchać... od razu zauważyłem, że nie kłamali bo
Zmartwychwstanie to naprawdę mocny materiał: żadnych ballad czy czystych
wokali, żadnych zwolnień i minimalna ilość melodii. Ogólnie brzmienie to znowu
coś pomiędzy metalcore a deathcore, ponownie da się też w tym wyłapać posmak
thrash i death metalu, są solówki oraz blasty, no i zaczęli bardziej bawić się
w zaczerpnięty z black metalu skrzeczany wokal. To druga w kolejności
najcięższa płyta w dyskografii zaraz po zniszczyć wszystko na której wprawdzie
było trochę czystych wokali jednak niskich growli i breakdownów było więcej niż
na nówce. Pewną wadą jest powtarzanie schematów a niektóre utwory są dość mocno
podobne do siebie, zwykle była u nich duża różnorodność brzmień a tu utwory są
równe przez co chwilami lekko zalatuje monotonią ale tak czy inaczej wolę
powtarzanie dobrych schematów niż nieudane eksperymenty z hard rockiem jak na
Prawie martwy. Czyli ogólnie mogę stwierdzić, że to naprawdę udany powrót w
dawnym stylu, płyta jest kontynuacją tego co przerwali w 2010 roku i mam
nadzieję, że na przyszłość będą się jednak trzymać tego co wychodzi im
najlepiej bo właśnie takie Frontside lubię najbardziej.
13. Gorod "Aethra" (8/10)
Gatunek: Progressive Technical Death Metal
Długość: 0:44:08
Data wydania: 19.10.2018r
Kraj: Francja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Julien
"Nutz" Deyres ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Mathieu
Pascal, Nicolas Alberny ; gitara basowa: Benoit Claus ;
Perkusja: Karol Diers
Wytwórnia: Overpowered Records
Pozycja w dyskografii: 6
Najlepsze utwory: Bekhten's Curie ; And the Moon
Turned Black
Zalety: ciężar ; szybkość ; technika
Wady: Końcówka płyty nieco gorsza
Dodatkowy komentarz: Przyznam szczerze, że jakoś nie miałem ochoty
się bliżej zapoznać z ich wcześniejszymi dokonaniami, że względu na raczej
monotonny wokal ale tym razem postanowili to naprawić dzięki czemu powstała
najbardziej zróżnicowana i najlepsza płyta w dyskografii. Zapewne należy za to
dziękować ich nowemu wokaliście Julienowi "Nutz" Deyrez, wprawdzie
był on już na poprzednim albumie jednak jak to często bywa przy takich zmianach
postanowił najpierw wpasować się w styl zespołu a dopiero teraz pokazał na co go
stać. Co więc można znaleźć na Aethra? Tradycyjnie dla nich i gatunku szybkie,
ciężkie techniczne granie w tym solówki oraz po raz pierwszy całe bogactwo
różnych technik wokalnych w tym wysokie i niskie growle, screamy, gadane wokale
oraz emocjonalne growle i cleany podobne do tych jakie występują u ich rodaków
z zespołu Gojira. Lubię ten moment gdy zespół pracuje nad swoją największą wadą
podnosząc w ten sposób poziom ze średniego do bardzo dobrego.
14. Haken "Vector" (8/10)
Gatunek: Progressive Metal / Progressive Rock
Długość: 0:44:40
Data wydania: 26.10.2018r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (główny): Ross
Jennings ; Gitary, keyboard, tylny wokal: Richard
Henshall ; Gitary, tylny wokal: Charles Griffiths ;
gitara basowa, tylny wokal: Conner Green
; Perkusja, tylny wokal, tuba:
Raymond Hearne ; Keyboard, tylny wokal: Diego Tejeida
Wytwórnia: Inside Out Music
Pozycja w dyskografii: 6
Najlepsze utwory: Puzzle Box ; Host
Zalety: technika ; złożoność i różnorodność utworów ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: To
jeden z najlepszych zespołów tego typu i spokojnie można ich stawiać koło
takich gigantów gatunku jak Tool, Leprous, Voyager czy Soen. Nówka po prostu
potwierdza ich wysoki poziom gdyż jak zwykle znalazły się tu bardzo dobre
wokale oraz zróżnicowane, rozbudowane, interesujące i technicznie wykonane
utwory czyli po prostu cały Haken, który w zasadzie cały czas (oprócz nieco
gorszego The Mountain) trzyma równy wysoki poziom.
15. ISON "Andromeda Skyline" (8/10)
Gatunek: Ethereal / Ambient / Drone
Długość: 0:42:15
Data wydania: 10.02.2018r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, gitara i keyboard: Heike Langhans ;
Wokal, gitara, gitara basowa i klawisze: Daniel Änghede
Wytwórnia: Brak
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze trzy utwory:
Największe Zalety: klimat ; przestrzenność warstwy instrumentalnej
; wokale Heike
Wady:
Dodatkowy komentarz: Druga
płyta zespołu założonego przez wokalistkę urodzoną w Kapsztadzie ale
mieszkającą i tworzącą w Szwecji Heike Langhans, zajmującą się tworzeniem
klimatycznej, wolnej i smutnej muzyki (:LOR3L3I:, Draconian) a ISON jak
najbardziej wpasowuje się w ten schemat. Generalnie trudno to nazwać metalem bo
jednak zdecydowanie przeważa tu elektronika a całość można określić jako
ambient / drone / ethereal jednak na upartego można to uznać za swoisty efekt
ewolucji doom metalu na zasadzie doom metal -> atmospheric doom (będącym
lżejszą, wolniejszą, piękniejszą, wersją tego pierwszego, zwykle bez growli za
to z przewagą delikatnych, zwykle kobiecych czystych wokali, pełen elementów
ambientu) -> ethereal, gdzie typowe dla metalu instrumenty zostały
zastąpione elektroniką (z elementami ambient, drone) lub / i klasycznym
instrumentarium jak skrzypce, fortepian czy gitara akustyczna (wpływy
Neoklasyczne) przy czym pozostaje typowy dla atmospheric doom metalu, spokojny
wokal (no chyba, że występują jeszcze elementy atmospheric black metalu gdyż
wtedy dla odmiany zdarzają się również takie skrzeczane), smutny klimat i wolne
tempo. Akurat ethereal w wykonaniu ISON to głównie elektronika z elektrycznymi
gitarami i perkusją znajdującymi się jednak głęboko w tle, utwory są długie,
rozbudowane, klimatyczne, wolne, piękne i przestrzenne. To ostatnie słowo jest
tu istotne gdyż według założeń zespołu ich muzyka ma się kojarzyć z wolnym
poruszaniem się w zimnej, ciemnej, przestrzeni kosmicznej i faktycznie odnosi
się takie wrażenie podczas zagłębiania się w ich muzykę, nawet tytuły utworów i
okładka do tego nawiązują a więc jest to również płyta koncepcyjna. Pisząc o
ISON nie można zapominać o cudownym, lekkim, eterycznym głosie Heike, który
idealnie komponuje się z instrumentami, jej głos jest wręcz stworzony do
smutnych klimatów i można jej słuchać godzinami. Wspominałem o wydaniu drugiej
płyty ale zająłem się opisem ogólnie stylu zespołu a to dlatego, że obie są
utrzymane w tej samej tematyce i rejonach muzycznych. To naprawdę dobry kawał
pięknej muzyki i od dawna czekałem aż będę mógł przesłuchać nówkę, niestety
było sporo opóźnień w jej wydaniu, najpierw miała pojawić się 29 grudnia 2017
po czym data premiery została przełożona najpierw na 29 stycznia a następnie 10
lutego 2018 roku w końcu jednak wyszła i muszę stwierdzić iż warto było
czekać.
16. Aeonian Sorrow "Into The Eternity A Moment We Are" (8/10)
Gatunek: Doom Metal
Długość: 0:58:47
Data wydania: 28.03.2018r
Kraj: Grecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (growl): Alejandro
Lotero ;
Wokal (czysty) i Keyboard: Gogo Melone
; Gitara prowadząca i rytmiczna:
Taneli Jämsä ; Gitara basowa: Pyry Hanski ;
Perkusja: Saku Moilanen
Wytwórnia: Independent Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Under The Ligot ; Memory Of Love
Zalety: ciężar i piękno na zasadzie kontrastu ; klimat ; długie,
rozbudowane utwory
Wady:
Dodatkowy komentarz: Niektórzy
mogą kojarzyć wokalistkę Gogo Melone z bardzo dobrego zespołu Luna Obscura,
który wydał swoją jedyną jak dotąd płytę dziesięć lat temu. Muzyka znajdująca
się na Into The Eternity A Moment We Are brzmi jak połączenie późniejszego
Draconian i Remembrance a więc coś pomiędzy zwykłym doom metalem a funeral doom
metalem będąc jednocześnie wolniejsza od tego pierwszego i nie tak ciężka jak
to drugie. Jeśli chodzi o wokal to dominują tutaj niskie, wolne męskie growle
Alejandro Lotero, za to za czyste odpowiada wspomniana wcześniej Gogo a oboje
idealnie się tu uzupełniają, dodatkowo chwilami stosowany jest tu pomysł z
Shape of Despair gdzie ona tak jakby pełni funkcję dodatkowe instrumentu czyli
zamiast konkretnego tekstu słychać jej zawodzenie w tle podczas męskich partii.
Fani takich klimatów zauważą schemat: godzinna płyta z ośmioma utworami, tak
poza tym to cieszę się, że zwiększa się ilość doom metalowych zespołów z
kobietami na wokalu bo dotychczas było ich niewiele a panie mające ochotę na
wolne smutne granie wybierały zwykle gothic metal.
17. Skyharbor "Sunshine Dust" (8/10)
Gatunek: Progressive Metal / Ambient
Długość: 1:01:51
Data wydania: 07.09.2018r
Kraj: Indie
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Eric Emery
; Gitara prowadząca i rytmiczna:
Keshav Dhar, Devesh Dayal ; Gitara Basowa; Krishna Jhaveri ;
Perkusja: Aditya Ashok
Wytwórnia: Entertainment One Music
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Dim ; Disengage.Evacuate ; Sunshine Dust
Zalety: technika ; złożoność i różnorodność utworów ; klimat
Wady:
Dodatkowy komentarz: Pochodząca z Indii grupa założona przez
brytyjskiego wokalistę Daniela Tomkinsa znanego z TesseracT, która podobnie jak
jego macierzysty band początkowo wykonywała djent jednak już przy drugiej
płycie poszli w kierunku klimatycznego progressive metalu a djent pozostał
jedynie w formie szczątkowej. W 2014 roku Daniel powrócił do TesseracT a rok
później oficjalnie odszedł ze Skyharbor więc chłopaki zaczęli szukać jego
następcy, wybór padł na Amerykanina Erica Emery'ego udzielającego się wcześniej
w alternative metalowym Meytal. Zaraz po tym zajęli się pracą nad nowym
materiałem choć nie obyło się bez utrudnień i opóźnień a Sunshine Dust, które
miało początkowo zaplanowaną datę premiery na grudzień 2017 wyszło dopiero we
wrześniu 2018 roku. Nowa płyta brzmieniowo przypomina poprzednią przy czym jest
bardziej dynamiczna, szybsza, ma sporo zmian tempa oraz więcej nawiązań do
djentu, pojawiły się również screamy, których u nich praktycznie nie było od
czasów debiutu przy czym nie ma ich zbyt dużo, z drugiej strony ilość ambientu,
który już poprzednio zaczął się pojawiać się zwiększyła, na tyle iż uwzględniłem
go przy tagowaniu. Muszę stwierdzić, że zmiana wokalu dobrze na nich wpłynęła a
Sunshine Dust jest bardzo dobre i najlepsze w dyskografii, za to Tomkins
najprawdopodobniej przeżywa postępujący spadek formy gdyż od czasu genialnego
krążka The One wydanego z poprzednim i jednocześnie obecnym bandem obniżył loty
i wszystko co robił było po prostu dobre (mam na myśli pierwszą i drugą płytę
Skyharbor oraz trzecią od TesseracT) za to teraz jest z nim chyba nawet gorzej
sugerując się mocno średnią tegoroczną nówką obecnej grupy. W każdym razie Eric
Emery i jego naprawdę dobry wokal przyniosły Skyharbor powiew świeżości i
wzrost jakości a płyta zdecydowanie jest warta uwagi.
18. Parkway Drive "Reverence" (8/10)
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:42:45
Data wydania: 04.05.2018r
Kraj: Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Winston
McCall ;
Gitara prowadząca: Jeff Ling
; Gitara rytmiczna: Luke
"Pig" Kilpatrick ; Gitara basowa: Jia "Pie"
O'Connor ; Perkusja: Ben "Gaz" Gordon
Wytwórnia: Epitaph Records
Pozycja w dyskografii: 6
Najlepsze utwory: Prey ; The Void
Zalety: ciężar : szybkość
Wady: sporo gadanego wokalu
Dodatkowy komentarz: Przyznam
szczerze, że podobnie jak w przypadku Gorod większości dyskografii nie
słuchałem gdyż jakoś zawsze kojarzyli mi się z takim typowym, nudnym, wtórnym
graniem jakie przeważa w gatunku. Słyszałem, że na poprzedniczce czyli Ire
powprowadzali jakieś zmiany ale i tak nie znalazłem dla nich czasu co jednak
nadrobiłem przy okazji nówki i zabrałem się od razu za obie i faktycznie: to
już nie jest to samo Parkway Drive, które kiedyś mnie do siebie zniechęciło i zamiast
tworzyć stada utworów w jednakowym tempie zaczęli eksperymentować a w ich
muzyce zaczęły pojawiać się cleany. Na Ire przede wszystkim dość mocno wyczuć
można było inspirację heavy metalem, na Reverence z kolei więcej groove metalu
ale da się też wyłapać posmak hard rocka i rap metalu. W każdym razie jestem
zaskoczony naprawdę wysokim poziomem albumu, który przebija większość
tegorocznych pozycji w gatunku, jest lepsze nawet od Caliban a to już naprawdę
duże osiągnięcie.
19. Caliban "Elements" (8/10)
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:50:32
Data wydania: 06.04.2018r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal prowadzący: Andreas Dörner ;
Gitara rytmiczna i czysty wokal: Denis Schmidt ;
Gitara: Marc Görtz ; Gitara basowa: Marco Schaller ;
Perkusja: Patrick Grün
Wytwórnia: Century Media
Pozycja w dyskografii: 11
Najlepsze utwory: This is War ; Intoxicated ; Before
Later Becomes Never
Zalety: ciężar ; szybkość ; sporo killerów
Wady: ciągłe uczucie, że to już było
Dodatkowy komentarz: Prawdziwy
gigant metalcore i zdecydowanie jeden z najlepszych zespołów w gatunku, którego
charakteryzuje oryginalność i stała wysoka forma więc nie ma sensu abym ich
jakoś specjalnie przedstawiał. W tym roku wydali swój jedenasty krążek na
którym grają muzykę w swoim opracowanym już dawno stylu przy czym nigdy nie
tkwią w miejscu i z czasem zawsze coś zmieniają i tak po złagodzeniu brzmienia
na Ghost empire i trochę cięższym Gravity tym razem kontynuują powrót do
mocniejszego grania, screamów jest więcej niż ostatnio, do tego riffy uległy
pewnemu skomplikowaniu a aby podkreślić obrany kierunek do jednego utworu
zaprosili znanego z deathcoreowego bandu Thy Art Is Murder Chrisa
"CJ" McMahona, który użyczył swego głosu. Jeśli chodzi o lżejsze
elementy to tradycyjnie nadal ich dość sporo, podobnie jak na Gravity znalazły
się tu również cleany głównego wokalisty choć wcześniej odpowiadał jedynie za
scream. Zgodnie ze swoją nową tradycją znalazł się tu jeden kawałek zaśpiewany
w ich ojczystym języku a zaczęło się to od coveru utworu Rammstein
"Sonne" jaki znalazł się na EPce Coverfield (oraz bonusowym krążku
dołączonym do specjalnej edycji I am Nemesis), wtedy to widocznie chłopakom
spodobał się to i już na każdym albumie od I am Nemesis zamieszczali po jedynym
takim utworze. Za to czymś zupełnie nowym są rapowane zwrotki w Carry On bo co
jak co ale niczego związanego z rapem u nich nigdy nie było przy czym uznaję to
za ciekawostkę ale nie coś fajnego bo jednak nigdy nie przepadałem za takim
sposobem śpiewania więc mam nadzieję, że jednak nie będą się w to więcej bawić.
Podsumowując płyta jest bardzo dobra i lepsza od poprzedniej jednak pewną wadą
jest wpadanie we własne schematy i tak jakby po części kopiowanie samych siebie
no ale po tylu latach na rynku trudno o naprawdę nowe, świeże pomysły bez
dokonywania drastycznych zmian, które jednak jak wiadomo bywają niebezpieczne i
potrafią strącić zespół z muzycznych wyżyn na dno jak w przypadku np. All That
Remains (choć w tym roku na szczęście od tego dna się odbili) więc już lepiej
niech Caliban robią po prostu swoje skoro ich muzyka pomimo pewnej
powtarzalności nadal pozostaje na wysokim poziomie.
20. Michael Romeo "War Of The Worlds
/ Pt. 1" (8/10)
Gatunek: Progressive Metal / Power Metal /
Neoclassical Metal
Długość: 0:53:06
Data wydania: 27.07.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Rick
Castellano ; Gitara prowadząca, gitara rytmiczna, keyboard
i orkiestracja: Michael Romeo ; Gitara basowa: John “JD” DeServio ; Perkusja:
John Macaluso
Wytwórnia: Music Theories Recordings
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Fear The Unknown ; F*cking Robots
Zalety: technika ; złożoność i różnorodność utworów ; łączenie ze
sobą najróżniejszych instrumentów i gatunków ; solówki gitarowe
Wady: Zdarzają się chwile dłużyzn i mało przekonujących partii
wokalnych.
Dodatkowy komentarz: Solowa płyta Michaela
Romeo znanego głównie z Symphony X gdzie jest gitarzystą, za co i tutaj
odpowiada, jest on jedynym stałym członkiem, reszta to muzycy sesyjni, na
szczęście tym razem wśród nich jest ktoś odpowiedzialny za wokale gdyż na
debiucie z 1995 roku ich zabrakło a, że nie przepadam za czystymi
instrumentalami to ominąłem tę pozycję. Oprócz wymienionych głównych gatunków
sporadycznie da się tu ponadto wyłapać trochę metalu symfonicznego, math
metalu, elektroniki czy muzyki orientalnej a więc zawartość albumu to całe
bogactwo gatunków i dźwięków w bardzo dobrym wydaniu, nieraz przy takich
łączeniach mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią jednak to
zdecydowanie nie jest taki przypadek gdyż Michael Romeo wszystko dobrze sobie
przemyślał dzięki czemu wszystko tu stanowi jedną spójność całość zdecydowanie
wartą polecenia. Numer 1 w tytule sugeruje kontynuację i mam nadzieję, że
wyjdzie ona w miarę szybko a nie po kolejnych osiemnastu latach i będzie co
najmniej tak dobra jak ten krążek, jak na razie to jedno z większych zaskoczeń
tego roku gdyż do niedawna nie kojarzyłem zbytnio kim jest Michael Romeo i
zwyczajnie przypadkowo trafiłem na niego na Youtube i zaciekawiłem się.
21. Machine Head "Catharsis" (8/10)
Gatunek: Groove Metal / Nu Metal / Rapcore
Długość: 1:14:27
Data wydania: 26.01.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal prowadzący
i gitara rytmiczna: Robb Flynn ; Gitara prowadząca i tylne wokale: Phil
Demmel ;
Gitara basowa i tylne wokale: Adam Duce
; Perkusja: Dave McClain
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 9
Najlepsze utwory: Catharsis ; Hope Begets Hope ;
Screaming At The Sun
Zalety: ciężar ; dobry, mocny wokal ; profesjonalna i złożona praca
instrumentów ; porządne brzmienie basu
Wady: Występują utwory zapychacze i zdarzają się dłużyzny w
niektórych z pozostałych.
Dodatkowy komentarz: To już dziewiąty album
tego znanego z eksperymentowania giganta groove metalu u których na różnych
etapach już były wyraźne wpływy thrash metalu, nu metalu, rapcore’u a nawet
progresywne elementy, choć raczej są na tyle znani, że nikomu ich nie trzeba
przedstawiać. Znani są też z nieregularnego wydawania płyt i tak tym razem
musieliśmy czekać aż cztery lata aż coś nowego wydadzą a oczekiwania były duże
gdyż ich ostatnie cztery krążki były naprawdę bardzo dobre a ich poprzedni
Bloodstone & Diamonds trafił na drugie miejsce w moim rankingu z 2014 roku.
Nówka przynosi kolejną zmianę, którą jest powrót do przeszłości a dokładniej do
trzeciej oraz czwartej pozycji w dyskografii a całość można określić jako
mieszankę groove metalu, nu metalu i rapcore'u przy czym można odnieść wrażenie
iż zagłębili się w te klimaty nawet bardziej niż wcześniej. Od Through The
Ashes Of Empires przyzwyczaili już słuchacza do rozbudowanej warstwy instrumentalnej
pełnej soczystych dość skomplikowanych riffów jak i solówek za to tym razem
uległa ona pewnemu uproszczeniu z charakterystycznym dla nu metalu strojem
gitar i wybijającym się basem, dodatkowo sporo tu elektronicznych ozdobników.
Wokal oczywiście również uległ zmianie a w zasadzie to większemu zróżnicowaniu
i tak mamy tu zarówno charakterystyczne growle i cleany jak i znane z The
Burning Red i Supercharger takie specyficzne growlowane rapowanie czy może
bardziej skandowanie, za to tu nowością jest występujący w dwóch utworach
specyficzny czysty, zachrypnięty wokal jaki występował np. w Korn czy Slipknot.
Podsumowując Catharsis jest najlżejszy w dyskografii ze względu na sporą ilość
różnych cleanów i ogólnie lżejszych elementów podchodzących czasem pod
alternative metal, jest też zdecydowanie najbardziej zróżnicowana gdyż są tu
zarówno kawałki bardziej w ich nowszym groove metalowym stylu jak i takie
pasujące do debiutu czy ich rapcore'owych albumów, są również ballady w stylu
Slipknot, do tego da się tu wyłapać w jednym z nich posmak post-rocka a w innym
nawet fragment brzmiący jak Oasis, za to w końcowej balladzie Robert Flynn bawi
się w wysokie czyste wokale. Kolejna zmiana jest zauważalna w warstwie
tekstowej i tak po ostatnich poważniejszych tematach i głębszych tekstach teraz
pojawiło się trochę takich zbuntowanych z hasłami takimi jak Fuck the World! So get your
middle fingers in the air! So hear me out cause I don’t give a fuck! jak i
trochę idiotycznych jak Kill myself to survive! czy I'm eating pussy by a
dumpster, beard stinking like snatch. To taki odpowiednik zeszłorocznego
Suicide Silence czyli bardzo dobry eksperymentalny krążek inspirowany nu
metalem, który docenią ludzie z otwartym umysłem za to reszta zjedzie ich po
całości nazywając najgorszą pozycją w metalu, zresztą właśnie już natrafiłem na
wiele negatywnych komentarzy chociażby na Last.fm. Jeśli chodzi o moje odczucia
to podobnie jak z wyżej wspomnianym Suicide Silence początkowo nie byłem
zadowolony bo spodziewałem się porządnego, rasowego groove metalowego grania a
tym czasem znalazłem tu wiele nawiązań do płyt za którymi zbytnio nie
przepadam, z początku też nie mogłem się przekonać do natłoku słów podczas
rapowanych fragmentów (generalnie nie przepadam za rapem nawet w metalu czy
hardcorze) jednak po którymś z kolei odsłuchaniu zacząłem zaczęło mi się to
nawet trochę podobać (no i taki styl wokalu występuję w kilku utworach bo na
dłuższą metę pewnie byłoby zbyt ciężkostrawne dla uszu) a wtedy już mogłem
odkrywać bogactwo brzmień i zalety nówki i w tej chwili umieściłbym ją na
piątym miejscu w ich twórczości minimalnie za ostatnimi czterema krążkami ale
zdecydowanie przed pierwszymi czterema.
22. Alkaloid "Liquid Anatomy" (8/10)
Gatunek: Progressive Technical Death Metal
Długość: 1:04:40
Data wydania: 18.05.2018r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i Gitary: Morean ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Christian Münzner, Danny Tunker ;
Gitara basowa: Linus Klausenitzer
; Perkusja: Hannes Grossmann
Wytwórnia: Season of Mist
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: As Decreed By Laws Unwritten ; Rise
Of The Cephalopods
Zalety: ciężar ; technika ; złożoność i różnorodność utworów
Wady: chwilami zdarzają się przymulające momenty
Dodatkowy komentarz: Oni słyną z tworzenia bardzo
profesjonalnej, skomplikowanej, zróżnicowanej i zaawansowanej technicznie
muzyki. Teraz wydali swój drugi krążek, który jakością dorównuje pierwszemu
przy czym muzycznie się lekko zmienili gdyż wcześniej byli jednak bardziej
ciężcy i zdecydowanie przeważało to technical death metal za to teraz już
więcej tutaj progresywnego metalu, zwiększyła się również ilość cleanów choć
oczywiście to nadal mocna i solidna muzyka.
23. Daron Malakian and Scars On Broadway "Dictator" (7/10)
Gatunek: Alternative Metal / Hard Rock
Długość: 0:44:09
Data wydania: 20.07.2018r
Kraj: USA / Armenia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara, Gitara Basowa, Keyboard: Daron Malakian ;
Gitara Basowa, Chórek: Dominic Cifarelli
; Perkusja: Jules Pampena ;
Keyboard: Danny Shamoun
Wytwórnia: Interscope Records
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Lives ; Angry Guru
Zalety: energia ; chwytliwość ; dużo killerów ; orientalne motywy
Wady:
Dodatkowy komentarz: Po
dziesięciu latach przerwy Scars On Broadway wróciło z nową płytą przy czym
dokonali małej modyfikacji nazwy i tym razem na samym początku pojawiło się
imię i nazwisko lidera tak jakby Daron Malakian poczuł się niezauważanym i
zamanifestował to w taki sposób. Muzycznie otrzymaliśmy kontynuację debiutu a
więc ogólnie alternative metal choć chwilami da się wyłapać tu np. motywy
orientalne jak czy punk rockowe no i przede wszystkim słychać w tym wszystkim
klimat z ostatnich dwóch płyt System of a down co jest chyba największą zaletą
krążka a skoro już o tym mowa to tym co różni go od debiutu jest właśnie
większy ciężar i szybkość na wzór macierzystego bandu Darona co objawia się
poprzez charakterystyczną pracę gitar i perkusji jak i w wokalach gdyż na
Dictator jest więcej screamów i szybkiego śpiewania. Podsumowując: album nie
jest jakiś wybitny, skomplikowany czy nowatorski ale na pewno dobry, warty
uwagi, sporo tu killerów, łatwo przyswajalny i przyjazny dla ucha a wspomniany
klimat dodatkowo zaostrza mój apetyt na coś nowego od System of A Down.
24. Stellar Circuits “Ways We Haunt” (7/10)
Gatunek: Progressive Metal / Alternative
Metal
Długość: 0:48:47
Data wydania: 09.11.2018r
Kraj:USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ben Beddick ; Gitara: Andrew Mericle ; Gitara Basowa: Jesse Olsen ; Perkusja: Tyler Menon
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Skylights ; Ways We Haunt
Zalety: klimat ; złożoność i różnorodność utworów
Wady: dość często za bardzo przebija się alternative metal co trochę psuje klimat
Dodatkowy komentarz: Debiutancki krążek amerykanów wywołuje we mnie trochę mieszane odczucia no bo generalnie jest to przyjemny i klimatyczny metal progresywny jednak dość często na pierwszy plan przebija się metal alternatywny i tak jak pierwsza część posiada wymienione przeze mnie zalety to przy nagromadzeniu tego drugiego muzyka ulega nagle spłaszczeniu i uproszczeniu. Mam nadzieję, że w przyszłości to dopracują i zasłużą sobie u mnie na wyższą ocenę bo wyraźnie da się tu wyczuć duży potencjał i szanse na sporo lepszy drugi album.
https://www.youtube.com/watch?v=B6HMkQXwAjQ
Długość: 0:48:47
Data wydania: 09.11.2018r
Kraj:
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ben Beddick ; Gitara: Andrew Mericle ; Gitara Basowa: Jesse Olsen ; Perkusja: Tyler Menon
Wytwórnia:
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Skylights ; Ways We Haunt
Zalety: klimat ; złożoność i różnorodność utworów
Wady: dość często za bardzo przebija się alternative metal co trochę psuje klimat
Dodatkowy komentarz: Debiutancki krążek amerykanów wywołuje we mnie trochę mieszane odczucia no bo generalnie jest to przyjemny i klimatyczny metal progresywny jednak dość często na pierwszy plan przebija się metal alternatywny i tak jak pierwsza część posiada wymienione przeze mnie zalety to przy nagromadzeniu tego drugiego muzyka ulega nagle spłaszczeniu i uproszczeniu. Mam nadzieję, że w przyszłości to dopracują i zasłużą sobie u mnie na wyższą ocenę bo wyraźnie da się tu wyczuć duży potencjał i szanse na sporo lepszy drugi album.
https://www.youtube.com/watch?v=B6HMkQXwAjQ
25. Kobra And The Lotus "Prevail II" (7/10)
Gatunek: Heavy Metal / Power Metal /
Alternative Metal
Długość: 0:49:09
Data wydania: 27.04.2018r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Kobra Paige
; Gitara: Jasio Kulakowski ;
Gitara basowa: Peter Dimov ; Perkusja: Griffin Kissack
Wytwórnia: Simmons Records
Pozycja w dyskografii: 5
Najlepsze utwory: Let Me Love You ; You're Insane
Zalety: energia ; szybkość ; wokal Kobry Paige ; chwytliwość
Wady: niebezpiecznie blisko popu ; sporo powtórzeń refrenów ; nieco
nadmierna przebojowość.
Dodatkowy komentarz: Do ich muzyki wkradło się sporo alternative i
power metalu jak i co niepokojące również trochę popu więc zamiast
dawnej wirtuozerii i szybkości gitar otrzymaliśmy raczej prostsze granie w
średnim tempie, ilość i złożoność solówek również uległa zmniejszeniu, bas i
perkusja stały się bardziej wyraziste a Brittany Kobra Paige głownie po prostu
śpiewa zamiast w typowy dla gatunku sposób operować głosem aby w pełni pokazać
swoje możliwości co jest szczególnie zauważalne w chwytliwych refrenach, które
ponadto dość często się powtarzają. Ciekawa sprawa, że Prevail I pomimo tych cech był genialny i zajął nawet
trzecie miejsce w moim poprzednim rankingu ale nowy jednak już nie jest aż tak
dobry i odnoszę wrażenie, że podczas sesji nagraniowej do poprzedniczki
stworzyli sporą ilość utworów ale większość najlepszych z nich trafiła na
pierwszą część a pozostałe na akurat wypuszczoną drugą co tłumaczyłoby tę pewną
nierówność.
26. Sirenia
"Arcane Astral Aeons" (7/10)
Gatunek: Symphonic Metal
Długość: 0:55:15
Data wydania: 26.10.2018r
Kraj: Norwegia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (czysty): Emmanuelle Zoldan ;
Wokal (growl), Gitara prowadząca, rytmiczna, basowa i akustyczna oraz
Keyboard: Morten Veland ; Gitara
prowadząca w utworach 1,2 i 10: Nils Courbaron ;
Gitara prowadząca w utworach 5 i 8: Jan Erik Soltvedt ; Perkusja:
Jonathan A. Perez ; Członkowie chóru: Damien Surian, Mathieu
Landry, Emilie Bernou
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 9
Najlepsze utwory: Into the Night ; Love Like Cyanide
Zalety: epickość ; piękne wokale ; metalowe podejście do metalu
symfonicznego ; rozbudowane utwory
Wady:
Dodatkowy komentarz: Gigant
symphonic metalu założony przez multiinstrumentalistę Mortena Velanda znanego również
z założenia innych bandów tworzących w podobnych klimatach takich jak Tristania
i Mortemia. Słyną z wysokiego poziomu i częstego zmieniania wokalistek i tak na
pierwszych trzech albumach były trzy różne, potem dołączyła do nich Ailyn,
która została już na cztery płyty i dzięki niej grupa przeżywała swój najlepszy
okres a następnie została zastąpiona przez Emmanuelle Zoldan przy czym nie jest
ona jednak tak zupełnie nowa gdyż od 2003 roku należała do ich chóru. Pierwsza
płyta z nią była bardzo dobra jednak na nówce nieco obniżyli loty i można ją
określić jako dobrą, po prostu chyba trochę nie mieli pomysłu na muzykę, nadal
trzymają się swojego stylu przy którym udawało im się pozostać pomimo tych
wszystkich zmian (wyjątek w dyskografii stanowi jedynie bardziej nastawione na
gothic metal Nine Destinies and a Downfall) jednak same utwory nie są już na
tak wysokim poziomie co kiedyś. W każdym razie mimo wszystko Arcane Astral
Aeons nadal jest czymś co warto przesłuchać a fani symfonicznego metalu nie powinni
być rozczarowani gdyż nieco "gorsza" płyta Sirenii nadal jest lepsza
niż spora część tego co wychodzi w gatunku.
27. Ihsahn "Amr" (7/10)
Gatunek: Progressive Black Metal /
Avant-garde Metal
Długość: 0:43:52
Data wydania: 04.05.2018r
Kraj: Norwegia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa, Keyboard:
Ihsahn ; Perkusja (muzyk sesyjny): Tobias Ørnes
Andersen
Wytwórnia: Candlelight Records
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: Arcana Imperia ; Marble Soul
Zalety: technika ; złożoność i różnorodność utworów ; bogactwo
brzmień
Wady: Zdarzają się chwile dłużyzn i mało przekonujących partii
wokalnych.
Dodatkowy komentarz: Siódma solowa płyta norweskiego muzyka Ihsahna
(a właściwie Vegard Sverre Tveitan) znanego głównie z black metalowego zespołu
Emperor ale również z Peccatum i Thou Shalt Suffer. Solowo od początku siedział
w klimatach progressive black metal / avant-garde metal i to się nie zmieniło
choć oczywiście jak to bywa w gatunku z biegiem czasu dochodzi do pewnych
modyfikacji brzmienia a więc tym razem saksofonu, który przez dwie dawniejsze
płyty występował powszechnie (na szczęście) tu nie ma, ilość elektroniki jaka z
kolei pojawiła się na poprzedniczce została tym razem ograniczona, brzmienie
instrumentów w większości utworów ogólnie zostało nieco złagodzone i podobnie
jest z wokalem czyli, że cleany zdecydowanie dominują nad blackowym
skrzeczeniem a całość jest dosyć chwytliwa. https://www.youtube.com/watch?v=7Ou6oGFBJsg
28. Monotheist "Scourge" (7/10)
Gatunek: Progressive Death Metal
Długość: 1:01:44
Data wydania: 16.03.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (główny): JJ "Shiv" Polachek ;
Gitara i tylny wokal: Tyler McDaniel
; Gitara i saksofon: Michael
"Prophet" Moore ; Gitara basowa, Konga i tylny wokal: Jose
Figueroa ; Perkusja i tylny wokal: Cooper Bates
Wytwórnia: Prosthetic Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Desolate, It Mourns Before Me ; Abominable
Acts
Zalety: ciężar ; moc ; rozbudowane utwory
Wady: Zdarzają się chwile dłużyzn.
Dodatkowy komentarz: W sumie to początkowo zakładałem, że to jakiś średniak a sięgnąłem po
nich ze względu na gościnny występ w jedynym utworze mojego ulubionego
wokalisty Christiana Älvestama jednak szybko zauważyłem sporo zalet zespołu.
Tak jak pisałem podstawą jest death metal czyli muzyka w większości jest
naprawdę ciężka z miażdżącymi, różnej mocy growlami, niskim strojem gitar i
blastami jednak pomiędzy nimi sporo jest typowo progresywnych zwolnień i
charakterystycznego dla gatunku brzmienia, wtedy też wokal niekiedy milknie
będąc np. zastępowany przez solówkę gitarową lub też się zmienia na nieco
łagodniejszy, bardziej skrzeczący growl. Oczywiście aby to wszystko pomieścić
utwory są rozbudowane i długie, trzy z nich mają ponad dziesięć minut, kolejne
to prawie dziewięć, osiem i siedem i w sumie to tylko dwa mają poniżej pięciu
minut, to z kolei oznacza cały długi album, który trwa godzinę. Jest tu to co
lubię w takich klimatach czyli ciężar i moc w połączeniu z różnorodnością,
czystym brzmieniem i porządkiem a niestety kapele death metalowe często kierują
się zasadą "liczy się tylko ciężar, moc i szybkość!" przez co ich
twórczość to niewyróżniający się z tłumu chaos za to u Monotheist wszystko jest
na swoim miejscu i tworzy jedną spójną, uporządkowaną całość. Znalazły się tu
dwa kawałki instrumentalne, pierwszy jest krótki i stanowi intro do innego i co
ciekawe tworzą go klasyczne instrumenty jak skrzypce, wiolonczele i fortepian,
drugi jest z kolei dziesięciominutowy, niezwykle rozbudowany i już typowo
progresywnometalowy. Pisałem już o klasycznych instrumentach w postaci pewnego
rodzaju smaczku... mógłbym tu zaliczyć jeszcze jeden a mianowicie kobiecy,
wysoki głos występujący miejscami w utworze Desolate, It Mourns Before Me,
należy go tu raczej traktować jako instrument gdyż podobnie jak w przypadku
doom metalowego bandu Shape Of Despair występuje żeński głos ale bez typowego
śpiewu a jedynie w postaci zawodzenia w tle. Podsumowując: płyta jest ciężka i
początkowo trudna w odbiorze co zapewne wielu na starcie zniechęci ale naprawdę
warto poświęcić jej trochę czasu i uwagi gdyż wtedy po trochu zacznie ujawniać
nam swoje zalety.
29. Vanha "Melancholia" (7/10)
Gatunek: Doom Metal
Długość: 0:45:54
Data wydania: 30.12.2018r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i instrumenty: Jan "Janne" Johansson
Wytwórnia: Black Lion Records
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Storm Of Grief ; The Sorrowful
Zalety: ciężar ; klimat ; długie, rozbudowane utwory ; zapadający w
pamięć wokal
Wady: Trochę monotonne nawet jak na doom metal
Dodatkowy komentarz: Napisałem
doom metal przy czym oscylują pomiędzy atmospheric doom metalem z łagodnymi
cleanami, gitarami schodzącymi na nieco dalszy plan i wyraźniejszym fortepianem
a death doomem kiedy to słuchasz zostaje przygnieciony wolnym niskim growlem i
towarzyszącymi mu ciężko brzmiącymi, wolnymi gitarami.
30. Promethean Misery "Tied up with Strings" (7/10)
Gatunek: Atmospheric Doom Metal
Długość: 1:02:11
Data wydania: 25.09.2018r
Kraj: Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara prowadząca, Gitara basowa i Perkusja: Samantha Kempster
Wytwórnia: PRC Music
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Hell's Massacre ; Paperless Face
Zalety: smutny klimat ; eteryczny wokal
Wady:
Dodatkowy komentarz: Australijski projekt multiinstrumentalistki
Samanthy Kempster, która prawdopodobnie wzoruje się na nowszych dokonaniach
Francuzki Carline Van Roos gdyż podobnie jak ona tworzy muzykę na pograniczu
ethereal / atmospheric doom metal a Samantha sama odpowiada za wszystkie
instrumenty oraz wokale oczywiście oprócz występujących sporadycznie męskich
growli. Zeszłoroczny debiutancki krążek miał w sobie więcej ethereal a więc
jest wolno, smutno, klimatycznie choć niezbyt ciężko gdyż częściej słychać tu
fortepian, z kolei Tied up with Strings ma już więcej charakterystycznych doom
metalowych cięższych, wolniejszych riffów. Ogólnie muzyka jest dobra, w sam raz
gdy ma się ochotę na wolne, smutne rzeczy z udziałem ładnych kobiecych
wokali.
31. All That Remains "Victim of the New Disease" (7/10)
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:39:07
Data wydania: 09.11.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i pianino: Philip Labonte ;
Gitara prowadząca i akustyczna: Oli Herbert ;
Gitara rytmiczna: Mike Martin
; Gitara basowa: Aaron Patrick; Perkusja: Michael Bartlett
Wytwórnia: Razor & Tie
Pozycja w dyskografii: 9
Najlepsze utwory: Everything's Wrong ; Wasteland
Zalety: ciężar ; dużo killerów
Wady: ciągłe uczucie, że to już było tyle, że w lepszej wersji ;
nadal nieco za duża ilość czystego wokalu
Dodatkowy komentarz:
Legenda metalcore, przy czym tutaj ich twórczość można podzielić na cztery
okresy: pierwsza dobra płyta w stylu melodic death metal, następnie trzy
metalcoreowe krążki należące do najlepszych w gatunku, dalej po prostu dobra
metalcoreowa płyta, brzmieniowo podobna do wcześniejszych ale czuć pewną
wtórność i w końcu dalej trzy mało ciekawe albumy na których zaprezentowali
cukierkowatą i przesłodzoną mieszankę metalcore z alternative metalem z
powciskanymi na siłę rockowymi balladami. Kiedy dowiedziałem się o planach
wydania czegoś nowego spodziewałem się ponownie czegoś co powoduje niesmak w
uszach... jednak co ciekawe pozytywnie mnie zaskoczyli wykonując pewny powrót
do przeszłości a dokładniej do czasów Overcome więc na szczęście cukierkowatość
i sztuczne łagodzenie odeszło, za to Philip Labonte ponownie zaczął się
wydzierać a i instrumenty nabrały mocy. Wprawdzie czystych wokali i melodii
jest nadal sporo a całe Victim of the New Disease zamiast zachwycać jest po
prostu dobre to jednak zdecydowanie jest do zwrot we właściwym kierunku a ATR
ponownie miło wchodzi w uszy.
Gatunek: Melodic Death Metal
Długość: 0:41:23
Data wydania: 30.03.2018r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Viktoria
Iren ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Ville Wiren, J-P Pusa ;
Gitara basowa: Marko Syrjala
; Perkusja: Juha Beck
Wytwórnia: Reaper Entertainment
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Anti-Genocide ; Run Through the Dark
Zalety: ciężar ; moc ; szybkość ; solówki gitarowe
Wady: wokal mało się wybija spod gitar
Dodatkowy komentarz: W ich przypadku od razu da się wyłapać iż wzorują się na
szwedzkim Arch Enemy, tak było na debiucie i kontynuowane jest na drugim
longplayu. Całość jest szybka i agresywna pod względem wokalnym ale
jednocześnie całkiem melodyjna instrumentalnie, odnoszę nawet wrażenie, że tą
część nieco rozwinęli zwiększając przy tym ilość solówek. I tutaj pojawia się
pewna moja uwaga polegająca na tym, że może nawet trochę za bardzo
wyeksponowali gitary na pierwszy plan co powoduje iż chwilami wokal pod nimi
tonie przez co jest mniej słyszalny a trochę szkoda bo wokalistka ma dobry głos
i dobrze by było jakby miała możliwość w pełni się zaprezentować. Ogólnie płyta
jest ciekawa i podobnie jak poprzednio dobra, dobra bo jednak nadal tu czegoś
brakuje aby przekroczyć tę granicę, wybić się na wyżyny i dołączyć do
najlepszych, może z czasem się jeszcze rozwiną choć do tego przede wszystkim
powinni mniej wzorować się na innych a bardziej postarać się wypracować własny
unikalny styl.
33. Godsmack "When Legends Rise" (7/10)
Gatunek: Alternative Metal / Hard Rock
Długość: 0:38:21
Data wydania: 27.04.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Sully Erna ; Gitara prowadząca, tylne wokale: Tony
Rombola ; Gitara basowa i tylne wokale: Robbie Merrill ;
Perkusja: Shannon Larkin
Wytwórnia: BMG
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: When Legends Rise ; Bulletproof
Zalety: Energia ; nadal dobre wokale Sully’ego
Wady: Nieco za mało tu mocy.
Dodatkowy komentarz: Nówka
przyniosła dużą zmianę a mianowicie znaczne złagodzenie brzmienia tak, że w
zasadzie ciężko tu już wyłapać coś nu metalowego za to zdecydowanie dominuje
alternative metal i hard rock a nawet można by ich teraz nazwać rasowym
reprezentantem gatunku z typowym dla niego raczej lekkim brzmieniem gitar jak i
wyłącznie czystymi wokalami. Znaczy u nich nigdy nie było typowych screamów czy
growli jednak Sully Erna cechował się po prostu mocnym, niskim, konkretnym i
wyrazistym głosem teraz za to jego wokale ogólnie są po prostu nieco lżejsze i
łagodniejsze. Wiem, że z opisu by wyglądało na to iż poszli w komercję i to nie
może być dobra płyta jednak w rzeczywistości jest odwrotnie: wprawdzie brakuje
tu dawnej mocy ale nadrabiają to energią, do tego pomimo sporej lekkości nie ma
tu mowy o jakimś przesłodzeniu. Zaletą jest też to, że nie próbowali na siłę
trzymać się przeszłości bo jeżeli nie mają za bardzo pomysłów na coś w dawnym
stylu to już lepiej aby spróbowali czegoś innego zamiast robić coś na siłę tak
jak to było w przypadku poprzednich dwóch krążków gdzie czuć było pewną
wtórność i nieszczerość za to teraz od razu można wyłapać powiew świeżości oraz
to, że zespół dobrze się odnalazł w tych klimatach.
34. Between The Buried And Me "Automata II" (7/10)
Gatunek: Progressive Technical Death Metal
Długość: 0:33:14
Data wydania: 13.07.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i keyboard: Tommy Giles Rogers ;
Gitara i wokal: Paul Waggoner
; Gitara: Dustie Waring ;
Gitara basowa, keyboard i tylne wokale: Dan Briggs ;
Bębny, perkusja: Blake Richardson
Wytwórnia: Sumerian Records
Pozycja w dyskografii: 11
Najlepsze utwory: The Proverbial Bellow ; The Grid
Zalety: ciężar ; złożoność i różnorodność utworów ; technika
Wady: ciągłe uczucie, że to już było tyle, że w nieco lepszej
wersji
Dodatkowy komentarz: Jeden z gigantów progressive technical death
metalu, który w ciągu swoich 16 lat na scenie muzycznej wykorzystywał już w
swojej muzyce elementy tak różnych gatunków np. deathcore, metalcore, mathcore,
death metal, technical death metal, progressive rock czy elektronic rock, że to
co tworzą otrzymało nawet tag extreme progressive metal będący znacznie
wygodniejszy w użyciu niż pisanie przy każdej kolejnej płycie ciągu nazw
gatunków składowych. Ponadto o ich różnorodności i szerokich horyzontach
muzycznych świadczy również wydana przez nich płyta z coverami gdzie trafiły
różne nowe wersje utworów oryginalnie stworzonych przez muzyków z różnych
rejonów muzyki gitarowej od Queen po Slayer. Zawsze można było jednak ich
określić jako kapelę dla fanów raczej mocniejszych brzmień bo jednak w warstwie
wokalnej przeważał growl, jednak to zaczęło zmieniać się od trzech ostatnich
pozycji w dyskografii: Na The Parallax I Hypersleep Dialogues oraz The Parallax
II The Future Sequence lżejszych klimatów było więcej niż wcześniej choć nadal
można to uznać za ciężkie granie, za to ostatnie Coma Ecliptic jest już
wyraźnym zwróceniem się w kierunku łagodzenia brzmienia i sporych wpływów
solowej, elektronic rockowej kariery wokalisty Thomasa Gilesa na brzmienie
Between The Buried And Me przez co łagodność zaczęła już przeważać nad mocą co
niezbyt mi odpowiadało i powodowało pewne obawy co do ich przyszłości. Na ten
rok zaplanowali coś specjalnego: postanowili wydać aż dwa krążki Automata I
oraz II przy czym po dosyć rozczarowującej pierwszej części o czym jednak
będzie można przeczytać niżej, moje wcześniejsze obawy zaczęły się potwierdzać,
na szczęście druga część jest już swoistym powrotem do przeszłości gdyż wrócili
tu do nieco cięższego brzmienia takiego jak na obu częściach The Parallax.
Muzyka znowu jest mocniejsza, bardziej techniczna a utwory bardziej rozbudowane
a łagodniejsze motywy oczywiście są ale tym razem lepsze, nie tak przesadzone
jak ostatnimi czasy, pojawiło się też coś nowego a dokładniej to chwilami klimatyczniejsze
progresywne granie znane z takich zespołów jak Tool czy Soen w utworze The
Proverbial Bellow. Jednak muszę zwrócić uwagę na to iż pomimo powrotu do
dawniejszego stylu to jakość nie jest jeszcze aż tak dobra, dawniej tworzyli na
naprawdę wysokim poziomie a trzy z ich płyt trafiły do mojego rankingu
najlepszych z najlepszych za to Automata II jest po prostu dobra i w sumie mało
odkrywcza.
35. Monuments "Phronesis" (7/10)
Gatunek: Progressive Metalcore
Długość: 0:39:51
Data wydania: 05.10.2018r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Christopher Barreto
; Gitara: Olly Steele ;
Gitara, Programing: John Browne
; Gitara Basowa: Adam Swan ;
Perkusja: Anup Sastry
Wytwórnia: Century Media Records
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Ivory ; Stygian Blue
Zalety: ciężar ; szybkość ; technika ; chwytliwość
Wady:
Dodatkowy komentarz: Jedna
z najlepszych djentowych kapel, która powróciła po czterech latach z trzecim
albumem... oraz zmianą stylu a więc to już kolejny dowód na to, że ten gatunek
zaczyna chylić się ku upadkowi a wykonujący go muzycy modyfikują swoje
brzmienie podążając w innych kierunkach. Monuments z rasowego djentowego grania
przerzucili się na progressive metalcore, wprawdzie istnieje sporo grup
tworzących mieszankę tych gatunków i tam gdzie normalnie występują melodyjne
riffy są stosowane te polirytmiczne jednak w tym przypadku pójście w stronę
metalcore było większe i z dawnego stylu pozostało w nich niezbyt wiele. Jeśli
chodzi o wokale to również te stały się typowe dla nowych rejonów w których
zaczęli się obracać a więc screamy w zwrotkach i cleany w refrenach. Jak to
często bywa przy drastyczniejszych zmianach zespoły spotykają się z falą
krytyki ja jednak muszę stwierdzić iż to co teraz tworzą może nie jest specjalnie
oryginalne jednak na pewno warte uwagi i na dobrym poziomie, od razu słychać,
że to nie była jakaś zachcianka zrobienia czegoś nowego tylko dobrze
przemyślana decyzja a cały materiał szybko wpada w ucho.
36. Choria "Black Secret Beyond Of Nature" (8/10)
Gatunek: Atmospheric Black Metal
Długość: 1:00:13
Data wydania: 10.10.2018r
Kraj: Indonezja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitary: RSHarsh ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Zard ; Gitara basowa: Vakh ; Perkusja: Vart ; Keyboard: Steew
Wytwórnia: Limited Blasting Production
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Secret Ancient II - Nature Teaches ; Age of Sky
Zalety: chłodny klimat ; malownicze riffy
Wady: monotonia
Dodatkowy komentarz: Debiutancki krążek zespołu na który zwróciłem uwagę po zobaczeniu okładki z zimowymi klimatami i logo wyglądającym jak zamarznięta woda co skojarzyło mi się ze Skandynawią, skojarzenie to nasiliło się gdy usłyszałem jak brzmią: atmospheric black metal z malowniczymi riffami i skrzeczanym wokalem od, którego po prostu wieje chłodem... przed to wszystko byłem potem zaskoczony gdy okazało się, że muzycy pochodzą z Indonezji. Zwykle nie siedzę w tych rejonach muzycznych ale dla nich zrobiłem wyjątek bo to naprawdę dobra, klimatyczna i urokliwa płyta i na pewno warta polecenia.
37. Sylvaine "Atoms Aligned, Coming Undone" (7/10)
Gatunek: Post-Rock / Ethereal / Atmospheric
Black Metal
Długość: 0:42:17
Data wydania: 02.11.2018r
Kraj: Norwegia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara, Gitara Basowa, Perkusja, Klawisze: Sylvaine (Kathrine Shepard)
Wytwórnia: Season Of Mist
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Abeyance ; Severance
Zalety: smutny klimat ; bogactwo brzmień
Wady: chwilami się dłuży
Dodatkowy komentarz: Muzyka
jest chłodna, wolna i klimatyczna jednak w odróżnieniu od innych grup i
projektów wykonujących ethereal tutaj można uświadczyć również gitarowego
grania (zwykle w tym gatunku gitary tworzą najwyżej tło a na pierwszy plan
oprócz wokalu wybija się elektronika lub klasyczne instrumenty) jak i
gdzieniegdzie również skrzeczanych wokali. Płyta jest dobra choć po prawdzie
spodziewałem się czegoś więcej bo poprzednie Wistful było na prawdę bardzo dobre
za to tutaj czegoś zabrakło: wokale już nie tak dobre i zapadające w pamięć z
mniejszą ilością emocji i miejscami instrumentalnie trochę mdło, w każdym razie
to poprawna, przyjemna płyta.
38. Leaves' Eyes "Sign of the
Dragonhead" (7/10)
Gatunek: Symphonic Metal
Długość: 0:47:14
Data wydania: 12.01.2018r
Kraj: Norwegia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (czysty): Elina
Siirala ; Wokal (growl) i Keyboard: Alexander
Krull ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Pete Streit ;
Gitara prowadząca, rytmiczna i basowa oraz mandolina: Thorsten
Bauer ;
Perkusja: Joris Nijenhuis Wszyscy
muzycy udzielają się również wokalnie w swoim chórze.
Wytwórnia: AFM Records
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: Across the Sea ;
Jomsborg
Zalety: epickość ; piękne wokale ; metalowe podejście do metalu
symfonicznego ; rozbudowane utwory
Wady: trochę za dużo wysokich tonów
Dodatkowy komentarz: Pierwszy longplay z nową
wokalistką, którą została znana z Angel Nation Elina Siirala. Pomimo zmiany
muzyka nie zmieniła się jakoś szczególnie i nadal jest to metal symfoniczny z
elementami folk oraz gothic metalu, Alexander Krull będący mężem poprzedniczki
Eliny czyli dobrze wszystkim znanej Liv Kristine (który to sam wywalił żonę z
kapeli gdyż stwierdził, że nie można dojść z nią do porozumienia ani prywatnie
ani zawodowo) nadal odpowiada za growle jednak główny wokal jest wyraźnie inny
zarówno pod względem barwy głosu jak i sposobu śpiewania. Tym co się zmieniło
od EPki jest możliwość wyczucia emocji w głosie a więc prawdopodobnie miałem
rację gdy ostatnio pisałem, że podczas jej nagrywania była stremowana
trafieniem do popularniejszego zespołu przez co brzmiała sztucznie a teraz już
się lepiej czuje i lepiej brzmi. Ogólnie płyta jest dobra, utwory są ciekawe
jednak jest jedna rzecz do której nie do końca się jeszcze przyzwyczaiłem a
jest nią coś w jej głosie: po prostu jest on nie tyle, że za wysoki ale jakby
trochę za piskliwy i donośny co w połączeniu ze sporą ilością klawiszy tworzy
lekko za dużą dawkę wysokich tonów co początkowo nieco może zniechęcać do
częstszego słuchania jednak po przywyknięciu do tego można w końcu zwrócić
uwagę na wszystkie zalety, których oczywiście jest tu sporo.
39. Kalidia "The Frozen
Throne" (7/10)
Gatunek: Power Metal
Długość: 0:46:19
Data wydania: 23.11.2018r
Kraj: Włochy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Nicoletta Rosellini;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Federico Paolini ;
Gitara basowa: Roberto Donati
; Perkusja: Dario Gozzi ;
Keyboard: Nicola Azzola
Wytwórnia: Inner Wound Recordings
Pozycja w dyskografii:
2
Najlepsze utwory: Frozen Throne; Lotus ; Queen of the
Forsaken
Zalety: epickość ; piękne wokale ; szybkość: energia ; chwytliwość
Wady: chwilami za bardzo zbliżają się do popu
; czasami nadużywają Keyboarda.
Dodatkowy komentarz: Debiut sprzed czterech lat był raczej średni z dosyć płaskim
wokalem i brzmieniem jednak jak widać przez ten czas pracowali nad sobą dzięki
czemu wyraźnie czuć poprawę. Na nówce teraz prędkości i energii dodają w wielu
miejscach blasty w tle przy czym nie tak wyraziste jak u ich rodaków z Frozen
Crown, do tego teraz głos wokalistki jest donośniejszy i bardziej wyrazisty
dzięki czemu mocniej przykuwa uwagę słuchacza. W sumie to jedyną wadą jest to
co często się zdarza w symphonic i power metalu czyli, że chwilami za bardzo
zbliżają się do popu no i czasami nadużywają Keyboarda.
40. Fractal Gates "The Light That
Shines" (7/10)
Gatunek: Melodic Death Metal
Długość: 0:44:20
Data wydania: 12.05.2018r
Kraj: Francja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i Keyboard: Sebastien
Pierre ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Stéphane Peudupin ;
Gitara rytmiczna: Arnaud Hoarau
; Gitara basowa: Antoine Verdier ;
Perkusja: Jeremy Briquet
Wytwórnia: Rain Without End Records
Pozycja w dyskografii:
3
Najlepsze utwory: Breath of Life ; Infinity
Zalety: Praca gitar z malowniczymi riffami
Wady: chwilami się dłuży ; trochę mała różnorodność
Dodatkowy komentarz: Zespół, który powrócił po pięcioletniej przerwie, wykonujący melodic
death metal w stylu jak fińskie Insomnium czyli koncentrując się głównie na
rozbudowanych, melodyjnych, malowniczych riffach gdzie wyłącznie growlowany
wokal w zasadzie jest dodatkiem. Przez lata trzymają się tego stylu oraz stałej
dobrej formy a nówka nie jest żadnych zaskoczeniem co w ich przypadku
oczywiście jest zaletą bo sięgając po nich słuchacz spodziewa się usłyszeć
właśnie taką muzykę.
41. Rise of Avernus "Eigengrau" (7/10)
Gatunek: Doom Metal / Symphonic Death Metal
Długość: 0:46:52
Data wydania: 19.01.2018r
Kraj: Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i Keyboard: Mares
Refalæða ; Wokal, Gitara prowadząca, rytmiczna i
basowa oraz orkiestracja: Ben
Vanvollenhoven ; Bębny, Perkusja: Andrew Craig
Wytwórnia: Code666 Records
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Ad Infinitum ; Into Aetherium
Zalety: ciężar ; szybkość ; klimat
Wady: Mieszanie szybkości death metalu z powolnością doom metalu
jest wprawdzie oryginalne ale jednak wywołuje chwilami mieszane uczucia i nie
zawsze przekonuje.
Dodatkowy komentarz: Po pięcioletniej przerwie powrócili z nową
płytą dokonując przy tym sporej ilości zmian w swojej muzyce. Przy debiucie
odnosiłem wrażenie, że niezbyt wiedzieli co chcą grać, raz było dosyć ciężko
innym razem lekko, były męskie growle i mało przekonujące kobiece cleany a
całość można było określić jako gothic doom metal choć do jednego utworu
przemycili saksofon. Tym razem już bardziej się określili wybierając ciężką
stronę mocy a więc zrezygnowali z całej tej gotyckości jak i w ogóle kobiecych
wokali, zamiast ich obok doom metalu pojawiły się wyraźne inspiracje symphonic
death metalem a więc cechami płyty są: orkiestra symfoniczna, wolne doom
metalowe brzmienie, chwilami death metalowe przyspieszenia z charakterystyczną
perkusją oraz różne growle jak i miejscami skrzeczane wokale. Jak dla mnie to
zwrot w dobrą stronę bo jak zwykle lubię kobiece wokale w takich smutnych
klimatach to tu jakoś to nie przekonywało za to growle zawsze były ich mocną
stroną więc skoncentrowanie się na nich było właściwym posunięciem.
42. Barren Earth "A Complex
Of Cages" (7/10)
Gatunek: Progressive Melodic Death Metal /
Doom Metal
Długość: 1:01:25
Data wydania: 30.03.2018r
Kraj: Finlandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jón
Aldará ;
Gitara prowadząca, Gitara rytmiczna i tylny wokal: Janne Perttilä, Sami
Yli-Sirniö ; Gitara basowa i tylny wokal: Olli-Pekka
Laine ;
Perkusja: Marko Tarvonen ; Keyboard: Antti Myllynen
Wytwórnia: Century Media Records
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: The Living Fortress ; Dysphoria
Zalety: złożoność i różnorodność utworów ; klimat
Wady: Chwilami się dłuży i nie zawsze przekonuje.
Dodatkowy komentarz: Czwarta płyta fińskiego
zespołu tworzącego w klimatach progressive melodic death metal / doom metal i
druga z nowym wokalistą Jonem Aldárá (grupa została założona przez znanego ze
Swallow the Sun Mikko Kotamäki). Tym razem jest tu mniej melodic death za to
więcej progressive i nieco więcej doom metalu niż poprzednio, pisząc więcej
progressive mam na myśli, że głównie na tym się koncentrowali wzorując się na
innych grupach, a sądząc po budowie utworów i sposobie śpiewania powiedziałbym
iż głównie wzorowali się na Leprous, są nawet charakterystyczne dla
wspomnianych Norwegów falsety, oczywiście w odróżnieniu od nich tutaj jest też
sporo doomowych elementów z typowymi dla Barren Earth death growlami. Całość
ogólnie robi dobre wrażenie i tego to się po nich nie spodziewałem jednak
trochę powinni to jeszcze dopracować bo powydłużane bardziej niż zwykle utwory
miejscami lekko potrafią się dłużyć.
43. Wrath Of Echoes "Progeny
of the Fallen One" (7/10)
Gatunek: Doom Metal / Melodic Death Metal
Długość: 0:38:43
Data wydania: 14.12.2018r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i Keyboard: David
Habon ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Patrick Gauvin, Dominic St-Laurent ;
Gitara basowa: Benoît Chapados
; Perkusja: Dominique Verreault
Wytwórnia: PRC Music
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Out of Time and Space ; Where All
Dreams Die
Zalety: ciężar ; klimat
Wady: Dość częste
uczucie, że to już gdzieś było.
Dodatkowy komentarz: Zespół tworzący mieszankę doom metalu i
melodic death metalu a więc z jednej strony mamy wolne tempo z niskimi
growlami, spokojnymi cleanami i smutnym klimatem ale z drugiej sporo
charakterystycznych melodeathowych riffów kojarzących mi się miejscami z Insomnium.
Po zeszłorocznej EPce przyszedł czas na pierwszy longplay i tutaj słychać
poprawę gdyż EPka charakteryzowała się raczej typowym, dość monotonnym
brzmieniem i kopiowaniem stylu gigantów gatunku jak np. Swallow The Sun jednak
teraz popracowali więcej nad różnorodnością utworów starając się przy tym o
stworzenie własnego stylu co jak wiadomo w wybranych przez siebie rejonach
muzycznych jest dosyć trudne i wprawdzie jeszcze jest nad czym pracować przez
co nie mogłem dać wyższej oceny to jednak sam album jest przyjemny i słychać,
że stać ich na jeszcze więcej.
44. Sinaya "Maze of Madness" (7/10)
Gatunek: Death Thrash Metal
Długość: 0:36:53
Data wydania: 10.08.2018r
Kraj: Brazylia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i gitara rytmiczna: Mylena Monaco ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Renata
Petrelli ; Gitara basowa: Bruna Melo ;
Perkusja: Cynthia Tsai
Wytwórnia: Brutal Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Always Pain ; Buried by Terror
Zalety: Ciężar ; moc ; rozbudowane riffy i sporo solówek
Wady: chwilami się dłuży
Dodatkowy komentarz: Debiutancki krążek Brazylijek a gatunek to chyba jakaś specjalność tego
kraju gdyż poznane przeze mnie genialne Hatefulmurder również stamtąd pochodzi.
Jeżeli ktoś sięgnąłby po nich zakładając, że jak same kobiety to muzyka musi
być miła, lekka i spokojna to na pewno by się bardzo zaskoczył ponieważ to co
tworzą owe panie to solidny kawał metalowego grania: instrumentalnie thrash
metal z charakterystycznymi surowymi, mięsistymi, rozbudowanymi ale dość
melodyjnymi riffami do którego dochodzą death metalowe wokale. W porównaniu do
wspomnianego Hatefulmurder tu jest ciężej choć nie aż tak szybko i energicznie
no i wprawdzie Sinaya tworzą konkretną dobrą muzykę lecz jednak na razie trochę
im brakuje do poziomu ich rodaków, w każdym razie na pewno warto po nich
sięgnąć, powinny to zrobić przede wszystkim Ci, którym muzyka tworzona przez
kobiety kojarzy się wyłącznie z lekkim, radiowym graniem gdyż ten band im
udowodni iż panie potrafią robić naprawdę mocne rzeczy.
45. Thomas Giles "Don't Touch The Outside" (7/10)
Gatunek: Progressive Rock / Electronic Rock
Długość: 0:43:04
Data wydania: 09.11.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara, Gitara Basowa, Klawisze: Thomas Giles ;
Bębny, Perkusja: Drums, Percussion – Blake Richardson
Gościnnie
wystąpili: Wokal: Kristoffer Rygg, Einar Solberg, Carley Coma ;
Gitara: Wes Hauch
Wytwórnia: Sumerian Records
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: Milan ; Radiate
Zalety: klimat ; bogactwo brzmień
Wady: Niektóre utwory lub ich część nie przekonują i wręcz nudzą.
Dodatkowy komentarz: Solowy projekt Thomasa Gilesa, wokalisty
Between The Buried And Me, które to jest prawdziwym gigantem progressive
technical death metalu i swoją drogą to muzyk w tym roku ma mnóstwo pracy gdyż
jego główna grupa wydała dwa albumy. Muzyka prezentowana solowo jest dużo
lżejsza i zupełnie pozbawiona ciężkich riffów czy growli, na pierwszych dwóch
płytach można ją było określić jako progressive rock, na trzeciej już raczej
jako elektronic rock za to teraz jako mieszankę tych dwóch gatunków a więc mamy
tu sporo elektroniki jak i lekko brzmiących gitar. Występujące tu utwory są
zróżnicowane i dość rozbudowane, całość jakaś rewelacyjna nie jest jednak
jakość jest lepsza niż na poprzednich dwóch płytach i można ją określić jako
dobrą.
46. Bulletbelt "Nine Centuries" (6/10)
Gatunek: Blackened Thrash Metal
Długość: 0:46:51
Data wydania: 29.01.2018r
Kraj: Nowa Zelandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Jolene
Tempest ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Ross
"Rots" Mallon, Seth Jackson
; Gitara basowa: Tim
Mekalick ; Perkusja: Steve "Cleaver" Francis
Wytwórnia: Headless Horseman
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Cloak The Night ; Orpheus
Zalety: ciężar ; moc ; szybkość
Wady: wokal wydaje się bardziej płaski, lżejszy i mniej się wybija
ponad gitary jeśli porównać go z tym z poprzedniej płyty.
Dodatkowy komentarz: Bulletbelt to pochodzący
z Nowej Zelandii zespół tworzący blackened thrash metal to oznacza w tym
przypadku blackowe skrzeczane wokale oraz thrash metalową pracę instrumentów. W
tym roku wyszła ich trzecia płyta choć zespół jak na razie nie jest zbytnio
znany pomimo iż ich muzyka jest warta uwagi, podejrzewam, że jest to
spowodowane samą muzyką na jaka się zdecydowali: mieszają elementy dwóch tró
gatunków a eksperymenty w tych rejonach zwykle nie cieszą się przychylnością ze
strony fanów dla których muzyka ma się wpasowywać w określone ramy aby była
dobra, z kolei większości fanów nowoczesnego metalu zapewne nie przypadną do
gustu bo za bardzo siedzą w tró rejonach. W każdym razie skreślanie ich na starcie
byłoby błędem gdyż grają na tyle ciekawie, że warto dać im szansę. To jeden z
tych bandów gdzie dość często zmienia się wokal i tak na pierwszym krążku
Fergus Nelson-Moores, za to już na drugim zastąpiła go Jolene Tempest, która co
ciekawe wystąpiła gościnnie w dwóch utworach z debiutu. Osobiście uważam, że
płyty gdzie ona występuje są najciekawsze a sama charakteryzuje się mocno
skrzeczącym ale jednocześnie przyjemnym głosem co najlepiej słychać na Rise Of
The Banshee. Jak pisałem na początku w tym roku wyszedł trzeci longplay,
ogólnie trzymają się swojego stylu choć tym razem nieco rozbudowali część
instrumentalną i jest nieco bardziej różnorodnie, w jednym utworze zahaczają
nawet o doom metal, jednak słychać większe różnice w wokalu, który teraz
bardziej przypomina po prostu growl niż skrzek do tego jest nieco lżejszy niż
wcześniej. Okazało się, że zaraz po sesji nagraniowej Jolene odeszła z zespołu
i została zastąpiona przez kogoś nowego co pozwala przypuszczać iż zwyczajnie
jak to nie raz ma miejsce uszkodziła sobie gardło ciągłym skrzeczeniem i
najpierw zmieniła sposób śpiewania na nieco lżejszy po czym jednak w ogóle na
razie zrezygnowała z udzielania się wokalnie co jest przykrą wiadomością
dziewczyna jest utalentowana.
47. Bad Wolves "Disobey" (6/10)
Gatunek: Groove Metal / Alternative Metal
Długość: 0:49:14
Data wydania: 11.05.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Tommy Vext ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Chris Cain, Doc Coyle ;
Gitara basowa: Kyle Konkiel
; Perkusja: John Boecklin
Wytwórnia: Eleven Seven Music
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Officer Down ; Learn To Live ;
Zombie
Zalety: ciężar ; energia ; różnorodność
Wady: miejscami za mało mocy ; zdarzają się utwory zapychacze ;
niespójność
Dodatkowy komentarz:
Debiutancka płyta amerykańskiej supergrupy tworzącej groove metal i alternative
metal, muzycy to: wokalista Tommy Vext (ex-Divine Heresy), gitarzysta (gitara
prowadząca) Doc Coyle (ex-God Forbid), gitarzysta (gitara rytmiczna) Chris Cain
(ex-Bury Your Dead, ex-For the Fallen Dreams), basista Kyle Konkiel (ex-In This
Moment, Vimic) oraz perkusista John Boecklin (ex-DevilDriver) a więc pomimo
debiutu muzycy mają już spore doświadczenie, do tego nad wszystkim czuwa Zoltan
Bathory z Five Finger Death Punch. Specjalnie napisałem groove metal i
alternative metal zamiast zastosować ukośnik gdyż ich muzyka tylko czasem stanowi
mieszankę obu gatunków a zazwyczaj występują oddzielnie i tak na płycie
pierwsze trzy utwory i ostatni to groove metal a resztę stanowi alternative
metal z najwyżej czasem elementami tego pierwszego co czyni krążek dosyć
nierówny i trzeba się do tego przyzwyczaić. Ogólnie przeważa lżejsze granie
jednak nawet wtedy ciężar jest zastępowany energią a refreny naprawdę wpadają w
ucho i zdecydowanie jest to dobrze przemyślane granie. Na płycie znalazł się
cover zespołu The Cramberies a dokładniej utworu Zombie, kiedy zaczęli nad nim
pracę miała zaśpiewać tu też Dolores O'Riordan jednak po jej nagłej śmierci
chłopaki sami wszystko dokończyli aby uczcić jej pamięć za to pieniądze ze
sprzedaży singla przekazali jej dzieciom.
48. Alien Weaponry "Tū" (6/10)
Gatunek: Thrash Metal
Długość: 0:55:28
Data wydania: 01.06.2018r
Kraj: Nowa Zelandia
Język tekstów: angielski ; maoryski
Skład: Wokal i Gitara: Lewis de Jong ;
Gitara Basowa: Ethan Trembath
; Perkusja: Henry de Jong
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Holding My Breath ; Kai Tangata
Zalety: ciężar ; rozbudowane riffy i sporo solówek ; chwytliwość
Wady: Chwilami brak spójności z powodu próby połączenia ze sobą
zbyt wielu elementów.
Dodatkowy komentarz: To chyba najbardziej egzotyczny zespół jaki
słucham: Thrash metal z Nowej Zelandii w który podobnie jak Sepultura zawarte
są elementy etniczne, w tym przypadku w postaci plemiennych okrzyków i
miejscami specyficznych instrumentów, do tego klimatu dodaje warstwa tekstowa w
połowie po maorysku. Ciekawostką też jest fakt założenia zespołu w 2010 roku
przez dwóch braci: Henry (perkusja) i Lewis de Jong (wokal i gitara) mających
wówczas kolejno 10 i 8 lat, zazwyczaj dzieciaki w ich wieku słuchają jakichś
dziecinnych pierdół w stylu smerfne hity, cztery słonie, zielone słonie czy co
gorsza Justina Biebera a ci interesowali się thrash metalem i to w takim
stopniu iż sami chcieli go tworzyć. Teraz wydali debiutancki krążek, bracia
mają 18 i 16 lat ale słychać po nich te lata ćwiczeń, oprócz nich w kapeli jest
jeszcze równie młody basista Ethan Trembath. Co do samego krążka to szybko
można zauważyć iż zespół nie tylko przyciąga uwagę wiekiem muzyków, krajem
pochodzenia i oryginalnym językiem tekstów ale również samą muzyką, która jest całkiem dobra i dość ciężka chociaż na pewno nie tak jak wspomniana wyżej Sepultura
gdyż tutaj oprócz szybkiego, mocnego thrashowego grania z charakterystycznymi
wokalami znaleźć można też dość sporo czystych wokali a urozmaiceniem są drobne
wpływy alternatywnego i progresywnego metalu oraz zahaczające o hardcore wokale
w jednym z utworów. Ocena mogłaby być wyższa jednak
nie obyło się też bez pewnej wady polegającej na tym iż jak to często bywa przy
debiutach jeszcze nie do końca wiedzą co chcą grać, pisałem o wielu różnych
częściach składowych ich stylu jednak miejscami występują one osobno zamiast
tworzyć jedną całość i tak raz mamy nagromadzenie samych plemiennych okrzyków,
innym razem thrashowego grania, alternatywnego metalu czy też wspomnianego
hardcore’u przez co chwilami miałem odczucie niespójności.
49. Earthship "Resonant Sun" (6/10)
Gatunek: Sludge Metal / Progressive Metal
Długość: 0:39:19
Data wydania: 05.10.2018r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara prowadząca i rytmiczna: Jan Oberg ; Gitara basowa: Sabine Oberg ; Perkusja: The Carp
Wytwórnia: Pelagic Records
Pozycja w dyskografii: 5
Najlepsze utwory: A Handful of Flies ; Resonant Sun
Zalety: Ciężkie, surowe, bujające brzmienie
Wady: chwilami monotonne
Dodatkowy komentarz: Piąta płyta niemieckiego sludge metalowego
zespołu założonego przez dwóch muzyków: gitarzystę (Robin Staps) i byłego
perkusistę (Luc Hess) genialnego the ocean przy czym ten drugi odszedł jeszcze
przed wydaniem debiutu za to pierwszy zaraz po jej wydaniu. Generalnie to przy
każdym krążku zmieniali skład a jedynym, który jest tam od debiutu jest
wokalista i zarazem gitarzysta Jan Olberg, na drugim miejscu pod względem stażu
jest basistka i jednocześnie jego żona Sabine Oberg, która dołączyła na drugim
w dyskografii Iron Chest. W każdym razie Eartship nigdy nawet nie zbliżyli się
poziomem to kapeli założycieli, niby brzmienie przyjemne ale nie ma w nich tego
czegoś no i mają tendencję do przymulania i przynudzania, debiut był dobry po
czym nastąpił spadek jakości trwający przez dwie kolejne płyty, dalej jednak
nastąpiła poprawa i wzrost zróżnicowania brzmienia dzięki czemu można ich już
było ponownie określić jako dobrych a nówka jest kontynuacją tej drogi i prawie
na tym samym poziomie. Całość tradycyjnie dla nich ma 40 minut i zawiera osiem
utworów z charakterystycznymi sludge metalowym bujającymi, mięsistymi riffami
oraz głównie growlowanymi wokalami choć trochę cleanów jak i form pośrednich
też się trafia co również jest zaletą gdyż wcześniej monotonny wokal zmuszał
mnie do obniżania oceny, Resonant Sun nie jest ani wybitne ani specjalnie
oryginalne ale co ciekawe przyjemnie się tego słucha i jest najlepszą pozycją w
dyskografii po debiucie i poprzednio wydanym Hollowed.
50. Burning Witches "Hexenhammer" (6/10)
Gatunek: Heavy Metal
Długość: 0:47:57
Data wydania: 09.11.2018r
Kraj: Szwajcaria
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Seraina Telli ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Romana Kalkuhl, Sonia Nusselder ;
Gitara basowa: Jeanine Grob
; Perkusja: Lala Frischknecht
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Executed ; Dead Ender
Zalety: Całkiem dobre riffy i wokal
Wady: Zbyt klasyczne podejście do gatunku ; riffy i wokal mogłyby
być lepsze ; wtórność i pospolitość brzmienia
Dodatkowy komentarz: Szwajcarski złożony z samych kobiet band
wykonujący heavy metal, pomimo iż są świeży na rynku muzycznym gdyż dopiero
wyszła ich druga płyta to charakteryzują się bardziej klasycznym brzmieniem.
Ogólnie krążek jest całkiem dobry choć nie tak jak poprzedni, może po prostu
trochę za bardzo się spieszyli gdyż od debiutu minął niecały rok i słychać tu
mniej oryginalnych pomysłów, być może to nawet utwory nagrane rok wcześniej
ale, które nie trafiły na selftitled. Wykonują heavy metal ale jak na taki
grają dość prosto zarówno instrumentalnie jak i wokalnie i np. przy w
porównaniu z takimi zespołami jak Kobra and the lotus nie wypadają pod tym
względem zbyt dobrze. Ogólnie są nieźli ale jestem pewny, że gdyby więcej
poćwiczyły to mogłyby być dużo lepsze.
51. Circles "The Last One" (6/10)
Gatunek: Progressive Metal / Djent
Długość: 0:45:22
Data wydania: 31.08.2018r
Kraj: Australia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Perry ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Matty, Ted ;
Gitara basowa: Drew ; Perkusja: Dave
Wytwórnia: Season Of Mist
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Winter ; Alone With Ghosts
Zalety: ciężar ; dobre cleany ; technika
Wady: wtórność i pospolitość brzmienia
Dodatkowy komentarz: Tworzący djent zespół z Australii przy czym u
nich w odróżnieniu od typowych reprezentantów gatunku dodatkowo sporo było
elektroniki, warto jeszcze wspomnieć iż grupa powróciła z nowym albumem po 5
latach przerwy. Jak wiadomo djent zapoczątkowany przez Periphery w 2010 roku z
czasem zaczął podupadać gdyż określają go ścisłe zasady co do tego jak ma
wyglądać więc szybko wykonującym go od dłuższego czasu kapelom zaczęły kończyć
się pomysły co zmuszało ich do modyfikacji brzmienia, nowe grupy natomiast były
bardzo wtórne i nie warte większej uwagi. Efekt tego był taki, że powszechnie
zaczęto łączyć djent z czymś innym, zwykle prekursorzy wybierali metal
progresywny, za to nowi na rynku zdecydowali się na metalcore gdzie zamiast
typowych melodyjnych gitar wykorzystywane zaczęły być charakterystyczne
polirytmiczne riffy (choć i one później często szły dalej progresywną drogą).
Circles podobnie do innych zespołów z dłuższym stażem również zainteresowali
się progresywnym metalem co uważam raczej za błąd gdyż oni właśnie byli
oryginalni ze swoją elektroniką a teraz spora część utworów za bardzo
przypomina mi klona odnowionych TesseracT czy Skyharbor przez co musiałem
obniżyć ocenę, kolejną wadą są wyczuwane w mniejszym stopniu niż kiedyś emocje
przez co całość nie do końca przekonuje. Pomimo tego płyta jest całkiem dobra i
na pewno ma swoje zalety, sporo tu zmian tempa, ciekawych riffów no i
oczywiście wokal nadal dobry więc jest sens sięgnąć po nich. Link do całej
płyty ale wystarczy na próbę sprawdzić pierwszy utwór będący najlepszym.
52. Memphis
May Fire "Broken" (6/10)
Gatunek: Alternative Metal
Długość: 0:31:38
Data wydania: 16.11.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Matty
Mullins ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Kellen
McGregor ; Gitara basowa: Cory Elder ;
Perkusja: Jake Garland
Wytwórnia: Rise Records
Pozycja w dyskografii: 6
Najlepsze utwory: The Old Me ; Over It
Zalety: energia ; chwytliwość
Wady: mało mocy ; monotonia ; środkowa część płyty wyraźnie gorsza.
Dodatkowy komentarz: Szósty album amerykańskiego zespołu
wykonującego metalcore a w zasadzie to powinienem napisać początkowo
wykonującego metalcore gdyż na poprzedniej wyraźnie zaczęli skręcać w stronę
alternative metal a tym razem wydali coś co instrumentalnie przypomina
metalcore jednak wokal to w 95% cleany a screamy można usłyszeć jedynie w
bridge'ach w dwóch utworach. Otrzymaliśmy więc krążek wprawdzie dość szybki i
energetyczny ale jednocześnie melodyjny i bardzo lekki, ogólnie jest to dość
dobre ale jednak wyraźnie brakuje tu ciężaru a ze względu na jeden, dominujący
rodzaj wokalu chwilami wiele lekką monotonią, szczególnie w środkowej części
krążka.
53. Five Finger Death Punch
"And Justice for None" (6/10)
Gatunek: Groove Metal / Alternative Metal
Długość: 0:47:16
Data wydania: 18.05.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ivan
"Ghost" Moody ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Zoltan Bathory,
Jason Hook ; Gitara basowa: Chris Kael ;
Perkusja: Jeremy Spencer
Wytwórnia: Eleven Seven Music ; Prospect Park Records
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: Sham Pain ; Gone Away
Zalety: Czasami ciężar, moc i chwytliwość.
Wady: ciągłe uczucie, że to już było tyle, że w dużo lepszej wersji
; wtórność ; usilne łagodzenie brzmienia
Dodatkowy komentarz: Siódmy krążek gigantów
groove metalu, którzy przyzwyczaili już ludzi do tworzenia muzyki najwyższej
jakości... jednak tym razem coś trochę poszło nie tak a krążek pomimo iż
całkiem dobry (zespoły, które można określić mianem genialnych raczej zaliczają
potknięcia a nie nagłe porażki choć oczywiście krok po kroku z czasem każdy
może pójść na dno) to jednak spokojnie można nazwać najgorszym w dyskografii i
sporo odstaje od ich najlepszych płyt czyli "The Way Of The Fist",
"American Capitalist" i "The Wrong Side Of Heaven and The
Righteous of Hell, Volume 1". Ogólnie zaletami kapeli są oczywiście mocne
brzmienie gitar, chwytliwość i dobre wokale Ivana Moody'iego zarówno growle jak
i cleany jednak tym razem w części utworów zabrakło szczerości i świeżości
przez co ma się wrażenie iż to już u nich można było usłyszeć wcześniej tyle,
że w lepszej wersji, chwilami pojawiały się myśli typu "czy ten Rock
Bottom to jakiś niepublikowany wcześniej bonus track?". Kolejną wadą jak
to często się zdarza są eksperymenty z łagodzeniem brzmienia, na wspomnianym
wyżej American Capitalist mieliśmy już sporą dawkę alternatywnego metalu jednak
tam zachowali umiar a muzyka pozostała mocna i dynamiczna tutaj za to chwilami
nieco za bardzo starają się grać i śpiewać lekko co jednak nie przekonuje i
takie niby balladowe Blue On Black jest raczej płaskie i nijakie niż ładne i
interesujące. Podsumowując album na pewno nie jest jako takim rozczarowaniem
gdyż są tu też utwory w typowym dla nich stylu jak Fake czy Sham Pain, trafił
się też bardzo dobrze wykonany cover The Offspring "Gone Away" jednak
akurat ich zdecydowanie stać na więcej, mam więc nadzieję, że w przyszłości nie
będą za bardzo kombinować czy kopiować swoje dawne tracki tylko po prostu będą
tworzyć nowe świeże rzeczy w stylu, który dobrze dopracowali przez lata.
54. Bloodbath "The Arrow of Satan is Drawn" (6/10)
Gatunek: Death Metal
Długość: 0:41:10
Data wydania: 26.10.2018r
Kraj: Szwecja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Old Nick ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Blakkheim, Joakim ;
Gitara basowa: Lord Seth ; Perkusja: Axe
Wytwórnia: Peaceville Records
Pozycja w dyskografii: 5
Najlepsze utwory: Levitator ; Chainsaw Lullaby
Zalety: ciężar ; moc
Wady: miejscami wtórne i się dłuży
Dodatkowy komentarz: Szwedzka death metalowa grupa, którą założył
znany z Opeth Mikael Åkerfeldt przy czym po pierwszej płycie odszedł i zastąpił
go Peter Tägtgren po czym na trzeciej płycie Mikael powrócił i ponownie zajął
się wokalem. Muzyka z tego okresu jest bardzo dobra, szybka, ciężka i brutalna
czyli był to wysokiej jakości, porządny death metal, jednak później wokal
ponownie się zmienił i na czwartych krążku do zespołu dołączył znany z Paradise
Lost Nick Holmes. W tym momencie muzyka nieco obniżyła jakość i trochę zelżała
przy czym stała się trochę bardziej zróżnicowana za to teraz wydana została
piąta płyta i pomimo czteroletniej przerwy w muzyce nie nastąpiły zmiany, na
wokalu nadal Nick, brzmienie podobne jak na Grand Morbid Funeral a jakość nadal
dość dobra co znaczy, że wprawdzie całkiem dobrze się tego słucha jednak nadal
są tu wady w postaci trochę za małego ciężaru i pewnego powtarzania utartych
schematów przez co cztery najgorsze utwory brzmią jak setki innych z
gatunku.
55. Obscura " Diluvium" (6/10)
Gatunek: Progressive Technical Death Metal
Długość: 0:51:37
Data wydania: 13.07.2018r
Kraj: Niemcy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i Gitara: Steffen Kummerer ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Rafael
Trujillo ; Gitara basowa: Linus Klausenitzer ;
Perkusja: Sebastian Lanser
Wytwórnia: Relapse Records
Pozycja w dyskografii: 5
Najlepsze utwory: Emergent Evolution ; Convergence
Zalety: ciężar ; moc ; technika ; złożoność utworów
Wady: monotonia ; mało przyjazna dla ludzi niebędących fanatykami
technicznego grania ; momenty dłużyzn i przymulania ; czyste wokale niezbyt
dobre
Dodatkowy komentarz: Progressive technical
death metalowa grupa z Niemiec powiązana z wyżej opisywanym Alkaloid który ma
tego samego basistę i byłego perkusistę. Ogólnie to wywołują we mnie mieszane
uczucia bo z jednej strony są bardzo zaawansowani technicznie i od razu da się
rozpoznać duże umiejętności wszystkich muzyków jednak nie potrafią stworzyć
czegoś co z jednej strony zachwyca wykonaniem i zachęca do słuchania. Krótko
mówiąc można tu zaobserwować pewien przerost formy nad treścią: wszyscy
popisują się swoimi zdolnościami, wszystkie instrumenty brzmią dobrze razem i
każdy z osobna jednak ogólnie utwory są zbyt podobne do siebie i zawierają w
sobie przynudnawe dłużyzny i monotonię za co zawsze muszę im obniżać oceny a
nówka jest tego kolejnym przykładem. Co się zmieniło? Z czasem coraz mniej
death metalowi się stają a bardziej koncentrują się na technice, chwilami nawet
trochę kojarzą się z post-metalem, ilość czystych wzrasta co wprawdzie jest
jakimś urozmaiceniem jednak nadal łatwo zauważyć iż akurat to nie jest specjalnością
wokalisty. Nówka jest kontynuacją tej drogi a więc jest najmniej death metalowa
i z największą ilością cleanów spośród wszystkiego co wydali, tradycyjnie jest
jednak po prostu dość dobra gdyż ilość zalet tylko trochę przewyższa ich wady.
56. Neophobia
"Monstermind" (6/10)
Gatunek: Symphonic Gothic Metal
Długość: 0:40:19
Data wydania: 24.03.2018r
Kraj: Włochy
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Carmen Grandi ; Wokal
i Gitara: Nicola Manfrini ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Dennis Benazzi ;
Gitara basowa: Nicola Donegà
; Perkusja: Matteo De Santis
Wytwórnia: Brak
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Blood Symphony ; A Lifetime
Illusion
Zalety: Spora różnorodność wokali i instrumentów ; chwytliwość ;
chwilami ciężar
Wady: brak zdecydowania co do tego co dokładnie chcą grać ; same wokale mogłyby być trochę lepsze
Dodatkowy komentarz: Debiutancki album
włoskiego zespołu tworzącego ogólnie symphonic gothic metal przy czym jest tu
zauważalna ta ostatnimi czasy popularna tendencja do tworzenia mieszanek
gatunkowych tak, że chwilami ciężko jednoznacznie stwierdzić co to właściwie
jest. W przypadku Neophobia podstawą jest metal symfoniczny jednak bez
charakterystycznej epickości na którą składa się odpowiednie tempo, podniosły
klimat, operowe wokale i nieraz udział orkiestry symfonicznej a zamiast tego są
głównie wolniejsze bardziej gotyckie kobiece wokale. Jednak oprócz tego
znalazły się tu również miejscami męskie growle jak i chwilami praktycznie
groove metalowy strój gitar, trafiają się też solówki gitarowe jak i momenty
gdy słychać praktycznie tylko keyboard co czyni całość z jednej strony różnorodną
ale z drugiej trochę mało sprecyzowaną jakby sami nie wiedzieli co chcą tak do
końca tworzyć. Mimo wszystko spokojnie można stwierdzić, że to całkiem dobry
album jednak jeżeli w przyszłości się jakoś nie określą to nigdy nie przekroczą
tej trudnej granicy pomiędzy byciem po prostu dobrym jak wielu innych a
tworzeniem czegoś więcej co pozwoliłoby im się wybić i sprawić iż zostaną
zapamiętani w świecie muzycznym.
Gatunek: Alternative Metal
Długość: 0:36:16
Data wydania: 24.08.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Elias Soriano ;
Gitara prowadząca, B.C. Kochmit ; Gitara rytmiczna: Rasheed Thomas ; Gitara
basowa: Adam Woloszyn ; Perkusja: Robb Rivera
Wytwórnia: Spinefarm Records
Pozycja w dyskografii: 10
Najlepsze utwory: Chaos And Earthquakes ; Dodge Your
Destiny
Zalety: niezłe brzmienie ; chwytliwość
Wady: ciągłe uczucie, że to już było tyle, że w lepszej wersji ;
wtórność
Dodatkowy komentarz: Dziesiątym krążek jednego
z bardziej znanych amerykańskich zespołów łączących nu metal z alternatywnym
metalem jednak z wyraźnym naciskiem na to drugie, którzy przez lata ogólnie
trzymają się swojego stylu. Oni na pewno nie są moimi ulubieńcami, mają wiele
bardzo dobrych utworów ale i sporo średnich podobnie też z płytami, dodatkowo
od 2014 roku nastąpił większy spadek formy co potwierdził krążek z 2016 roku i
teraz spodziewałem się kontynuacji tego trendu. Na szczęście chłopaki wzięli
się za siebie a utwory są już zdecydowanie lepsze i ciekawsze niż poprzednio,
znaczy całość i tak jest po prostu dość dobra ale X słucha się przyjemnie i mam
nadzieję, że jednak dalej będzie tylko lepiej. To co jeszcze zwraca na siebie
uwagę jest długość albumu, który jest najkrótszy ze wszystkich jakie wydali i
ma tylko 36 minut, może to jest sposób dla kogoś kto ma tendencję do tworzenia
średniaków: tworzyć po prostu mniej ale lepszych utworów aby płyty w całości
były odbierane jako bardziej interesujące.
58. Light the Torch
"Revival" (6/10)
Gatunek: Alternative Metal / Metalcore
Długość: 0:43:21
Data wydania: 30.03.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Howard
Jones ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Francesco Artusato ;
Gitara basowa i tylne wokale: Ryan Wombacher ; Perkusja:
Mike Sciulara
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Die Alone ; Pull My Heart Out
Zalety: szybkość ; chwytliwość
Wady: monotonia ; za mało mocy
Dodatkowy komentarz: Trzeci krążek chłopaków z
amerykańskiego Devil You Know założonego przez Howarda Jonesa (Blood Has Been
Shed, Killswitch Engage) jednak pierwszy pod nową nazwą gdzie zmiana była
związana z odejściem poprzedniego perkusisty, który to miał być pomysłodawcą
poprzedniej. Słuchając nówki od razu na myśl przychodzi przypadek Dirge Within
i Septicflesh gdzie zmiana nazwy miała oznaczać też zmiany w samej muzyce gdyż
tutaj takie zjawisko również ma miejsce. Wcześniej grali metalcore jednak na
Revival przeważa jednak alternative metal a więc powtarza się sytuacja z Killswitch
Engade gdzie z Howardem na wokalu najpierw starali się utrzymać ciężar
zapoczątkowany za czasów Jessego Leacha jednak później zaczęli coraz bardziej
łagodnieć, chyba po prostu Jones bardzo chce tworzyć metalcore jednak zawsze w
końcu daje się zwieść alternative metalowej stronie mocy i zaczyna więcej
śpiewać cleanem niż screamem lub growlem. A co do mocy to tej niestety z tego
też powodu trochę zabrakło, po prostu za dużo tu melodii i czystego wokalu a za
mało jakichś konkretów i jak wcześniej byli dobrzy to teraz mogę określić płytę
tylko jako dość dobrą.
59. Living Machines "I: After
Onyx" (6/10)
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:30:08
Data wydania: 12.01.2018r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Ryan Card ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Mason Dry
; Gitara basowa: Robin Fussell
; Perkusja i Wokal: Quinn McGraw
Wytwórnia: Sumerian Records ; Nuclear Blast Europe
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: The Valkyrie ; Living Machines
Zalety: Oryginalne brzmienie ; ciężar ; szybkość ; chwytliwość
Wady: zbędne przerywniki pomiędzy utworami ; wokale wymagające
jeszcze dopracowania i podszkolenia
Dodatkowy komentarz: W gatunku trudno o coś
nowego, wiele nowych zespołów się tym nie przejmuje i zwyczajnie od razu
zaczyna kopiować innych zamiast pomyśleć nad czymś nowym i oryginalnym ale w
tym przypadku jednak mamy do czynienia z takim, który coś próbuje kombinować a
w ich muzyce słychać elementy zaczerpnięte z innych gatunków a więc da się tu
wyłapać progresywny posmak, trochę polirytmicznych riffów, trochę tu też
post-rocka a nawet skrecze się trafiły. Wokalnie podobnie różnorodnie a więc są
growle, nawet takie niskie i wolne, screamy, cleany oraz skandowane wokale przy
czym tutaj już można wyłapać pewną wadę gdyż momentami da się usłyszeć iż to
raczej muzyczne początki dla obu wokalistów i nie zawsze brzmią tak jak
powinni, zapewne to tylko kwestia czasu ale nad tym by przydało się jeszcze trochę
popracować. Inną wadą jest rozkład utworów, znaczy do samych utworów nie mam
większych zastrzeżeń bo są ciekawe i zróżnicowane, jedne lżejsze z emocjonalnym
czystym wokalem i co ciekawe growlingiem (emocjonalny scream jest dość częsty w
muzyce core’owej i nawet doczekał się własnej nazwy: screamo ale growle w tym
stylu to jak na razie rzadkość) a inne cięższe i agresywniejsze ze screamami i
growlami ale pomiędzy nie powrzucane są takie około 40 sekundowe przerywniki z
jakimś gadaniem, smętną melodyjką itp., które są zupełnie nietrafionym
pomysłem, utrudniają wczucie się w muzykę i tym samym zaniżają nieco poziom
całości. Debiut jest całkiem dobry ale już wiadomo, że jakby popracowali nad
wymienionymi powyżej błędami to może się z nich zrobić naprawdę dobry zespół a
ostatnimi czasu ciężko o nowy interesujący w tych rejonach muzycznych.
60. Ex Libris "Ann - Chapter 1: Anne
Boleyn" (6/10)
Gatunek: Progressive Metal / Symphonic Gothic
Metal
Długość: 0:17:44
Data wydania: 01.08.2018r
Kraj: Holandia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Dianne Van Giersbergen ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Bob Wijtsma ;
Gitara basowa: Luuk Van Gerven
; Perkusja: Harmen Kieboom ;
Keyboard: Koen Stam
Wytwórnia: Brak
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: The Courtship
Zalety: wokal Dianne ; złożoność i różnorodność utworów
Wady: Mało
konkretne granie bo jak na metal progresywny za mało się tu dzieje
instrumentalnie za to jak na gothic czy symphonic metal za mało energicznych,
szybkich i wysokich wokali jak i epickości ; Warstwa wokalna i instrumentalna
niezbyt do siebie pasują
Dodatkowy komentarz: Za wokal odpowiada tu znana z Xandria Dianne Van Giersbergen, która to po
odejściu z tego ostatniego miała więcej czasu na pracę ze swoim macierzystym
zespołem. Postanowili stworzyć album koncepcyjny podzielony na trzy części:
pierwszy wyszedł teraz i zawiera trzy utwory opowiadające o Anne Boleyn a
całość ma 17:44, za to kolejne mają kolejno być wydane na początku 2019 i pod
koniec lata tego samego roku. Nówka nie odbiega stylem od tego co tworzyli
wcześniej choć teraz jest mniej symfonicznego metalu i tutaj warto wspomnieć o
największej wadzie Ex Libris, którą jest raczej mało konkretne granie bo jak na
metal progresywny za mało się tu dzieje instrumentalnie za to jak na gothic czy
symphonic metal za mało energicznych, szybkich i wysokich wokali. Do tego
warstwy instrumentalna i wokalna tak jakby nie do końca do siebie pasują tak
jakby zespół grał po swojemu a Dianne śpiewa po swojemu, niby podobna mieszanka
jest w przypadku VUUR, które było na szczycie zeszłorocznego rankingu ale tam
jednak obie warstwy tworzą jedną całość. Ogólnie muzyka Ex Libris jest całkiem
dobra i można spokojnie ich posłuchać chociażby ze względu na Dianne jednak
cały czas pozostawia to po sobie pewien niedosyt i osobiście uważam, że ona
tutaj nie może w pełni pokazać swoich możliwości, które są ogromne o czym można
się przekonać słuchając płyt Xandria z jej udziałem, może więc powinna założyć
coś nowego nastawianego na czysty metal symfoniczny. Ann całościowo w sumie
trudno porządnie ocenić po samej pierwszej części, która jest wprawdzie całkiem
dobra ale zdecydowanie za krótka, zapewne po wyjściu reszty części będzie to
można bardziej docenić a jak na razie ocena jest jaka jest.
61. Between The Buried And Me "Automata
I" (6/10)
Gatunek: Elektronic Rock / Progressive
Technical Death Metal
Długość: 0:35:17
Data wydania: 10.03.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i keyboard: Tommy Giles Rogers ;
Gitara i wokal: Paul Waggoner
; Gitara: Dustie Waring ;
Gitara basowa, keyboard i tylne wokale: Dan Briggs ;
Bębny, perkusja: Blake Richardson
Wytwórnia: Sumerian Records
Pozycja w dyskografii: 10
Najlepsze utwory:
Zalety: złożoność i różnorodność utworów ; technika
Wady: za mało ciekawych pomysłów ; za dużo elektroniki ;
spłaszczone brzmienie ; przymulanie
Dodatkowy komentarz:
Wspominałem o nich powyżej, jest to pierwsza z dwóch wydanych
w tym roku płyt i zdecydowanie ta gorsza gdyż niestety obawy się potwierdziły i
tym razem jest jeszcze lżej a Thomas przemycił tu ze swojej solowej twórczości
nie tylko lekkość ale i wyjątkowo dużą ilość elektroniki, tak dużo, że chwilami
zagłusza ona pracę gitar, które zresztą tym razem nie grają już tak
zróżnicowanie jak dawniej, można więc stwierdzić iż muzyka BTBAM uległa pewnego
uproszczeniu. Jeśli chodzi o wokal to cleanów jest więcej niż growli, które
dodatkowo również uległy złagodzeniu i jak kiedyś cechowały się większą mocą i
głębią to teraz nie przekonują tak do końca. Zlewanie się obu projektów Thomasa
w jedno nie jest dobrym pomysłem, dotychczas można było wybrać czy ma się
ochotę na ciężar BTBAM czy lekkość Thomas Giles i tak powinno było pozostać,
można by się zastanowić czy zmiany są spowodowane osobistą chęcią tworzenia
czegoś takiego czy też pragnieniem większych pieniędzy, za tym drugim
przemawiałaby też forma wydania albumu a dokładnie podzielenia go na dwa
oddzielne wypuszczone z kilkumiesięcznym odstępem. Teoretycznie dałoby się to
wytłumaczyć tym, że zespół nagrał tak dużo nowego, dobrego materiału iż nie
zmieściłoby się wszystko na jednym krążku... mogłoby tak być gdyby nie
znajomość zespołu a dokładnie tendencji do wypuszczania przez nich ponad
godzinnych longplayów podczas gdy zarówno Automata I jak i Automata II mają
zaledwie około 35 minut co razem daje właśnie ponad godzinę czyli jednak po
prostu podzielili materiał na dwie połowy i sprzedadzą je oddzielnie aby więcej
zarobić. Znaczy się są różnice pomiędzy zawartym materiałem ale nie aż takie
aby nie dało się tego wydać na jednym krążku, ewentualnie mogły być dwa CD ale
w jednym pudełku jak to było np. w przypadku "Pecambrian" od The
Ocean, "The Living Infinite" od Soilwork czy "Ziltoid 2" od
Devin Townsend Project. Podsumowując: zespół takiej klasy jak Between The
Buried And Me syfu by nie wydał i faktycznie płyta ma swoje zalety, przede
wszystkim nadal jest wyczuwalny ich charakterystyczny styl przyciągający fanów
jednak tym razem po prostu zabrakło tego czegoś, przez co całość jest po prostu
trochę powyżej średniej co w ich przypadku uważam za rozczarowanie gdyż stać
ich na dużo więcej, nawet na płytę roku gdyby tylko przyłożyli się do muzyki w
takim stopniu jak kiedyś.
62. TesseracT "Sonder"
(5/10)
Gatunek: Progressive Metal / Djent / Ambient
Długość: 0:36:27
Data wydania: 20.04.2018r
Kraj: Wielka Brytania
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Dan Tompkins ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Alec "Acle" Kahney
; Gitara rytmiczna: James
Monteitha ; Gitara basowa, Wokal (growl) i tylny wokal:
Amos Williams ; Bębny i Perkusja: Jay Postones
Wytwórnia: KScope
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: King ; Beneath My Skin
Zalety: czasami klimat, ciężar i polirytmiczne riffy
Wady: monotonia ; wtórność
Dodatkowy komentarz: Ta brytyjska grupa na
debiucie tworzyła djent, po zmianie wokalu na kolejnej płycie pozostali przy
takich brzmieniach jednak już przy następnej, po powrocie Daniela Tompkinsa na stanowisko wokalisty
zrezygnowali z niego na rzecz po prostu klimatyczniejszego progresywnego metalu
za to teraz wyszła najnowsza i... coś się dzieje niedobrego z nimi. Z każdym
kolejnym albumem czegoś im ubywało: na początku zaletami były specyficzny,
smutny klimat, technika grania oraz różnorodność wynikająca z połączenia tych
elementów, do tego dochodziło do rozdzielania się łagodności od ciężaru gdyż
chwilami było wyjątkowo lekko, wolno, nastrojowo z pewnym ambientowym posmakiem
i emocjonalnym wokalem a innym razem otrzymywaliśmy mieszankę screamów i
większej ilości, szybszych polirytmicznych riffów kojarząc się wówczas z
prekursorem gatunku Periphery, na drugim krążku było podobnie choć to już nie
to samo a nowy wokalista nie był już aż tak dobry, odpadła też duża
różnorodność. Na Polaris zmienili nieco styl, klimat pozostał ale w zasadzie
odpadło bardziej techniczne granie i polirytmia, całość była dobra ale już
odstawała od tego co prezentowali wcześniej za to na Sonder niestety doszło do
jakiegoś spłaszczenia brzmienia a więc nie jest tu już ani ciężko ani
klimatycznie tak jakby zespół chciał grać lekko ale nie byli naprawdę w nastroju
na takie rzeczy przez co większość materiału jest dosyć nijaka, bez wyrazu i
jakaś nieszczera. Podsumowując: jest to progressive metal z tych łagodniejszych
jednak jak na taki jest dość prosty i mało skomplikowany, ogólnie jest też
lekko choć zdarzają się krótkie momenty z połamanymi riffami i screamami, nówkę
spokojnie można przesłuchać ale nie wywołuje zbytnich wrażeń czyli niestety,
krótko mówiąc to po prostu typowy średniak.
63. Soulfly "Ritual" (5/10)
Gatunek: Groove Metal
Długość: 0:43:17
Data wydania: 19.10.2018r
Kraj: USA / Brazylia
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara rytmiczna oraz sitar w utworze 10: Max
Cavalera ; Gitara
prowadząca: Marc Rizzo ; Gitara basowa: Mike Leon ; Bębny
i Perkusja: Zyon Cavalera
Wytwórnia: Nuclear Blast
Pozycja w dyskografii: 11
Najlepsze utwory: Ritual ; Blood on the Street
Zalety: ciężar ; dosyć rozbudowane riffy
Wady: mało wyrazisty wokal wypalonego Maxa Cavalery ; mało
wyrazista praca instrumentów ; spłaszczone brzmienie ; monotonia
Dodatkowy komentarz: Jedenasta studyjna płyta amerykańskiego
giganta groove metalu założonego przez światowej sławy muzyka Maxa Cavalery
znanego również z takich zespołów jak Sepultura (założyciel, odszedł po wydaniu
szóstej płyty Roots), Nailbomb, Cavalera Conspiracy i Killer Be Killed. Brzmi
jak wstęp do opisu bardzo dobrej płyty, prawda? Niestety w rzeczywistości od
paru lat Cavalera przeżywa spadek formy i jakiś efekt muzycznego wypalenia a
jego wokal nie brzmi już jak kiedyś, po prostu brak mu mocy, do tego chwilami
jakby seplenił lub też śpiewał z ustami pełnymi rozgotowanego makaronu.
Przekłada się to na pracę instrumentów bo jak wiadomo muzycy zwykle dostosowują
się do możliwości wokalisty więc aby Maxa było dobrze słychać ostatnimi czasy
reszta członków Soufly i Cavalera Conspiracy musieli spłaszczać brzmienie aby
było go słychać. Tak można opisać po dwie ostatnie płyty obu wspomnianych
kapel. Wadą Ritual dodatkowo jest spora monotonia a podczas przedzierania się
przez krążek większość utworów zlewa się w jedno, znaczy na pewno nie można
powiedzieć, że Ritual jest zły, zaletami jest tu szybkość no i praca gitar na
pewno jest lepsza niż w CC jednak i tak całość ogólnie jest raczej
średnia.
64. Disturbed
"Evolution" (5/10)
Gatunek: Alternative Metal / Hard Rock
Długość: 0:43:18
Data wydania: 19.10.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: David Draiman
; Gitara, elektronika i
programowanie: Dan Donegan ; Gitara basowa: Steve Kmak ;
Bębny i perkusja: John Moyer
Wytwórnia: Reprise Records ; Warner Bros
Records Inc
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: Are You Ready ; No More
Zalety: miejscami kojarzy się ze starym dobrym Disturbed
Wady: ciągłe uczucie, że już to kiedyś było ale w dużo lepszej wersji
; usilne łagodzenie brzmienia poprzez wciskanie na siłę smętnych, rockowych
ballad
Dodatkowy komentarz: Na Evolution z jednej
strony mamy próbę kontynuacji obranej wcześniej drogi choć niezbyt im to
wychodzi a nowe utwory brzmią jakby składały się z fragmentów tych, które
kiedyś już nagrali, z drugiej strony mamy próbę modyfikacji stylu poprzez
dodanie gdzieniegdzie progresywnych ozdobników oraz powrzucanie na wzór All
That Remains większej ilości raczej smętnawych, rockowych ballad co jednak
bardziej jest wadą niż zaletą (podobnie jak w przypadku ATR, na szczęście ci
zorientowali się i zrezygnowali z tego)). Wprawdzie to Disturbed więc syfu
raczej nie nagrają jednak to wszystko czyni nówkę zwyczajnie średnią i
zdecydowanie jest to najgorsza pozycja w dyskografii.
65. Amanda Somerville’s
Trillium "Tectonic" (5/10)
Gatunek: Symphonic Gothic Metal
Długość: 0:44:08
Data wydania: 08.06.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal i Keyboard: Amanda Somerville ; Gitara prowadząca i rytmiczna: Sander
Gommans, Olaf Reitmeier ; Gitara, Gitara basowa i Keyboard: Sascha
Paeth ;
Perkusja: Robert Hunecke ; Keyboard: Michael Rodenberg
Wytwórnia: Frontiers Records
Pozycja w dyskografii: 2
Najlepsze utwory: Fighting Fate ; Shards
Zalety: Wokal ; dobra praca instrumentów
Wady: Amanda nie może tutaj w pełni pokazać na co ją stać ;
monotonia ; obecność utworów będących zapychaczami
Dodatkowy komentarz: Nowa płyta jednego z
projektów amerykańskiej wokalistki Amandy Somerville (pozostałe to Aina,
Kiske/Somerville, HDK oraz Exit Eden), projekt, który przez siedem lat nie
dawał oznak życia aż nagle powrócił z zupełnie nową płytą i z lekką modyfikacją
nazwy polegającą na dodaniu imienia i nazwiska wokalistki przed poprzednią
nazwą. Gatunkowo się nie zmienił i nadal można określić band jako tworzący
symphonic gothic metal, bez epickości i bez operowych wokali, w odróżnieniu od
wielu jest dość skomplikowany instrumentalnie w sensie, bez zbędnego
złagadzania, z dobrze słyszalną, profesjonalną pracą poszczególnych
instrumentów i ze sporą ilością solówek gitarowych. Mimo wszystko nigdy nie
tworzyli czegoś wybitnego i zapadającego w pamięć gdyż wokalistka ma dosyć
typowy głos i śpiewa typowo dla gatunku, do tego utwory są zbyt podobne do
siebie, no i jednak w metalu symfonicznym najbardziej cenię właśnie epickość i
operowe wokale. Debiut był dość dobry, na nówce niestety czegoś zabrakło a
dokładniej to więcej tu nijakich utworów dlatego całość mogę określić jako
średnią.
66. Dust in Mind "From Ashes to Flames" (5/10)
Gatunek: Industrial Metal / Alternative Metal
Długość: 0:41:24
Data wydania: 19.10.2018r
Kraj: Francja
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal (czysty): Jennifer Gervais ; Wokal (growl i czysty) i Gitara: Damien Dausch ; Gitara
prowadząca i rytmiczna: Yann Roy ; Gitara basowa: Xavier Guiot ;
Perkusja: Jackou Binder
Wytwórnia: Brak
Pozycja w dyskografii: 4
Najlepsze utwory: This Is the End ; Another Dimension
Zalety: miejscami grają na poziomie poprzedniego albumu
Wady: zjadanie własnego ogona poprzez kopiowanie samych siebie z
zeszłego roku ; wtórność
Dodatkowy komentarz: Francuska grupa tworząca swoistą mieszankę
industrial i alternative metalu z pewnym gothic metalowym posmakiem (tak
generalnie to kojarzą mi się z Lacuna Coil w cięższej wersji), która właśnie
wydała swój czwarty krążek, warto zauważyć, że poprzednia wyszła ledwie rok
temu i ten pośpiech wyraźnie widać w muzyce. Wcześniej ich chwaliłem pisząc, że
chociaż są mało znani warto dać im szansę bo dobrze grają, tym razem jednak coś
się zmieniło i wyraźnie czuć tu wtórność i brak pomysłów. Wyjaśnienia są dwa:
albo skończyły im się pomysły i zaczęli zjadać własny ogon albo też postanowili
wydać jakieś odpadki poprodukcyjne z zeszłorocznej sesji nagraniowej jako
"nowy" album podobnie jak to kiedyś uczynił nasz rodzimy Frontside,
przyczyny można się tylko domyślać, w każdy razie efektem ich działań jest mało
ciekawy album więc pośpiech zdecydowanie im się nie opłacił.
67. P.O.D. "Circles" (5/10)
Gatunek: Rap Metal / Reggae / Alternative
Metal
Długość: 0:37:17
Data wydania: 16.11.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Sonny Sandoval
;
Gitara prowadząca, tylne wokale i programowanie: Marcos Curiel ; Gitara
basowa i tylne wokale: Traa Daniels ; Perkusja, Gitara rytmiczna i tylne wokale:
Wuv Bernardo
Wytwórnia: Mascot Label Group
Pozycja w dyskografii: 10
Najlepsze utwory: Circles ; Fly Away
Zalety: Pomimo iż płyta zupełnie nie zachwyca to słucha jej się w
miarę nieźle
Wady: brak mocy i ciężaru ; brak ciekawych pomysłów ; za dużo
rapowania ; za dużo przynudzania ; utwory zapychacze
Dodatkowy komentarz: To już dziesiąta płyta grupy łączącej w swojej
muzyce nu metal, alternative metal i rap metal a więc to dobry moment to
uczczenia tego poprzez wydanie czegoś wyjątkowego... jednak chłopaki chyba
mieli inny pomysł i zamiast tego pobawili się w eksperymentowanie zakończone
powstaniem zwykłego średniaka. Podobna sprawa jak w przypadku ostatniego Otep:
poprzedni album był warty uwagi choć zdecydowanie przeważał na nim alternative
metal za to teraz ograniczyli jego ilość, nu metalu tu nie uświadczymy za to
wyeksponowane zostało rapowanie oraz elementy reggae z tłem w postaci gitar,
które tylko od czasu do czasu bardziej się wybijają. W odróżnieniu od męczącego
uszy Otep nówkę od P.O.D. można posłuchać co nie zmienia jednak faktu iż to mało
ciekawe granie a nawet po kilkukrotnym odsłuchaniu nic nie zostaje w
pamięci.
68. Chelsea Grin "Eternal
Nightmare" (5/10)
Gatunek: Deathcore
Długość: 0:36:56
Data wydania: 13.07.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Tom Barber ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Stephen Rutishauser ;
Gitara basowa: David Flinn ; Perkusja i Wokal: Pablo Viveros
Wytwórnia: Rise Records
Pozycja w dyskografii: 5
Najlepsze utwory: Across the Earth ; Limbs
Zalety: czasami ciężar, moc i szybkość
Wady: wtórność ; monotonia ; zwykle niedostatek ciężaru, mocy i
szybkości ; brzmienie jak setki podobnych, niczym nie wyróżniających się kapel
w gatunku
Dodatkowy komentarz: Kiedy dowiedziałem się,
że mój ulubiony deathcoreowy band wydaje nową płytę ucieszyłem się jednak
radość nie trwała długo gdyż dotarła do mnie informacja o zmianie wokalisty a
jak wiadomo to praktycznie zawsze odmienia zespół. Szybko więc chciałem poznać
następcę Alexa Koehlera i doszedłem do tego iż został nim Tom Barber, który to
z kolei odszedł z również deathcoreowego Lorna Shore, którą zresztą również
lubię sobie posłuchać stwierdziłem więc, że z połączenia styli dwóch fajnych
kapel może jednak coś ciekawego wyjść… niestety się zawiodłem. Nowa płyta nie
brzmi ani jak Chelsea Grin ani jak Lorna Shore, brzmią za to jak typowy,
stereotypowy deathcore zrobiony jakby na siłę i bez pomysłu, do tego w sporej
części utworów brak mocy i ciężaru, tak w zasadzie to wyróżniają się tylko
Across the Earth, Limbs oraz ewentualnie jeszcze Scent of Evil i Hostage.
Dawniej dużo było breakdownów, niskich growli ale i oryginalne jak na gatunek
pomysłów a teraz wszystkie to zostało ograniczone do minimum, normalnie nie
przypominają samych siebie, nie wiem co poszło nie tak ale obecnie z wysokiego
poziomu zeszli do ledwie średniego i zupełnie już nie wyróżniają się z tłumu,
pozostało chyba tylko liczyć na to, że Grudges czyli nowy zespół Alexa
zaprezentuje się dużo lepiej.
69. Burn the Priest "Legion XX" (5/10)
Gatunek: Crossover Thrash / Hardcore Punk
Długość: 0:38:06
Data wydania: 18.05.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: D. Randall Blythe
;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Mark Morton i Willie Adler, ;
Gitara basowa: John Campbell
; Perkusja: Chris Adler
Wytwórnia: Epic Records
Pozycja w dyskografii: 9 (druga jako Burn The Priest)
Najlepsze utwory: Inherit the Earth ; Dine Alone
Zalety: w miarę ciekawe riffy ; czasami ciężar, moc i szybkość
Wady: monotonia ; zwykle niedostatek ciężaru, mocy i szybkości ;
jako, że to covery dawnych utworów to często dochodzi do tego zbyt archaiczne
brzmienie
Dodatkowy komentarz: Ciekawa sprawa: gigant groove metalu mający na
swym koncie osiem płyt Lamb of God nagle postanowili wydać album z coverami i
na potrzeby tego po dziewiętnastu latach powrócili do pierwotnej nazwy zespołu.
I to w sumie chyba tyle ciekawych rzeczy bo scoverowane zostały dawniejsze
utwory z gatunków crossover thrash i hardcore punk przez co muzyka pomimo chęci
jak dla mnie jest raczej średnia oprócz pojedynczych kawałków jak chociażby
bardzo dobry singlowy Inherit The Earth. Po prostu brakuje tu mocy, szybkości
świeżości i ogólnie dobrego brzmienia, może fani tych klimatów bardziej docenią
tę pozycję w dyskografii, mnie to co nagrali tak średnio rusza, a jak już
jestem przy tym to wspomnę, że tak naprawdę Lamb of God nigdy nie należało do
moich ulubieńców, po prostu za mało się u nich dzieje a utwory są mocno
schematyczne i suche.
70. Otep
"Kult 45" (4/10)
Gatunek: Rap Metal
Długość: 0:39:39
Data wydania: 27.07.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Otep Shamaya ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Ari Mihalopoulos ;
Gitara basowa: Andrew Barnes
; Perkusja: Justin Kier
Wytwórnia: Napalm Records
Pozycja w dyskografii: 8
Najlepsze utwory: Said the Snake ; Shelter in Place
Zalety:
Wady: za dużo rapu, gadania
i skandowania ; za mało metalu ; nudne ; monotonne ; wtórne
Dodatkowy komentarz: Ten amerykański nu metalowy band z wokalistką
Otep Shamayą na czele wydał swoją ósmą już płytę przy czym nigdy nie
przekonałem się do nich tak do końca z powodu sporych wpływów rap metalu na ich
muzykę oraz gadanych, przymulastych momentów jakich zawsze sporo u nich było.
Poprzedni krążek był nieco bardziej nastawiony na alternative metal co
wprawdzie złagodziło brzmienie ale praktycznie uwolniło ich od tego za czym nie
przepadam i zwiększyło różnorodność jednak na Kult 45 najwidoczniej postanowili
nadrobić to z nawiązką a więc zdecydowana większość wokali to rap, skandowanie
lub gadanie i jedynym wyjątkiem jest utwór Be Brave ze śpiewem. Nówka to przede
wszystkim rap metal i to nie najwyższych lotów za to nu metal zszedł na dalszy
plan przez co całość jest raczej sucha, nudnawa, monotonna i się dłuży choć
album ma tylko 39 minut więc niestety ale nie mogę dać wyższej oceny, wprawdzie
nie spodziewałem się po nich niczego nadzwyczajnego ale liczyłem na coś
ciekawszego niż coś poniżej średniej. Znaczy rozumiem, że wokale okołorapowe są
cechą bandu i krytykowanie ich za to wydaje się być bezsensem bo to jak
krytykować industrial metal za elektroniczne wstawki jednak chodzi mi o to, że wcześniej
te rapy ubierali w metalową otoczkę z w postaci niskiego basu, gitar i perkusji
a i wokal miał przysłowiowego pazura za to w tym przypadku wspomniane
rapowanie, skandowanie i gadanie za bardzo się wybija i jest zbyt podobne do
siebie a to za co ich ceniłem zostało ograniczone do pojedynczych momentów,
rzadziej całych utworów.
71. Jonathan Davis "Black Labyrinth" (4/10)
Gatunek: Alternative Metal / Alternative Rock
/ Elektronic Rock
Długość: 0:50:21
Data wydania: 25.05.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara, Keyboard, Skrzypce, Sitar, Programowanie: Jonathan
Davis
Gitara prowadząca i rytmiczna
(utwory 2, 5, 8, 10, 13): Wes Borland
Gitara basowa (utwory 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 10,
12): Miles Mosley
Keyboard (tracks 1, 2, 3, 7, 8, 9, 10, 13): Zac
Baird
Bębny (utwory 1, 3,4, 5, 6, 7, 8,
10, 13): Ray Luzier
Perkusja (utwór 2) I Tabla (utwory
8 i 12): Mike Dillon
Skrzypce i wokale (utwory 2, 8 i
13): Shenkar
Duduk (utwór 2): Djivan Gasparyan
Sample (utwór 11): Byron Katie
Wytwórnia: Sumerian Records
Pozycja w dyskografii: 1
Najlepsze utwory: Everyone ; What You Believe
Zalety: kilka dobrych utworów kojarzących się z najlżejszymi
utworami Korn.
Wady: głównie irytujące wokale i instrumentalna monotonia
Dodatkowy komentarz: Debiutancki, studyjny długogrający album
Jonathana Davisa znanego przede wszystkim z giganta nu metalu jakim jest Korn. Po
singlach można było się domyślić, że to będzie lekkie alternative metalowe
granie, nie spodziewałem się więc żadnych rewelacji gdyż tutaj czysto gatunkowe
płyty rzadko do mnie trafiają jednak kiedy zabrałem się za odsłuch... okazało
się, że jest gorzej niż myślałem. Co ciekawe główną wadą jest tu wokal choć
Davisa w zasadzie uważam za dobrego wokalistę, może więc jego głos niezbyt
pasuje do takich klimatów lub zwyczajnie za bardzo kombinował. W alternatywnym
metalu ważne są dobre, ładne ale mocne wokale a tym czasem tutaj jest bardzo
dużo chrypiących cleanów bez wyrazu i aż skojarzyło mi się z początkowymi
płytami Korn zanim Jonathan na potrzeby Untouchables brał specjalne lekcje
śpiewu dzięki czemu jego wokale stały się wreszcie bardziej konkretne. Kolejną
wadą jest zbyt prosta warstwa instrumentalna w której co chwile powielane są te
same zagrania co czyni całość dosyć ciężkostrawną i dłużącą się. Jest tu kilka
ciekawszych utworów takich jak Everyone, Please Tell Me, What You Believe czy
What It Is, które trochę podwyższają ocenę ale tak czy inaczej krążek pozostaje
poniżej średniej, mogę zaliczyć go do rozczarowań i uznać za najgorszy z
tegorocznych debiutów jakie przesłuchałem.
72. Unearth "Extinction(s)" (4/10)
Gatunek: Metalcore
Długość: 0:37:59
Data wydania: 23.11.2018r
Kraj: USA
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal: Trevor Phipps ; Gitara
prowadząca: Buz McGrath ; Gitara
rytmiczna i tylne wokale: Ken Susi ;
Gitara basowa i tylne wokale: Chris O'Toole ;
Perkusja: Nick Pierce
Wytwórnia: Century Media Records
Pozycja w dyskografii: 7
Najlepsze utwory: The Hunt Begins ; One with the Sun
Zalety: cięższe elementy utworów brzmią mocniej niż wcześniej
Wady: wtórność ; nudne ; monotonia ; schematyczność ; właściwości
drażniące dla uszu
Dodatkowy komentarz:
To najgorszy z metalcoreowych bandów jakie słucham a robię to głównie z
sentymentu gdyż to jeden z pierwszych jakie poznałem z gatunku i dopiero potem
gdy zabierałem się za inne ciekawsze pozycje wychodziło jak wtórne, nudne i do
bólu typowe i przewidywalne jest to co tworzą Unearth. Mają w zwyczaju
zapożyczać różne motywy od innych jednak zwykle z miernym skutkiem a jedynym u
nich wyjątkiem jest bardzo dobry album Darkness In The Light na którym to
bardzo dobrze podrobili styl giganta gatunku As I Lay Dying. Nówka wpasowuje
się w schemat a więc otrzymaliśmy głównie nudne, monotonne i typowe granie a
jedyne zalety to miejscowe zwiększenie ciężaru gitar jak i pogłębienie
niektórych zdarzających się już wcześniej lekkich growli tak, że naprawdę
nabrały mocy, oczywiście oprócz tego nadal pozostaje sporo nijakiego ni to
ciężkiego ni melodyjnego grania jak i screamy bez wyrazu oraz irytujące
skandowanie. W każdym razie podobnie jak Watchers Of Rule sprzed czterech lat
ich tegoroczne dzieło ląduje na samym dole rankingu na równi z Beyond Creation.
73. Beyond Creation "Algorythm" (4/10)
Gatunek: Progressive Technical Death Metal
Długość: 0:50:39
Data wydania: 12.10.2018r
Kraj: Kanada
Język tekstów: angielski
Skład: Wokal, Gitara prowadząca i rytmiczna: Simon Girard ;
Gitara prowadząca i rytmiczna: Kévin Chartré ;
Gitara basowa: Hugo Doyon-Karout
; Perkusja: Philippe Boucher
Wytwórnia: Season of Mist
Pozycja w dyskografii: 3
Najlepsze utwory: Entre Suffrage Et Mirage ; Ethereal Kingdom
Zalety: w teorii ciężar, technika oraz rozbudowane utwory
Wady: w praktyce część techniczna jest zwyczajnie przekombinowana,
ciężar nieprzekonywujący a rozbudowanie utworów czyni je nudnymi i zamulastymi.
Dodatkowy komentarz:
Progressive technical death metal... dobrze wykonany łączy w sobie zalety
gatunków składowych czyli ciężar i technikę technical death metalu i bogactwo
brzmień oraz zróżnicowaną, rozbudowaną budowę utworów metalu progresywnego
czego przykładem jest np. The Faceless, Gojira czy Between The Buried And Me.
Niestety w przypadku Beyond Creation raczej mamy do czynienia z połączeniem wad
wspomnianych gatunków i tak z technical death metalu mamy tu głównie monotonię
i przekombinowanie a z progressive metalu skłonność do zamulania a muzyka w
zasadzie nie jest ani ciężka ani zróżnicowana. Można by pomyśleć, że potrzebują
czasu na rozkręcenie się i dopracowanie stylu tylko, że u nich można
zaobserwować tendencję spadkową i tak debiut był dość dobry, drugi krążek
średni a nówka jest już poniżej średniej. Beyond Creation jako całość to po
prostu średniak, co ciekawe nie znając ich i tylko sprawdzając utwory na
youtube można odnieść wrażenie, że są całkiem nieźli a wina leży w braku
oryginalnych pomysłów na utwory w związku z czym większość na albumach brzmi
prawie jednakowo a jak wiadomo nawet najlepszy track wrzucony po dziesięć razy
w tylko lekko zmienionej formie zacznie szybko nudzić. Algorythm jest trudny w
słuchaniu gdyż przede wszystkim jest nudny, do tego teraz ograniczyli ciężar
kosztem progresywnych przedłużeń utworów co nie wyszło na ich korzyść i dlatego
po bitwie o miejsce z Unearth uznałem Algorythm za najgorszą płytę roku.
Teraz czas na małe podsumowanie w
stylu gal na których rozdawane są nagrody dla najlepszych w różnych
dziedzinach:
Najlepsza płyta: Svavelvinter "Morkrets Tid"
Najlepszy zespół odkryty zeszłego
roku: Amorphis
Debiut roku: Frozen Crown
Najlepsza polska płyta: Frontside "Zmartwychwstanie"
Najlepszy utwór: https://www.youtube.com/watch?v=xf_4uvymwRw
Najlepszy utwór, który doczekał
się teledysku: https://www.youtube.com/watch?v=ngfaDHBJRYM
Najlepszy teledysk https://www.youtube.com/watch?v=k0CnuCv0P9w
za idealne dopasowanie wideo do muzyki i stworzenie tym samym lekkiej,
zwiewnej, delikatnej, pięknej całości.
To już
oficjalnie koniec rocznego podsumowania, dziękuję za uwagę i dotrwanie do
końca, choć zapewne jak to bywa gdzieś w bliższej czy dalszej przyszłości
zapoznam jakieś albumy z 2018 roku, których nie miałem możliwości poznać w
zeszłym roku ze względu na ich ogromną ilość, płyty które mogły być tak dobre
iż zmieniłyby wygląd tej listy, w każdym razie tradycyjnie nie będę go
modyfikował gdyż nie ma sensu zbytnio oglądać się za siebie a obecny ranking
najlepiej opisuje mój gust, zainteresowania i stopień wiedzy muzycznej z końca
zeszłego już roku. Teraz czas otworzyć się na nowy 2018 rok i całe bogactwo
nowych płyt i zespołów jakie on zaoferuje. Przewidywania co do następnego zestawienia?
Spodziewam się dobrych rzeczy od Slipknot, Killswitch Engage, Swallow The Sun,
For Today, Demon Hunter, Soilwork i wielu innych choć oczywiście czas pokaże co
z tego wyjdzie. Może jakiś zespół z przeszłości nagle powróci w wielkim stylu?
Może poznam coś nowego genialnego? Co do tego to aż siedem kapel z mojej
dziesiątki były mi nieznane lub mało znane w zeszłym roku a tym czasem po
sprawdzeniu od razu trafiły na wysokie miejsca w tym do pierwszej trójki tak
więc zapewne nie ma co się zastanawiać nad tym i cokolwiek zakładać tylko
otworzyć się na nowe doznania muzyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz